Jeżeli na nas już czas, mężnie za naszych braci położymy swe życie (1 Mch 9, 10).

Masada (hebr. „forteca”) to starożytna twierdza żydowska położona na szczycie samotnego płaskowyżu w kształcie rombu (przypominającego lotniskowiec) na wschodnim skraju Pustyni Judejskiej nad Morzem Martwym w Izraelu. Dostępu  do szczytu bronią strome zbocza, sięgające czterystu dziesięciu metrów ponad poziom morza.

Dzisiaj istnieją dwie możliwości „zdobycia” twierdzy. Jedną z nich jest wjazd kolejką linową. Drugą zaś wspinanie się wąską ścieżką zwaną „wężową”, gdyż jak pisze Józef Flawiusz: „jest wąska i wije się ciągłymi zakrętami”. Wybieram drugą możliwość. Mój trud wspinaczki w czterdziestostopniowym upale zostaje wynagrodzony. Gdy staję na szczycie malują się przede mną zapierające dech w piersiach widoki. Wokół mnie rozciąga  się w całej krasie pustynia Judzka, a za nią Morze Martwe. Odcienie brązu, czerwieni i błękitu tworzą fenomenalną harmonię.

Po krótkim wypoczynku rozpoczynam zwiedzanie twierdzy, albo raczej jej pozostałości. W większości pochodzą one z czasów herodiańskich. Początki twierdzy sięgają czasów hasmonejskich. Jednak gdy w 40 roku p.n.e. schronił się w niej Herod uciekając przed Partami, upodobał ją sobie, wzniósł mury i wieże obronne oraz zbiorniki na wodę i magazyny żywnościowe, dzięki czemu twierdza była niemal  niemożliwa do zdobycia. W roku 66 w czasie wojny żydowskiej Masadę zajęli rebelianci zwani sykariuszami. Nazwa tego stronnictwa religijnego pochodzi od słowa „sica”, krótkiego sztyletu, który stanowił ich ulubioną broń. W roku 70 padła Jerozolima, a Masada stała się jednym z trzech ostatnich punktów oporu przeciw Rzymianom. Do jej zdobycia sprowadzono słynny Dziesiąty Legion, który wraz z personelem pomocniczym (głównie niewolnikami i jeńcami) liczył około piętnaście tysięcy ludzi. Dzięki nim usypano skarpę, po której rozpoczęto szturm fortecy przy pomocy wieży oblężniczej. Obroną twierdzy kierował nowy przywódca sykariuszy Eleazar ben Jair. Gdy zrozumiano bezcelowość dalszej walki, relacjonuje w swojej „Wojnie żydowskiej” Józef Flawiusz, zapadła decyzja o zbiorowym samobójstwie. Każdy mężczyzna zabił swoją rodzinę, następnie wylosowano dziesięciu mężczyzn, którzy zabili pozostałych, ostatni z nich zabił pozostałych dziewięciu towarzyszy i popełnił samobójstwo. Według Flawiusza zginęło dziewięćset sześćdziesiąt obrońców. Ocalały dwie kobiety z pięciorgiem dzieci, ukryte w kanale. Po zdobyciu Masady utworzono w niej   rzymski posterunek. Potem zajmowali ją bizantyjscy mnisi, po których pozostały szczątki mozaikowej kaplicy. Od VII wieku Masada nie była już nigdy zasiedlona. Jest jednak symbolem heroicznej walki o wolność ojczyzny. Wpisuje się w historię bohaterskich walk izraelskich sędziów, królów, Machabeuszy czy stronnictw religijnych. Nic wiec dziwnego, że na jej ruinach żołnierze armii izraelskiej składają przysięgę wierności: „Masada nigdy więcej nie zostanie zdobyta”.

Po wysłuchaniu relacji o wielkim bohaterstwie obrońców Masady w zadumie zwiedzam jej pozostałości: trzypoziomowy pałac królewski, pałac zachodni z pięknymi mozaikami, rzymskie łaźnie z pomysłowym systemem ogrzewania, kolumbarium, magazyny żywnościowe i cysterny na wodę, wały oblężnicze, pozostałości synagogi i kaplicy bizantyjskiej z zachowanymi fragmentami mozaik, fresków i kolumn korynckich.

Przed opuszczeniem Masady jeszcze raz podziwiam to monumentalne miejsce, a zwłaszcza jego bohaterów. I stawiam sobie pytanie: czy ich śmierć była konieczna? Czy nie można było inaczej? Co w takiej sytuacji okazuje się lepszym wyborem: życie czy śmierć? Czy istnieje konieczność zachowania i uświęcenia życia w każdej sytuacji czy jest też możliwość jego odebrania? I przychodzi mi na myśl inny wielki bohater Judejczyków – Juda Machabeusz i jego ostatnia śmiertelna potyczka. Widok przeciwników wzbudził strach i dezercję wśród jego wyborowych żołnierzy. Pozostało około ośmiuset najwierniejszych i najdzielniejszych, którzy doradzali mu przełożenie walki, jednak Juda pozostał nieugięty: Przenigdy tego nie zrobię, abym miał przed nimi uciekać. Jeżeli na nas już czas, mężnie za naszych braci położymy swe życie. Nie pozwólmy niczego ująć z naszej chwały! (1 Mch 9, 10). Podjął więc nierówną i skazaną na przegraną walkę. Gdy zginął pozostali wierni mu towarzysze uciekli, a cały Izrael bardzo go żałował. Przez długi czas trwała po nim żałoba. Mówiono: Jak mógł paść bohater, który wybawiał Izraela? (1 Mch 9, 19-21).

Więcej w książce: Stanisław Biel SJ, Na ziemi Boga. Duchowe podróże do miejsc świętych i nieświętych, WAM

fot. Wikipedia