Wśród wielu wyrazów współczucia i solidarności w związku ze śmiercią naszego współbrata o. Piotra Deczewskiego SJ, otrzymaliśmy od pani Ewy Liegman, Prezes Zarządu Hospicjum Pomorze Dzieciom, poruszające wspomnienia. Dzielimy się nimi na naszej stronie, gdyż wielu nie wiedziało, kim był Ojciec Piotr dla ludzi chorych i cierpiących, a także dla tych z którymi razem służył potrzebującym.
W podziękowaniu za posługę Ojca Piotra Deczewskiego kapelana w Hospicjum Pomorze Dzieciom i hospicjum perinatalnego Tulipani
Z wielkim smutkiem przyjęliśmy informację o śmierci Ojca Piotra Deczewskiego, który od ponad 4 lat wolontaryjnie pełnił służbę na granicy życia i śmierci w naszym hospicjum.
Od pierwszych chwil naszej wspólnej drogi wiedzieliśmy, że mamy do czynienia z kimś wielkim. Nieprawdopodobnie skromnym i pokornym, a przy tym świadomie obecnym w każdym kluczowym momencie. Dojeżdżał wraz z personelem medycznym hospicjum do rodzin zmagających się z nieuleczalną chorobą dziecka, mając umiejętność wprowadzania spokoju, nadziei w najtrudniejsze życiowe sytuacje. Był żywym świadectwem miłości Jezusa, pielęgnował w nas wszystkich wiarę, nadzieję. Dzielił się mądrością, doświadczeniem. Nigdy się nie spieszył, a przy tym miał czas dla wszystkich i dla każdego z osobna. Był człowiekiem modlitwy, ciszy, nosił wszystkie nasze prośby, bolączki, troski i cierpienia, składał je na ołtarzu. Jego poczucie humoru i zdolność rozmawiania na wszystkie tematy, zbliżały do niego, a więc i do Boga każdego spotkanego człowieka, nierzadko z połamanym sercem, bardzo trudną życiową historią. Na naszych oczach za pośrednictwem Ojca Piotra wiele osób nawracało się, zmieniało swoje życie.
Ojciec Piotr przywracał każdego dnia wiarę w misję ojcostwa na ziemi. Męskości, o którą trudno w dzisiejszym świecie.
Inicjował Msze Święte w Małym Kościele dla rodzin pogrążonych w żałobie po stracie dziecka. Miał nieprawdopodobną pamięć do imion, dat, każdą historię nosił w sercu jak własną. Czuliśmy się dzięki niemu jak w domu w małej salce przy kościele. W pierwsze soboty miesiąca.
Chrzcił, namaszczał dzieci przed śmiercią, spowiadał, rozmawiał z rodzicami, rodzeństwem. Był człowiekiem dialogu, otwartości, mimo różnic. Potrafił znaleźć wspólny język z każdym człowiekiem. Widział świat oczami dziecka, miał w sobie mnóstwo spontaniczności, radości, prostoty. Dzieci do niego lgnęły. Nawet te najbardziej skryte, tajemnicze, zamknięte w swoim świecie. Umiał znaleźć wspólny język również z podopiecznymi, z którymi kontakt werbalny był niemożliwy ze względu na chorobę.
Stanowił bezcenne wsparcie dla wszystkich członków zespołu. Jednoczył, wzmacniał, pokazywał jak latarnia kierunek.
Niezwykle imponowało nam, że potrafił jak prawdziwy Rycerz Pana Boga bronić ewangelicznych prawd, narażając niejednokrotnie siebie na odrzucenie przez otoczenie. Wbijał prawdę jak miecz, byśmy w ciemności naszych życiowych dróg, gubiąc się na nich, mieli odniesienie dokąd wracać, dokąd iść. Nie zostawiał nigdy nikogo w tej drodze.
Był jak latarnia. Prawdziwy ojciec całego Hospicjum. Hospicjum: miejsce, które na co dzień staje oko w oko ze śmiercią, pogrążone jest dziś w wielkiej żałobie.
Straciliśmy ojca. Zostaliśmy sierotami. Ojciec Piotr miał w sumie ducha Ojca.
Szukając pociechy wczytujemy się w czytania Pisma Świętego. Dostajemy podpowiedzi: Duch Eliasza.
Podopieczni i Zespół jeszcze kilka dni temu otrzymali kartkę od Ojca Piotra z modlitwą z jego ukochanego Podlasia, od Matki Bożej Kodeńskiej.
Maryja była dla niego niezwykle ważna. Przybliżał nam jej miłość. W bardzo subtelny, nienachalny sposób, a przy tym bardzo głęboko zbliżał nas wszystkich do Niej.
