– Więc jesteś niby bez znaczenia?
Jej pytanie mnie zaskoczyło i chociaż nie miałem bezpośredniej odpowiedzi, musiałem po części przyznać, że trafiła w sedno.
Wybrałem sposób życia, który wielu zaliczyłoby do archaicznych: jestem członkiem rzymsko-katolickiego zakonu założonego blisko 500 lat temu. Jako zakonnik nie mogę zarabiać pieniędzy ani też podejmować decyzji o mojej własnej karierze. Nie robię żadnej kariery. Na następne dwa lata zostałem wysłany na studia języków klasycznych, to znaczy martwych.
Choć tego rodzaju życie może być ciekawostką, a nawet brzmieć egzotycznie, gdy nawiązuję z kimś rozmowę, to trudniej już określić znaczenie tego, co robię, bo to ani to studia medyczne, ani biznes, ani inżynieria. Te dyscypliny wydają się mieć bardzo konkretne znaczenie. Jakie ma jednak znaczenie, mógłby ktoś zapytać, studiowanie martwych języków? Nie jest to kwestia ograniczona jedynie do studiujących jezuitów. Jest to pytanie zadawane każdemu, kto studiuje przedmioty humanistyczne, na które coraz trudniej odpowiedzieć.
Amerykański trend do preferowania egzaminów z nauk ścisłych, skłonił urzędników państwowych do zwiększenia finansowania edukacji rozwijającej umiejętności techniczne. Niektórzy prawodawcy posunęli się tak daleko, że wezwali do cofnięcia funduszy na to, co nazwali „dyscyplinami luksusowymi”, takimi jak historia sztuki czy antropologia. W tym ujęciu wydaje się, że globalna konkurencja określona przez użyteczność technologiczną sprawiła, że humanistyka straciła znaczenie lub co najmniej przestała być drogim luksusem. W takim kontekście pytanie mojej rozmówczyni jest bardziej niż zrozumiałe. Jakiemu celowi, jeśli w ogóle jakiemukolwiek, służą tradycyjne przedmioty humanistyczne? Czy rzeczywiście stały się nieistotne?
Pomoże nam to zrozumieć łacina, martwy język. Określenie „humanistyczne” pochodzi z łacińskiego „humanus” – ludzki. Edukacja humanistyczna pomaga nam stawać się tym, kim jesteśmy – ludźmi. Podobnie jak zwierzęta musimy jeść i musimy spać. Musimy też pracować, by mieć co jeść i gdzie spać. Ale jesteśmy przecież kimś więcej niż zwierzętami, a przynajmniej niezwykle skomplikowanymi zwierzętami, które śmieją się, płaczą, kochają, fantazjują. Jesteśmy zwierzętami, które cenią sobie rzeczy niematerialne, takie jak sprawiedliwość, odwaga, dobroć i piękno.
Nauki humanistyczne to te dyscypliny, które pielęgnują i wyostrzają te wyjątkowo ludzkie doświadczenia. Praktyczne i użyteczne umiejętności są ważne i w życiu niezbędne, ale jak przypomina nam Platon: dobre życie, a nie tylko życie, powinno być naszym celem. To właśnie humanistyczne dyscypliny, w przeciwieństwie do tych bardziej praktycznych, mają na celu postawienie pytania: „Jak powinienem żyć?”
W jednym z artykułów o amerykańskiej obsesji związanej z edukacją STEM[1], Fareed Zakaria zauważył, że Stany Zjednoczone konsekwentnie przewodziły światu w rozwoju technologicznym i w innowacjach ekonomicznych; dokonały tego dzięki tradycyjnemu i szeroko rozwiniętemu programowi edukacji humanistycznej, którą chcą teraz porzucić:
Ekspozycja na rozmaite pola powoduje synergię i zwielokrotnia urodzaj. Tak, nauka i technologia są kluczowymi elementami tej edukacji, ale są nimi także język angielski i filozofia. Podczas prezentacji nowej wersji iPada, Steve Jobs wyjaśnił, że w DNA firmy Apple nie wystarczy sama technologia – że jest to technologia ożeniona z naukami humanistycznymi, która sprawia, że nasze serca śpiewają[2].
Zapytaj kogokolwiek o jego osobiste zainteresowania oraz jak spędza wolny czas i śmiem się założyć, że ma to jakiś związki z naukami humanistycznymi: filmem, literaturą, muzyką, sztuką. To są sprawy, którymi żyjemy. Pozornie bezużyteczne, ale służące w dużej mierze rozwojowi naszej ludzkości.
Wciąż pamiętam mój pierwszy rok filozofii w college’u. Walka z paradoksami Zenona z Elei i problematyka starożytnej fizyki, szczerze testowały moją zdolność abstrakcyjnego myślenia. Ale poza ćwiczeniami z abstrakcyjnego rozumowania, filozofia zmuszała mnie do refleksji nad pytaniami, jakich nigdy wcześniej sobie nie stawiałem: pytania o cnoty lub czym jest wiedza a czym opinia. Zostałem także zmuszony do zadania sobie szczerych pytań o moje wierzenia religijne: „Jaki był cel tego wszystkiego?”. Albo jak pytał Heidegger: „Dlaczego jest raczej coś niż nic?” Te szczere pytania wkrótce doprowadziły mnie do zmiany mojego kierunku studiów i rozeznania jezuickiego powołania.
Studiuję więc nauki humanistyczne, ponieważ uczą mnie jak być człowiekiem. Otwierają mi oczy na gromadzoną przez wieki mądrość i na piękno naszej wyjątkowej egzystencji, ukazują sens refleksji nad własnym doświadczeniem. My, ludzie, studiujemy poezję, filozofię, literaturę, taniec, a nawet martwe języki, i robimy to właśnie dlatego, że jesteśmy ludźmi i robimy to dobrze.
Arystoteles, który pisał, żył i mówił w martwym języku, miał tę interesującą myśl na temat znaczenia dyscyplin naukowych. Uważał, że ponieważ niektóre dyscypliny powstały dla samych siebie, a nie w jakimś innym celu, muszą więc być największymi dyscyplinami.
Pierce Gibson SJ,
“The relevance of irrelevance”, The Jesuit Post, https://thejesuitpost.org/2016/10/the-relevance-of-irrelevance/ 17.10.2016 (skrót).
Pierce Gibson SJ wstąpił do Towarzystwa Jezusowego w 2014 roku i obecnie studiuje filologię klasyczną na Uniwersytecie Columbia w Nowym Jorku.
Więcej tekstów z prasy jezuickiej można przeczytać w 69. numerze kwartalnika „Być dla innych” (http://www.arrupe.org/sklep/byc-dla-innych/47-byc-dla-innych-2-69).
[1] STEM (skrót od Science, Technology, Engineering, Mathematics) to program nauczania oparty na preferowaniu w szkole czterech dyscyplin (nauki, technologii, inżynierii i matematyki) oraz nauczaniu ich w modelu interdyscyplinarnym i bardzo praktycznym.
[2] Por. Fareed Zakaria, “Why America’s obsession with STEM education is dangerous”, The Washington Post, 26.03.2015 – https://www.washingtonpost.com/opinions/why-stem-wont-make-us-successful/2015/03/26/5f4604f2-d2a5-11e4-ab77-9646eea6a4c7_story.html?utm_term=.ef4cd82a4aaf