Niezależnie od tego czy bliskie jest Ci przesłanie Laudato si’, czy też uważasz Greepeace za organizacje terrorystyczną, zapraszam Cię byś dał sobie chwilę na przeczytanie tego świadectwa.

W Niedzielę Miłosierdzia Bożego razem z grupą około 40 osób udaliśmy się na północno-wschodnie wybrzeże wyspy by zebrać rozrzucone tam śmieci. Gdy wspinaliśmy się na klif, prowadząca to zadanie siostra zaprosiła nas byśmy wybrali jeden ze zmysłów i skoncentrowali się na nim. Ja wybrałem słuch. Poruszyło mnie to jak piękny jest dźwięk wiatru i szum fal. Co za odmiana wobec dźwięków budowy tuż za oknem, które nieustannie atakują moje uszy: ryk koparek, kucie młota pneumatycznego, świdrujące wiertła… W tamtej chwili o wszystkim tym zapomniałem i rozkoszowałem się pięknem, które mnie otaczało.

Na szczycie klifu odczytaliśmy fragment rozpoczynający Księgo ksiąg: poemat o stworzeniu, o tym że to Bóg stworzył niebo i ziemię, i widział że wszystko co uczynił było bardzo dobre. Piękne.

Gdy po zjedzeniu wspólnie lunchu zaczęliśmy schodzić w dół, w stronę plaży, ponownie zostaliśmy zaproszeni do modlitwy. Tym razem wyobrażając sobie Jezusa, który idzie razem z nami, ramię w ramię. Wiedziałem że pracę której mieliśmy się podjąć, nie będziemy wykonywać sami.

Na moment przed wejściem na plaże, raz jeszcze wsłuchaliśmy się we fragment z Pisma Świętego, tym razem opisujący jak to wąż zwiódł pierwszych ludzi. Jak grzech wszedł na świat, a z nim śmierć.

Niezłe wprowadzenie jak na akcję zbierania śmieci pomyślałem wchodząc wgłąb plaży. I wtedy to ujrzałem: tony odpadków wyrzuconych przez ocean na ląd. Śmieci niechciane przez ocean, były jak rana na tym pięknym krajobrazie. Rana która oszpeciła Boże stworzenie. Pomyślałem, że to własnie jest obraz grzechu. Grzechu, który oszpecił każdego człowieka, która odbiera radość i życie, przynosząc w zamian smutek i rozpacz.

Powoli, krok po kroku, butelka po butelce, but po bucie zaczęliśmy oczyszczać to miejsce, wiedząc jednak, że całkowite uprzątnięcie tego pięknego zakątka znacząco przerasta możliwości naszej czterdziestki. Ale nie byliśmy tam sami.

Jedna z uczestniczek znalazła na tej plaży pasyjkę Jezusa, mówiąc: Patrzcie, Jezus też jest pośrodku tych śmieci. Słysząc te słowa pomyślałem: tak ona ma rację. On nie boi się wkroczyć w naszą grzeszną, oszpeconą, często cuchnącą rzeczywistość. Jest pośrodku tego wszystkiego, by jak wierzę przywrócić nam nasze piękno i dobroć. Czy to nie o to chodzi w Świętach Wielkiej Nocy? Że Bóg upokorzył samego siebie, stał się człowiekiem, zstąpił do Otchłani, by znajdującemu się tam Adamowi powiedzieć Zbudź się o śpiący a zajaśnieje ci Chrystus.

Nie daliśmy rady zebrać wszystkiego. W moim życiu też, jakby mimo Zmartwychwstania, wciąż jest grzech, wciąż jest słabość i pytania. Chrystus Zmartwychwstał, a na świecie wciąż cierpią ludzi, wciąż wielu młodych nie widzi nadziei na lepsze życie. Chrystus Zmartwychwstał, a wielu wciąż umiera z powodu chciwości ludzi.

Ja chce jednak pamiętać że Chrystus Zmartwychwstał. Chcę żywić tę nadzieję, że  pewnego dnia i my Zmartwychwstaniemy. Że Bóg otrze łzę z każdego policzka i że śmierci już więcej nie będzie. Mam nadzieję, że On uczyni wszystko nowym. Wierzę też, że już teraz, w niepojęty, nieweryfikowalny, niewidzialny sposób uczestniczymy w tym nowym życiu.

Na koniec tamtego dnia, nieopodal miejsca na które ocean wyrzucił stosy śmieci, odprawiliśmy Eucharystię. Mogliśmy uwielbiać Miłosiernego Boga, który ma siłę, by nie tyle ukarać nas za nasze grzechy, co schylić się i umyć nam stopy. Ta siła na imię ma Miłość. W czasie ofiarowanie, przynieśliśmy na ołtarz, zapisane przez nas, konkretne postanowienia współpracy z Tą Miłością.

A Ty? Jak zamierzasz odpowiedzieć na Miłość Zmartwychwstałego?