Podczas swej podróży apostolskiej do Polski z okazji XXXI Światowego Dnia Młodzieży, 30 lipca 2016 r., o godz. 17.00 – w porze pierwszych nieszporów św. Ignacego Loyoli – Papież Franciszek spotkał się z grupą trzydziestu jezuitów należących do dwóch polskich Prowincji Towarzystwa Jezusowego, którym towarzyszyli obydwaj ojcowie prowincjałowie: o. Tomasz Ortmann i o. Jakub Kołacz.
Spotkanie odbyło się w domu Arcybiskupów Krakowskich w atmosferze wielkiej prostoty, spontaniczności i serdeczności, a jednak nie zabrakło w nim znaczących treści dla życia Zakonu, ale także bardziej ogólnie dla życia Kościoła. Franciszek przywitał się osobiście z każdym z obecnych i zatrzymywał się szczególnie przy tych, których poznał w przeszłości. Potem usiadł i zaczął dialog, słuchając zadanych pytań i odpowiadając po włosku.
O. Kołacz tłumaczył jego słowa na język polski, chociaż większość zebranych rozumiała dobrze włoski. Następnie Ojciec Święty otrzymał kilka prezentów. Przed zakończeniem spotkania, trwającego w sumie około czterdziestu minut, Papież zechciał dodać zalecenie łatwo zrozumiałe w kontekście jego obecnego Magisterium. Za zgodą Ojca Świętego zamieszczamy poniżej bezpośredni zapis dialogu w formie, w jakiej się odbył, zachowując również osobiste wspomnienia. Należy traktować ten dialog jako świadectwo, które – jak zobaczymy – zawiera również niektóre wrażenia związane z doświadczeniem Papieża z młodymi uczestnikami Światowego Dnia Młodzieży i wysuwa pewne znaczące wskazania duszpasterskie.
Antonio Spadaro SJ
ZAPIS SPOTKANIA
Orędzie Ojca Świętego dociera do serca młodych. Jak Ojciec Święty to robi, że przemawia do nich tak skutecznie? Czy moglibyśmy otrzymać kilka rad, jak pracować z młodymi?
Kiedy mówię, staram się patrzeć ludziom w oczy. Nie da się patrzeć w oczy wszystkim, ale patrzę w oczy raz tego człowieka, raz tamtego, i tamtego… i wszyscy mają wrażenie, że na nich patrzę. To coś, co mi przychodzi spontanicznie. Tak postępuję z młodymi. Ale potem młodzi, gdy z nimi rozmawiasz, stawiają pytania… Dzisiaj podczas obiadu też zadali mi parę pytań… Zapytali mnie nawet, jak się spowiadam! Nie wstydzą się pytać. Zadają pytania wprost.
A młodemu człowiekowi trzeba odpowiedzieć zgodnie z prawdą. No więc dzisiaj podczas obiadu w pewnej chwili zaczęliśmy rozmawiać o spowiedzi. Jedna z dziewcząt zapytała mnie: „Jak Ojciec Święty się spowiada?”. I zaczęła mi opowiadać o sobie. Powiedziała: „W moim kraju były skandale związane z księżmi, a my nie mieliśmy odwagi spowiadać się przed takim księdzem, który uczestniczył w tych skandalach. Nie potrafię”. Zobaczcie: oni mówią ci prawdę, czasem cię strofują… Młodzi mówią bezpośrednio. Chcą prawdy albo przynajmniej jasnego powiedzenia: „nie wiem, jak ci odpowiedzieć”.
Z młodymi nie wolno uciekać się do wykrętów. Podobnie z modlitwą. Zapytali mnie: „Jak Ojciec Święty się modli?”. Jeśli odpowiadasz teorią, pozostają rozczarowani. Młodzi są ofiarni. Ale praca z nimi wymaga także cierpliwości, sporo cierpliwości. Jeden zapytał mnie dzisiaj: „Co mam powiedzieć przyjacielowi lub przyjaciółce, która nie wierzy w Boga, aby mogła stać się wierzącą?”. Otóż, widać, że czasem młodzi potrzebują „recepty”. Trzeba więc być gotowym do skorygowania takiej postawy proszenia o receptę i o gotowe odpowiedzi. Odpowiedziałem: „Zwróć uwagę, że ostatnią rzeczą, jaką masz zrobić, to coś powiedzieć. Zacznij coś robić. Później to on lub ona poprosi cię, byś wyjaśnił, jak żyjesz i dlaczego właśnie tak. A więc musimy być bezpośredni, bezpośredni wobec prawdy.
