Przypowieść o dwóch dłużnikach jest historią zaczerpniętą prawdopodobnie z kultury egipskiej z okresu dynastii ptolomejskiej. Składa się z trzech odsłon (Mt 18,21-35).
W pierwszej z nich Jezus ukazuje sługę, który winien był swemu panu dziesięć tysięcy talentów. Słowo sługa oznacza tutaj ministrów bądź satrapów prowincji, ludzi wolnych, którzy pełnili w Egipcie rolę królewskich poborców podatków. Faraon pozwalał, aby zbierali podatki z zyskiem dla siebie, stąd zwykle byli ludźmi bardzo bogatymi. Niemniej suma dziesięciu tysięcy talentów (około dwudziestu siedmiu ton złota) jest hiperboliczna. Wystarczy wspomnieć, że dochód roczny całej Galilei i Perei w tym czasie wynosił dwieście talentów, a króla Heroda dziewięćset talentów. Dług dziesięciu tysięcy talentów (około sześćdziesiąt milionów dniówek pracy) stanowił sumę, której dłużnik w żadnym przypadku nie był w stanie zwrócić. Była to wartość wszystkich monet, jakie były w tym czasie w obiegu w Egipcie! Realnie, tak ogromne zadłużenie nie było możliwe.
Wobec niewypłacalności sługi pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać (Mt 18,25). Sprzedawanie w niewolę członków rodziny dłużnika było zwyczajem stosowanym przez starożytnych władców Bliskiego Wschodu; Żydzi żyjący w czasach Jezusa uważali go za odrażający. Jednak sprzedaż całej rodziny dłużnika nie pokrywała nawet jednej tysiącznej poniesionych strat. Gdy dłużnik błagał o litość, obiecując (bez realnej możliwości) zwrot długu, pan ulitował się i przekreślił cały dług. Darowanie wielkości długu w realnym świecie wydaje się równie niemożliwe, jak same jego rozmiary. Czasami władcy Egiptu umarzali zaległe podatki; dotyczyło to jednak niewielkich i niemożliwych do spłacenia sum. Termin grecki „ulitował się” ma silne zabarwienie uczuciowe i wyraża głębokie poruszenie wewnętrzne. Oznacza złożone uczucie obejmujące czułość, również macierzyńską, empatię, wzruszenie, które porusza najczulsze struny człowieka. Pan kieruje się szczerą miłością do swojego sługi, a nie instynktownym uczuciem litości (M. Orsatti).
Druga scena przypowieści rozgrywa się w kuluarach pałacu królewskiego. Dłużnik królewski spotyka współsługę, prawdopodobnie urzędnika niższej rangi, który jest mu winien śmiesznie małą sumę stu denarów (sto dniówek pracy niewykwalifikowanego robotnika). Jest to dług realny do spłacenia w stosunkowo bliskim czasie. Jednak pomimo jego próśb, pozostaje niewzruszony. Zachowuje się jak typowy urzędnik ściągający długi w Egipcie. Stosuje przemoc, a następnie wtrąca wierzyciela do więzienia, ryzykując, że nie odzyska utraconej pożyczki (jeśli z pomocą nie przyjdą przyjaciele i krewni). Na tym polega zakłamanie i naganna postawa owego sługi: uważał on, że przebaczenie jest faktem wyłącznie osobistym, do tego stopnia, że może się nim cieszyć egoistycznie, nie mając najmniejszego zamiaru obdarowywać nim innych. Nie zrozumiał, że powinien być udzielić go swojemu wspólsłudze z taką samą wielkodusznością, z jaką je otrzymał. Nie zauważył, że król nie postąpił z nim według surowego kodeksu władcy, ale zastosował wobec niego prawo miłosierdzia. Z powodu ogłupiającej ciasnoty swojego serca, zmarnował okazję do naśladowania wielkodusznego gestu swojego dobroczyńcy (U. Terrinoni).
Z kolei trzecia scena przypowieści przenosi słuchacza ponownie przed oblicze króla. Widząc zachowanie urzędnika królewskiego, współsłudzy rozczarowani i zagniewani opowiadają ze smutkiem co zaszło, swojemu panu. Na skutek ich interwencji, król zmienia decyzje wobec dłużnika. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: „Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?” (Mt 18,32-33). Zmiana decyzji nie wynika z kaprysu bądź z niestałości pana, ale z powodu bezduszności sługi. Król zarzuca swemu urzędnikowi nie tylko brak litości wobec innych, ale przede wszystkim niegodziwość i zepsucie moralne. Oskarża go również o niewdzięczność i niedocenianie wielkiej łaski, jakiej sam doświadczył.
