Kolejną osobą, która spotyka poranionego człowieka, jest Samarytanin. Samarytanie i Żydzi żyli w nieustannym konflikcie. Wzajemna niechęć pogłębiła się od czasów Jana Hirkana, który w II wieku p.n.e. zniszczył świątynię samarytańską. Samarytanie starali się wziąć odwet na Jerozolimie. Żydzi odnosili się do Samarytan z wrogością i odrazą. Krytykowali zwłaszcza ich kult, zarzucali im kontakty z poganami i uleganie wpływom kultury greckiej. Samarytanie nie byli im dłużni. Wzajemne animozje prowadziły nawet do aktów przemocy.
Postawienie Samarytanina jako przykładu było dla Żydów szokiem, zgorszeniem, uderzeniem w ich uczucia patriotyczne i formą prowokacji. To tak, ja gdyby ktoś stawiał za wzór największego wroga. „Dla antysemitów byłaby to więc przypowieść o miłosiernym Żydzie, dla lewicy o miłosiernym kapitaliście, dla Ślązaków o miłosiernym Gorolu, a dla niektórych katolików – o miłosiernym liberale” (M. Wojciechowski, Przypowieści dla nas).
Samarytanin pozostawia dywagacje na temat czystości rytualnej. Nie mija człowieka potrzebującego pomocy. „Gdy go zobaczył, wzruszył się głęboko” (Łk 10, 33). Słowo to w oryginale greckim oznacza „wzburzyły się Jego wnętrzności”, „wzburzyło się Jego serce”. I odnosi się do łona, do miłości matczynej. Samarytanin okazuje współczucie i miłość jak matka, bezinteresownie. Następnie opatruje jego rany (zapewne czyni bandaż ze swego odzienia) i zalewa oliwą i winem. Oliwę stosowano w medycynie do przemywania ran, wino służyło do dezynfekcji.
Po udzieleniu pierwszej pomocy Samarytanin przewozi na swoim ośle półumarłego do najbliższego zajazdu. Pozostaje na noc, by pielęgnować go osobiście. Zaś następnego dnia wręcza gospodarzowi sutą sumę pieniędzy, by ten go pielęgnował aż do całkowitego wyzdrowienia. „Nadto pozostawia gospodarzowi margines na dalsze wydatki, które pokryje w drodze powrotnej; tak jest zajęty chorym jak kimś bliskim” (A. Jankowski). Samarytanin nie tylko sam udziela pomocy potrzebującemu, ale angażuje w nią innych (właściciela gospody), struktury społeczne. Postępuje jak matka, troszcząc się w sposób fizyczny o cierpiącego i jak ojciec, ofiarując środki finansowe.
Czyn Samarytanina wyraża bliskość, wewnętrzną więź, troskę. Uczy, że najważniejszy jest pierwszy gest i przełamanie murów własnego egoizmu. Cała reszta „przychodzi sama”. Jeden szlachetny czyn pociąga następny i w ten sposób inicjuje obieg miłości.
Postawa Samarytanina wskazuje również na granice miłości. Jest nimi wolność innych. Bóg nie żąda od nikogo, by zajmował się bliźnim nieustannie i dźwigał ciężar ponad siły. Misją każdego Samarytanina jest odstawić potrzebującego do „najbliższej gospody”. Później należy pozostawić go w wolności; pozwolić, by sam troszczył się o siebie, a także pozwolić działać Bogu.
Ojcowie Kościoła interpretują przypowieść Jezusa w sposób alegoryczny. Samarytaninem z przypowieści jest sam Jezus Chrystus. Jak Dobry Pasterz bierze potrzebującego, obolałego i obumarłego człowieka na swoje ramiona i niesie go jak zagubioną owcę. Wcześniej jednak opatruje jego rany. Zalewa je oliwą miłości i winem mocy, uzdrowienia. Ojcowie Kościoła widzą tutaj sakramenty, szczególnie Eucharystię. Jest ona jak wino i balsam na wszelkie ludzkie zranienia i cierpienie. Następnie zostawia w gospodzie, czyli w Kościele, który leczy pozostałe choroby duchowe.
Pytania do refleksji:
- Czy moje serce wzrusza się i lituje? Czy potrafię odczytać nieszczęście i ból drugiego człowieka?
- Czy reaguję podobnie, jak Samarytanin wobec ludzi, którzy cierpią, wobec ludzi z marginesu, będących w nędzy duchowej czy potrzebie materialnej?
- Czy moje ręce są skore do pomocy i dzielenia się? Czy są „od siebie”, czy tylko „do siebie”?
- Co stanowi moją „oliwę i wino” na rany innych?
- Jak rozumiem granice w miłości?
- Czy pozostawiam innym wolność?
- Jakie znaczenie mają dla mnie sakramenty?
fot. Pixabay