Inna wczesnochrześcijańska tradycja umieszcza zaśnięcie Maryi i Jej grób na Górze Oliwnej. Podstawą tej lokalizacji jest głównie apokryf Zaśnięcie Najświętszej Maryi Panny z II-III wieku. Wersja syryjska zawiera wskazania dla uczniów: Dzisiejszego rana weźmiecie Panią Maryję i wyjdziecie poza Jerozolimę drogą prowadzącą przez dolinę na Górę Oliwną. Znajdują się tam trzy groty. Pierwsza, zewnętrzna, jest obszerna, za nią druga, w środku, a jeszcze dalej trzecia, wewnętrzna. Jest w niej od wschodu ława gliniana. Idźcie i złóżcie Błogosławioną na owej ławie.
Według tradycji uczniowie Jezusa w to miejsce przenieśli ciało Matki Pana i tu pochowali je w grobie. Kiedy po niedługim czasie przybył, nieobecny w czasie przeniesienia ciała Apostoł Tomasz, uczniowie udali się do grobu, aby pokazać mu miejsce pochowania Maryi i stwierdzili, że grób jest pusty. Ciało Maryi zostało zabrane do nieba, aby nie dotknęło go zepsucie grobu (T. Jelonek).
Grób Maryi na Górze Oliwnej należał do zespołu grobowego z I wieku, składającego się z trzech komór. Od początku czczony był przez wspólnotę judeochrześcijańską. Bizantyjczycy w 455 roku odizolowali go od innych, umieszczając w centrum wybudowanego na planie krzyża kościoła. W wieku VI wybudowano kościół górny; grób z kaplicą stanowił odtąd kryptę. Kościół górny był kilkakrotnie niszczony i odbudowywany, m. in. przez krzyżowców. Natomiast dzięki czci muzułmanów do Maryi, szczęśliwie ocalał kościół dolny. Zachowana do dziś surowa fasada, resztki kolumn i gzymsów oraz czterdzieści osiem monumentalnych schodów prowadzących do sanktuarium pozwalają wyobrazić sobie bogactwo oraz kunszt architektów z okresu wypraw krzyżowych.
Kaplica z grobem Maryi znajduje się u stóp schodów; do wnętrza komory grobowej prowadzą dwa wejścia: od zachodu i północy. Ponadto w sanktuarium znajdują się dwie kaplice grobowe z okresu wypraw krzyżowych: świętych Joachima i Anny oraz św. Józefa. Sanktuarium opiekują się prawosławni.
Trwając przy grobie Maryi, kontemplujmy Jej ziemską drogę cierpienia:
Gdy [Jezus] jeszcze przemawiał do tłumów, oto Jego Matka i bracia stanęli na dworze i chcieli z Nim mówić. Ktoś rzekł do Niego: Oto Twoja Matka i Twoi bracia stoją na dworze i chcą mówić z Tobą. Lecz On odpowiedział temu, który Mu to oznajmił: Któż jest moją matką i którzy są moimi braćmi? I wyciągnąwszy rękę ku swoim uczniom, rzekł: Oto moja matka i moi bracia. Bo kto pełni wolę Ojca mojego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 46-50).
A obok krzyża Jezusowego stały: Matka Jego i siostra Matki Jego, Maria, żona Kleofasa, i Maria Magdalena. Kiedy więc Jezus ujrzał Matkę i stojącego obok Niej ucznia, którego miłował, rzekł do Matki: Niewiasto, oto syn Twój. Następnie rzekł do ucznia: Oto Matka twoja. I od tej godziny uczeń wziął Ją do siebie (J 19, 25-27).
Maryja jako Matka Boga, Niepokalanie Poczęta jedyna z ludzi „miała prawo” być wolna od cierpienia, a jednak Jej życie, od Nazaretu aż do Golgoty naznaczone było cierpieniem.
Cierpienie Maryi rozpoczęło się w Nazarecie. W czasie Zwiastowania powiedziała Bogu „tak” i oddała do dyspozycji swoje życie i przyszłość (Łk 1, 26nn). W miarę upływu czasu odsłaniał się przed Nią krzyż, który przyjęła.
