Ćwiczenia duchowe są książeczką, którą nie tyle należy czytać, co według niej działać. Są one tekstem, który przekazuje pewne doświadczenie przeżyte przez św. Ignacego. Ów tekst daje je do naszej dyspozycji, jako jedną spośród wielu innych możliwych dróg do Boga. Jest to droga, która prowadzi do osobistego spotkania z Bogiem w wolności Ducha. Ta droga do wolności wyznacza jednak trasę, wskazuje na ślepe uliczki – drogi, które prowadzą donikąd – i stawia pewne bariery, aby otworzyć nas na prawdziwą ścieżkę. To jest racja, dla której książeczka Ćwiczeń – szkoła prawdziwej wolności w Bogu – przedstawia nam tekst dobrze zorganizowany, gdzie wszystko jest podzielone na tygodnie i dni, na wprowadzenia i punkty, na rachunki sumienia i powtórki. Do tego bardzo funkcjonalnego zbioru zostało dodanych kilka grup różnych reguł – o rozeznawaniu, o rozdawaniu jałmużn, reguły dotyczące skrupułów i reguły o prawdziwym czuciu z Kościołem – aby były używane przez tego, kto prowadzi Ćwiczenia, jeśli odczuje, że jest taka potrzeba.
Czy te dołączone dokumenty są integralną częścią Ćwiczeń, czy też autor po prostu dorzucił te kartki na wszelki wypadek, gdyby okazały się użyteczne? Niewiele jest wątpliwości, jeśli chodzi o reguły o rozeznawaniu, które są tak istotne na drodze do Boga. Bardziej można wątpić o innych regułach, które (w porządku psychologicznym – skrupuły, a porządku ekonomicznym – jałmużny) dotykają kwestii jedynie drugorzędnych, choć ważnych. Wiele wątpliwości dotyczy natomiast zachowywania niektórych reguł dotyczących prawdziwego czucia z Kościołem. Specjaliści w tej dziedzinie są zgodni w tym, że należy je uważać za tekst późniejszy, zredagowany przez Ignacego po części w Paryżu, a po części w Rzymie. Zawartość tych reguł wydaje się nie przystawać do naszego czasu. Ignacy koncentruje się w nich oczywiście na szesnastowiecznym Kościele, stojącym przed wyzwaniami humanizmu i protestantyzmu, oraz na chrześcijaninie, który musi przeżywać doświadczenie Ćwiczeń duchowych w tym upokarzającym i rozczarowującym kontekście eklezjalnym.
Opisany stan rzeczy nie przeszkadza temu, że najbardziej znanym i rozpowszechnionym wyrażeniem z całych Ćwiczeń jest właśnie sentire cum ecclesia. Jak nigdy wcześniej, jest ono aktualne także dzisiaj. Reguły te nie są w żaden sposób obce w stosunku do całości Ćwiczeń duchowych. W tym artykule chcę wyrazić moje przekonanie, że możliwe jest ich zastosowanie również w odniesieniu do Kościoła po Drugim Soborze Watykańskim, tak jak były one relewantne w stosunku do Kościoła po Soborze Trydenckim.
Podobnie jak Bóg, który stał się „człowiekiem dla zbawienia rodzaju ludzkiego” [ĆD 102], tak również duchowość nie może być niewcielona, ale powinna się wcielić w „rodzaju lub stanie życia w którym zechce jego Boski Majestat użyć nas do swojej służby” [ĆD 135]. Jasne jest, że owym „zechce” Ojca jest Kościół, Oblubienica Jego Syna, „który nami rządzi i kieruje dla zbawienia dusz naszych” [ĆD 365].
Ignacy, który chętnie wyraża swoją duchowość w słowach „służba”, „większa służba”, przedstawia ścisłą więź pomiędzy Chrystusem a Kościołem jako relację małżeńską: Kościół jako „prawdziwa oblubienica Chrystusa i nasza święta Matka” [por. ĆD 353]. Jak można kochać Chrystusa bez kochania Kościoła i bez przekładania tej miłości na konkretne akty [ĆD 250], czyli bez jej urzeczywistniania. Chodzi więc o jedność miłości „nierozdzielnej od miłości Bożej” [por. ĆD 370] – to są ostanie słowa tych eklezjalnych reguł, a także ostatnie słowa całych Ćwiczeń. Jedność ta realizuje się ostatecznie przez owo czucie z Kościołem.
