Prezentujemy artykuł, który opublikował o. Pedro de Laturia SJ w czasopiśmie Ecclesia w 1947 roku, a na język polski przełożył o. Jacek Poznański SJ. Tekst inspiruje do dzisiaj.

O ile nabożeństwo Ignacego Loyoli do św. Piotra jest dobrze znane, niewielu prawdopodobnie wie, że Biedaczyna z Asyżu był w czasie jego nawrócenia najbliższym mu ze wszystkich świętych, i że jego dzieciństwo w Azpeitii (1491-1507?), lata młodzieńcze spędzone na dworze Germaine de Foix w Arévalo (1507-1516) i lata, kiedy to mieszkał u księcia Nájery, wicekróla Navarry (1517-1521), charakteryzują się wieloma doświadczeniami franciszkańskimi.

Rozpoczniemy od Azpeitii. Było to w czasach dzieciństwa Ignacego, pomiędzy 1496 a 1497, kiedy Piotr de Hoz, członek zakonu Braci Mniejszych Obserwantów z konwentu w Bermeo (w prowincji Bizkaia w kraju Basków), przybył do miasta Loyola, aby przyjąć w szeregi trzeciego zakonu św. Franciszka dwie damy z tej krainy. Starsza z nich, Maria de Emparan y Loyola, była kuzynką Ignacego. W historii prowincji Gipuzkoa ten fakt posiada swoją wagę, ponieważ franciszkański konwent Niepokalanego Poczęcia, powstały w Azpeitii za przyczyną kuzynki Ignacego, był – po konwencie augustianek w San Sebastian – pierwszym klasztorem mniszek w całej tej prowincji. Podczas ceremonii profesji wieczystej Marii, która miała miejsce w 1504 roku w kościółku św. Piotra di Elormendi, i w której aktywnie uczestniczył o. Martìn de Segura, jeden z najsławniejszych baskijskich franciszkanów z czasów reformy kard. Francisco Jiméneza de Cisneros, nie mogło brakować także panów z Loyoli, bliskich krewnych świętującej kobiety, a także opiekunów parafii. Ponieważ Ignacy mieszkał jeszcze wtedy w rodzinnym zamku, miał bez wątpienia okazję wysłuchania panegiryku na część Biedaczyny i odwiedzenia swojej franciszkańskiej kuzynki. 

Kiedy około 1507 roku młodszy syn Loyolów przeniósł się do Kastylii, aby być paziem u Juana Velázqueza de Cuéllar, skarbnika króla Ferdynanda, miał tam kolejną okazję obracać się w kręgu rodziny franciszkańskiej. W domu Juana mieszkała mianowicie jego teściowa, Maria de Guevara, szlachetna baskijska dama, a zarazem ciotka Ignacego, która od wielu lat była tercjarką franciszkańską. Razem z kilkoma pobożnymi paniami żyła w szpitalu św. Michała, całkowicie oddana pobożności i dziełom miłosierdzia. Miejsce to skupiające pełne poświęcenia kobiety przekształciło się z czasem w konwent, tym razem drugiego zakonu, czyli klarysek (sam Jan Velázquez był jego hojnym fundatorem). Tam właśnie złożyła profesję, a potem też umarła Maria de Guevara. Jest prawdą, że Ignacy kochał wystawne życie pałacu królowej Germaine de Foix i jej damy honoru, Marii de Velasco, córki Guevary oraz małżonki Juana. Właśnie to frywolne środowisko skłoniło go do owych wybryków, za które później odpokutował łzami i krwawym umartwieniem w grocie w Manrezie. Ciotka jednak od czasu do czasu sprowadzała go do swojego odosobnienia, aby zainspirować go miłością do Ukrzyżowanego i do Dziewicy, Matki grzeszników. Jezuita, ojciec Araoz, przekazał nam potem interesującą uwagę, że ów młodzieniec, być może właśnie z powodu tych zachęt, powstrzymywał się od grania świeckiej muzyki w piątki i w soboty, a stając w zawody z towarzyszami, komponował modlitwy do Madonny. 

