Uczucia są kluczem do poznawania siebie, a w efekcie do pracy nad rozwojem duchowym. Są również miejscem, przez które Bóg komunikuje się z człowiekiem. W duchowości ignacjańskiej stanowią ważny element w porządkowaniu życia i pomoc w wyborach, zarówno najistotniejszych, decydujących o kierunku całego życia, jak i prostych, codziennych.

Magda Arnold definiuje uczucia jako „tendencję przeżywaną w kierunku czegoś, co intuicyjnie oceniane jest jako dobre, oraz jako odrzucenie wszystkiego, co intuicyjnie zostało ocenione jako złe”. Uczucia są więc wewnętrznym stanem psychicznym, który towarzyszy każdemu doświadczeniu człowieka. One ujawniają na zewnątrz to, co dokonuje się wewnątrz. Dlatego są ważnym środkiem komunikacji. Towarzyszą nie tylko świadomości, ale również jej brakowi (np. podczas snu) lub podświadomości.

Uczucia same w sobie (pozytywne i negatywne) są moralnie obojętne i nie podlegają ocenie, gdyż rodzą się niezależnie od woli człowieka. Dopiero świadoma i wolna reakcja na nie, kontrolowanie lub uleganie im podlega ocenie moralnej.

Praca nad uczuciami polega w najgłębszej istocie na przemianie serca, czyli nawróceniu. Ignacy Loyola na początku swoich Ćwiczeń Duchownych mówi o samopoznaniu, które ma jasno określony cel; ma służyć „przygotowaniu i usposobieniu duszy do usunięcia wszystkich uczuć nieuporządkowanych, a po ich usunięciu, do szukania i znalezienia woli Bożej”. Chodzi więc o nawrócenie. Problem nawrócenia człowieka, zmiany sposobu życia nie ogranicza się do sfery rozumowej, intelektualnej. Nawrócenie w tej sferze może dokonać się stosunkowo szybko. Przykładowo człowiek niepewny siebie, swoich poglądów w kontakcie z człowiekiem o zdecydowanych poglądach może łatwo z nimi utożsamić się i uznać je za swoje. Jednak gdy minie pierwsze wrażenie, w spotkaniu z nowymi ludźmi, może znów je zmieniać, uznając poprzednie za fałszywe, albo niepełne.

W języku biblijnym nawrócenie określa się często jako przemianę serca. Serce zaś oznacza siedlisko wszystkich witalnych sił człowieka. Przemiana serca wiąże się ze świadomością uczuć i wynikających stąd wszystkich relacji człowieka. Jest to długi i trudny proces, który wymaga świadomego i trwałego zaangażowania. Aby się nawrócić, trzeba „wejść w świat swoich nieuporządkowanych uczuć”. Wolność, rozumiana jako dążenie do szukania woli Bożej, jest ograniczana przez przywiązania, które mają  charakter nieuporządkowany. Uwalnianie od nich nie jest podążaniem w kierunku stoickiej postawy wobec otoczenia, ale wyborem środków, które efektywniej prowadzą do celu.

Wśród środków prowadzących do rozeznawania, w jaki sposób Bóg komunikuje się z nami poprzez uczucia zwróćmy uwagę na dwa. Pierwszy to analiza uczuć. Pomocą w niej może służyć stosowany przez grupy wsparcia DDA (Dorosłe Dzieci Alkoholików) „dzienniczek uczuć” . W dzienniczku warto opisywać wszystkie najważniejsze wydarzenia codziennego życia i przede wszystkim towarzyszące im uczucia (bez sądów i ocen). Po każdym tygodniu dobrze jest robić rewizje, przyglądać się, które uczucia dominowały i w jaki sposób były wyrażane.

Prowadzenie dzienniczka może okazać się bardzo pomocne w pracy nad uczuciami; prowadzi stopniowo do ich werbalizacji, uświadamiania i nazywania, nabierania dystansu do nich i unikania identyfikacji z nimi. Mówimy na przykład:  jestem zazdrosny, przygnębiony, zły. To stwierdzenie nie jest jednak prawdziwe. W rzeczywistości to nie jestem ja. Zazdrość, przygnębienie, złość nie są moją istotą, nie są istotą mojego „ja”, nie stanowią o mnie. Nie należy określać siebie w kategoriach uczuć. Należałoby raczej mówić: towarzyszy mi uczucie zazdrości, przygnębienia czy złości.