Podobnie jak tyle darów i dóbr, Kościół zstępuje z nieba, z góry [por. ĆD 237] we wnętrze tajemnicy Wcielenia. Jest to ruch zstępowania Chrystusa, który staje się prawdziwą kenozą. Również w wierze Ignacego Kościół przychodzi z góry, lecz żyje całkowicie na niskości pośród ludzi, którzy zbyt często zstępują w kierunku swojej zguby [ĆD 102]. Jeśli zwrócimy uwagę na opis ludu Bożego w regułach św. Ignacego, w ogóle nie spotkamy tam Kościoła czystego, składającego się jedynie z doskonałych i uczciwych. Ignacy wskazuje na irytację i szemranie ludu przeciwko swoim przełożonym i pasterzom [ĆD 362], brak spójności w zachowywaniu obyczajów [ĆD 362], zwyczaj lekceważenia dobrych uczynków i innych środków do zbawienia [ĆD 367], lenistwo w spełnianiu dobrych uczynków [ĆD 368], postawę fatalistyczną: czy będę czynił źle, czy dobrze, to nie ma to żadnego znaczenia.
Ignacy nie wyobrażał sobie idealnego ludu. Kościół jest dla niego całkowicie na niskości wraz z ludźmi silnymi i słabymi, świętymi i grzesznikami, jako dar otrzymany w całości z góry. Ojciec daje ten lud wybrany jako oblubienicę swojemu Synowi, Oblubieńcowi [ĆD 365]. Wszystko zstępuje z góry, ale w tajemnicy Wcielenia wszystko jest na niskości.
Ten Kościół otrzymany w miłości z góry i żyjący na niskości to dla Ignacego „nasza święta Matka – Kościół hierarchiczny” [ĆD 353]. Tłumacze dorzucają tutaj „prawowierny i katolicki”, słowa, które nie znajdują się w wersji autografu Ćwiczeń. Istnieje pewne ryzyko, że niewłaściwie zrozumiemy Ignacego, kiedy przedstawia nam Kościół jako hierarchiczny. Hierarchiczny wcale nie znaczy dla niego świata papieża, biskupów, świata duchownych i kleru. Wydaje się, że Ignacy był pierwszym, który mówiąc o Kościele hierarchicznym, miał na myśli fakt, iż przekazywane nam przez naszą matkę Boże życie, przechodzi przez pośredników i za pomocą pośrednictwa, przez dzieloną odpowiedzialność, to znaczy, każdy wierny – na górze i na dole – ma swoją odpowiedzialność według życia i stanu właściwego dla każdego [ĆD 189]. Ignacy nie widział wyłącznie hierarchii kościelnej, lecz patrzył na Kościół całościowo jako na uhierarchizowaną strukturę, żyjącą jako ciało, które posiada głowę i członki, i w którym Bóg umieścił każdy członek według swojego upodobania. Głowa nie może powiedzieć nogom „Nie potrzebuję was”. Czy tylko jeden członek cierpi? Nie, wszystkie członki razem z nim. Czy tylko jeden członek doznaje czci? Nie, wszystkie członki mają udział w jego radości (por. 1 Kor 12, 18-26). Ignacy brał Kościół w całości, a więc niczego nie można w nim odcinać: ani jego hierarchii, ani jego ludu, ani inspiracji charyzmatycznej, ani dyscypliny kanonicznej, ani świętości ani słabości. W takiej sytuacji, pozostawiając wszelki sąd własny – nasze krytyczne spojrzenie, powinniśmy mieć serca dyspozycyjne i gotowe, aby być mu posłusznymi we wszystkim [ĆD 353].
Kościół jest środowiskiem życiodajnym, środowiskiem macierzyńskim, w którym wizja wiary przekracza proste ziemskie spojrzenie na instytucje Kościoła i łączy się z wrażliwością serca. Ignacy mówi bowiem w medytacji o Dwóch Sztandarach, widząc Kościół walczący (choć ta nazwa się nie pojawia), że składa się on z wielkiej liczby osób, apostołów, uczniów i sług [ĆD 145], a przede wszystkim z przyjaciół, którzy są posłani na cały świat przez Pana, aby głosić Dobrą Nowinę [por. ĆD 146].