Jaka jest rola uniwersytetów prowadzonych przez jezuitów?
Uniwersytet prowadzony przez jezuitów powinien zwracać uwagę na całościową formację, a nie tylko intelektualną – na formację całego człowieka. Rzeczywiście, jeżeli uniwersytet staje się po prostu akademią pojęć albo „fabryką” profesjonalistów, albo jeżeli w jego strukturze przeważa mentalność skoncentrowana na sprawach, wtedy naprawdę schodzi na bezdroże. My mamy w ręku Ćwiczenia duchowne. Oto wyzwanie: wprowadzić uniwersytet na drogę Ćwiczeń. Oznacza to podejmowanie ryzyka związanego z prawdą, a nie z „zamkniętymi prawdami”, o których nikt nie dyskutuje. Prawda spotkania z osobami jest otwarta i wymaga gotowości realnego zmierzenia się z rzeczywistością. Uniwersytet jezuicki powinien być włączony w realne życie Kościoła i narodu: to bowiem również stanowi rzeczywistość.
Szczególną uwagę trzeba zawsze zwracać na ludzi z marginesu, na obronę tych, którzy bardziej potrzebują, by ich chronić. A to – chcę, żeby to było jasne – nie znaczy, że musimy stać się komunistami: to znaczy po prostu mieć kontakt z rzeczywistością. W tym przypadku w sposób szczególny jezuicki uniwersytet powinien w pełni uczestniczyć w realnym życiu, wyrażając społeczną myśl Kościoła. Liberalistyczna myśl, która usuwa człowieka z centrum i która w centrum postawiła pieniądz, nie jest naszą myślą. Nauka Kościoła jest jasna i w tym sensie trzeba iść naprzód.
Jak to się stało, że Ojciec Święty został jezuitą?
Gdy wstąpiłem do seminarium duchownego, czułem już powołanie zakonne. Ale w tym czasie miałem spowiednika, który był anty-jezuicki. Podobali mi się także dominikanie oraz ich życie intelektualne. Potem zachorowałem i musiałem się poddać operacji chirurgicznej na płuco. Następnie pomagał mi duchowo inny kapłan. Pamiętam, że kiedy potem powiedziałem temu pierwszemu kapłanowi, że wstępuję do jezuitów, naprawdę nie zareagował dobrze.
Ale tu do gry włączyła się ironia Pana Boga. W tamtym czasie przyjmowaliśmy niższe święcenia. Tonsurę przyjmowaliśmy na pierwszym roku teologii. Rektor mi powiedział, bym udał się do Buenos Aires do biskupa pomocniczego, monsignora Oscara Villeny, by go poprosić o przeprowadzenie ceremonii tonsury. Udałem się tam do domu biskupa, ale powiedziano mi, że biskup Villena zachorował. Jego obowiązki przejął inny monsignor – a był nim właśnie ten pierwszy mój kierownik duchowy, który później został biskupem! I właśnie od niego otrzymałem tonsurę! Zawarliśmy pokój po wielu latach… W każdym bądź razie, mogę powiedzieć, moje powołanie do Towarzystwa dojrzewało samo…
W tej grupie są księża niedawno wyświęceni. Czy Ojciec Święty ma jakieś rady na ich przyszłość?
Wiesz – przyszłość należy do Boga. Najwyżej, co my możemy zrobić, to są futuribilia. A wszystkie futuribilia są złego ducha! Jedna rada: kapłaństwo jest naprawdę wielką łaską – niech twoje kapłaństwo jako jezuity będzie zanurzone w duchowości, którą dotychczas żyłeś: w duchowości Suscipe [1] świętego Ignacego.
[W tym momencie spotkanie wydawało się dobiegać końca. Ojcu Świętemu wręczyli dary niektórzy jezuici towarzyszący młodym związanym z duchowością ignacjańską, którzy przybyli z całego świata na ŚDM. Jednakże Papież Franciszek zechciał dodać jedno zalecenie i wszyscy na nowo usiedli]
Chcę jeszcze coś dodać. Proszę was, byście pracowali z seminarzystami. Przekażcie im zwłaszcza to, co otrzymaliśmy z Ćwiczeń: mądrość rozeznania. Kościół potrzebuje dzisiaj wzrastać w zdolności duchowego rozeznania. Niektóre plany formacji kapłańskiej narażają się na niebezpieczeństwo wychowywania w świetle idei jasnych i wyraźnych, a więc wychowują do działania z ograniczeniami i ustalonymi sztywno kryteriami a priori, niebiorącymi pod uwagę konkretnych sytuacji: „to trzeba robić, tego nie powinno się robić…”. A więc seminarzyści, stający się potem kapłanami, mają trudności w towarzyszeniu w życiu tylu młodych i dorosłych ludzi. Ponieważ wielu pyta: „Czy to można, czy tego nie można?”, i do tego się ogranicza, dlatego wielu ludzi odchodzi od konfesjonału rozczarowanych. Nie dlatego, że kapłan jest zły, ale ponieważ nie jest zdolny do rozeznania sytuacji, do towarzyszenia w autentycznym rozeznaniu. A dzieje się tak dlatego, że nie otrzymał właściwej formacji.
