Minęło już kilka tygodni od głośnego ataku USA na ważnego irańskiego przywódcę wojskowego. Ostygły trochę emocje i oddalone zostało zagrożenie ogólnoświatową wojną. To dobry czas, by zastanowić się nad tym co się stało. Poniżej publikujemy artykuł amerykańskiego jezuity, Douga Jonesa, jaki ukazał się niedawno w The Jesuit Post.

Prezydent Trump zlecił 3 stycznia zabicie irańskiego generała Qasema Soleimaniego, do którego doszło na międzynarodowym lotnisku w Bagdadzie. Do przeprowadzenia akcji wykorzystano drona. Wiele osób w kraju i za granicą zakwestionowało strategiczne uzasadnienie tego ataku, jakie przedstawił prezydent Trump, ale istnieją również kwestie natury etycznej, które należy poważnie rozważyć.

Kim był Qasem Soleimani? Soleimani, szef elitarnej siły w Irańskim Korpusie Strażników Rewolucji Islamskiej, był w chwili śmierci jednym z najpotężniejszych urzędników w Iranie. Był odpowiedzialny za działania irańskich sił zbrojnych za granicą, w tym za zarządzanie udziałem Iranu w wojnach na terenie Syrii i Jemenu. Był też w bliskich relacjach z szyickimi organizacjami wojskowymi i politycznymi zarówno w Iraku jak i w Libanie.

Urzędnicy administracji Trumpa argumentowali, że zabicie Soleimaniego było uzasadnione, ponieważ zapobiegało „bezpośrednim” atakom na Amerykanów, które Iran planował w Iraku. Rzeczywiście, w dniach poprzedzających akcję na lotnisku w Bagdadzie nastąpił atak na amerykańską bazę wojskową w Kirkuku, podczas którego zginął cywilny pracownik amerykańskiej misji wojskowej, a także w Sylwestra przeprowadzono szturm na ambasadę amerykańską w Zielonej Strefie Bagdadu, który spowodował szkody w instalacjach zabezpieczeń. Rząd USA obwinił o te ataki iracką grupę wojskową, którą rzekomo wspierał Soleimani.

Argumentując, że zabicie Soleimaniego powstrzymałoby kolejne ataki, prezydent Trump jednocześnie przyznał, że spodziewa się brutalnej reakcji ze strony Iranu. W rzeczywistości, w ciągu kilku dni Iran rozpoczął uderzenie rakietowe przeciwko siłom amerykańskim atakując dwie bazy wojskowe w Iraku, chociaż atak ten nie spowodował strat w ludziach po stronie amerykańskiej. Analitycy zastanawiali się nad pozorną sprzecznością, jakoby prowokowanie ataków na Amerykanów było częścią strategii mającej zapobiec atakom na Amerykanów.

Jeśli więc strategiczne podejście do zabicia Soleimaniego wydaje się niejasne, to co z jego etycznym uzasadnieniem? Jak chrześcijanie powinni zareagować na śmierć Soleimaniego?

Tradycja katolickiej myśli społecznej oferuje jasne kryteria do oceny sytuacji. Katechizm Kościoła Katolickiego (KKK) nakłada surowe ograniczenia na legalne użycie siły militarnej. Według doktryny Kościoła dotyczącej „sprawiedliwej wojny”, kraj może użyć swojej armii do obrony, jeśli spełni następujące warunki: szkody wyrządzone przez wroga są naprawdę poważne i nie ma innej możliwości, aby uchronić się przed dalszymi szkodami, a także istnieją „realne perspektywy sukcesu” takiej akcji obronnej i że nie spowoduje ona skutków gorszych niż „zło, któremu należ zapobiec” (KKK 2309).

