Życie z Bogiem wymaga zaufania i akceptacji nieznanego. Poważnym błędem jest nieumiejętność życia tu i teraz i cieszenia się każdą chwilą. Gdy o tym myślę, przypominają mi się moi znajomi, którzy ciężko pracują, aby każdego roku pozwolić sobie na daleką podróż. Przez cały rok planują, marzą o nowym miejscu. Jednak w czasie podróży nie potrafią cieszyć się nowymi miejscami, pięknem krajobrazów, czy zabytkami kultury. Są zbyt zajęci… filmowaniem i fotografowaniem. Po powrocie przez kilka miesięcy wspominają cudowne miejsca, które zobaczyli, chętnie wszystkim pokazują filmy i zdjęcia. Gdy już nie znajdują słuchaczy, planują nową podróż.

Nieumiejętność życia każdą chwilą prowadzi do nadmiernych lęków, niepokojów i trosk. Jak twierdzą niektórzy psychologowie, ok. 90% sił jest marnowanych na przeciwstawianie się trudnościom urojonym, które dotąd nie istnieją i prawdopodobnie nigdy nie zaistnieją. Wyobrażenie przyszłych trudności i problemów jest bardziej bolesne i dręczące niż problemy istniejące aktualnie.

Jezus powiedział, że dość ma dzień swojej biedy (Mt 6, 34). Wydarzenia z przeszłości nie powtórzą się po raz drugi. Również przyszłość tylko w małej mierze należy do nas i jest pod naszą kontrolą. Natomiast teraźniejszość, każda chwila dnia jest nową szansą, jeżeli potrafimy korzystać z niej w wolności. W Kazaniu na górze Jezus przestrzegał przed zbędnymi troskami i nadmiernym zamartwianiem się przyszłością: Nie troszczcie się zbytnio o swoje życie, o to, co macie jeść i pić, ani o swoje ciało, czym się macie przyodziać. Czyż życie nie znaczy więcej niż pokarm, a ciało więcej niż odzienie? Przypatrzcie się ptakom w powietrzu: nie sieją ani żną i nie zbierają do spichlerzy, a Ojciec wasz niebieski je żywi. Czyż wy nie jesteście ważniejsi niż one? Kto z was przy całej swej trosce może choćby jedną chwilę dołożyć do wieku swego życia? A o odzienie czemu się zbytnio troszczycie? Przypatrzcie się liliom na polu, jak rosną: nie pracują ani przędą. A powiadam wam: nawet Salomon w całym swoim przepychu nie był tak ubrany jak jedna z nich. Jeśli więc ziele na polu, które dziś jest, a jutro do pieca będzie wrzucone, Bóg tak przyodziewa, to czyż nie tym bardziej was, małej wiary? Nie troszczcie się więc zbytnio i nie mówcie: co będziemy jeść? co będziemy pić? czym będziemy się przyodziewać? Bo o to wszystko poganie zabiegają. Przecież Ojciec wasz niebieski wie, że tego wszystkiego potrzebujecie. Starajcie się naprzód o królestwo /Boga/ i o Jego Sprawiedliwość, a to wszystko będzie wam dodane. Nie troszczcie się więc zbytnio o jutro, bo jutrzejszy dzień sam o siebie troszczyć się będzie. Dosyć ma dzień swojej biedy (Mt 6, 25-34).

Akceptacja nieznanego i życie dniem dzisiejszym nie oznacza bierności, braku działania czy troski. Jedzenie i ubranie są synonimem fundamentalnych potrzeb. Nie należy ich traktować jako drugorzędnych czy nieważnych. Z drugiej jednak strony nie powinniśmy ich przeceniać, jakby stanowiły cały sens naszego życia na ziemi. Troska o potrzeby swoje i bliźnich to różne aspekty miłości. Jednak powinna zakładać zdrowy umiar i być połączona z ufnością Bogu. Przesadna troska stoi w sprzeczności z wiarą. W efekcie prowadzi do zabiegania, przemęczenia, chorobliwych ambicji, życia w niepokoju i napięciu.

Marta i Maria to dwie siostry, przyjaciółki Jezusa, które prezentowały dwie różne postawy wobec codzienności (zob. Łk 10, 38-42). Marta troszczyła się nadmiernie o sprawy względne i drugorzędne. Taka troska wynikająca ze skłonności do robienia sobie problemów z rzeczy nieistotnych, stała się dla niej źródłem napięcia, podenerwowania i lęku; prowadziła do niepokoju, rozproszenia, hałasu, zagubienia w wielości. Natomiast Maria przeciwnie, nie troszczyła się wcale. Siedziała spokojne u nóg Pana i przysłuchiwała się Jego mowie (Łk 10, 39). Dla Marii rzeczywistość przestaje istnieć. Ma czas, nie spieszy się, nie robi nic, tylko słucha.

Życie z Bogiem wymaga ciągłej refleksji i umiejętności łączenia w sobie Marty i Marii. Nie można być jedynie Martą, bo wówczas konsekwencją będzie aktywizm, pracoholizm, wewnętrzny nieład, niepokój, dysharmonia. Ale nie można być również tylko Marią, gdyż grozi to kwietyzmem, ucieczką w świat iluzji, ucieczką od trudu codzienności, zwyczajności i obowiązków.

Lekarstwem jest złoty środek – równowaga wewnętrzna, kontemplacja w działaniu czyli umiejętność łączenia refleksji, wsłuchiwania się w głos wewnętrzny, w ciszę serca z zewnętrznym zaangażowaniem. Taka umiejętność pozwala podjąć wszystkie obszary działania i dziedziny życia, łącznie z techniką i polityką, zachowując pokój ducha.

fot. Pixabay