Nowa ziemia i nowe niebo
Zagubiony ale zarazem odkupiony świat nie jest jeszcze światem ukończonym. Bóg stwarza świat (i nas) nieustannie. Życie we wszechświecie, na ziemi jest nieustannym zmierzaniem do pleromy, pełni, doskonałości.
Św. Jan Apostoł przebywając na śródziemnomorskiej wyspie Patmos przeżył wizje, w których zobaczył nowy świat – nową ziemię i nowe niebo. Wizje te zawarł w ostatnich rozdziałach ostatniej księgi Nowego Testamentu, w Apokalipsie:
I ujrzałem niebo nowe i ziemię nową,
bo pierwsze niebo i pierwsza ziemia przeminęły,
i morza już nie ma. I Miasto Święte – Jeruzalem Nowe
ujrzałem zstępujące z nieba od Boga,
przystrojone jak oblubienica zdobna w klejnoty dla swego męża.
I usłyszałem donośny głos mówiący od tronu:
„Oto przybytek Boga z ludźmi:
i zamieszka wraz z nimi,
i będą oni jego ludem,
a On będzie „BOGIEM Z NIMI” (Ap 21, 1-3).
Św. Jan przedstawia nowe niebo i nową ziemię na zasadzie kontrastu ze starym światem. Stary świat zmierza ku śmierci drugiej, definitywnej, znacznie gorszej od śmierci fizycznej. Cechuje go odrzucenie Prawdy i Światła, jakim jest Chrystus i coraz głębsze pogrążanie się w grzechu:
A dla tchórzów, niewiernych, obmierzłych, zabójców, rozpustników, guślarzy, bałwochwalców i wszelakich kłamców:
udział w jeziorze gorejącym ogniem i siarką.
To jest śmierć druga” (Ap 21, 8).
Nowość świata jest symbolem doskonałości, pełni, definitywności, eschatologii. Jest równocześnie końcem ludzkiego bólu, cierpienia, łez:
I otrze z ich oczu wszelką łzę,
a śmierci już odtąd nie będzie.
Ani żałoby, ni krzyku, ni trudu
już /odtąd/ nie będzie,
bo pierwsze rzeczy przeminęły” (Ap 21, 4).
W nowym świecie nie ma już morza – symbolu chaosu, ograniczenia i zła. Nie ma miejsca na żałobę, ucisk, trud, lament, izolację, samotność. Nie ma również miejsca dla Bestii, która symbolizuje ciemność, wszelkie zło i niesprawiedliwość.
Jeruzalem Nowe to czysta wspólnota, nowa ludzkość wierna i sprawiedliwa, gotowa wejść w doskonałą komunię z Bogiem, Chrystusem i Duchem (Gianfranco Ravasi). Jest to otwarta wspólnota świętych. W niej dopełniają się wszystkie międzyludzkie odniesienia i relacje – bliskość miłości z Trójcą Świętą, obecności i miłości Maryi, aniołów i wszystkich świętych, w tym również naszych najbliższych. Poprzez nich osiągamy Boga, a w Bogu – drugiego człowieka.
W nowej wspólnocie sam Bóg jest dla każdego pełnią szczęścia i miłości; wszystkim we wszystkich. Wtopienie własnego ja w Boga i w drugiego człowieka nie oznacza jednak zatracenia własnej jaźni. Oznacza raczej jej oczyszczenie, a przez to rozwinięcie do granic możliwości. Dlatego nowa ziemia i niebo ma wymiar indywidualny.
Każdy ogląda Boga na swój sposób, każdego, jako istotę jedyną i niepowtarzalną, obdarza Bóg ukrytą manną, pełnią swojej miłości:
Zwycięzcy dam manny ukrytej
i dam mu biały kamyk,
a na kamyku wypisane imię nowe,
którego nikt nie zna prócz tego, kto [je] otrzymuje (Ap 2, 17).
W czasie moich studiów teologicznych w Warszawie mieszkałem w jednym domu zakonnym ze starym profesorem ojcem Ignacym. Pewnego dnia, gdy spacerowałem w ogrodzie, który rozkwitł wszystkimi możliwymi kolorami, spotkałem ojca Ignacego. Gdy wyraziłem swój podziw, powiedział: widzisz, a jak pięknie będzie w niebie! Na drugi dzień rano podczas sprawowania Eucharystii odszedł do swojego ogrodu piękna.
