Na pustyni Eliasz przeżywa kryzys graniczący z depresją, wydaje mu się, że Duch Boży go opuścił, nie widzi sensu dalszego życia i walki. Kładzie się pod jednym z janowców. „Krzew janowca jasnego (retama metami) powszechnie występuje na tym obszarze, osiągając 1,5-3 m wysokości. Jest jedyną rośliną, która dostarcza cienia w suchym, półpustynnym rejonie” (J. Walton). Pragnie umrzeć: „Wielki już czas, o Panie! Zabierz moje życie, bo nie jestem lepszy od moich przodków” (1 Krl 19,4). Eliasz dotarł do kresu swych możliwości fizycznych i psychicznych. Jest wyczerpany. Nie ma na nic ochoty. „Do tego dołącza się poczucie odrętwienia i chroniczny brak sił” (B. Secondin).
Eliasz nie chce dłużej żyć. Pragnie śmierci, która uwolni go od dalszego trudu, walki życiowej, obojętności świata i być może dręczących go wyrzutów sumienia. Prorok porównuje się z otaczającym go światem i widzi, że nie jest tak wspaniały, jak sądził. „Widzi wszystko w czarnych kolorach, ideał, z którym się porównywał, jest niemożliwy do doścignięcia. Jak gdyby miał na oczach czarne okulary, dramatyzuje to, co widzi, rzeczywistość jawi mu się jako bezduszna. Super-ego, które dusi i nie zostawia dróg wyjścia” (B. Secondin).
Eliasz zasypia. Jest bezbronny. „Ale jest to ucieczka przed świadomością siebie samego, przed kontaktem z Bogiem i przed ewentualnym spotkaniem drugiego człowieka. Depresja albo popycha do ucieczki w sen, albo sprawia, że nie można spać. (…) Każda depresja jest efektem długoterminowego tłamszenia w sobie złości i lęku. Chwila uwolnienia się od tych uczuć rozkłada człowieka «na łopatki» – jak Eliasza pod janowcem” (D. Sianożęcka).
Bezbronność i bezsilność proroka stanowią jednak najlepszy moment dla Bożej interwencji. „Piękno tego opowiadania polega na tym, że Bóg wkracza w momencie strachu, załamania nerwowego i psychicznego, w momencie wielkiego upokorzenia Eliasza, bowiem Bóg zawsze wie, w jaki sposób sprowadzić nas do domu i odbudować nas z miłością. Innymi słowy: Bóg nie boi się zła tego świata, nie boi się żadnego grzechu, nie boi się nawet naszych lęków” (C.M. Martini).
Bóg nie pozwala Eliaszowi zasnąć na wieki. Pociesza go. Posyła swego anioła, który „trącając go, powiedział mu: Wstań, jedz!” (1 Krl 19,5). Dotyk anioła jest jak czuły dotyk samego Boga, który leczy swego proroka pogrążonego w snie rozpaczy. Eliasz budzi się i widzi przed sobą bochen chleba, rodzaj podpłomyku pieczonego na gorących kamieniach i dzban wody. Są to podstawowe źródła pożywienia na pustyni. Prorokowi zapewne przypominają wcześniejsze wydarzenia; chleb i wodę, którą otrzymał z rąk ubogiej wdowy w Sarepcie, ale również fakty, o których chciałby zapomnieć. Rozżarzony kamień, na którym upieczono chleb jest przeciwieństwem kamienia śmierci, na którym prorok wymordował zwolenników Baala. Zaś życiodajna woda przypomina słowo, którym prorok sprowadził na kraj suszę i być może śmierć głodową. „Kierując się tą symboliką, można powiedzieć, że prorok przyjął wszystko, co dotychczas wydarzyło się w jego życiu – dobre i złe, jasne i ciemne – jak dzień i noc. Przyjął, to znaczy zaakceptował, dopuścił do siebie, zasymilował to, co dotychczas było nie do przyjęcia, jak i to, co było piękne, co stanowiło skrajności pozornie niemożliwe do zintegrowania – jak noc i dzień, które są zupełnie odmienne, lecz razem tworzą dobę” (D. Sianożęcka).
Eliasz posila się i ponownie zasypia. Nie ma sił, by podjąć inicjatywę i dalsze kroki zmierzające ku wzmocnieniu. Bóg jednak nie daje za wygraną. Ponownie posyła anioła, który wzmacnia jego ducha. Wzmacnia także siły fizyczne. Oferuje mu ponownie pokarm i wskazuje dalszy kierunek jego życia: „Powtórnie anioł Pański wrócił i trącając go, powiedział: Wstań, jedz, bo przed tobą długa droga” (1 Krl 19,7). Widzimy tutaj Bożą pedagogię wobec człowieka. Bóg posyła swego wysłannika – anioła, który wskazuje pokarm i pociesza, umacnia. „Poprzez sen i pożywienie, z miłością i bez udzielania nagany Bóg leczy człowieka, zachęca go, by się pokrzepił środkami, jakie daje natura. Pan pociesza zawsze z miłością, nie zniechęca swoich przygnębionych sług surowymi słowami” (C.M. Martini). Nie czyni prorokowi wyrzutów, nie wypomina mu braku cierpliwości, ufności, braku wiary. Nie pyta, dlaczego zwątpił. Jedynie z miłością pociesza.
Umocniony przez sen, pokarm i słowa Bożego anioła, Eliasz odzyskuje na nowo świadomość swojej misji i posłannictwa. Zgodnie z poleceniem wyrusza na górę Horeb (Synaj). Góra ta położona jest w południowej części Półwyspu Synajskiego w Egipcie na wysokości 2285 metrów n.p.m. Eliasz musi więc przebyć około trzysta dwadzieścia kilometrów. Biorąc pod uwagę pustynny klimat, samotność i brak orientacji logistycznej, pokonywał dziennie około ośmiu kilometrów, co zajęło w sumie czterdzieści dni.
W ten sposób Bóg przemienił ucieczkę Eliasza w pielgrzymkę. Eliasz udaje się do swoich początków, do własnych korzeni, na Synaj, gdzie Bóg objawił się wcześniej Mojżeszowi, przekazując mu dekalog. „Jego droga nie jest już ucieczką, zdradą, przeciwnie: jest dążeniem do początków monoteizmu, powrotem do czystości wiary Izraela, ożywieniem, odrodzeniem, aby na nowo rozpocząć na miejscu, z którego rozpoczęli starożytni ojcowie na górze świętej, na górze Bożej” (C.M. Martini).
Pytania do przemyślenia:
- W jakich sytuacjach czułeś się wyczerpany fizycznie i psychicznie?
- Czy przeżywałeś kiedyś stany depresyjne? Czego cię nauczyły?
- Czy czułeś kiedyś dotyk anioła?
- Czy potrafisz integrować jasne i ciemne strony życia?
- Jak wygląda Boża pedagogia w twoim życiu?
- Dokąd pielgrzymujesz?
Fragment książki: „Płaszcz proroka. Opowieść o Bożej opiece”, WAM 2021
fot. Pixabay