W tym czasie Maryja wybrała się i poszła z pośpiechem w góry do pewnego miasta w ziemi Judy. Weszła do domu Zachariasza i pozdrowiła Elżbietę. Gdy Elżbieta usłyszała pozdrowienie Maryi, poruszyło się dzieciątko w jej łonie, a Duch Święty napełnił Elżbietę. Wydała ona głośny okrzyk i powiedziała: «Błogosławiona jesteś między niewiastami i błogosławiony jest owoc Twojego łona. A skądże mi to, że Matka mojego Pana przychodzi do mnie? Oto bowiem, skoro głos Twego pozdrowienia zabrzmiał w moich uszach, poruszyło się z radości dzieciątko w moim łonie. Błogosławiona jest, która uwierzyła, że spełnią się słowa powiedziane Jej od Pana».
Mówi się, że opisana w dzisiejszej ewangelii scena to nawiedzenie św. Elżbiety przez Maryję. I na pewno tak jest, ale w tym wydarzeniu jeszcze ważniejsze jest to, że to Duch Święty nawiedza Elżbietę (i jej dziecko). To nie Maryja spowodowała duchowe uniesienie matki Jana Chrzciciela. Sprawcą tego był Duch Święty.
Kiedy człowiek prowadzi intensywne życie duchowe, czyli kiedy wsłuchuje się często w Słowo Boże i często staje przed Bogiem na modlitwie, wówczas zapewne szybko pojawią się poruszenia duchowe. Są nimi zwłaszcza pocieszenia, czyli stany charakteryzujące się przede wszystkim poczuciem Bożej obecności, ale mogą to być też strapienia, czyli stany przeciwne pocieszeniu, dla oczyszczenia intencji i pobudzenia do większej pokory.
Bóg chce nas nawiedzać, ale potrzebuje z naszej strony otwartych drzwi serca, tak jak dom Elżbiety był otwarty dla Maryi. A kiedy Bóg nas nawiedza, wówczas wszystko w naszym życiu się zmienia, bo zostaje rozświetlone światłem Bożej miłości.