Św. Paweł pisząc o największych wartościach, wskazuje trzy: Tak więc trwają wiara, nadzieja i miłość – te trzy: z nich zaś największa jest miłość (1 Kor 13, 13). W Nowym Jeruzalem pozostanie tylko miłość. Wiara i nadzieja znajdą całkowite dopełnienie. Całe stworzenie stanie się jednym hymnem wyzwolenia z zamknięcia w sobie, z wszystkich ograniczeń, cierpienia i egoizmu. Będzie jedną wielką, absolutną, nieskończoną Miłością.
Wieczne cierpienie
Współczesne sondaże wśród katolików wskazują, że tylko 30% wierzy w istnienie wiecznego potępienia – piekła. Tymczasem Biblia z całym realizmem wskazuje na taką możliwość.
Porzućcie wszelką nadzieję, wy, którzy tu wchodzicie – taki napis umieścił Dante w swojej Boskiej komedii, nad wejściem do piekła.
Nim jednak nastąpi ostateczne rozstrzygnięcie, człowiek staje wobec sądu, prawdy o sobie. Św. Jan w jednej ze swych wizji opisuje sąd Boży. Przedstawia go jako wielki pochód całej ludzkości przed wielkim białym tronem – symbolem transcendencji – chwały i władzy Boga. Imiona zbawionych zostają zapisane w księdze życia:
Potem ujrzałem wielki biały tron
i na nim Zasiadającego,
od którego oblicza uciekła ziemia i niebo,
a miejsca dla nich nie znaleziono.
I ujrzałem umarłych –
wielkich i małych –
stojących przed tronem,
a otwarto księgi.
I inną księgę otwarto,
która jest księgą życia.
I osądzono zmarłych z tego, co w księgach zapisano,
według ich czynów.
I morze wydało zmarłych, co w nim byli,
i Śmierć, i Otchłań wydały zmarłych, co w nich byli,
i każdy został osądzony według swoich czynów (Ap 20, 11-13).
Natomiast potępieni zostają zanurzeni w jeziorze ognia:
A Śmierć i Otchłań wrzucono do jeziora ognia.
To jest śmierć druga – jezioro ognia.
Jeśli się ktoś nie znalazł zapisany w księdze życia,
został wrzucony do jeziora ognia (Ap 20, 14-15).
Jezioro ognia, czyli śmierć druga, jest bezpowrotnym skazaniem na wieczną izolację, oddzielenie od światła, miłości i Boga.
Specyfika wiary chrześcijańskiej polega na przekonaniu o wielkości człowieka i powadze ludzkiego życia. Są w tym życiu sprawy nieodwołalne i nieodwołalnie zniszczalne. Człowiek w swojej wolności może zadecydować o własnym cierpieniu, potępieniu, zniszczeniu.
Dla mistyków jezioro ognia, czyli piekło jest doświadczeniem ciemnej nocy zmysłów (Jan od Krzyża, Teresa z Lisieux). Po okresie wielkich łask mistycznych i pociech, Bóg wprowadzał ich w ciemności wiary. Doświadczali uczestnictwa w zstąpieniu w mroki, które nazywali smakowaniem goryczy piekła.
Należy jednak podkreślić, że piekło jest realną możliwością. Bóg nie przeznacza nikogo do piekła, nie chce śmierci grzesznika, przeciwnie, pragnie, by każdy się zbawił (por. Ez 18, 23). Jezus często mówił o radości Ojca i nieba na widok powracającego człowieka. Dlatego nie można wydawać wyroków odnośnie potępienia, nawet największych zbrodniarzy, włącznie z Hitlerem czy Stalinem.
Wybitny współczesny teolog Karl Rahner SJ napisał: Ani nauka Kościoła w Tradycji, ani jego nauczanie uroczyste, ani nauka Pisma świętego nie zmuszają do przyjmowania tego, że przynajmniej niektórzy ludzie zostali naprawdę potępieni […] wszystkie wypowiedzi Pisma świętego i Magisterium można rozumieć w tym sensie, że potępienie stanowi dla pielgrzymów autentyczną nieuniknioną możliwość.