Bez pisania eklezjologii w ścisłym sensie tego słowa, Ignacy proponuje kilka orientacyjnych wskazówek dla życia duchową przygodą Ćwiczeń w całej wolności ducha z Kościołem walczącym i hierarchicznym. Duchowość ignacjańska jest apelem do wolności i do odwagi wolnego wyboru, gdzie Stwórca udziela Siebie samego każdemu z nas osobiście, obejmując go Swoją miłością i dysponując go, aby wszedł na drogę, na której mógłby lepiej Mu służyć w przyszłości [ĆD 15].
Tekst reguł
Spójrzmy teraz na tekst samych reguł. Na końcu Ćwiczeń Ignacy proponuje eklezjalne reguły, które nakazują nam uczestniczyć w wszelkiego rodzaju praktykach liturgicznych i pobożnościowych oraz nakładają na nas obowiązek dość radykalnego poddania się autorytetowi doktrynalnemu i dyscyplinarnemu Kościoła. Czy nie jest w ten sposób szykanowana nasza duchowa wolność ledwie co otrzymana, ledwo zdobyta? Ignacy nie neguje wcale problemu – miał własne doświadczenie w tym względzie – lecz odrzuca postrzeganie tej kwestii jako paraliżującej przeszkody dla naszej drogi do wolności Ducha, według niego bowiem pomiędzy Chrystusem, naszym Panem, Oblubieńcem, i Kościołem, Jego Oblubienicą, jest ten sam Duch, który prowadzi nas do naszego zbawienia [ĆD 365].
Przyjmując ten warunek, mianowicie, że mamy prawdziwe czucie w Kościele, Ignacy porusza trzy palące już w jego czasach kwestie. Przede wszystkim stwierdza, że jest stosowne, by chwalić nie tylko Boga – człowiek jest stworzony dla tego celu [ĆD 23] – lecz także wszystko to, co w Kościele zostało ustanowione dla chwalenia Boga. Jest aż siedem reguł, które zaczynają się od słowa „chwalić” [ĆD 354-361]. Przynajmniej jedna reguła niuansuje to chwalenie, bowiem należy wielce pochwalać życie konsekrowane, ale nie małżeństwo w tej samej mierze [ĆD 356]. Pochwalać nie znaczy, że koniecznie należy uczynić swoim to, co jest chwalone w Kościele. Ignacy, całkowicie pochwalając śpiewy, psalmodię, długie modlitwy w kościele i poza nim [ĆD 355], znacząco ogranicza tę praktykę w Towarzystwie Jezusowym, które założył.
W regule [ĆD 361] Ignacy przyznaje, że nie widzi, jak moglibyśmy prawdziwie czuć z Kościołem bez posiadania ducha bardziej chętnego do szukania racji dla obrony praktyki życia kościelnego niż do ciągłego atakowania go. Pośród tych, którzy przyjęli tę drugą postawę, znajdują się uczniowie Desyderiusza Erazma (+ 1536). Ci ludzie wcale nie byli heretykami. Dzielili z Ignacym żarliwą wiarę w Chrystusa i kontemplatywną miłość Ewangelii. Jednakże w dziele Enchiridion Erazma, znajdujemy negatywne podejście do tego wszystkiego, co Ignacy widzi jako pozytywne i zachęca, by chwalić. W uwagach wstępnych [ĆD 6], Ignacy wskazuje, że należy się zainteresować sytuacją, kiedy ten, kto otrzymuje Ćwiczenia nie jest pobudzany przez różne duchy. I oto Erazm nigdy nie był prawdziwie pobożny, nie przeszedł nigdy głębokiego kryzysu duchowego, nie było żadnej drogi do Damaszku w jego życiu. Z tego stanu ducha Erazm czyni w Enchiridionie model życia chrześcijańskiego oparty na życiu wewnętrznym, które lekceważy i pomija wszystko to, co jest zewnętrzne, jak pielgrzymki i świece, ceremonie i pobożności chwalone przez Ignacego. Erazm chce adorować w duchu i prawdzie, żyjąc całkowicie czystą Ewangelią na sposób intelektualistyczny, który zwraca się w kierunku jakieś wzniosłości duchowej, lecz w którym nie ma miejsca na liturgię i życie konsekrowane. Kościół jest chwalony o tyle, o ile szuka swego spełnienia w Duchu, lecz jest krytykowany za wiele swych ludzkich przypadłości, szczególnie za słabości i błędy swoich przywódców.