Edukacja muzyczna, którą zakłada ten przekaz, odpowiada doskonale duchowi Marii de Guevara i innym damom królowej Elżbiety, której trubadurem dworu był franciszkanin, Ambrogio Montesino. Był on autorem pewnego „romansu”, który zajmował honorowe miejsce pośród najpiękniejszych dzieł lirycznych XV wieku. Był także tłumaczem owej Vita Christi kartuza Landolfa z Saksoni, jednej z książek, które nawróciły w 1521 roku naszego świętego. Ignacy musiał z pewnością widzieć wydanie z 1502 roku nabyte przez jego ciotkę z Arévalo, i słyszeć od jej panien słodkie melodie „romansu” skomponowanego przez Montesino, dedykowane rodzinie Guevara i wielkiemu kardynałowi Jiménezowi de Cisneros, arcybiskupowi Toledo, również franciszkaninowi. 

Tego ducha Biedaczyny znajdujemy u Ignacego także podczas lat spędzonych jako kawaler na dworze księcia Nájery, wicekróla Nawarry. Rodzina księcia Antonio Manrique de Lara żyła bowiem w bliskich stosunkach z franciszkanami obserwantami z Kastylii, spośród których najbardziej wybitnym był jego przyjaciel i protektor, wspomniany już  Ximénez de Cisneros. De Cisneros został regentem królestwa, kiedy w 1516 roku książę otrzymał awans na stanowisko zarządcy Pampeluny jako wicekról Nawarry. Matce księcia, Guiomar de Castro, Montesino już wcześniej zadedykował swoją pieśń, a syn potrafił kontynuować piękne tradycje matki, ponieważ nie tylko był protektorem zakonu franciszkanów w Kastylii, ale też sfinansował ze swoich ofiar kapitułę generalną, którą obserwanci odbyli w Burgos w 1523 roku. 

Ignacy, który przeplatał lekturę próżnych książek „rycerskich” pisaniem modlitw do Madonny i kompozycją poematu do świętego Piotra, znajdował coraz bardziej franciszkańskie środowisko podczas swoich częstych wizyt w Gipuzkoa. W 1514 roku obserwanci, którzy weszli w posiadanie kościoła i konwentu Najświętszej Maryi Panny w Aránzazu, zaczęli rozpowszechniać w całej prowincji nabożeństwo do Madonny, a towarzyszyła mu szczególna cześć do Najświętszego Imienia Jezus. Te dwa nabożeństwa rozprzestrzeniły się dzięki ich działaniom także na Azpeitię. Dlatego to pierwszą pobożnościową praktyką Ignacego, kiedy wyszedł już nawrócony z zamku w Loyoli, była pielgrzymka do Aránzazu, co wyznacza początek jego pokutniczego życia. Lecz Ignacy rozpoczął swój apostolat jeszcze przed opuszczeniem Loyoli, inicjując i wspierając proces pojednania pomiędzy swoim bratem Marcinem, panem w Loyoli, a franciszkanami i franciszkankami z Azpeitii, z którymi doszło do konfliktu o parafialne dziesięciny. 

