W czasie ceremonii ślubnej małżonkowie w obecności kapłana i świadków przyrzekają wierność miłości: Ślubuję ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz, że cię nie opuszczę aż do śmierci. Jest to uroczysta przysięga na dobre i na złe.
Szóste przykazanie zaprasza przede wszystkim do prawdziwej miłości. Na pytanie uczonego o najważniejsze przykazanie, Jezus odpowiedział: Będziesz miłował Pana, Boga swego, całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą. I zaraz dodał: Drugie jest to: Będziesz miłował swego bliźniego jak siebie samego (Mk 12, 30-31). Wskazał przez to źródło prawdziwej miłości. Jest nią miłość Boga, miłość Osób Trójcy Świętej. Bóg nie jest samotny, ale stanowi wspólnotę Osób. Boga Ojca łączy z Synem głęboka relacja, więź, miłość, Duch Święty. Mówiąc potocznie, w Bogu również mają miejsce relacje, na niewyobrażalnym dla nas poziomie duchowym. Trzy Osoby Boskie oddają się wzajemnie sobie i komunikują między sobą. Jest to głębia ich istoty: relacje, dzielenie, dawanie, miłość.
Miłość małżeńska znajduje w niej wzór do naśladowania, na miarę ludzkich możliwości. Jej główną cechą jest totalność i wymiana. Człowiek jest wezwany, by kochać Boga totalnie, całym sobą. Będziesz miłował Pana, Boga twojego, z całego swego serca, z całej duszy swojej, ze wszystkich swych sił oznacza: otworzysz się całkowicie na Boga dającego życie, otworzysz się na dobro i szczęście płynące od Niego, powierzysz Mu swój los bez żadnych zastrzeżeń, bez stawiania Mu jakichkolwiek warunków. Tak również powinno być w miłości małżeńskiej. Totalne otwarcie na drugiego, bez stawiania warunków. W przeciwnym razie pojawi się zniewolenie i manipulacja.
Miłość wymaga troski, pielęgnacji. Nie wystarczy pierwsze zauroczenie i słowa o miłości wypowiedziane na ślubnym kobiercu. Największym darem jest wzajemne obdarowanie, niemniej ważne są drobne gesty, uczucia, słowa, małe prezenty, które sprawiają, że miłość jest świeża, żywa, nie rutynowa, zasiedziała. Małżonkowie, każdego dnia, nawet jeśli nie mają dla siebie żadnych podarunków, zawsze mogą odwzajemnić dane słowo (A. Pronzato).
Miłość małżeńska wymaga cierpliwości. Każda ze stron jest inna; ma swój czas wzrastania, dojrzewania, przeżywania relacji, sposób wyrażania emocji, życie wewnętrzne. Nie można na siłę podporządkowywać jej sobie. Należy raczej pozwolić iść własnym torem, wspomagając i wspierając, gdy jest to możliwe. Małżeństwo to wspólna droga, ale komplementarność, nie jednorodność. Przyczyną rozpadu wielu małżeństw bywają zbyt wysokie wymagania w stosunku do partnera i próba narzucania mu własnej woli. Tymczasem do istoty relacji należy pokora. Znam granice swoje i poznaję możliwości męża (żony). Przyjmuję w pokorze ubogą miłość, jaką może ofiarować mi druga strona i sam dzielę się nią w podobny sposób. Akceptuję jej ograniczenia, pamiętając o swoich. Ale równocześnie podejmuję trud pracy nad nimi. Nie wymagam rzeczy nierealnych.
