Czynnikiem, który warunkuje owocność modlitwy jest stałość, wierność. Najbardziej liczy się nie to, czy modlitwa jest udana, piękna, pełna głębokich myśli i uczuć, lecz to, czy jest wytrwała i wierna. Najważniejsza jest, jeśli można tak powiedzieć, nie jakość modlitwy, ale jej wierność. Modlitwa stosunkowo krótka, skromna, nawet sucha, ale mimo roztargnień, powtarzana każdego dnia, będzie stokroć więcej warta i przyniesie nieskończenie więcej owoców niż długie płomienne od czasu do czasu, zależnie od okoliczności (J. Philippe).

Na pytanie, które dzieło wymaga najwięcej pracy, Abba Agaton odpowiedział: Wybaczcie – wydaje mi się, że nie ma trudu tak wielkiego jak modlitwa. Bo zawsze, kiedy człowiek chce się modlić, nieprzyjaciele starają mu się przeszkodzić: wiedzą bowiem, że jedyną przeszkodą jest dla nich modlitwa.

W niektórych sytuacjach przerwanie modlitwy będzie wyrazem mądrości (np. gdy trwanie w niej prowadzi do napięcia nerwowego), ale generalnie nie powinniśmy poddawać się pokusie skracania modlitwy. Światło i błogosławieństwo Boże przychodzi czasem w ostatnich minutach modlitwy, po długim zdawałoby się, bezowocnym trwaniu.

Św. Ignacy proponuje zasadę agere contra, która polega na działaniu przeciwnym. Jeżeli jesteśmy kuszeni do skracania modlitwy, możemy pokonać tę pokusę,  trwając do końca, a nawet wydłużając modlitwę (Ćwiczenia Duchowne, nr 13).

Czasami słyszy się opinie, że modlitwa powinna być wynikiem potrzeby, pragnień. W przeciwnym wypadku modlitwa nie ma sensu. Jest to stwierdzenie bardzo mylne. Gdybyśmy kierowali się takim kryterium, musielibyśmy nieraz czekać miesiącami na potrzebę modlitwy. Oczywiście, jeśli jest potrzeba i pragnienie modlitwy, to bardzo dobrze, ale generalnie modlitwa nie może być uzależniona od dobrego samopoczucia, potrzeby czy humoru. Modlitwa powinna bazować na wierze i wierności Bogu.

Kiedy człowiek wchodzi w autentyczne relacje z Bogiem, to powinien mieć świadomość, że zaczyna się nowe życie, które wymaga troski, ofiary i pracy. Mówi o tym anegdota z życia świętego: Pewnego razu młody człowiek odwiedził św. Mikołaja z Flue (1417 – 1487), by się dowiedzieć, jak Mikołaj się modli. Święty zaś odparł mu: „Bóg może sprawić, że modlitwa stanie się równie słodka jak taniec. Może też sprawić, że będzie jak dzika walka”. Kiedy młodzieniec był nieomal przerażony, że taki człowiek może mówić o tańcu, Mikołaj powtórzył raz jeszcze: „Ależ tak, równie słodka jak taniec” .

Wierność Bogu, człowiekowi czy sobie nie zawsze jest słodka jak taniec, ale często wymaga walki. Podobnej walki wymaga modlitwa, począwszy już od pierwszej decyzji, by ją rozpocząć.

Aby przeżyć coś przyjemnego, miłego nie musimy podejmować szczególnego wysiłku. To przychodzi spontanicznie. Inaczej jest na modlitwie. W czasie modlitwy towarzyszą nam doświadczenia trudu, niepokoju, lęku, wątpliwości, pustki… W takich chwilach, gdy rozmowa z Bogiem jest trudna, wierność wymaga szczególnego zaangażowania i zmagania wewnętrznego.

Wierność na modlitwie nie dotyczy tylko czasu i form zewnętrznych. O wiele istotniejsze jest serce, wnętrze, czyli wierność Bożemu wezwaniu, Bożej woli, Bożej miłości.

Praktyka modlitewna wymaga wierności i cierpliwości. Niecierpliwość jest wrogiem numer jeden w życiu duchowym. Wszystkie dzieła duchowe dojrzewają w czasie. Dlatego w praktyce modlitwy nie możemy kierować się kryterium sukcesu. W życiu zawodowym sukces jest niewątpliwie takim motorem, który motywuje do dalszej pracy. Natomiast w życiu duchowym sukces jest nieokreślony, niewymierny.

W drodze z Bogiem musimy liczyć się z różnymi niespodziankami. Nie wszystko jest jasne, dokładne, logiczne; są paradoksy; są ciemności wiary, wątpliwości. Ludzki sukces niekoniecznie musi być sukcesem w oczach Bożych. Porażki, błędy, upadki, które uczą pokory, z których wyciągamy wnioski, mogą być o wiele owocniejsze niż samodoskonalenie i samorealizacja.

Czasami sądzimy, że dzięki pomysłowości, naturalnym uzdolnieniom, inteligencji, w łatwy sposób nauczymy się pewnych metod, czy nawet trików życia duchowego. Cały problem leży w tym, że w życiu duchowym nie ma trików ani skrótów. Przed Panem Bogiem na modlitwie (i to jest pociecha dla nas) zawsze będziemy nowicjuszami. Tomasz Merton pisze: Człowiek nie może podejmować się zadań rzeczywiście trudnych w życiu modlitwy, jeśli wpierw nie zadowoli się tym, że jest początkującym, i nie doświadczy siebie jako tego, który wie mało albo nic, oraz jeżeli nie dozna rozpaczliwej potrzeby nauczenia się samych podstaw. Komu wydaje się, że wie od samego początku, ten w rzeczywistości nigdy nie poznaje niczego. […] Nie chcemy być początkującymi. Lecz musimy pogodzić się z faktem, iż nigdy, przez całe nasze życie, nie będziemy nikim innym, jak tylko nowicjuszami!

Ponadto człowiek nie ceni tego, co łatwo osiągnął. Św. Bazyli pisze, że gdyby Bóg wiedział, że nie utracimy łaski, dałby nam ją od razu, bez naszej prośby. Ale wymaga od nas, byśmy wiele i często prosili, bo w ten sposób będziemy ją bardziej cenić. Droga łaska jest o wiele cenniejsza od łaski taniej – pisze protestancki teolog Dietrich Bonhoeffer.

fot. Pixabay