Był jak św. Józef, o którym sporo opowiadał. Całym swoim życiem uczył jak wypełniać misję, być ubogim w duchu, cichym i pokornym sercem, łaknącym sprawiedliwości, wprowadzającym pokój, miłosiernym, a przy tym bardzo wymagającym.
Kiedy poprosiliśmy go na początku maja tego roku, aby na stronę internetową powstającego centrum wsparcia po stracie, które poświęcił przed pracami budowlanymi, napisał notatkę o sobie, otrzymaliśmy garść słów, które mówią o nim wszystko:
„Od kiedy zostałem księdzem, tak się składa, że pracuję albo w szpitalach, albo domach opieki albo hospicjach. Tak się życie potoczyło. Wierzę, że ludzie są wieczni, a dzień śmierci, to jeden z najważniejszych dni w życiu. I wcale nie ostatni. Tyle. Piotr”
Łączymy się w bólu z Ojców Wspólnotą, z Rodziną Ojca Piotra, zapewniając, że jest w naszych oczach świętym człowiekiem, kapłanem, za którego życie i powołanie dziękujemy Bogu. Błogosławimy Najświętszą Trójcę za dar jego obecności. Mieliśmy sporo szczęścia, by go na tej drodze spotkać. Jest i zawsze będzie twórcą, przewodnikiem duchowym Hospicjum Pomorze Dzieciom, Hospicjum perinatalnego Tulipani i eMOCji Centrum Wsparcia po Stracie.
Zawsze mawiał po wizycie u nas: „już nic mnie dziś lepszego nie spotka”. Wierzymy, że spotkanie z Jezusem, do którego przygotowywał nas wszystkich, rozradowało go bardziej niż mógł się tego kiedykolwiek spodziewać.
A dzieci, których życia strzegł, jak prawdziwy Wojownik, Rycerz (zwłaszcza dzieci chore, jeszcze nienarodzone, te umierające zaraz po przyjściu na świat, cierpiące przez chorobę całe swoje życie) przywitały go u bram życia wiecznego razem ze Świętym Piotrem.
Napisał kiedyś:
„Zawsze chciałem być jak Symeon, żeby każdej mamie powiedzieć, że od tego dziecka zależą losy całego świata. Bo tak zawsze jest, nasze życie ma znaczenie.”
Losy naszego Hospicjum odkąd stanął na naszej drodze zależały od niego. Jego ślady są widoczne w każdym miejscu.
Kochany nasz Ojcze Piotrze!
Wiesz dobrze, że św. Piotr miał najwięcej wyzwań…
… wśród fal.
Nad wodą Jezus trenował go jak prawdziwego rycerza.
A Ty w Gdańsku chodziłeś tak często nad morze.
Modlić się za nas.
Byśmy nie zapominali, że jesteśmy powołani do jednej armii.
Ramię w ramię.
Twoje oczy pełne odwagi, pogody ducha, za którymi już tęskno, wpatrzone zawsze w największego w historii Wodza.
Przypominały…
o powołaniu nad wodą… rozmawialiśmy nie raz o burzach, o tym jak i św. Piotr zaczynał się topić, gdy spuścił Go z oczu, ale nie brakowało mu męskiego hartu ducha, brawury nawet…
jak i Tobie.
Twoje męstwo, wtedy gdy odważnie na głos broniłeś prawdy…
Wiesz Piotr, nie możemy kryć wzruszenia. W Hospicjum pękło serce.
Wierzymy, że Twoja śmierć, choć nagła, przyszła punktualnie. A Ty jak Żołnierz Pana Boga byłeś gotowy. Zawsze gotowy.
Jesteś przed naszymi oczami. Bardzo żywy. W pozycji w której zastygałeś najczęściej… wsłuchany… w słowa…w konfesjonale…
I nas wysłuchiwałeś i nie odrzucałeś, nikogo, nigdy wcale a wcale.
Mało tego! Na wzburzonym morzu serca za każdym razem dostrzegaliśmy w Twoich oczach, wielką, ojcowską miłość, a tego się samemu nie zdobywa, nie mamy wątpliwości: musiałeś każdego dnia Jezusa bardzo wnikliwie słuchać.
A w nawiązaniu do cytatu na Twoim prymicyjnym obrazku: nie mamy wątpliwości, że On … och… On znosi nie tylko TROCHĘ.. ale wiele szaleństwa z Twojej strony…
Bo to Twoje szaleństwo sprawiało, że gdy płynąłeś łodzią swojego życia, wykonując niełatwe obowiązki, gdy tylko słyszałeś, dostrzegałeś: „TO JEST PAN”
wciągałeś na siebie szatę, jak ornat i rzucałeś się w wodę.
Głęboko, by łowić ludzkie serca.
