Jednym z uzdrowień, którego dokonuje Jezus w Kafarnaum jest uwolnienie od gorączki teściowej Piotra. W tym czasie teść Piotra przypuszczalnie już nie żył.
Szymon przygarnął owdowiałą matkę żony do swojego domu. Jej statut wdowy, podobnie jak innych w czasach Jezusa, nie był godny pozazdroszczenia. Dobra małżeńskie były zazwyczaj uważane za własność rodziny męża. Wdowa musiała żebrać lub podejmować się najniższych, ciężkich i mało opłacalnych prac. Z drugiej jednak strony Prawo zapewniało jej ochronę (podobnie jak starożytne wspólnoty chrześcijańskie). Zaś opiekowanie się dalszą rodziną było zjawiskiem o wiele częstszym niż współcześnie. Szczególnie relacje z teściowymi znacznie odbiegają od przykładów biblijnych (np. Rut i Noemi). Teściowe stają się na ogół tematem niewybrednych żartów, deprecjonujących ich godność. Wynika to zwykle z uwarunkowań kulturowych. Zdaniem Zygmunta Freuda jest niemal pewne, że w sytuacji psychologicznej między zięciem i teściową istnieje coś, co sprzyja wrogości między nimi i utrudnia współżycie.
Celem pobytu Jezusa w domu Piotra nie było bezpośrednio uzdrowienie jego teściowej. Jezusa poinformowano o chorobie, gdy już przebywał w domu. Kobietę trawiła wysoka gorączka (Łk 4, 38). Dla starożytnych była ona bardziej chorobą niż symptomem choroby. Słowo określające „gorączkę” („pyretos”) tak wyraźnie odsyłało do żaru ognia („pyr”), że rabini potocznie używali zwrotu „ogień kości” dla określenia gorączki, która mogła być czasami chorobą śmiertelną. Wyobraźmy sobie obecnie ciężką malarię! W tamtych czasach chętnie przypisywano gorączce, jak tylu innym chorobom, pochodzenie demoniczne, a więc trzeba było odprawić egzorcyzmy (P. Mourlon Beernaert).
Wobec prośby czterech uczniów: samego Piotra i jego brata Andrzeja oraz braci Jana i Jakuba, Jezus podszedł do niej i podniósł ją ująwszy za rękę, tak iż gorączka ją opuściła (Mk 1, 31). Jezus podszedł do kobiety. Niektórzy pobożni Żydzi w ogóle unikali dotknięcia kobiet, aby nie utracić czystości rytualnej, chyba, że mogli ustalić, w jakim stanie się znajdują (por. Kpł 15, 19). Stąd na przykład wypływa reakcja Szymona faryzeusza na widok grzesznej kobiety, która dotyka Jezusa i całuje Jego stopy (Łk 7, 36nn). Jezus przełamał rodzinne tabu i występując przeciw tradycyjnemu rozumieniu nieczystości chciał potwierdzić wolność człowieka (J. P. de Roux). Dla Jezusa zawsze ważniejszy jest człowiek, niż normy prawne.
Następnie Jezus podniósł kobietę, ująwszy za rękę. Podobnie uczynił wobec córki Jaira (Mk 5, 41) i chłopca chorego na epilepsję (Mk 9, 27). Nie jest to przypadek, ponieważ istnieje powiązanie między tą ręką, która podnosi, i Bogiem życia, który podnosi z martwych. Już Stary Testament mówił o Bogu, jako ujmującym za prawicę tego, któremu chce udzielić swojej mocy, a nawet wprowadzić go do swojej chwały (Ps 73, 23; Iz 41,, 13; 42, 6) (P. Mourlon Beernaert).
