W necie pojawiają się (jak co roku, o tej porze) artykuły o tym jak należy przyjąć księdza po kolędzie. Czasem są to instrukcje skopiowane z stron parafialnych po przeczytaniu których chce się tylko śmiać – pisze Grzegorz Kramer SJ
Zawsze jak widzę, że ksiądz pisze jak ma wyglądać jego przyjęcie w domu parafian to zastanawiam się czy jest jeszcze księdzem czy już urzędnikiem unijnym sprawdzającym normy. Krzyż, Pismo Święte, biały obrus, buty wyjściowe, pochowane zwierzęta, nabożne skupienie, zeszyty do religii. A już szczytem dla mnie jest kwestia tego, że jeśli kilka lat pod rząd nie przyjmiesz kolędy to uważaj, bo możesz być uznany za niewierzącego albo niepraktykującego. Nie wiem jak z braku wpuszczenia księdza do domu (nawet pare lat z rzędu) można stwierdzić czyjąś wiarę, ale nigdy bym się nie pokusił o taką opinię.
Jeśli czytają mnie nasi parafianie to proszę Was – przyjmijcie nas tak jak żyjecie na codzień: w papciach, przy muzyce, którą lubicie, nie bójcie się jeśli nie macie zeszytu, albo świeczek do zestawu kolędowego (sic!). Proszę bądźcie sobą, bardzo chcę zobaczyć Wasz świat, Waszą codzienność. Niech będzie i pies i kot, niech dzieci mają brudne śpiochy, a babcia niezawinięte loki. Nie, nie musicie zakładać na 10 minut biełego obrusu, niech leży ten pstrokaty, przy którym czujecie się dobrze, bo jest Wasz – codzienny.
Jeśli ten zwyczaj ma przetrwać i mieć jakikolwiek sens niech będzie zwykłym spotkaniem ludzi, którzy są dla siebie ważni.
Do zobaczenia u Was:-)