A gdy wypełnili wszystko według Prawa Pańskiego, wrócili do Galilei, do swego miasta Nazaret. Dziecię zaś rosło i nabierało mocy, napełniając się mądrością, a łaska Boża spoczywała na Nim. […] Potem poszedł z nimi i wrócił do Nazaretu; i był im poddany. A Matka Jego chowała wiernie wszystkie te wspomnienia w swym sercu. Jezus zaś czynił postępy w mądrości, w latach i w łasce u Boga i u ludzi ( Łk 2, 39 – 40; 51 – 52).
Temat dzieciństwa Jezusa i życia codziennego w Nazarecie jest niemal zupełnie przemilczany przez Ewangelistów. Natomiast obszernie i wręcz z fantazją ujęty w apokryfach oraz niezliczonych lokalnych legendach. Apokryfy wręcz prześcigają się w przytaczaniu fantastycznych cudów, jakich miał dokonać Jezus w Nazarecie. Aby odczuć ich klimat posłuchajmy jednej opowieści z Ewangelii Tomasza: Pewnego dnia Jezus bawił się z dziećmi na dachu; jedno z nich upadło i zabiło się. Na ten widok dzieci uciekły. Jezus zaś pozostał sam. Rodzice zabitego dziecka mówili do Jezusa: „Ty zrzuciłeś to dziecko”. Jezus im odrzekł: „Ja go nie pchnąłem”. A gdy oni mu grozili, Jezus zszedł do tego, który był zabity i rzekł: „Zenonie – takie było bowiem jego imię – czy to ja cię strąciłem?”. On podniósł się natychmiast i rzekł: „Nie, mój panie”. Gdy rodzice dziecka to ujrzeli, byli zdumieni i chwalili Pana. Według apokryfów Jezus był nie tylko cudownym i posłusznym dzieckiem, ale również psocił i płatał figle. Niektóre z nich są nie do przyjęcia nawet z punktu etycznego, jak np. zamiana dzieci w świnie; inne z kolei mają świadczyć o „naturalności” połączonej z cudownością młodego Jezusa. W Ormiańskiej Ewangelii Dzieciństwa czytamy: Jezus zebrał trochę pyłu ziemi, rzucił go w powietrze i pył zamienił się w muchy i komary i całe miasto napełniło się nimi; a one bardzo dokuczały ludziom i zwierzętom. Drugi raz wziął trochę gliny i ulepił z niej pszczoły i osy, rzucił je wśród dzieci i spowodował wśród nich zamieszanie.
W rzeczywistości Jezus nie dokonał w Nazarecie żadnego spektakularnego cudu. Wbrew ewangeliom apokryficznym, ptaki lepione przez Niego z gliny nie umiały fruwać. Nie kazał też wytrysnąć źródłu przed wejściem do domu, aby Matka nie musiała nosić wody ze studni w miasteczku (F. Fernandez-Carvajal). Pewne fakty życia Jezusa znajdujemy w ewangelicznych opisach życia publicznego. Egzegeci podkreślają jednak, że dzieci i kobiety nie były w tym czasie obiektem zainteresowań.
W Nazarecie Maryja zapewne przeżywała najpiękniejsze chwile swego życia. Była świadkiem rozwoju fizycznego, duchowego i intelektualnego Jezusa. Co więcej, była Jego wychowawczynią, by później stać się uczennicą i towarzyszką. Maryja odcisnęła niezatarte piętno na osobie swojego Syna, na Jego ludzkim sposobie bycia, wypowiadania się, modlitwach, których dzieci uczyły się od rodziców. To Ona przekazała Mu znajomość języka ojczystego – aramejskiego i zapewniła najdoskonalsze wychowanie w wierze, jakie tylko mogło otrzymać izraelskie dziecko… Od swojej Matki Jezus przejął wdzięk, łagodność, słodycz i współczucie (F. Fernandez-Carvajal).
Jezus jako Człowiek zechciał przejść wszystkie etapy rozwojowe człowieka i wzrastać w latach i w łasce u Boga i u ludzi (Łk 2, 52). By rozwijać się harmonijnie wybrał sobie najlepszą matkę i najlepszego ojca. Jezus mógł osiągnąć tak doskonałą równowagę uczuciową, której świadectwo daje Ewangelia, tylko i wyłącznie przy doskonałym mężczyźnie, jakim był Józef, dzielącym los z doskonałą kobietą, jaką byłą Maryja (P. Chauchard).
W Nazarecie Maryja „dzieliła miłość” między Jezusa a Józefa. Maryja była najbardziej kochaną i najbardziej kochającą ze wszystkich małżonek. Maryja i Józef mogli kochać się wspaniałomyślnie i bez reszty, ponieważ byli zdolni do miłości nie znającej nawet cienia egoizmu. […] Oddali Panu na własność wszystko, co posiadali: swą wolność, miłość, swe szczęście małżeńskie upodobania i słuszne przecież dążenia (B. Martelet).