Opisując uzdrowienie teściowej Piotra, Ewangeliści posługują się greckim słowem „egeirein”, (Łukasz „anastasis”), które oznacza „podniesienie”, „wskrzeszenie”. To samo słowo zostaje użyte w opisie zmartwychwstania Jezusa. Teściowa, która leży w gorączce przykuta do łoża jest symbolem niemocy, bierności, braku życia, obumarcia. Nie może nic dla siebie uczynić. Może tylko czekać i cierpieć. Ale może także z ufnością otworzyć się na Jezusa i przyjąć Jego uzdrowienie. Jezus w swoim geście dobroci uzdrawia: wskrzeszając, daje nowe życie, pozwala wrócić do codzienności i pełni życia.
Jean du Mesnil próbuje wczuć się w przeżycia teściowej Piotra: Wówczas Jezus zbliżył się do mnie, ale w sposób odbiegający od zwyczaju, w jaki mężczyzna zbliża się do kobiety, która nie należy do niego. Jak wyrazić, co wtedy czułam? Był tu dla mnie. Moje życie miało znaczenie. Naprawdę chciałam, żeby to trwało i bardzo chciałam Go poznać. Jakże cenne było tych kilka sekund pod Jego spojrzeniem! Nigdy czegoś takiego nie doznałam. A potem wziął moją dłoń w swoją. To niesamowite, co może wyrazić dłoń! Jego czuła ręka wydawała się rozumieć całe moje strapienie i zmęczenie, unosiła mnie całą; brała na siebie całą moją wrażliwość. I tak Jego ręka powoli się uniosła i podniósł mnie… Jego dłoń mówiła mi, że jestem silna jak On.
Św. Łukasz mówi ponadto, że Jezus rozkazuje gorączce. Jest to egzorcyzm. Jezus oczyszcza kobietę od wszelkiej niemocy i zła, które wiązano z chorobą. On jest Panem życia i śmierci. Nie przyszedł jedynie po to, by uzdrowić nas z „gorączki”, a więc z doraźnych cierpień, trudności i problemów, ale również podźwignąć ze śmierci, uwolnić od grzechu i zła, które nas usidla jak nić pajęcza i wskrzesić do prawdziwego nieśmiertelnego życia.
Uzdrowienie teściowej Piotra jest równocześnie jej powołaniem. Wszyscy Ewangeliści kończą opis stwierdzeniem o jej usługiwaniu. Użyte słowo „diakonein” świadczy, że nie chodzi tutaj tylko o posługi materialne. Z początku były to zapewne skromne zajęcia wynikające z gościnności domu w Kafarnaum. Chociaż niektórzy egzegeci wskazują, że w judaizmie nie uznawano tego rodzaju służby kobiet wobec mężczyzn, a zwłaszcza rabbich (E. Adamiak).
Czasownik „diakonein” (który występuje ok. stu razy w Nowym Testamencie) wskazuje na stałą posługę. Chodzi więc o naśladowanie Jezusa, służbę Jemu. Teściowa Szymona dzięki uzdrowieniu stała się posługującą uczennicą Jezusa. Jako diakonisa służy w domu Piotra, a więc w centrum religijnej wspólnoty, którą założył Jezus. Jej misję będzie kontynuować Marta (por. Łk 10, 38-42). Kobieta, uzdrowiona i podniesiona, uosabia rzeczywiście wspólnotę chrześcijańską, w której zaczyna się odkrywać znaczenie wzajemnej posługi. Czyż my sami nie powinniśmy również służyć sobie wzajemnie? (P. Mourlon Beernaert).
Pytania do refleksji:
- Co sądzę o mojej dalszej rodzinie?
- Jaka jest moja relacja do teściowej (teścia)?
- Co jest moją największą „gorączką”?
- Jakiego dotyku pragnę?
- Kogo powinienem dziś „dotknąć”?
- W czym wyraża się moja niemoc, bierność, obumarcie?
- Co we mnie wymaga wskrzeszenia?
- Jak odnoszę się do egzorcyzmów?
- Jaki rodzaj diakonii pełnię w moim życiu?
- Jakie posługi podejmuję w Kościele?
- Czy powinienem bardziej zaangażować się w posługi duchowe czy fizyczne?
fot. autor