Można wręcz powiedzieć, że piekło jest bólem, dramatem i nigdy nie zagojoną raną Boga: Piekło jest skandalem Boga […] Piekło jako absolutne odrzucenie miłości, istnieje tylko zawsze u jednej strony, chcę powiedzieć u tego, który jest stwarza stale dla samego siebie. Jeżeli jest więc w Bogu jakaś reakcja na istnienie piekła, to jest to reakcja bólu, a nie zatwierdzenia, reakcja nieskończonego cierpienia, a nie upodobania. […] Nasz ból z powodu piekła jest więc tylko echem Jego bólu, nasz dramat jest tylko bardzo dalekim odbiciem Jego dramatu i piekło jest dla Boga nigdy nie zagojoną raną (Gustave Martelet SJ).
Droga oczyszczenia
Odnowiony świat nie staje się udziałem wszystkich w sposób automatyczny. Przeciwnie, dla większości jest dopiero początkiem długiej drogi oczyszczenia.
Dla milionów ludzi droga oczyszczenia zaczyna się na ziemi. Jest to droga cierpienia, droga przez mękę. Historia ludzkości jest równocześnie historią cierpienia. Współczesne dramaty świata – Holocaust, Katyń, wojna na Bałkanach czy w Iraku nie są niczym nowym, tylko dalszym ciągiem rzeki cierpienia, która przelewa się przez świat od pierwszego dramatu – morderstwa Abla.
W tę rzekę cierpienia i zła wpisane jest martyrologium wszystkich chrześcijan, którzy ginęli w imię wiary i prawdy. Współcześnie za wiarę jest prześladowanych około dwieście milionów chrześcijan. Najstarszy opis męczeństwa (156 r.) dotyczy św. Polikarpa, biskupa Smyrny. Osiemdziesięciosześcioletniego Polikarpa oskarżono przed prokonsulem rzymskim o lekceważenie pogańskiej religii i jej obrzędów. Gdy Statius Quadratus wezwał go do wyparcia się Chrystusa, odpowiedział: Osiemdziesiąt sześć lat służę Chrystusowi, nigdy nie wyrządził mi krzywdy, jakżebym mógł bluźnić memu Królowi i Zbawcy? Prokonsul skazał Polikarpa na śmierć przez spalenie na stadionie smyrneńskim. Tradycja podaje, że płomienie nie wyrządziły mu żadnej szkody i Polikarp zginął zasztyletowany.
Problem cierpienia ludzi sprawiedliwych podejmują między innymi Psalmy. Asafa, przodka muzyków świątynnych (Ezd 2, 41) interesuje zagadka powodzenia grzeszników. Ludzie grzeszni mają swoich ziemskich bogów, np. pieniądze, układy, pozycje społeczne. Wydaje się, że są panami, jakimiś nadludźmi, którym wszystko się udaje. Są daleko od Boga, grzeszą, a mimo to doświadczają ziemskiej pomyślności. Jaki sens wobec tego ma cierpienie ludzi ubogich? Jaki sens ma pobożność?
Odpowiedź na to pytanie otrzymuje Asaf w świątyni, w obecności Boga, w kontemplacji Jego oblicza. Poznaje ułudę, nicość, nędzę szczęścia ziemskiego. Jeżeli człowiek patrzy z punktu czysto ludzkiego, to oczywiście trzeba się zgodzić, że bogactwo i układy ziemskie dają powodzenie. Ale, jeżeli w ten sposób patrzy na życie, to w obliczu śmierci pozostaje rozpacz. Człowiek umierający jest wtedy najbardziej nieszczęśliwym człowiekiem:
Zaiste na śliskiej drodze ich stawiasz
i spychasz ich ku zagładzie.
Jakże nagle stali się przedmiotem grozy,
zniknęli strawieni przerażeniem.
Jak snem po obudzeniu, Panie,
powstając wzgardzisz ich obrazem (Ps 73, 18-20).
W autorze Psalmu powoli dojrzewa przekonanie, a właściwie pewność, że wspólnota z Bogiem jest mocniejsza niż rozpad ciała. Więź z Bogiem, także po śmierci jest rzeczywistością, wobec której wszystko, co człowiekowi wydaje się realne i godne pożądania (bogactwo, ludzkie więzi, prestiż, sława, sukces…), okazuje się pozorem, nicością:
Lecz ja zawsze będę z Tobą:
Tyś ujął moją prawicę;
prowadzisz mnie według swojej rady
i przyjmujesz mię na koniec do chwały.