Miłość małżeńska ma różne oblicza, barwy, intensywność. Czasami małżonkowie twierdzą, że partner zmienił się, jest inny, niż w czasie narzeczeńskim czy w pierwszych latach po ślubie. Miłość nie jest już tak żywa. Pojawia się przyzwyczajenie, trwanie. Tymczasem jest to naturalne. Miłość nigdy nie będzie jednakowo intensywna i żywa. Istnieje wiele małżeństw, których nawet w starości łączy silne i piękne uczucie. Ale większość przechodzi kryzysy, trudności, rutynę, przyzwyczajenie. Czasem to bardzo dużo, że trwają w związku, mimo wszystko. Fulbert Steffensky bardzo ceni takie „połowiczne” małżeństwa: Nie ulegaj presji, że wszystko musi być zawsze stuprocentowe! Istnieje cierpienie, które bierze się z nadmiernego oczekiwania, że w małżeństwie każdy zawsze musi być całkowicie spełniony. Miłość, która udaje się połowicznie, to dobra miłość. Mówiąc wbrew wszelkim totalitaryzmom: Istnieją udane połowiczności.
Miłość zakłada wierność. Do końca. Pan młody w dniu ślubu przyjmuje kobietę posuniętą w latach, z przywiędniętą skórą pokrytą zmarszczkami, może nawet przygarbioną, zaatakowaną reumatyzmem, z szorstkim charakterem, z bagażem defektów. Przyjmuje nie tylko kobietę swoich marzeń, ale także narzekającą, gderliwą. I odwrotnie, narzeczona nie przyjmuje swojego męża pięknie zbudowanego, silnego, z bujną czupryną, przystojnego, ale także mężczyznę pochylonego przez artrozę, trochę przygłuchego, z okazałą łysiną, mającego liczne dolegliwości i defekty mocno zaakcentowane przez wiek (A. Pronzato).
Miłość na określony czas jest iluzją. Mówimy czasem, że miłość umiera. Jednak to nie jest miłość, tylko uczucie. Uczucia są nietrwałe, zmienne. Owszem warto przechowywać w pamięci i pielęgnować niektóre z nich, na przykład zakochanie. Niemniej budowanie związku małżeńskiego na samych uczuciach jest zbyt kruchym fundamentem. Przychodzi czas, gdy uczucia mijają. I co pozostaje? Prawdziwa miłość budowana na czynie i prawdzie (por. 1 J 3, 18) przetrwa wszelkie próby czasu. Miłość wymaga wierności na wzór Jezusa, który do końca nas umiłował (J 13, 1).
Miłość małżeńska ma jeszcze jeden ważny wymiar – wiary. Chrystus poprzez sakrament daje moc, by odzwierciedlała ona i stanowiła cząstkę miłości między Nim a Kościołem. Tę prawdę przybliża święty Paweł, pisząc o wzajemnych relacjach i zależności między mężem a żoną: Bądźcie sobie wzajemnie poddani w bojaźni Chrystusowej! Żony niechaj będą poddane swym mężom, jak Panu, bo mąż jest głową żony, jak i Chrystus – Głową Kościoła: On – Zbawca Ciała. Lecz jak Kościół poddany jest Chrystusowi, tak i żony mężom – we wszystkim. Mężowie miłujcie żony, bo i Chrystus umiłował Kościół i wydał za niego samego siebie, aby go uświęcić, oczyściwszy obmyciem wodą, któremu towarzyszy słowo, aby osobiście stawić przed sobą Kościół jako chwalebny, nie mający skazy czy zmarszczki, czy czegoś podobnego, lecz aby był święty i nieskalany. Mężowie powinni miłować swoje żony, tak jak własne ciało. Kto miłuje swoją żonę, siebie samego miłuje. Przecież nigdy nikt nie odnosił się z nienawiścią do własnego ciała, lecz [każdy] je żywi i pielęgnuje, jak i Chrystus – Kościół, bo jesteśmy członkami Jego Ciała. Dlatego opuści człowiek ojca i matkę, a połączy się z żoną swoją, i będą dwoje jednym ciałem. Tajemnica to wielka, a ja mówię: w odniesieniu do Chrystusa i do Kościoła. W końcu więc niechaj także każdy z was tak miłuje swą żonę jak siebie samego! A żona niechaj się odnosi ze czcią do swojego męża! (Ef 5, 21-33).