Ponadto KKK podkreśla, że ​​takie działanie musi mieć charakter obronny, ponieważ „piąte przykazanie zabrania bezpośredniego i celowego zabijania jako aktu poważnie grzesznego” (KKK 2268). Z drugiej strony obrona dobra wspólnego jest nie tylko prawem, ale i obowiązek oraz „wymaga, aby niesprawiedliwy agresor nie był w stanie wyrządzić szkody” (KKK 2265). Nawet śmierć agresora może być uzasadniona, jeśli zabicie go było niezamierzonym wynikiem samoobrony lub obrony dobra wspólnego.

Niedawno, w artykule opublikowanym przez National Catholic Reporter, grupa katolickich etyków wypowiedziała się na temat zabójstwa Soleimaniego. Lisa Sowle Cahill z Boston College stwierdziła, że chociaż Soleimani był wyraźnie „ciągłym sprawcą ataków na USA i siły sojusznicze” to administracja nie dostarczyła jasnych dowodów na to, że stanowi on bezpośrednie zagrożenie. Ponadto Stephen Schneck zwrócił uwagę na to, że ​użycie drona w celu zabicia Soleimaniego było egzekucją, „a katechizm uważa egzekucję za niedopuszczalną” po rewizji KKK przez papieża Franciszka w 2018 roku.

Ponadto KKK przewiduje, że przywódcy zdecydowanie sprzeciwiają się wojnie i działają na rzecz pokoju. Natomiast prezydent Trump posunął się, jak określiła to współprzewodnicząca Pax Christi Marie Denis, do „działania wojennego, które mogło doprowadzić do eskalacji przemocy w regionie i poza nim”. Wydaje się, że prezydent Trump zabił Soleimaniego dla „łatwego rozwiązania” – jak pisze Tobias Winright z Uniwersytetu Saint Louis – wybierając raczej bezosobową technologię niż „rzeczywisty kontakt i rozmowę z konkretnymi ludźmi”, co pozwala wątpić w to, że atak był naprawdę ostatecznością, jak wymaga tego koncepcja dopuszczalnych działań wojennych.

Gdzie indziej Kevin Miller, z Uniwersytetu Franciszkanów w Steubenville, nie zgadza się z tym, że nauczanie katolickie wyklucza możliwość korzystania w ataku z dronów. Zastanawia się jednak, czy to zabójstwo rzeczywiście przyczyniło się do osiągnięcia celów, jakie na dłuższą metę stawia sobie Ameryka. Z kolei Jeffrey Cimmino, z magazynu Crisis, martwi się, że zabicie Soleimaniego może narazić na niebezpieczeństwo chrześcijan z Bliskiego Wschodu. Dlatego zabicie Soleimaniego może nie spełnić wspomnianych wymagań o realnych perspektywach sukcesu i nie przyczynianiu się do większego zła.

Biorąc pod uwagę kryteria wojny sprawiedliwej, wydaje się, że katolicy mają powody, by wątpić w to, że śmierć generała Soleimaniego spełniała rzeczywiście kryteria uzasadnionej obrony. Podczas gdy administracja Trumpa opowiadała się za defensywnym charakterem ataku, to jednak nie da się obronić twierdzenia, że śmierć Soleimaniego była niezamierzona. Soleimani w przeszłości wyrządzał poważne szkody siłom USA, ale nie jest jasne, czy jego zabicie skutecznie zapobiegnie przyszłym atakom, czy też pogorszy sytuację.

Analiza zabójstwa Soleimaniego w kontekście nauczania katolickiego powinna uświadomić nam złożoność sytuacji, która do tego doprowadziła i jednocześnie uświadomić nam, jak ważne jest etyczne podejście do działań dotyczących bezpieczeństwa narodowego i polityki zagranicznej. Kwestie, o których mowa, nie są jednoznaczne ani proste – nigdy takie nie będą – ale ożywiona debata może nam pomóc we wcielaniu wiary także w życie polityczne, które nie powinno ograniczać się do oddawania głosu raz, czy dwa razy do roku. Jak często to widzimy, stawką w naszym podejściu do polityki może być życie lub śmierć.

Doug Jones SJ (The Jesuit Post)

Foto: flickr.com / coolloud