Kogo prócz Ciebie mam w niebie?
Gdy jestem z Tobą, nie cieszy mnie ziemia.
Niszczeje moje ciało i serce,
Bóg jest opoką mego serca i mym udziałem na wieki.
Bo oto giną ci, którzy od Ciebie odstępują,
Ty gubisz wszystkich, co łamią wiarę wobec Ciebie.
Mnie zaś dobrze jest być blisko Boga,
w Panu wybrałem sobie schronienie,
by opowiadać wszystkie Jego dzieła (Ps 73, 23-28).
Realność więzi z Bogiem jest silniejsza od śmierci. Jest to więź miłości, która nigdy się nie kończy, bo jak śmierć potężna jest miłość (Pnp 8,6). Poprzez zwrócenie się ku Bogu poprzez bycie z Nim człowiek może przeciwstawić się i oprzeć Szeolowi, który stale grozi mu zagładą. Asaf jest już bardzo bliski chrześcijaństwu.
Cierpienie ziemskie nie zawsze jednak jest wystarczające, by dojrzeć do pełnego wymiaru człowieczeństwa. Każdy człowiek jest uwikłany w egoizmie, upada, grzeszy, odchodzi od Boga; jest daleki od pełni czystości, świętości. I potrzebuje dłuższego czasu, by dojrzeć do spotkania z pełnią Bożej miłości.
Pismo Święte mówiąc o spotkaniach człowieka z miłością Boga, używa języka, który oddaje przepaść między ludzką słabością a świętością Boga. Ta przepaść rodzi cierpienie, ból, smutek a zarazem ogromną tęsknotę za Bogiem. Św. Jan opisując w Apokalipsie swoje wizje spotkania z Bogiem, mówi:
A Jego wygląd – jak słońce, kiedy jaśnieje w swej mocy.
Kiedym Go ujrzał,
do stóp Jego upadłem jak martwy (Ap 1, 16n).
Miłość Boża jest tak czysta, szlachetna, absolutna, wzniosła, że w konfrontacji z nią, człowiek będzie cierpiał, gdyż nie odpowiedział na nią w swoim życiu do końca. Będzie czekał i tęsknił.
Czas oczekiwania, tęsknoty i oczyszczania tradycja chrześcijańska nazywa czyśćcem. Św. Paweł przedstawia czyściec w symbolu ognia oczyszczającego (1 Kor 3, 10-15), a Gustave Martelet SJ nazywa go ogniem oświecającym: Każdy człowiek staje się wówczas nowym św. Franciszkiem – spalanym przez skruchę, pożeranym przez żal, złamanym przez szaleństwo, które w dniach naszej historii stawiało nas w śmiesznej opozycji wobec nieskończonej miłości. Zniszczy on w nas – taką myśl podsuwa św. Paweł – wszystkie konstrukcje i nadbudowy z drewna, ze słomy, wszystkie partactwa historii, z naszego życia, które wnosiliśmy, zapominając o Fundamencie – o Chrystusie, Jego miłości, Jego życiu. Można to powiedzieć jeszcze inaczej, przechodząc od symbolu ognia do symbolu łez, które wywołuje świadomość zapomnienia o miłości Pana: będziemy musieli utopić w oceanie goryczy naszych łez ową fałszywą samowystarczalność; ona to zakryła przed nami Piękno, Miłość i Prawdę Pana.
Dojrzewanie do pełni miłości ma dla każdego wymiar indywidualny. Czyśćca nie można określać w kategoriach czasu. Czysty duch nie jest już związany czasem ani przestrzenią. Można natomiast mówić o intensywności oczyszczenia (Ladislaus Boros).
Czyściec jest już przedsmakiem odnowionego świata – nieba. Przebywając w czyśćcu człowiek kocha Boga całym sercem i pragnie Go całą swoją duszą. Wie równocześnie, że nic i nikt nie może go już odłączyć od tej miłości. Żyje pewnością nadziei na spotkanie z Nim (Zdzisław Kijas).
W tym duchu człowiek jest zdolny, a nawet pragnie przyjąć każde cierpienie, aby wynagrodzić Bogu swój wcześniejszy brak miłości. Jest to cierpienie podjęte w sposób wolny i świadomy; człowiek sam narzuca sobie czyściec, mając świadomość, że jest on drogą do pełni nowego życia z Bogiem.
fot. Pixabay