Miłość małżeńska wymaga wzajemności i podporządkowania. Ta ogólna zasada zostaje w chrześcijaństwie udoskonalona. Nie wystraszy wzajemna zależność. Małżeństwo staje się chrześcijańskie, gdy oboje przyjmują w nim panowanie i absolutne pierwszeństwo Chrystusa. […] Jeżeli natomiast Pan nie będzie na pierwszym miejscu w ich rodzinie, wówczas ktoś inny lub coś zajmie Jego miejsce. Może to być dominacja i panowanie jednej ze stron czy wręcz ubóstwienie mężczyzny, kobiety lub dziecka. Innym razem ubóstwiony może być cel, który przesłoni Boga i stanie się przedmiotem najwyższej troski (R. Pindel).
Apostoł Narodów pisał swój list w innej sytuacji społecznej. W tym czasie kobiety były bezwzględnie podporządkowane mężczyznom, którzy traktowali je wręcz jak własność. Stąd w dzisiejszej kulturze pewne sformułowania mogą razić. Gdy jednak przebijemy się przez warstwę kulturową, wskazania Pawła okazują się nadal aktualne. Paweł zachęca żony, by były poddane mężom jak Panu. Wzorem podporządkowania jest więc Chrystus. Jeżeli Jezus Chrystus jest dla niej jedynym i najlepszym Panem, którego całym sercem kiedyś wybrała, będzie podobnie przeżywać swoją relację do męża. Jeżeli jest wdzięczna Panu za ofiarowane jej zbawienie i całe swoje życie, z odpowiednią wdzięcznością odnosić się będzie do swego męża. […] Poddanie żony mężowi nie może być bezwzględne, bezkrytyczne i bez żadnych ograniczeń (R. Pindel). Zależy w dużej mierze od postawy męża. Czy jest jak Chrystus, czy raczej zawodzi i okazuje się typem tyrana i bezwzględnego władcy.
Apostoł nawołując żony do poddania mężom, stawia równocześnie wysokie wymagania wobec mężczyzn. Winni kochać żony jak Chrystus ukochał Kościół. Paweł używa określenia miłości w sensie „agape”, a więc całkowitego daru i bezinteresowności. W liście pisanym do Koryntian określił bliżej je cechy: Miłość cierpliwa jest, łaskawa jest. Miłość nie zazdrości, nie szuka poklasku, nie unosi się pychą; nie dopuszcza się bezwstydu, nie szuka swego, nie unosi się gniewem, nie pamięta złego; nie cieszy się z niesprawiedliwości, lecz współweseli się z prawdą. Wszystko znosi, wszystkiemu wierzy, we wszystkim pokłada nadzieję, wszystko przetrzyma. Miłość nigdy nie ustaje (1 Kor 13, 4-8). Motywem miłości męża do żony nie będzie więc ani upodobanie ze względu na jej piękno, ani zaspokojenie pożądania seksualnego, ani jakakolwiek korzyść osobista. Będzie to miłość, która wyraża akceptację osoby kochanej dla niej samej, miłość gotowa do poświęcenia się dla kochanej osoby i jej dobra. […] Miarą miłości do żony jest gotowość oddania swojego życia za nią i najszczersze pragnienie jej dobra. […] To wzór dla mężów idealny i heroiczny, bo idzie o to, by kochać żonę „za nic”, bez jej zasług, a pomimo ewentualnych przywar, braków i niedoskonałości (R. Pindel). Wobec takiej miłości męża, żona nie musi obawiać się o konsekwencje swojego poddania jemu.
Małżeństwa chrześcijańskie, podobnie jak inne stany, powołane są do świętości. Jej barometrem jest relacja z Bogiem. Autentyczną miarą świętości jest stopień posiadania Boga przez człowieka, a nie to, czym się człowiek w swoim życiu zajmuje. Przy tym samym stopniu zjednoczenia z Bogiem – ani kapłan, ani zakonnik nie są bardziej święci od ojca czy matki, męża czy żony, bo Święty jest tylko Bóg, który ich przenika. W relacji do Niego ludzkie względy tracą swój sens (J. Kłys).
fot. Unsplash