Wśród wydarzeń mających miejsce w dniu Zmartwychwstania Pańskiego znajduje się fascynująca historia spotkania uczniów zdążających do Emaus z Jezusem Zmartwychwstałym (Łk 24, 13-35). Jej opis przywołuje liturgia w środę Oktawy Zmartwychwstania Pańskiego i w III Niedzielę Wielkanocną (rok A). Od zawsze rozpalała ona wyobraźnię słuchaczy. Droga do Emaus, a zwłaszcza moment rozpoznania Zmartwychwstałego podczas wieczerzy, stały się inspiracją dla licznych przedstawicieli sztuki, w tym artystów malarzy, a wśród nich, także tych największych. Wśród najwartościowszych przedstawień malarskich na uwagę zasługują dwa obrazy Michelangelo Merisi da Caravaggio (1571-1610). Oba mają jednakowy tytuł: „Cena di Emmaus” — „Wieczerza w Emaus”.
Pierwszą „Wieczerzę” Caravaggio namalował w latach 1601-1602. Aktualnie znajduje się ona w National Galery w Londynie. Druga powstała około 1606, można ją obejrzeć w Pinacoteca di Brera w Milano we Włoszech. Będąc w pobliżu, warto odwiedzić oba muzea, i odszukać te obrazy. W międzyczasie (także z racji na epidemię) można skorzystać z dobrodziejstw Internetu i zadowolić się wirtualną kopią. Wspomniane obrazy powstały w odstępie zaledwie kilku lat. Jednak każdy z nich został namalowany w innej sytuacji życiowej Caravaggia. Obie wersje „Wieczerzy w Emaus” zasługują na szczególną uwagę.
Obraz z 1601 roku, od strony warsztatowej, ukazuje geniusz Caravaggia. Artysta jest w rozkwicie twórczości i sławy. Przypatrzmy się, z jaką dokładnością i swobodą przedstawia elementy na obrazie, jak buduje przestrzeń. Światło padające zza pleców widza oświetla zgromadzonych przy stole. Jezus (w centrum obrazu), jest przedstawiony jako młody człowiek, bez brody, bez śladów męki, z rysami twarzy nieznanymi we wcześniejszych przedstawieniach malarskich. Trudno Go rozpoznać. Daje się poznać dopiero po charakterystycznych gestach błogosławieństwa i łamania chleba. Obraz przypomina zatrzymany kadr z filmu. Caravaggio spowalnia, prawie zatrzymuje czas. Liczy się dla niego moment, chwila i to, co się teraz dzieje. Usuwa z obrazu wszystko, co mogłoby widza rozpraszać. Aby jeszcze bardziej uwypuklić jej znaczenie, usunie nawet tło, pozostawiając niekreśloną, prześwietloną mistycznym blaskiem przestrzeń. Uczniowie (a z nimi i my – obserwatorzy? uczestnicy?) są w sytuacji sam na sam z Nieznajomym, który towarzyszył im w ostatnim, najtrudniejszym etapie ich życia. Serca uczniów ciągle „pałają” na skutek rozmowy z Gościem. Wyobrażamy sobie, jak powoli zaczynają się otwierać im oczy, rodzi się zdumienie. Za chwilę – pojawi się błysk zrozumienia i radość spowodowana rozpoznaniem w Nieznajomym, Zmartwychwstałego Pana.
Drugą wersję „Wieczerzy” ukończył Caravaggio po 28 maja 1606 roku. Ta data jest ważna. W tym dniu, podczas pojedynku, z którego sam wyszedł ciężko ranny, śmiertelnie zranił swego przeciwnika. Groza tego co się stało i związana z tym kara, będą mu towarzyszyć do końca życia. Wszystko to znalazło odbicie na obrazie. Tym razem łatwiej rozpoznać Jezusa. Dodatkową postacią, której nie było w we wcześniejszej wersji, jest stojąca z boku, jakby niezainteresowana wydarzeniem służąca. Stół jest skromniej zastawiony. Chleb został już połamany. Wszystko jest tu powszednie. Radość zaczyna się powoli przebijać przez szarość późnej godziny i trud związany z przeżyciami przebytej drogi. Już ją widać. Za chwilę ujawni się w pełni. Rozpoznają Jezusa. Spotkają tego, który przez cały czas był z nimi. Za chwilę…jeszcze nie teraz.…
Postać po lewej stronie stołu, moim zdaniem, ma rysy Caravaggia. Na spotkanie ze Zmartwychwstałym Caravaggio czekał całe życie. Jezus był centralną postacią życia i twórczości tego największego teologa wśród malarzy. Odkrywał Go w codzienności, podszytej dodatkowo obawą o życie. Nadzieja walczyła w nim, jak tonący o przeżycie. Widać to na obrazie. Wszystko jest tu jakby przygaszone, nieco rozmyte. Atmosfera wśród uczestników wieczerzy jest jednak nabrzmiała emocjami przyniesionymi z Jerozolimy i rozmową z Nieznajomym. Jest tu smutek, zamyślenie, pokora, wyciszenie, wspomnienia (?) i przebłyski nadziei. Obecność Jezusa, której dwaj uczniowie nie są jeszcze świadomi (ale widz tak), niezawodnie ukazuje, jak „pałanie serca” prowadzi do rozpoznania Go, wiary i powrotu do wspólnoty. Przeskanowanie obrazu promieniami ultrafioletowymi ukazało dokonane przez Caravaggia przemalowania. Po lewej stronie w pierwotnym zamiarze było otwarte okno, za nim ogród. Artysta świadomie zamalował dodatkowe źródło światła. Nie ma czasu na rozpraszanie uwagi. Ewangelista i Malarz pragną, abyśmy i my skupili uwagę na geście łamiącego chleb, jak Kleofas i uczeń bez imienia. Może zatrzymana w czasie chwila, to szansa, aby zająć miejsce tego ostatniego. Ewangelista napisał o czymś, czego doświadczył; Malarz, namalował to, czego pragnął dla siebie i dla nas.
Caravaggio zaprasza nas do kontemplacji. Do utożsamienia się z postaciami historii, która naprawdę wydarzyła się w Emaus i powtarza się nieustannie. Zmartwychwstały żyje i dołącza się do nas, ludzi w drodze, zwłaszcza gdy tracimy ducha, opanowani lękiem przed życiem i tym, co ono niesie.
Cenię Caravaggia także dlatego, że postacie na jego obrazach wypowiadają się bardziej przez czyny niż przez słowa. Retoryka gestu, to jego żywioł. Caravaggio okazuje się jeszcze raz znawcą Pisma i teologiem. Ewangelia to przecież nie piękne słowa, ale piękne, przeniknięte miłością służebną czyny.
I ja także zapraszam do kontemplacji, a potem także do rozmowy z przyjaciółmi o „Wieczerzy w Emaus” po Mszy św. i świątecznej kawie z ciastem (jeśli jeszcze zostało), aby przeżyć radośnie i twórczo całą Oktawę Zmartwychwstania, która jest jedną, trwającą osiem dni, Uroczystością Zmartwychwstania Pańskiego.
o. Henryk Droździel SJ, Rektor PISK
Rzym, Oktawa Uroczystości Zmartwychwstania Pańskiego 2021
Ilustracja: Caravaggio, Wieczerza w Emaus (Wikipedia commons).