Zgodnie z obowiązującym na Wschodzie prawem władca poddaje zepsutego dłużnika torturom i zsyła do więzienia. Przekreśla w ten sposób jakąkolwiek nadzieję na wolność. Jezus, uaktualniając przypowieść, odnosi ją do każdego człowieka: Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu (Mt 18,35). Zaś na zakończenie Modlitwy Pańskiej, ostrzega: Jeśli bowiem przebaczycie ludziom ich przewinienia, i wam przebaczy Ojciec wasz niebieski. Lecz jeśli nie przebaczycie ludziom, i Ojciec wasz nie przebaczy wam waszych przewinień (Mt 6, 14-15). Bóg jest niezmienny w swych decyzjach. Nie uniewinnia, by później karać (co być może sugeruje ta przypowieść). Jego przebaczenie jest zawsze obecne. Natomiast wszystko zależy od człowieka: to on przyjmuje lub odrzuca Boże przebaczenie, pozwala mu się urzeczywistnić, lub zamyka się na nie (B. Maggioni).
Przypowieść Jezusa była dla Piotra kolejną lekcją miłości. Jezus chce powiedzieć Piotrowi, że powinien się starać, by jego serce było wielkie, prawie takie jak serce Boga, które mieści w sobie nieograniczoną miłość i zdolność przebaczenia. Obok „pierwszeństwa wiary”, rysuje się dla Piotra również inny rodzaj pierwszeństwa: miłości i przebaczenia, które wcale nie jest łatwiejsze (S. Cipriani).
Lekcja przebaczenia jest kolejnym kamykiem mozaiki, której na imię miłość. Przebaczenie jest jej podstawą. Nie ma miłości bez przebaczenia. Miłość i przebaczenie tworzą łańcuch wzajemnej relacji – im więcej przebaczenia, tym więcej miłości, a im więcej miłości, tym więcej przebaczenia (W. Kaiser). Przebaczenie nie jest od święta. Przeciwnie, powinna to być codzienna, naturalna postawa każdego ucznia Jezusa. Przebaczenie należy jednak dobrze zrozumieć. Przebaczyć nie znaczy zapomnieć ani wyprzeć się odpowiedzialności. Nie tylko jest to prawie niemożliwe, ale może być nawet niemoralne. Przebaczyć, to nie znaczy zignorować tego, co zaszło lub przypiąć fałszywą etykietkę niegodziwemu czynowi. Chodzi raczej o to, że ten niegodziwy czyn przestaje być barierą utrudniającą wzajemne kontakty. Przebaczenie jest katalizatorem tworzącym warunki konieczne, by zacząć wszystko od początku. […] Jest podarowaniem przyszłości drugiemu człowiekowi, żeby mógł właściwie ocenić teraźniejszość. Brak przebaczenia blokuje, ścina krew w żyłach, poddaje przyszłość hibernacji (M. Orsatti).
Przebaczenie absolutne jest miarą miłosiernej miłości Boga i dlatego ma rację jeden z autorów, gdy twierdzi, że naprawdę przebaczyć może tylko Bóg (J. Schniewind). Z jego strony nigdy nie rozbrzmiewa „nie” czy odrzucenie. Jedyne ograniczenia narzuca człowiek; to w jego sercu często zagnieżdżają się urazy i rozwijają się niekontrolowane instynkty. Bóg natomiast jest miłością i dlatego nigdy nie przestaje kochać, Bóg jest miłością i dlatego nigdy nie przestaje przebaczać. Miłość i miłosierdzie nigdy nie mówią „dość!”. Nikt nigdy nie zdoła osłabić ani znużyć miłości i Bożego miłosierdzia. Jeśli wysilimy nasz rozum, by zrozumieć dlaczego tak jest, to zawsze otrzymamy jedną i tylko jedna odpowiedź, że „Bóg jest miłością”. W istocie, nie ma innych objaśniających „dlaczego” czy też ludzkich uzasadnień. To jest „nierozumny” aspekt miłości, który – szczęśliwym zrządzeniem Opatrzności – zawsze usuwa nierozumność przemocy (U. Terrinoni).
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Jakie lekcje dla siebie mogę wyciągnąć z przypowieści Jezusa?
- Czyim jestem dłużnikiem?
- Na czym polega mój dług?
- Jakie zranienia wyparłem z mojej świadomości?
- Jak zachowuję się wobec dłużników?
- Jak często moje serce wzrusza się i lituje? Wobec kogo?
- Dla kogo jeszcze nie ma miejsca w moim sercu?
- Jak ja rozumiem przebaczenie?
- Czy widzę zależność, jaka istnieje między przebaczeniem a miłością?
- Czy odróżniam przebaczenie od zapomnienia?
- Czy mogę przypomnieć sobie momenty szczególnego doświadczenia, że Bóg jest miłością?
fot. Pixabay