Ten, kto daje Ćwiczenia jest człowiekiem Kościoła
Ignacy nie zadowala się wprowadzeniem zakazu czytania książek Erazma (List z 17 stycznia 1552r.). Przyjmuje stanowisko „ażeby we wszystkim utrafiać w sedno” [ĆD 365], czyniąc diametralnie przeciwnie [ĆD 325] niż uczniowie Erazma: tam gdzie oni zaniedbują lub lekceważą kult i rytuał, Ignacy zachęca do chwalenia relikwii i pokuty [ĆD 359], budynków [ĆD 360] i wszystkiego, co jest przepisane przez Kościół [ĆD 361]. Co więcej, pochwalanie nie jest śpiewaniem lub wypowiadaniem pięknych słów pochwalnych; w chwaleniu spraw Kościoła chodzi o wyjście z siebie i cieszenie się dobrem, z którego inni odniosą korzyść. Biblijnym symbolem chwalenia jest król Dawid, kiedy tańczy przed Arką Pana, zapominając o swojej osobistej godności, zostawiając na boku swoje królewskie stroje. Chwalić to traktować Boga jako Boga, to znaczy szanować sprawy Boga w Kościele, to oddawać łaskę za łaskę.
Czy trzeba podkreślać, że Ignacy nie zadowala się uświadomieniem nam, że ten kto daje Ćwiczenia jest człowiekiem Kościoła, i że ten kto odprawia Ćwiczenia nie może uczynić wyboru innego niż taki, który jest w zgodzie z naszą świętą Matką Kościołem hierarchicznym [ĆD 170]? Ignacy chce, abyśmy byli entuzjastami w Kościele, bowiem jak można pozostawać zimnymi lub sceptycznym w stosunku do Oblubienicy Tego, którego kochamy i pragniemy więcej naśladować [ĆD 104], oddając Mu swoje serce, i dla którego chcemy wyróżnić się we wszelkiej służbie [ĆD 97]. Pozwolić się prowadzić tej pasji Ignacego dla spraw Kościoła – dla Zastępcy Chrystusa na ziemi na pierwszym miejscu – nie znaczy dzisiaj zamykać oczy na poważny kryzys wiarygodności, przez który przechodzi Kościół. Kryzys ten rozbudza tyle zniechęcenia, czasami tyle rozpaczy. Dlaczego właśnie ci ludzie, którzy deklarują, że są gotowi cierpieć dla Kościoła, są często pierwszymi, którzy w cierpieniu nabierają do niego dystansu? Czy tacy entuzjaści nie są raczej wolontariuszami, żądającymi odtworzenia szczegół po szczególe Kościoła, który znali z przeszłości, i nie chcą przyznać, że on już do tego nie powróci, bowiem, czy tego chcemy, czy nie, podlega on zmianie?
W swoich regułach dla zachowania prawdziwego czucia w Kościele, który Ignacy postrzegał jako walczący [ĆD 352], akceptuje on całą rzeczywistość Kościoła, nawet jeśli chodzi o ludzi Kościoła dźwigających najwyższą odpowiedzialność, których postępowanie nie jest w żadnym razie „godne pochwały” lub po prostu jest ono „przewrotne” [ĆD 362]. W swojej eklezjalnej wierze, Ignacy odmawia widzenia wszystkiego w czarnych barwach; on wierzy w przyszłość, która pozostaje w ogromnej mierze otwarta na Tego, który nie przestaje przychodzić pomiędzy nas, na tego Pana, który właśnie na nowo się wcielił [ĆD 109]. Prawdziwe, przeprowadzane na modlitwie rozeznawanie nastawione na szukanie prawdziwej i słusznej wrażliwości eklezjalnej nie wywyższa wspaniałości Kościoła minionych wieków; ono raczej pokłada swoje zaufanie w zarodkach nowego początku, które są nieraz małe i kruche, niemniej są one czymś realnym. Powinniśmy pochwalać życie liturgiczne, pochwalać ponowne odkrycie Pisma świętego, pochwalać nowe ruchy kościelne i nawrócenie ekumeniczne, pochwalać dialog międzyreligijny i opcję na rzecz ubogich, pochwalać pielgrzymki i Ćwiczenia duchowe w życiu codziennym, pochwalać promocje laikatu w Kościele, jak również synody i sobór. Możliwe, że w opinii publicznej te zarodki, wzrastając „słodko, lekko i łagodnie, jakby kropla wody wnikała w gąbkę” [ĆD 335], nie będą miały takiego znaczenia, jak to wszystko, co się w Kościele spotyka „z odgłosem i niepokojem”. Nie ma żadnej racji, aby być fałszywie albo sztucznie entuzjastycznym w Kościele, bowiem jest w nim wiele rzeczy, które zasługują na pochwałę, pod warunkiem, że będziemy mieli oczy otwarte na całą rzeczywistość, na całą tajemnicę naszej Matki, Kościoła walczącego.