Życie w małżeństwie nigdy nie jest wolne od konfliktów i problemów emocjonalnych. Małżonków różni przecież temperament, charakter, świat uczuciowy i duchowy. Istnieją różnice płci, wychowania, mentalności. Podobnie było w rodzinie nazaretańskiej. Bóg niczego nie stwarza seryjnie, swych dzieci nie prowadzi tą samą drogą i nie narzuca im jednakowego tempa. Ale mimo tych różnic Maryję i Józefa łączyło powołanie: wypełnić to, czego Bóg od nich oczekiwał (B. Martelet).
Miłość Maryi i Józefa naznaczona była milczeniem. Ewangeliści nie przytaczają żadnego dialogu, żadnej wymiany zdań między nimi. Są ludźmi dogłębnie milczącymi. Maryja rozważa w sercu, a Józef działa bez słów. W ich milczeniu jest ukryta głębia i tajemnica. Nie przypomina ono „cichych dni” małżeńskich, wynikłych najczęściej z kłótni i nieporozumień oraz próbie narzucania własnego zdania. Nie przypomina również milczenia zakochanych, pełnych podziwu wobec siebie i żarliwości, lecz (nieraz) bezkrytycznych.
Milczenie Maryi i Józefa jest przestrzenią, w której następuje wzajemne zrozumienie, zaufanie i może rozwijać się miłość. Oboje przezywają ciszę nie jako mur odgradzający od współmałżonka, lecz jako przestrzeń wyjątkową, jako czas poświęcony na spotkanie z Bogiem. Nie obawiają się szukać zrozumienia własnej tajemnicy i tajemnicy drugiej osoby w Bogu. Relacja z Bogiem, relacja, którą możemy określić rzadkim w słowniku małżeńskim słowem „modlitwa”, jest fundamentem małżeńskiego zrozumienia (A. Fumagalli).
Rodzina nazaretańska uczy potrzeby ciszy i samotności. Można wręcz powiedzieć, że cisza jest „językiem Boga”. Przebywanie w ciszy przed Bogiem prowadzi do pełnej akceptacji siebie, do przyjęcia życia ze wszystkimi ograniczeniami, cierpieniami i ludzkimi zranieniami. Prowadzi do prawdziwej wspólnoty i przyjęcia z wdzięcznością daru drugiego człowieka. Prowadzi również do prawdziwego spotkania z Bogiem. Nie spotkamy Boga, jeśli będziemy ulegać pokusie ucieczki przed sobą, przed własnym niepokojem wewnętrznym, przed duchowymi pragnieniami. Człowiek, który boi się siebie, będzie również bał się stanąć w samotności przed Bogiem.
Maryja w Nazarecie prowadziła prosty, ubogi styl życia. W ikonografii przedstawiana bywa zwykle, szyjąc lub przędząc; podczas gdy Józef jest pochłonięty pracą ciesielską w warsztacie. Mówiąc językiem współczesnym, była „gospodynią domową” i do jej zajęć należała troska o dom. Księga Przysłów, sławiąc dzielną niewiastę, w pewnym sensie antycypuje mądrość, trud, zaangażowanie i troskę o dom Maryi:
Niewiastę dzielną któż znajdzie? Jej wartość przewyższa perły.
Serce małżonka jej ufa, na zyskach mu nie zbywa;
nie czyni mu źle, ale dobrze przez wszystkie dni jego życia.
O len się stara i wełnę, pracuje starannie rękami.
Podobnie jak okręt kupiecki żywność sprowadza z daleka.
Wstaje, gdy jeszcze jest noc, i żywność rozdziela domowi, a obowiązki – swym dziewczętom.
Myśli o roli – kupuje ją: z zarobku swych rąk zasadza winnicę.
Przepasuje mocą swe biodra, umacnia swoje ramiona.
Już widzi pożytek z swej pracy: jej lampa wśród nocy nie gaśnie.
Wyciąga ręce po kądziel, jej palce chwytają wrzeciono.
Otwiera dłoń ubogiemu, do nędzarza wyciąga swe ręce.
Dla domu nie boi się śniegu, bo cały dom odziany na lata,
sporządza sobie okrycia, jej szaty z bisioru i z purpury.
W bramie jej mąż szanowany, gdy wśród starszyzny kraju zasiądzie.
Płótno wyrabia, sprzedaje, pasy dostarcza kupcowi.
Strojem jej siła i godność, do dnia przyszłego się śmieje.
Otwiera usta z mądrością, na języku jej miłe nauki.
Bada bieg spraw domowych, nie jada chleba lenistwa.
Powstają synowie, by szczęście jej uznać, i mąż, ażeby ją sławić:
Wiele niewiast pilnie pracuje, lecz ty przewyższasz je wszystkie.
