Gdy uczniowie wrócili z zakupów dziwili się, że Jezus rozmawia z kobietą (J 4, 27). Uczniowie są zatroskani o sprawy przyziemne, natomiast Jezus przeżywa głębokie sprawy ducha. Ich rozmowa z Jezusem przypomina pierwszą wymianę zdań z Samarytanką. Rozmawiają na „innych falach”, na innym poziomie.
Samarytanka czuje się porwana mową Jezusa, zaspokojona w swym głodzie miłości. Zostawia dzban i podekscytowana biegnie do miasta, by mówić ludziom: Pójdźcie, zobaczcie człowieka, który mi powiedział wszystko, co uczyniłam: Czyż On nie jest Mesjaszem? (J 4, 29).
Samarytanka zapewne nie potrafi do końca wniknąć w niezwykle wzniosłą naukę wygłoszoną przez Jezusa. Nie ma jeszcze wewnętrznego pokoju, który uzdalnia do wejścia w tajemnicę miłości Boga. Ale jest w niej głębokie pragnienie dzielenia się własnym doświadczeniem. Jej świadectwo jest proste, elementarne; jest też pełne dyskrecji ale i pasji. I jest przede wszystkim autentyczne, podobnie jak Jana: [To wam oznajmiamy], cośmy usłyszeli o Słowie życia, co ujrzeliśmy własnymi oczami, na co patrzyliśmy i czego dotykały nasze ręce (1 J 1, 1).
Dlatego mimo wewnętrznego nieładu duchowego i moralnego Samarytanka zdołała przekonać współmieszkańców, aby przyszli zobaczyć Jezusa. Podobnie jak Andrzej Piotra, przyprowadziła mieszkańców Sychar do Jezusa. Jest więc uczennicą i „Apostołką”. Jej podstawowe zalety świadka to pasja i dyskrecja. Umiejętność oświecania, ale też umiejętność zniknięcia (A. Pronzato). Jej świadectwo i słowo zapoczątkuje wiarę Samarytan, którą pogłębi ich osobiste spotkanie z Jezusem (por. J 4, 40-42). Samarytanie wyznają wiarę w Jezusa – Zbawiciela świata (J 4, 42). Dobra Nowina przekracza stopniowo podziały ludzkie, społeczne i polityczne i tworzy „nową generację ludzi”, uczniów Jezusa.
Alessandro Pronzato podkreśla, że wymiar misyjny jest konsekwencją nawrócenia: Przejście od nawróconej do misjonarki jest niejako obowiązkowe. Dla chrześcijanina wymiar misyjny nie jest luksusem, czymś dodatkowym, fakultatywnym uzupełnieniem, ale „pilną koniecznością”. Nie możesz tego nie robić. Autentyczne spotkanie z Jezusem i doświadczenie kim jest, „popycha” ku innym. Można wówczas zostawić swój dzban; dzban nieuporządkowanych uczuć, lęków, trosk, obaw o siebie i oddać się Jezusowi, przyjąć Jego miłość. A potem nieść innym orędzie miłości Jezusa; mimo wewnętrznego nieuporządkowania, nieładu, i ludzkich ograniczeń (duchowych, psychologicznych, intelektualnych). Wszyscy stanowimy po trochu taką plątaninę, jaką była samarytańska kobieta. A jednak jeśli spotkanie z Jezusem pozwoliło nam zrozumieć, co jest „primum” w naszym życiu, to już to wystarczy, by iść i głosić. Reszty dokona On sam (I. Gargano).
Pytania do refleksji:
- Czy rozmawiając z innymi, słyszę co rzeczywiście mówią? Czy nie „nadajemy na innych falach”?
- Czy na modlitwie wsłuchuję się w Boga, czy chcę Go „zagadać”?
- Czy jest we mnie pragnienie dzielenia się Jezusem, Ewangelią?
- Czy modlę się o powołania misyjne i wspieram misje?
- Czy mam świadomość uniwersalnego wymiaru Dobrej Nowiny, czy raczej ograniczam ją do „własnego podwórka”?
- Co stanowi „mój dzban”, który powinienem dzisiaj zostawić?
- Czy już wiem, co jest „primum” w moim życiu?
fot. Pixabay