Lenistwo jest unikaniem wszelkiego trudu i wysiłku, a przez to brakiem pełnego życia, biernością, rezygnacją, obojętnością, stagnacją. To nie jest tylko bezczynność umysłu i bezczynność ciała: to zatruta wola, która poczynając od obojętności i postawy „nic mnie to nie obchodzi”, przechodzi w świadome wyrzeczenie się radości i kulminuje się w chorobliwej introspekcji i rozpaczy (D. Sayers).

U źródeł lenistwa leży zwykle deficyt miłości; zarówno w przyjmowaniu, jak i w umiejętności dawania, dzielenia się.      Przyczyną lenistwa jest też pustka wewnętrzna, duchowa, brak sensu życia, niewłaściwa hierarchia wartości, promująca rzeczy materialne i przemijające. Pustka i brak głębszych wartości prowadzi do poszukiwań coraz mocniejszych wrażeń i przyjemności zmysłowych, a z czasem do nudy, obojętności i duchowego lenistwa.

Lenistwo jest brakiem akceptacji życia, cieszenia się nim, troski o jego rozwój. Stwórca „wdrukował” w serce człowieka niezaspokojone pragnienie Bożej miłości, gdy człowiek o tym zapomina i szuka własnego szczęścia, wcześniej czy później doświadczy własnej niemożności i ograniczeń. Zamiast oczekiwanej satysfakcji, spełnienia i radości, straci stopniowo pragnienie miłości i Boga, a w konsekwencji sens i wartość życia. Jest jedna rzecz, która nigdy się nie nudzi: Bóg… dlatego jeśli będziemy znudzeni Bogiem, będziemy znudzeni wszystkim (P. Kreeft).

Lenistwo gasi wszelkie pasje, inwencje, twórczość. Rodzi miernotę, przeciętność, bylejakość. Prowadzi do postawy roszczeniowej i wygodnictwa. Sprawia, że człowiek robi to, co musi i tyle, ile musi, z zegarkiem na ręku. Jeden z moich przełożonych zwykł mawiać, że w każdej wspólnocie zakonnej jest o kilku kapłanów za mało i o kilku za dużo. Za mało gorliwych, ambitnych, twórczych, chętnych do pracy i służenia innym, a za dużo „obowiązkowych”, przeciętnych czy wręcz leniwych.

Jedną z form duchowego lenistwa jest acedia. Termin ten spopularyzował Ewagriusz z Pontu, mnich wschodni żyjący w IV wieku: Acedia jest umiłowaniem sposobu życia demonów, czyni chód chwiejnym, nienawidzi pracowitości, walczy przeciw wyciszeniu duszy, jest namiętnością udaremniającą śpiew psalmów, opieszałością w modlitwie, rozluźnieniem w ascezie, sennością zbyt wcześnie przychodzącą, snem obracającym się wokół siebie, brzemieniem szaleństwa, nienawiścią celi, przeciwniczką trudów, przeciwieństwem wytrwałości, wędzidłem do rozmyślania, nieznajomością Pism, wspólniczką smutku, jest jakby zegarem odmierzającym porę posiłku. Ewagriusz nazywa acedię „demonem pory południowej”: Demon acedii, nazywany także demonem południa, jest najuciążliwszy spośród wszystkich demonów. Nachodzi mnicha około godziny czwartej i osacza jego duszę aż do godziny ósmej.

Acedia nie jest tylko wadą mnichów. U świeckich występuje równie często, chociaż przybiera inne formy. Charakteryzuje się większymi skrajnościami. Z jednej strony hiperaktywnością, a  z drugiej  nudą, pustką, wewnętrznym niepokojem, skłonnością do depresji. Nasila się szczególnie u osób egocentrycznych i pysznych: Człowiek cierpiący na acedię jest głęboko egoistyczny, adoruje samego siebie, jest samotny i niestały, ponieważ niezdolny jest do poświecenia się dla tego, co kocha. Jest już martwy (G. Cucci).

Acedię leczy wytrwałość i czynienie wszystkiego z wielkim staraniem i bojaźnią Bożą. Wyznacz sobie miarę w każdym dziele i wcześniej nie odstępuj, póki jej nie wypełnisz. I módl się uważnie i żarliwie, a duch acedii ucieknie od ciebie (Ewagriusz). Ponadto pomocny jest codzienny rachunek sumienia połączony z rozeznawaniem duchowym, asceza, kierownictwo duchowe, stawianie sobie konkretnych celów i ich realizacja, posłuszeństwo oraz akceptacja krzyża i cierpienia. Niedoścignionym wzorem może być św. Franciszek Ksawery, Apostoł Indii. W czasie strapienia duchowego (termin zbliżony do acedii) modlił się: „więcej, więcej!”, a w czasie radości i pociech – „dosyć Panie, dosyć!”.     

fot. Pixabay