Kłamliwy wdzięk i marne jest piękno: chwalić należy niewiastę, co boi się Pana.
Z owocu jej rąk jej dajcie, niech w bramie chwalą jej czyny (Prz 31, 10-31).
Życie nazaretańskie, chociaż proste i zwyczajne było pełne wewnętrznej harmonii, uporządkowania i pokoju. Już sam wschodni sposób życia jest przeciwieństwem stylu zachodniego. Dominuje w nim pokój, cierpliwość, brak nerwowości i pośpiechu, gościnność, życzliwość i otwartość. Cechy te zapewne w jeszcze większym stopniu charakteryzowały życie Świętej Rodziny.
Najpiękniejsze w rodzinie z Nazaretu było życie duchowe, ciągłe trwanie w obecności Boga i troska, aby zawsze być w tym, co należy do Ojca (por. Łk 2, 49). Maryja i Józef żyli, wsłuchując się nieustannie w wolę Boga. Co więcej, sam Jezus wsłuchiwał się w wolę Ojca. Być może wydaje nam się, że bycie Bogiem oznacza wyjście poza krąg posłuszeństwa, by móc czynić cokolwiek. Jednak w relacjach pełnych miłości jest dokładnie przeciwnie. Osoby kochające wsłuchują się w siebie, by móc nawzajem spełniać swoje pragnienia. I tak jest również w Trójcy Świętej i w Świętej Rodzinie.
Wilfrid Stinissen odnosi modlitwę „Chwała Ojcu” w pierwszym rzędzie do Trójcy Świętej. „Chwała Ojcu” – mówi Syn „i Synowi” – odpowiada Ojciec „i Duchowi Świętemu” – kontynuują Ojciec i Syn. Wsłuchiwać się w siebie, spełniać swoje pragnienia, służyć sobie wzajemnie i czcić się – to jest miłość i szczęście Trójcy Świętej, które naśladowała „ziemska Trójca” w Nazarecie.
Poprzez obecność Jezusa, Syna Bożego na ziemi, zwykła codzienna rzeczywistość została uświęcona. Bóg „wszedł w profanum”. Objawił się w Dziecku, które wzrasta w posłuszeństwie, w codziennej ciężkiej pracy, w życiu prostej ubogiej rodziny… Ewangelia nie mówi nic ani o codziennych zajęciach, ani o wzajemnych kontaktach, ani o tym, jak się ubierano czy też jakie spożywano potrawy. Jest to jakby sugestia, aby nie naśladować postaw zewnętrznych, ale by otworzyć swoje serce dla tych uczuć, którymi żyło serce Jezusa oraz serca Maryi i Józefa. W Nazarecie wszyscy darzyli się miłością, czas wypełniała praca, pomagano innym, a wszystkie postanowienia Opatrzności przyjmowano zawsze z ufnością i miłością (B. Martelet). Odtąd nie można już udawać, że sprawy codzienne są nieistotne i błahe. One stają się teraz miejscem spotkania (bądź odrzucenia) Bożej obecności w naszym życiu (B. Maggioni).
Prostota i zwyczajność pozwala cieszyć się drobnymi sprawami dnia i odkrywać obecnego w nim Boga. My zwykle wpadamy w skrajności. Szukamy życia wielkiego, kolorowego, bajkowego, albo wpadamy w rutynę, monotonię lub uciekamy od codzienności. Tymczasem do szczęścia nie jest potrzebny świat zmysłowych wrażeń, kariera, sława, stanowisko, pieniądze, prestiż… Nie jest również ważne, czy wydarzenia dnia są małe, szare, ukryte czy wielkie, publiczne. Ważne jest tylko, czy potrafimy codzienność czynić przestrzenią przyjmowania i dawania miłości.
Pytania do refleksji i modlitwy:
• Czy troszczę się o rozwój duchowy, intelektualny, uczuciowy?
• Jaka było moje dzieciństwo? Czy przypominam sobie czułość, ciepło i miłość matki oraz pewność i bezpieczeństwo płynące od ojca?
• Co mnie najbardziej fascynuje w rodzinie nazaretańskiej?
• Jaki jest mój ideał rodziny?
• Czy odnoszę się z szacunkiem do „inności” i specyfiki każdego człowieka?
• Czy w moich spotkaniach z ludźmi (w mojej wspólnocie) jest czas na milczenie i słuchanie?
• Czy pociąga mnie prosty, ewangeliczny styl życia?
• Które cechy życia ludzi Wschodu cenię sobie szczególnie?
• Z czym kojarzą mi się terminy: „wola Boża” i „posłuszeństwo”?
• Jak przeżywam codzienność?
• Czy odkrywam w moim zwyczajnym życiu dyskretną obecność Boga?
fot. Jeremy Mura on Unsplash