Mówiąc o Kościele, jego wierze i jego życiu
Poświęciwszy siedem reguł chwaleniu realnej obecności Boga w życiu Kościoła, Ignacy przedstawia co najmniej cztery reguły [ĆD 366-369], które kierują naszą uwagę na używanie słów w sposób chrześcijański. Bowiem chwalić – alabar – w hojnej mocy ducha znaczy także wyrzec się własnego sądu [ĆD 336], zrezygnować z krytyki, rezerwy i zamknięcia w sobie, aby otworzyć się w spontanicznej aprobacie – alleluja – na Kościół. To nie wszystko. Jeśli chodzi o Kościół, „trzeba być bardzo ostrożnym w sposobie mówienia” [ĆD 366]. Są pewne rzeczy dotyczące spraw kościelnych, o których „nie powinniśmy mieć zwyczaju mówić dużo” [ĆD 367]. Przede wszystkim w mówieniu o Kościele, jego wierze i jego życiu, należy być odpowiedzialnym, ponieważ mówiąc „dużo o wierze z wielkim naciskiem na nią, a bez żadnego wyjaśnienia i rozróżnienia” [ĆD 368], człowiek może uczynić wiele szkody, wprowadzając w błąd ludzi prostych [ĆD 367], nie przygotowanych do tego sposobu mówienia przeciw Kościołowi [ĆD 362]. Jeśli w tle naszego mówienia na temat Kościoła, o Kościele, a nawet przeciw Kościołowi będzie dużo kochającego chwalenia tego, co Bóg uczynił i wciąż czyni w sercu swojego Kościoła – naszego Kościoła – nasz sposób mówienia będzie mógł być wolny i krytyczny, ale nigdy nie będzie fragmentaryczny i stronniczy. To kochające chwalenie nie zakazuje nam mówić prawdy, ale musimy w imię tego chwalenia mówić całą prawdę. Ignacy żył w czasach, w których coraz bardziej dążono do tylko jednej prawdy: jedynie łaska, jedynie Biblia, jedynie uczynki, jedynie tradycja. Przekazując doświadczenie Ćwiczeń Ignacy troszczył się o to, by niczego nie izolować ani w niczym nie przesadzać, ale wszystko integrować w relację trzech elementów: Stworzyciela, stworzenia, stworzonego człowieka [ĆD 23]. Elementy te istnieją we wzajemnej wymianie i komunikacji [ĆD 230-231] oraz jedności w miłości [ĆD 370]. Ignacy chce byśmy osiągnęli miłość [ĆD 230], dlatego przeprowadza nas przez historię grzechu, w którym my wszyscy jesteśmy współwinni [ĆD 65]. W ten sposób chce sprawić, byśmy się czuli wezwani do rozpoczęcia z Chrystusem cierpiącym [ĆD 203] i Panem zmartwychwstałym [ĆD 221] tej paschalnej historii [ĆD 95], która przedstawia tajemnicę Oblubieńca i Oblubienicy Chrystusa, Kościoła [ĆD 365], naszej świętej Matki Kościoła katolickiego [ĆD 353]. To on, Kościół, zatwierdził Ćwiczenia duchowe.