Tak i nas dla Niego złowiłeś… by od śmierci wiecznej wybawić…
Twoi dłużnicy, z wdzięczności i miłością
W imieniu Zespołu i Podopiecznych
Ewa Liegman, Prezes Zarządu Hospicjum Pomorze Dzieciom
Wspomnienie dr n. med. Anny Jędrzejczyk Dyrektora Medycznego Hospicjum Pomorze Dzieciom
„Przez wiele lat swojej pracy w hospicjum dziecięcym szukałam człowieka, który w każdym widzi człowieka i jest kapelanem. W obliczu choroby, śmierci potrzeba ludzi, których nie przeraża bycie przy, którzy nie zagadują tego co się zadziewa w drugim człowieku, którzy nie zmieniają tematu, gdy ten dotyka tego co takie trudne. Potrzebni są medycy by leczyć to co widzialne, namacalne, fizycznie dotkliwe. Potrzebny psycholog by pomóc nazwać to co się w środku zadziewa. Potrzebny jest kapelan, który pomaga łączyć światy, który pozwala zderzać się tak różnym wymiarom bólu, cierpienia, niezgody. Kapelan, który pozostaje człowiekiem pełnym zrozumienia dla ogromu rozpaczy, umiejący ją wytrzymać, niezaprzeczający jej, umiejący dać ukojenie, wsparcie.
Po wielu latach poszukiwań na mojej drodze stanął ojciec Piotr, wyjątkowy Człowiek. Stał się naszym hospicyjnym wolontariuszem, który podjął się opieki nad naszymi hospicyjnymi rodzinami. Odwiedzał nasze rodziny nie tylko jako kapelan, ale jako ich przyjaciel, który umie być. Być w ciszy, a czasem z głośnym śmiechem,
najprawdziwszą dziecięcą radością, która wywoływała radość u naszych dzieci, rodzin i u nas. Ojciec Piotr umiał, chciał być z naszymi rodzinami i był, a rodziny chciały by On był z nimi, wzajemnie dając sobie siłę i radość. Zawsze bardzo chętny do wyjazdu do naszych rodzin. Pamiętających o naszych dzieciakach zawsze, nawet w czasie urlopu. W czasie wakacji wysyłał kartki adresowane do naszych dzieci. Często były to pierwsze, a czasem jedyne kartki, które dzieci pozornie bez kontaktu, otrzymywały w swoim życiu. Bezcenna radość rodziców, którzy doświadczają, że wokół są ludzie, którzy w tym chorym ciałku, widzą drugiego człowieka – Marysię, Antosia, Wiktorka.
Ojciec Piotr z ogromnym entuzjazmem dołączył do tak bardzo ważnego projektu jakim jest nasze hospicjum perinatalne Tulipani. Wcześniej sam wspierał na oddziałach klinicznych panie doświadczające wczesnej utraty dziecka nienarodzonego, umiał być przy istnieniach, którym odebrano prawo do dalszego bycia, był przy dzieciach które z trudnościami próbowały utrzymać się przy życiu. Teraz staliśmy się drużyną, która chciała zmieniać choć mały kawałek świata.
Jak dziś pamiętam, jego entuzjazm na prośbę aby zorganizować msze dla rodzin w żałobie. Ania, nie ma problemu! I rzeczywiście nie było. Rodziny bardzo dużo z tego czerpały siły.
Jego udział w naszych hospicyjnych Wigiliach powodował, że było to spotkanie naszej hospicyjnej rodziny w obliczu radosnej nowiny narodzin Pana, z miejscem dla tych co są, dla tych co już odeszli, z miejscem na chwilę zadumy, refleksji, z miejscem na radość i śmiech, na bycie razem.
To był członek naszego zespołu!! Dający również nam, zwykłym ludziom siłę, motywację, przestrzeń do zderzania się światopoglądów, wątpliwości, z ogromnym szacunkiem do drugiego człowieka i z sercem na dłoni, radością, miłością oraz pokorą w sercu. Człowiek niezwykle skromny.
Ojciec Piotr sprawił, że w końcu mogłam z pełnym przekonaniem mówić że oferujemy holistyczną opiekę paliatywną nad dzieckiem i rodziną. A teraz, kiedy Go nie ma już tu z nami, tu fizycznie, jeszcze bardziej niż wcześniej rozumiem potrzebę obecności w zespole hospicjum Człowieka Kapelana. Nie wiem, czy będzie ktoś umiał tak jak On być w hospicjum. Ogrom straty nie do opisania. Z wdzięcznością za wszystko, czego się od Niego nauczyłam, doświadczyłam.”
Dr n. med. Anna Jędrzejczyk, Dyrektor Medyczny, Członek Zarządu Hospicjum Pomorze Dzieciom
Dziękujemy Fundacji Hospicjum Pomorze Dzieciom za udostępnienie zdjęć