Dzisiaj w samo południe jezuici zjechali się do Kalisza, by pod przewodnictwem ks. biskupa Łukasza Buzuna OSSPE dziękować Bogu za to, że w czasach PRLu, dzięki wstawiennictwu św. Józefa, nie zostały zlikwidowane domy zakonne Towarzystwa Jezusowego. Takie zagrożenie wisiało na włosku. Wówczas polscy jezuici zawierzyli cały zakon opiece św. Józefa i nie zawiedli się.
Podczas kazania o. Prowincjał Tomasz Ortmann SJ, komentując Ewangelię o zagubieniu Pana Jezusa w świątyni, powiedział, że nawet ci, którzy są towarzyszami Jezusa, mogą Go zgubić. Jeśli przydarzyło się to Maryi i Józefowi, to tym bardziej może się nam przydarzyć. Zwrócił także uwagę na to, że na obrazie Świętej Rodziny, jaki czczony jest w kaliskim Sanktuarium, wyraźnie widać, że to mały Jezus ich prowadzi za ręce, a nie oni Jego.
Pielgrzymka jezuitów do Sanktuarium św. Józefa w Kaliszu to czas nawracania się, który jezuita pojmuje jako walkę z samym sobą o przemianę własnego serca i umysłu, by dać się Jezusowi prowadzić. Jednym z ważnych owoców tego nawrócenia powinno być głębokie przekonanie, że gdziekolwiek jezuita się znajduje, to powinien tam być nie w sprawach swoich, lecz w sprawach swojego Ojca.
Pod koniec wspólnej Eucharystii jezuici wypowiedzieli słowa zawierzenia, jakimi każdego roku zapewniają św. Józefa, że będą konsekwentnie szli za Jezusem, a o. Prowincjał Jakub Kołacz SJ podkreślił także, że „przychodzimy do Józefa, aby uczyć się od niego miłości do Pana Jezusa”.
Jak każdego roku odśpiewano jezuicką pieśń: „Matko ma, zakonie mój” i udano się na wspólną biesiadę do jezuickiego domu zakonnego odległego o kilkaset metrów od Sanktuarium.