Pierwszym cierpieniem Maryi była relacja z Józefem. Józef był Jej najbliższy. Kochała go czystą miłością, widziała ból, jakiego doświadczał, gdy odkrył, że jest brzemienna i nie mogła mu pomóc. Nie czuła się zobowiązana do wyjawienia tajemnicy Boga i dlatego cierpiała w milczeniu. Józef cierpiał podobnie. Został postawiony wobec sytuacji niezrozumiałej, upokarzającej – dla mężczyzny, narzeczonego, a w konsekwencji także opiekuna Maryi (por. Mt 1, 18nn). W czasach Jezusa kobieta była drogocennym naczyniem. Gdy ojciec dziewczyny powierzał swą córkę narzeczonemu, był on za nią odpowiedzialny. Józef być może sądził, że nie potrafił uchronić drogocennego naczynia, które zostało mu powierzone przez rodziców Maryi.
Cierpieniem dla Maryi było narodzenie Syna Bożego. Jezus, Syn Boży przyszedł na ziemię w grocie dla bydła, w żłobie. Żadna matka nie życzyłaby sobie podobnego porodu. Maryja nie mogła zapewnić Jezusowi podstawowych warunków sanitarnych ani bytowych (por. Łk 2, 1nn).
Cierpienie Matki związane było również z brakiem poczucia bezpieczeństwa. Maryja w lęku o życie Jezusa musiała uciekać z Dzieckiem do Egiptu; przeżywała trudy wędrówki i życia związanego z emigracją. Po powrocie z Egiptu nie mogła zamieszkać w Betlejem. Widmo strachu pozostawało i dlatego musiała udać się do Nazaretu (Mt 1, 13-15.19-23).
Źródłem cierpienia Maryi było także niezrozumienie Syna i nieporozumienia, które z tego wynikały. Ludzkie myślenie, rozumowanie Maryi nie zawsze nadążało za myślami Jej Syna i Boga Ojca. Pierwsze nieporozumienie miało miejsce czasie pielgrzymki do świątyni. Dwunastoletni Jezus po raz pierwszy przyszedł do domu Ojca, do świątyni. Nie wrócił jednak z Rodzicami do Nazaretu, ale pozostał w świątyni, dyskutując z uczonymi w Piśmie. Maryja i Józef z bólem serca szukali Go przez trzy dni (por. Łk 2, 41nn).
Maryja cierpiała również po odejściu Jezusa. W wieku około trzydziestu lat Jezus rozstał się z Nią i rozpoczął misję ewangelizacji. Maryja szczególnie teraz potrzebowałaby Jego pomocy. Po śmierci Józefa była przecież samotną, starzejącą się wdową. Jednak dla Jezusa najważniejszy był Ojciec i Jego misja. Dlatego zostawił matkę w Nazarecie i rozpoczął drogę pielgrzyma; drogę wyznaczoną przez Ojca.
W czasie kilkukrotnych spotkań z Maryją doszło do rozdźwięku między nimi. W Kanie Galilejskiej Maryja zapewne przeżywała radość ze spotkania z Jezusem. Ucieszona spotkaniem, czuła się w pełni jako matka, która może prosić Syna. Tymczasem usłyszała przykre słowa: Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? (J 2, 4). W czasie innego spotkania, gdy poinformowano Jezusa o przybyciu Matki, wypowiedział równie trudne słowa: Któż jest moją matką, i którzy są moimi braćmi? Kto pełni wolę Ojca mego, który jest w niebie, ten Mi jest bratem, siostrą i matką (Mt 12, 48nn). Maryja stała na zewnątrz, za progiem, samotnie. Była w tym bardzo podobna do Jezusa, który opuszczony przez przyjaciół i Ojca umierał samotnie na krzyżu.
Największe cierpienie przeżyła Maryja na Drodze Krzyżowej i w czasie śmierci Jezusa. Patrzyła na ból Jezusa świadoma, że nic nie jest w stanie dla Niego uczynić. Nie mogła za Niego umrzeć, jak śpiewamy w naszych polskich „Gorzkich żalach”. Mogła tylko biernie stać i patrzeć. Maryja oddała swego umiłowanego Syna Bogu Ojcu do końca. Pod krzyżem dojrzewała do ostatecznego „tak”. Jej ofiara została przyjęta.