Gdy przechodzimy przez doświadczenie Ćwiczeń, ten, który je daje, jest aktywnym świadkiem naszej relacji, naszego spotkania z Chrystusem. Towarzysząc nam podczas podejmowania wyboru, jest on odpowiedzialny za to, aby wszystko połączyło się w jedną całość według tego, jak żyje nasza Matka Kościół [ĆD 170]. Zakończywszy to doświadczenie, ten, który odprawiał Ćwiczenia, powinien stanąć przed ciałem Chrystusa, którym jest Kościół, będąc czy to w harmonijnym spotkaniu z Nim, czy też w sytuacji konfliktowej. Na tej drodze Kościoła Ignacy daje reguły sentire cum ecclesia jako towarzysz drogi, który ma na celu przede wszystkim integrację i pojednanie. Ignacy podaje przykład, który w jego czasach był szczególnie aktualny: zostaliśmy już zbawieni, a jednak nasz Pan oczekuje od nas duchowego postępu [ĆD 367]; nie wystarczy jedynie wierzyć; gdyż Pan oczekuje od nas, że będziemy działać według tej wiary [ĆD 368]; choć wszystko jest łaską, to jednak Pan chce nas mieć wolnymi [ĆD 369]. Nie jest trudno rozciągnąć uwagi Ignacego na napięcia w naszych czasach, kiedy jednostronne traktowanie spraw oddala nas od integracji, do której Pan nas prowadzi w swoim Kościele. Nie tylko oddala nas od integracji, lecz także od głoszenia samego Słowa. Szacunek dla sumienia innego, niezaprzeczalny fakt pluralizmu naszego świata, także religijnego, złożoność problemów i pełne konfliktów dyskusje teologów przynoszą ryzyko skazania nas na milczenie. Dla Ignacego nasza wrażliwość kościelna nie jest właściwa, jeśli nie chwalimy tego, co Bóg czyni widzialnie w swoim Kościele, i jeśli nie mówimy jako Kościół. Aby powtórzyć za świętym Pawłem (2 Kor 3, 5), niewątpliwie, bez Ducha nasze słowo zabija, lecz bez naszego słowa Duch nie ma głosu.
Ćwiczenia nie popychają nas w kierunku jakiejś niewcielonej i bezwładnej duchowości, lecz w kierunku wezwania, aby zaangażować się w Kościele walczącym, chwaląc Boga w Kościele i głosząc Dobrą Nowinę, która sprawia, że jest On kochany. To nie jest wcale zamykanie oczu na sytuację kryzysu w Kościele. Nawet jeśli żyjemy w okresie kościelnych skandali, Ignacy wolałby milczeć – istnieje bowiem obawa, że oskarżając władze, niszczy się autorytet, którego każde społeczeństwo potrzebuje [ĆD 362]. Uważa on jednak za pozytywne, by zachęcać do mówienia o tym, co jest złe w Kościele tym tylko osobom, które mogą temu zaradzić [ĆD 362].
W naszych czasach, ta rada może oznaczać, że trzeba wyjawić publicznie jakąś skandaliczną sytuację, jeśli to będzie najlepszym środkiem dla zaradzenia jej. W każdym razie, jeśli nasza miłość Chrystusa – według reguł Ignacego, nierozdzielna od miłości Kościoła, Jego Oblubienicy – popycha nas, aby ujawniać i krytykować, winna to być tylko konstruktywna krytyka ufundowana na przemodlonym rozeznawaniu i nigdy nie może jej brakować miłości i solidarności względem Kościoła. Ta postawa kościelna zakłada, że nasza uwaga nie zatrzymuje się wyłącznie na społeczno-politycznym wymiarze Kościoła. Ignacy nauczył nas patrzeć na ludzi, którzy się biją, zabijają, lecz mamy też widzieć, jak jednocześnie w tej rzeczywistości realizuje się najświętsze Wcielenie [ĆD 108]. Bardziej niż popadając w jakąś selektywną i powierzchowną krytykę, powinniśmy zwrócić uwagę na całość tajemnicy Kościoła z uczuciem autentycznego szacunku i prawdziwej czułości. Ignacy kładzie nacisk na to, aby nasze słowa były wypowiadane odpowiedzialne nie tylko względem władzy, ale przede wszystkim względem prostych ludzi [ĆD 362], Bożego ludu [ĆD 368], mało przygotowanego i mało uformowanego, wobec którego istnieje ryzyko, że będzie zniechęcony i wprowadzony w błąd [ĆD 367] z powodu naszego krytycznego sposobu mówienia. Dzisiaj jest duża pokusa, aby przyciągnąć