Jak ładnie pani wygląda! Wykrzyknął dobry człowiek do chorej kobiety, chcąc się jej swoim dobrem przysłużyć, a ponieważ miał go w duszy wielką obfitość, wypowiedź swoją jeszcze uzupełnił: Ma pani tak pięknie opuchniętą twarz i takie cudnie zapadnięte oczy! Taki urzekająco pociągający jest pani krótki oddech astmatyczki!
Dobru się bowiem czasem przytrafia grać smutną rolę błazna, żeby nie powiedzieć, że perwersyjną rolę agitatorki, pracownicy agencji towarzyskiej, która przekonuje siebie i innych, że bierze czynny udział we wzniosłej misji ratowania człowieka od stresów i życiowych depresji, chwaląc się tym, że jej agencja nie jest własnością mafii, tak jak gdyby przez to proceder w niej prowadzony przestał być nierządem.
Trzeba bowiem wiedzieć, że czym innym jest żywienie w sobie uczucia powszechnej życzliwości do wszystkich ludzi ( również do wszystkich stworzeń ) i nieustannego manifestowania tego przy każdej możliwej okazji, a czym innym jest czynienie tego w sposób nieodpowiedzialny, który przeczy dobru któremu według głośno składanych deklaracji, chce się służyć.
Nie znaczy to bynajmniej, że należy stać się fanatykiem i badać szczegółowo każde dobro , czy jest ono dobrem autentycznym i czy na przykład, każdy kto chce przystąpić do komunii św. jest do niej rzeczywiście kanonicznie i duchowo uprawniony.
Tak samo należy mieć świadomość że istnieją manipulacje i trzeba umieć je rozpoznawać i przed nimi się bronić. Polegają one na wykorzystywaniu religii, a więc autorytetu samego Boga do celów politycznych, co uznać należy za akt bezczeszczenia świętości i kompromitowanie Kościoła.
Dobroć prawdziwa nie jest w żadnym wypadku dobrocią bez odpowiedzialności, „dobrocią jak leci”, ani też dobrocią narcyza, który sam sobą się cieszy i to co czyni „dobrego” w seans egocentryzmu zamienia.
Należy też wiedzieć, że absolutyzując „tolerancję”, pierwszą ofiarę czynimy z prawdy, a prawdziwe dobro nie może opierać się przecież na kłamstwie. Ponadto, nie ma dobra większego aniżeli miłość, bo Bóg jest Miłością. Miłość również nie wchodzi w żaden kompromis z kłamstwem, bo miłość zakłamana jest po prostu zdradą i żadne „pragnienie dobra” zdrady tej nie wyeliminuje, chociaż zdradę można zrozumieć i można, a nawet trzeba wybaczyć, gdy na to zasługuje.
Najpierw wymaga to jasnego przyznania się winy, wyrażenia żalu za popełnione zło i prośby o jego przebaczenie, odżegnując się od niego szczerze i zobowiązując do tego, aby go nigdy nie powtórzyć.
Na koniec trzeba powiedzieć, że wszelkie wymuszanie „pojednania” i wszelkie jej fałszywe inscenizacje, są kwalifikowanym rodzajem kłamstwa, czyli szczególnie ordynarnym grzechem.
Photo by BROTE studio from Pexels