Dzisiaj Kościół potrzebuje wzrastać w rozeznaniu, w zdolności rozeznawania. Zwłaszcza kapłani potrzebują tej umiejętności, aby sprawowali swą posługę. Dlatego trzeba uczyć seminarzystów i kapłanów pozostających w formacji: oni przecież słuchają zwierzeń sumienia wiernych. Kierownictwo duchowe nie jest jedynie charyzmatem kapłańskim, ale także świeckim, to prawda. Ale, powtarzam, trzeba uczyć tego zwłaszcza kapłanów, pomagać im w świetle Ćwiczeń w dynamice rozeznania duszpasterskiego, które szanuje prawo, ale potrafi iść dalej. Jest to ważne zadanie dla Towarzystwa. Uderzyła mnie bardzo myśl ojca Hugo Rahnera.[2] On myślał jasno i pisał jasno! Hugo mówił, że jezuita powinien być człowiekiem o zmyśle nadprzyrodzoności, to znaczy powinien być obdarzony wyczuciem tego, co boskie, i tego, co diaboliczne w odniesieniu do wydarzeń życia ludzkiego i historii. Jezuita powinien więc być zdolnym do rozeznania zarówno na polu Bożym, jak i na polu diabła. Dlatego św. Ignacy napisał w Ćwiczeniach, że każdy powinien zostać wprowadzony zarówno w rozpoznawanie intencji Pana życia, jak i intencji nieprzyjaciela natury ludzkiej i w jego oszustwa. To zuchwałe! Naprawdę zuchwałe jest to, co napisał, ale na tym właśnie polega rozeznanie! Trzeba formować przyszłych kapłanów nie do ogólnych i abstrakcyjnych idei, które są jasne i wyraźne, ale do tego subtelnego rozeznawania duchów, aby naprawdę mogli pomagać osobom w ich konkretnym życiu. Trzeba rzeczywiście to zrozumieć: w życiu nie wszystko jest czarne na białym lub białe na czarnym. Nie! W życiu przeważają szare odcienia. Trzeba więc uczyć rozeznawać w tym szarym obszarze.
Przypisy
[1] Suscipe to modlitwa, którą św. Ignacy zamieszcza w swoich Ćwiczeniach duchownych w tak zwanej Contemplatio ad amorem – w „Kontemplacji do uzyskania miłości” (n. 234): „Zabierz, Panie, i przyjmij całą wolność moją, pamięć moją i rozum, i wolę mą całą, cokolwiek mam i posiadam. Ty mi to wszystko dałeś, Tobie to, Panie, oddaję. Twoje jest wszystko. Rozporządzaj tym w pełni wedle swojej woli. Daj mi jedynie miłość Twą i łaskę, albowiem to mi wystarcza”. Przypomnijmy, że również Benedykt XVI zalecił ignacjańskie Suscipe, odpowiadając seminarzystom podczas wizyty w Rzymskim Wyższym Seminarium Duchownym, 17 lutego 2007 r.
[2] W tym miejscu Papież czyni odniesienie do tekstu Hugo Rahnera, powstałego w kontekście sesji studium duchowości ignacjańskiej. Najnowsze wydanie włoskie tego tekstu: Come sono nati gli Esercizi. Il cammino spirituale di sant’Ignazio di Loyola, Roma, Adp, 2004. Franciszek ma tu na myśli refleksje, które Hugo Rahner zawarł w ósmym rozdziale tomu. Warto zauważyć, że trzeci rozdział tego samego studium został przytoczony przez bł. Pawła VI w dniu 3 grudnia 1974 r. w przemówieniu do XXXII Kongregacji Generalnej Towarzystwa Jezusowego.
[Na tym zakończyło się spotkanie, gdyż jak to przypomnieli Ojcu Świętemu jego współpracownicy, należało kontynuować programu dnia. Zanim jednak Papież Franciszek odszedł, ponownie podał ręku każdemu z obecnych jezuitów i udzielił końcowego błogosławieństwa].