uwagę, angażować się w polaryzację, kładąc nacisk na jeden tylko aspekt jakiejś kościelnej kwestii i czyniąc ją absolutną: to należy podjąć, a tamto odrzucić. W ten sposób można, mówi Ignacy, absolutyzować łaskę, którą zgniata się wolność [ĆD 369]; podobnie może się stać z głoszeniem wiary, kiedy lekceważy się każdy dialog ekumeniczny i międzyreligijny, każde promowanie sprawiedliwości i wszelki wysiłek w inkulturacji. Trzeba zwracać dużo uwagi na sposób mówienia i wyrażania się o tych zagadnieniach [ĆD 366], i widzieć je w perspektywie wszystkich wymiarów naszej eklezjalnej wiary, bez wyciągania ich z właściwego im kontekstu w Magisterium Kościoła. Ignacy wcale nie wyklucza, że mówiąc wiele o wierze i z wielkim zapałem [por. ĆD 368], można być kontraproduktywnym, i zaburzać lub osłabiać wiarę ludu. Dla tej racji w osiemnastej regule, która zamyka Ćwiczenia, Ignacy zachęca nas do szanowania każdego, kto żyje „usilną służbą Bogu, Panu naszemu, z czystej miłości”. Chodzi jednak o czystość takiej miłości, którą się żyje wraz z Synem Bożym, w ramach wcielonej duchowości, do tego stopnia wcielonej, że staje się miłością sługi, który wie, że jest grzesznikiem i że jest wezwany, aby stać się synem w Synu [ĆD 370]. To radykalne usposobienie, które z miłością jednoczy tak sprzeczne ze sobą rzeczywistości, jak miłość i bojaźń, sprawiedliwego i grzesznika, syna i sługę, Kościół z jego jasnymi stronami i cieniami, jest prowadzone przez Ducha, wierzymy bowiem, „że między Chrystusem, Panem naszym, Oblubieńcem, a Kościołem, Jego Oblubienicą, jest ten sam Duch, który nami rządzi i kieruje dla zbawienia dusz naszych” (ĆD 365). Ten Duch, który jednoczy w miłości Oblubieńca i Oblubienicę, Chrystusa i Kościół, jest tym samym „dobrym Duchem”, który prowadzi nasze kroki podczas Ćwiczeń, towarzyszy na każdej drodze modlitewnego rozeznawania i czyni z nas ludzi duchowych, którzy są ludźmi Kościoła. Ignacy nie waha się podania bardzo przyziemnego przykładu: oto mamy mocne wrażenie, że jakaś rzecz jest biała – co spowodowane jest działaniem tego, który ukazuje się nam jako anioł światłości [ĆD 332], lecz Duch daje nam natchnienie, aby wierzyć, że jest to czarne, jeśli Kościół hierarchiczny tak o tym zadecydował [ĆD 365]. Być może ta sławna uwaga Ignacego szokuje nas w obecnym wieku rozumu i nauki. Podobny jednak szok przeżywamy podczas celebrowania Eucharystii – największego znaku Jego miłości [por. ĆD 289]: wszyscy widzą chleb i wino, natomiast my w Kościele i z Kościołem wierzymy, że jest to Ciało i Krew Chrystusa. Czyż nie mówi nam o tym „dobry Duch”, który podczas całego doświadczenia Ćwiczeń integrował nasz świat zmysłowy i racjonalny – całą naszą osobę – w Ciało Chrystusa, „które jest Kościołem”, za pomocą wiary budzonej w Kościele przez Ducha?
Przygotowani przez czwarty tydzień Ćwiczeń, w którym Pan uczy nas posługi „pocieszyciela” naszych braci i sióstr w Kościele, jesteśmy zaproszeni do tego, by nie zatrzymywać się na wpatrywaniu w niebo [ĆD 312]. Powinniśmy kontynuować drogę modlitewnego rozeznawania, mając wielkoduszne serce i wielką hojność, oddając Panu całe nasze chcenie i całą naszą wierność, aby On się nimi posłużył [ĆD 5]. Kiedy oddamy Mu wszelki własny sąd [ĆD 353], będziemy mogli utrafić w sedno [ĆD 365] we wszystkim tym, co służy prawdziwej Oblubienicy Chrystusa, naszego Pana, którą jest nasza święta Matka Kościół hierarchiczny [ĆD 353], żyjący tym samym Duchem miłości [ĆD 365].
Tłum. o. Jacek Poznański SJ
Oryginał: “Sentire cum ecclesia aprés le Deuxieme Concile du Vatican”, w: CIS, Revue de Spiritualité Ignatienne, XXXV, 1/2004, Nr 105, str. 20-28. Referat przedstawiony na konferencji dotyczącej eklezjalnego wymiaru duchowości jezuickiej.