Dzienniczek umożliwia również akceptację uczuć; również negatywnych. Akceptacja takich uczuć kłóci się z idealnym wizerunkiem siebie; bywa też odrzucana jako sprzeczna ze źle rozumianym ideałem życia chrześcijańskiego. Wiąże się z kryzysem wewnętrznym; domaga się zakwestionowania i zmiany siebie, swego „idealnego ja”. Ponieważ jest to proces bolesny, stąd zamiast reflektować nad własnymi uczuciami i szukać ich źródeł w sobie, obwiniamy innych, warunki zewnętrzne, czy systemy społeczne i polityczne. Akceptacja własnych reakcji uczuciowych wymaga przeniesienia uwagi z innych na siebie.

Dzienniczek pozwala także kontrolować uczucia. Kontrolowanie zaś wiąże się z hierarchią wartości. Dziecko nagle i nieoczekiwanie przechodzi z uczuć negatywnych w pozytywne, np. ze stanu złości, agresji w stan radości, euforii. Człowiek dojrzały postrzega swoje emocje, nazywa je i akceptuje. Dzięki temu może je synchronizować zgodnie z wyznawanymi wartościami.

Drugim sposobem odczytywania uczuć jest codzienny rachunek sumienia. Według jego autora, Ignacego Loyoli, prowadzi on do modlitwy kontemplacyjnej, a wręcz mistycznej; odnajdywania Boga w codzienności, „we wszystkich rzeczach”. Dlatego święty Ignacy rozpoczyna go świadomym dziękczynieniem. Świadomość obecności i działania Boga w konkretach dnia rodzi wdzięczność i pragnienie lepszego życia. Rachunek sumienia ma umożliwić spojrzenie otwartych oczu i serca na Boga, bliźnich, siebie, świat. Jest to możliwe dzięki światłu Ducha Świętego. Doświadczenie Boga nie jest głośne, krzykliwe, spektakularne. Jego obecność przypomina raczej „szmer łagodnego powiewu”, jakiego doświadczył Eliasz na górze Horeb (por. 1 Krl 19, 9nn). Działa przez delikatne natchnienia, pragnienia, dobre myśli, rodzące się uczucia.  Woli zmiękczać serce człowieka cierpliwością, cichością, delikatnością, łagodną miłością. Bóg działa w milczeniu, w ciszy i tylko człowiek wewnętrznie wyciszony, duchowy potrafi Go usłyszeć i zrozumieć. Stąd drugi punkt jest usilną prośbą o Boże światło. Prosimy o poznanie siebie, prawdy o sobie, o swojej słabości, grzechu. Prosimy Ducha Świętego, gdyż tylko On może dać wgląd we własną głębię.

Kolejnym etapem badania świadomości jest przypomnienie sobie minionego dnia. Rachunek sumienia jest formą rozumienia świata wewnętrznego, duchowego, rozpoznawaniem własnej uczuciowości. Tutaj istotne jest uważne spojrzenie na uczucia, postawy, napięcia, konflikty, motywy działania i próba odnalezienia ich źródeł. By to osiągnąć możemy stawiać pytania: Co się w ciągu dnia wydarzyło? Czego Bóg ode mnie oczekiwał? Do czego prowadził? Jakie uczucia pojawiły się we mnie ( w relacjach z innymi, z Bogiem)? Czy potrafię rozeznać, skąd one pochodzą (co je wywołuje)? Dokąd one mnie prowadzą (do pokoju wewnętrznego, harmonii, radości, czy niepokoju, smutku, obojętności itd.)? Jaki był wpływ tych poruszeń na moje słowa, myśli, czyny, nastawienia? Czy je kontrolowałem, badałem, oceniałem?  W jaki sposób Bóg do mnie przychodził? Jaką pracę Bóg we mnie wykonał? Jaka była moja odpowiedź?

Obiektywne spojrzenie na siebie wykaże, że nie zawsze mamy dość szczerości, odwagi, zdecydowania w odpowiedzi na Boże wezwanie, które odczytaliśmy w czasie refleksji nad sobą. Stąd kolejnym etapem modlitwy jest skrucha i żal za grzechy. Nie jest o jednak uczuciowość, (wstyd, przygnębienie, czy inne uczucia zamykające w sobie), ale głębokie pragnienie przemiany i otwarcie na Boże miłosierdzie; otwarcie na przyszłość.  W przyszłość patrzymy odnowionym sercem, w nadziei, ufności. Jej źródłem są nie tyle własne pragnienia, możliwości, siły, co wiara w działającego Ducha Świętego.

Omówione skrótowo formy mogą stać się pomocą w poznawaniu siebie, swojej uczuciowości, ale również odczytywaniu woli Bożej, patrzeniu w jaki sposób, bardzo konkretnie (i delikatnie) Bóg prowadzi nas, każdego dnia, ku Sobie.

fot. Pixabay