Przedstawione wyżej szczegóły wystarczają, aby wyjaśnić, jak nasz ranny spod Pampeluny, kartkując w lecie 1521 roku ów Flos sanctorum (Żywoty świętych), który przyczynił się do jego nawrócenia, tak bardzo rozmiłował się w życiu serafickiego świętego i właśnie dzięki niemu poczuł pierwsze przyciągania przemieniającej łaski. Jest to kolejne jakże oryginalne i autonomiczne dzieło, stworzone przez Artystę, który nie kształtuje swoich stworzeń seryjnie, lecz cudownie przystosowuje do charakteru każdej osoby swoje nadprzyrodzone charyzmaty; niemniej jednak było to dzieło wplecione w uwarunkowania historyczne, w których się dokonało, a w skutkach tego dzieła do dziś możemy odkrywać ślady tych pierwszych wpływów. A te z kolei, począwszy od miłości –  zarazem czułej i mocnej – do człowieczeństwa Zbawiciela, były w Ignacym Loyoli czysto franciszkańskie. Ponieważ to właśnie ta miłość, jak kiedyś Franciszka, tak później przekształciła pyszałkowatego żołnierza z Pampeluny w tego czułego rycerza Chrystusa, który został także założycielem Towarzystwa Jezusowego. W swoich Ćwiczeniach Ignacy potrafił uczynić się niewinnym dzieckiem w służbie Dzieciątka Jezus i Jego łagodnej Matki; będąc w Jerozolimie, nie ucieka przed uderzeniami, a nawet przed najpoważniejszymi zagrożeniami życia, aby móc uczcić jeszcze jeden raz Boskie ślady na Górze Oliwnej; potrafi delikatnie wyczuwać, że ciało Dziewicy jest w eucharystycznym Ciele Chrystusa, a w swoim Dzienniku duchowym pisze z seraficką czułością o wielkiej sile wyrazu: „pragnąć bardziej umrzeć z Nim, niż żyć z innym”. 

Ignacy naśladował Franciszka nie tylko w miłości do Jezusa, ale także w miłości i praktyce ubóstwa. Wyruszając z Monserrat do Salamanki (1522-1527), odziera się z ubrań, aby nałożyć pokutniczy wór; mieszka pośród najbiedniejszych, którzy znajdują się w szpitalach; obejmuje najbardziej odpychających chorych; brzydzi się pieniędzmi, także wtedy, gdy otrzyma je jako jałmużnę na swoją pielgrzymkę do Palestyny; przemierza ziemię i morze; a co jeszcze trudniejsze – uczęszcza na zajęcia uniwersyteckie w Alcalà i w Paryżu bez innego zabezpieczenia, jak tylko ufność w Ojcu niebieskim. 

Nie tylko to. Wiemy, że ową odwieczną walkę o dostosowanie ideału ewangelicznego ubóstwa do wymagań studiowania i apostolatu, którą wielka rodzina franciszkańska toczyła, przechodząc dramatyczne epizody, Ignacy przeżył niejako w swoim własnym doświadczeniu zarządzania zakonem, zbierając owoce tej walki w normach zawartych w Konstytucjach Towarzystwa Jezusowego. Ostanie badania nad ich źródłami ukazują, że oprócz konsultowania konstytucji braci mniejszych, w swoich rozważaniach o ubóstwie osobistym i wspólnotowym zakonu, Ignacy doszedł do tego, że zatriumfował najwyższy ideał ewangelicznego ubóstwa: „To, że jest On (Boski Zbawca) głową Towarzystwa, jest argumentem lepszym niż wszystkie inne ludzkie racje za tym, aby optować za całkowitym ubóstwem”.

Kolejny ślad pierwotnych wpływów franciszkańskich na Ignacego można zauważyć także w jego projektach apostolskich dotyczących Palestyny. Najpierw (w 1521-1522, w Loyoli) rozmyślał nad udaniem się tam w celach pobożności i pokuty; następnie, w czasie ćwiczeń w Manrezie (1522-1523) wyobrażał sobie, że zostanie tam na zawsze, aby głosić Ewangelię niewiernym i przecierpieć tam męczeństwo; w końcu (w 1534, na Montmartre) tęsknił za ogromną duchową krucjatą, która od Jerozolimy rozwinęłaby się na „całą ziemię niewiernych”. Było to wspaniałe marzenie, poczęte podczas ćwiczeń duchowych dzięki charyzmatycznym, bardzo osobistym inspiracjom, marzenie, którego dalekich zarodków należy poszukiwać w owym wielkim celu odzyskania Świętego Grobu, który z typowo franciszkańską żywością pociągał kardynała Jiméneza de Cisneros, gdy Ignacy był młodzieńcem. Pieśni Montesino i książki, które nawróciły go w Loyoli, pełne entuzjazmu dla Ziemi Świętej, rozpaliły go nową gorliwością, i jeśli Opatrzność przemieniła potem te wielkie zamiary w rzeczywistość światowej misji Towarzystwa podejmowanej na rozkazy rzymskiego papieża, płomień palestyński nigdy nie zgasł, ani w Ksawerym, który chciał wrócić ze Wschodu do Europy przechodząc przez Jerozolimę, ani w Ignacym, który – jak kiedyś Biedaczyna z Asyżu – pragnął w ostatnich swych latach pojechać do Afryki, aby umrzeć pośród ukrzyżowanych chrześcijan i niewiernych muzułmanów.