Życie Maryi było wypełnione ludzkim cierpieniem. Jednak, poza jedną wymówką w świątyni jerozolimskiej (zob. Łk 2, 48), z Jej ust nie padły żadne słowa skargi, żalów, pretensji. Wszystkie trudne i niezrozumiałe sprawy „zachowywała w swoim sercu”, rozważała, „kołysała”, kontemplowała (por. Łk 2, 19).
Mel Gibson w filmie Pasja (2004) przedstawił bardzo sugestywnie i wzruszająco postawę kontemplacyjną Maryi w czasie męki Jezusa. Maryja dotykała miejsc i śladów męki. Chciała zachować je na zawsze, „wyryć” w swoim sercu. Również trwanie pod krzyżem było kontemplacją. Maryja nie mówiła nic. Ale kontemplowała i współprzeżywała to, co dzieje się w Sercu Jej Syna (por. J 19, 25nn).
Św. Bonawentura w taki sposób opisuje cierpienie Maryi: Zebrawszy odważnie wszystkie swe siły, stała przed Nim, Ukrzyżowanym. Ileż razy musiała szlochać z jękiem opłakując swego syna i wołając: „Jezu, Synu mój, kto mi pozwoli umrzeć z Tobą i za Ciebie, Synu mój najsłodszy?” Ileż razy musiała podnieść swe skromne oczy ku tym palącym ranom, czy w ogóle się w nie wpatrywać choćby przez chwilę, czy zdołała w ogóle widzieć je wyraźnie za zasłoną swoich łez. Któż wątpi, że mogła omdleć z powodu ogromnego bólu w swoim wnętrzu? Dziwię się wręcz, że nie umarła. Jest jakby umarła, choć żyje, ponieważ żyjąc, cierpi najokrutniejszy ból śmierci. Serca Jezusa i Maryi były złączone miłością i cierpieniem. Jest to najtrudniejsza kontemplacja.
Z rozważania i kontemplacji rodziła się w Maryi zdolność akceptacji największego cierpienia i nadawania mu sensu. Maryja jest symbolem wszystkich cierpiących kobiet i matek. Choć wolna od grzechu, została doświadczona największym cierpieniem, jakie może przeżyć kochająca matka. Żadna kobieta, która cierpi z powodu bólu lub straty dziecka nie może równać się z cierpieniem Maryi. Bo nie jest wolna od grzechu i nie jest matką Boga. Jednak każda cierpiąca kobieta może uczyć się od Maryi przeżywać cierpienie. Może wraz z Nią stać pod krzyżem. Może również modlić się i prosić Ją o wstawiennictwo. Maryja, która nosiła w swym łonie Syna Bożego, a później patrzyła na Jego śmierć, nie jest obojętna wobec ludzkich próśb i towarzyszy nam duchowo na naszej „drodze krzyżowej”.
Kontemplując miejsca bólu Maryi, pomyślmy:
- Czy nie patrzę na Maryję zbyt „odpustowo, cukierkowo”?
- Czy Maryja – Matka Bolesna jest mi bliska?
- Czego uczy mnie Maryja w akceptacji swego cierpienia?
- Które momenty z życia Maryi wydają mi się najtrudniejsze? Dlaczego?
- Jak odbieram trudne słowa Jezusa kierowane do Matki?
- Co sądzę o Bogu, który „wymaga” od Maryi wielkiej ofiary?
- Jakie było w moim życiu największe cierpienie? Czego mnie nauczyło?
- Jakie cierpienie stanowi „grób” dla mojego życia?
- Czy trudniej jest mi podejmować cierpienie fizyczne, emocjonalne czy duchowe?
- Czy jestem gotów powiedzieć Bogu „tak” w każdym miejscu i czasie?
- Czego nie mogę dziś Panu Bogu obiecać, ofiarować?
- Czy w chwilach mojego cierpienia idę z Maryją pod krzyż? Czy łączę się z Jej cierpieniem i cierpieniem Jezusa?