Wielkość człowieka jest wtedy dobra, jeżeli temu człowiekowi chodzi o prawdziwe dobro, a nie o to tylko, że mu z czymś jest wygodnie, albo mu do twarzy, bo inni go za to chwalą. Tym bardziej, jeżeli kupuje sobie w ten sposób cudze uznanie lub cudze poparcie. Posługuje się wówczas fałszywym pieniądzem i tak naprawdę, to za te pieniądze sprzedaje siebie.
Chrystus nie żartował nigdy głosząc Ewangelię i dlatego słów Jego nigdy nie powinniśmy traktować frywolnie i bez uszanowania, nawet jeśli ich nie rozumiemy, albo są nam nie w smak. Te słowa nie są po to aby nam szkodzić, ale przeciwnie, są one dla nas zawsze po to aby nam pomagać.
Tak samo jak dla apostołów, największą trudność mamy ze zrozumieniem krzyża, bo jak oni zajęci jesteśmy czymś bardziej praktycznym i czymś dla nas bardziej bliskim, pytaniem o to: kto z nas jest największy. Nie czujemy przy tym wyrzutów sumienia, bo nie robimy tego na złość Chrystusowi, ale z przekonania, które wyssaliśmy z mlekiem matki i o którego aktualności świat nam nieustannie przypomina.
Chrystus nie żartował kiedy powiedział: „Jeśli ktoś chce być pierwszym, niech będzie ostatnim ze wszystkich i sługą wszystkich” , chociaż nam się zdaje w pierwszym odruchu, gdy to słyszymy, że myśl jest wzniosła, ale godna brewiarza i ambony, lecz niemożliwa do zastosowania, tak jak ona wybrzmiała z ust Jezusa, nie tylko w naszym życiu społecznym, szczególnie zaś w polityce, ale wątpliwa jest ona nawet w życiu zakonnym i rodzinnym.
Na szczęście Chrystus nie uśmiechnął się po wypowiedzeniu tych słów, mrugając porozumiewawczo okiem, że żartował, bo przecież nie jest taki naiwny, ale ją potwierdził posługując się argumentem który przekonuje bardziej, wskazując na dziecko, które objął ramionami.
To również byłoby całkowicie bezskuteczne, gdyby nie chodziło o odwrócenie sytuacji, to znaczy o dostrzeżenie, że to my jesteśmy traktowani przez Niego jak właśnie to dziecko, każdy z nas i żeby nam dodać odwagi powiedział, że Bóg czuje się obdarowany takim gestem i że pozwalając się przez Niego przygarnąć mamy świadomość wzajemności, gdyż nie tylko On nas zbawia, ale my dajemy Mu radość spełnienia się w nas Jego miłości.
Dlatego właśnie możemy powiedzieć, że prawdziwie wielki człowiek, nie epatuje nikogo swoją pobożnością, ani nie szuka dla siebie w ten sposób poklasku, ale miłuje Boga i właśnie dlatego każde jego spotkanie z drugim człowiekiem jest uwielbieniem Boga i przybliża czas powszechnego Zbawienia.
Photo by Ahmed akacha from Pexels