O dramatycznej sytuacji w Libanie pisze o. Marek Cieślik SJ – wykładowca i dziekan Wydziału Nauk Religijnych Uniwersytetu Świętego Józefa w Bejrucie, dyrektor Instytutu Nauk Muzułmańsko-Chrześcijańskich na tymże Wydziale, oraz rektor szkół jezuickich w Dolinie Bekaa.
Obecna sytuacja w Libanie jest rzeczywiście dramatyczna. Około 50% ludności żyje na granicy ubóstwa. Plaga bezrobocia dotyka prawie 45% aktywnej zawodowo populacji. Bardzo dużo osób, jeśli jeszcze pracuje, otrzymuje połowę wynagrodzenia. Wszyscy są zszokowani szalejącą inflacją (w ciągu ostatnich miesięcy ceny poszybowały w górę co najmniej trzy-, jeśli nie cztero- lub nawet pięciokrotnie; dolar na czarnym rynku kosztuje sześciokrotnie więcej, aniżeli jedna z jego oficjalnych cen, co dla kraju, który żyje z importu jest po prostu katastrofą …). Banki wypłacają tylko ułamek tego, co niektórym udało się zgromadzić jako oszczędności całego ich życia. System zdrowotny ledwo co „zipie”. Instytucje, takie jak – na przykład – szkoły, z trudem wiążą koniec z końcem (mówi się o 80% z 360-ciu szkół katolickich, jakie istnieją w Libanie, które, jeśli obecny kryzys potrwa jeszcze kilka miesięcy, prawdopodobnie zostaną zlikwidowane już za rok…).
Powodów takiej sytuacji jest oczywiście bardzo wiele i często są one, z jednej strony, niezmiernie prozaiczne, z drugiej zaś, wyjątkowo złożone. Na pewno wymienić tu można:
– ogromną korupcję (już w 2018 r. Liban, na 130 państw walczących z tym zjawiskiem, zajmował smutne 127 miejsce),
– nierzadko wielkie marnotrawstwo (zwłaszcza w sektorze publicznym, gdzie „czy się stoi, czy się leży, wypłata zawsze się należy”, i to wypłata, która w relatywnie bardzo wielu przypadkach przekraczała kilka tysięcy dolarów miesięcznie),
– niekiedy życie ponad stan posiadania (relatywnie spora część społeczeństwa proste i skromne życie uważała w tych ostatnich latach raczej za społecznie nieprzystające, aniżeli wskazaną formę bycia),
– trudną sytuację geopolityczną (międzynarodowe sankcje przeciw Iranowi i Syrii, które odbijają się wyjątkowo negatywnym rykoszetem na kraju) i polityczną (stałe kłótnie, nierzadko połączone z zamachami, oraz rozdarcie nie tylko pomiędzy tą czy inną partią, ale i także pomiędzy związanymi z tymi partiami religiami),
– trzydziestoletnie oparcie systemu finansowo-ekonomicznego na piramidzie Ponzi,
– Covid-19,
– ostatnią eksplozję w Bejrucie, wynik wieloletnich zaniedbań i bylejakości sektora państwowego; eksplozję, która pochłonęła, jak do tej pory, ponad 170 ofiar śmiertelnych, w której to 6 tysięcy osób zostało rannych (czasami bardzo ciężko), i w której to również około 300-tu tysiącom przyjdzie remontować ich mieszkania, jeśli nie szukać nowego dachu nad głową….
Podając tych kilka przyczyn degradacji dzisiejszego Libanu, które niestety, ale nie wyczerpują listy wszystkich problemów z jakimi musi się on zmierzyć, wydaje mi się jednak, że to co najbardziej doskwiera ludziom, to coraz większy brak nadziei na przyszłość. Wielu z nich jest po prostu załamanych i bez motywacji, co oczywiście w żaden sposób nie buduje i nie umacnia. Wręcz przeciwnie, trudności się raczej nawarstwiają i komplikują.
Aby odnieść się do tego typu wyzwań, nie sposób skupić się tylko i wyłącznie na jednej rzeczy. Stąd też liczne organizacje, w tym i kościelne, obok wdrażania różnych zmian i adaptacji, niekiedy niezmiernie trudnych do zrealizowania (zwłaszcza jeśli chodzi o dymisje i zwolnienia), czy też kierowania próśb o pomoc do różnych instytucji i dobroczyńców, najwięcej energii poświęcają – mimo wszystko – trosce i trwaniu razem, zwłaszcza z tymi najbardziej potrzebującymi, których stale przybywa.
Pracując na Uniwersytecie Świętego Józefa w Bejrucie, w czterech szkołach, jakie jezuici mają w Dolinie Bekaa i które są dla dzieci z ubogich rodzin (w tym dzieci uchodźców syryjskich, których jest tu w pięciomilionowym Libanie około miliona), czy też pracując w naszym domu rekolekcyjnym w Tanaïl, bez przerwy doświadczam, jak bardzo ten biblijny region (i pewnie nie tylko on jeden) potrzebuje dziś promocji „dobrej nowiny”, która nie tylko „informuje”, ale również, a może i przede wszystkim, „sprawia”. Rzeczywiście, „Ewangelia” – tak jak to wyraził Papież Benedykt XVI w swej encyklice o nadziei Spe Salvi, „nie jest jedynie przekazem treści, które mogą być poznane, ale jest przesłaniem, które tworzy fakty i zmienia życie” (cf. n° 2).
Marek Cieślik SJ
Artykuł przygotowany dla organizacji POMOC KOŚCIOŁOWI W POTRZEBIE
Polecamy także wywiad z o. Markiem sprzed dwóch lat.