Przypomnieliśmy działania obserwantów z Bermeo i z Aránzazu, które przyczyniły się do rozprzestrzenienia w prowincji Gipuzkoa nabożeństwa do Imienia Jezus. Naśladowali oni w tym dwóch wielkich świętych czternastego wieku, dominikanina Vincenzo Ferrera w Aragonii i franciszkanina Bernardyna ze Sieny we Włoszech. 

Przed przybyciem do Włoch Ignacy pomagał w rozprzestrzenianiu tego pięknego nabożeństwa w Kastylii i w Gipuzkoa. Także w tej prowincji znajdujemy na początku piętnastego wieku anagram Jezusa wyrzeźbiony w kamieniu i drewnie na zewnętrznej i wewnętrznej stronie domów, używany w testamentach i w oficjalnych pismach notariuszy, przyjaciół Ignacego, Juana Martíneza de Alzaga i Juana de Aquemendi. Do tych wpływów zewnętrznych, wyraźnie franciszkańskich, dołączy się później boski charyzmat otrzymany w wizji z La Storta, która wyciśnie na pobożności ignacjańskiej dla Imienia Odkupiciela niepowtarzalny punkt ogniskujący, który stanowi podstawę ducha nowych towarzyszy i przyjął oryginalne formy artystyczne we wspaniałym kościele Imienia Jezus w Rzymie. Ale w perspektywie historycznej, tak jak barokowe IHS z Santa Maria della Strada odnosi się do gotycko-renesansowego IHS świętego Bernardyna, tak duch założyciela jezuitów, pomimo bardzo wyraźnej różnicy temperamentów i apostolatu, przypomina duchowość serafickiego świętego.

Przejdźmy do ostatniego, być może najbardziej zaskakującego, podobieństwa pomiędzy Franciszkiem i Ignacym. Istotne dla nawrócenia Ignacego Flos sanctorum, mówiło w swoim prostym i nabożnym kastylijskim: „I święty Franciszek, pełen prostoty, wszystkie stworzenia przyciąga do miłości Boga… Kiedy widział słońce i księżyc i gwiazdy, odczuwał tak wielką radość z powodu Bożej miłości, jakiej człowiek nie może ogarnąć”. 

Nie wiemy, czy Ignacego poruszał widok przemijających ludzkich dzieł. W jego  pismach nie znajdziemy nawet jednego wspomnienia dotyczącego arcydzieł renesansowej sztuki, które powstawały wtedy przed jego oczami, ani wspaniałych ruin antycznych, które mógł kontemplować z okien swojego domu „ad sanctam Balbinam”. Lecz na Boże dzieła, lśniące w nieskażonej naturze, miał zawsze wyjątkową wrażliwość. Kontemplacja rozgwieżdżonego nieba unosiła jego umysł, samotność wiejskiego terenu dawała odpoczynek jego ciału i odnawiała jego ducha, był zachwycony śpiewem liturgicznym i ludowymi pieśniami, odkrywał Trójcę Świętą w liściach pomarańczy, a ideałem modlitwy było dla niego, jak i dla wszystkich wielkich kontemplatyków: „hallar a Dios en todas las cosas”, znajdowanie Boga we wszystkich rzeczach… Nie na próżno Ćwiczenia dochodzą do szczytu w wielkiej kontemplacji o miłości Ad Amorem: „Zwrócić uwagę na to, jak Bóg przebywa w stworzeniach (…) Pomyśleć nad tym, jak się Bóg dla mnie trudzi i działa we wszystkich rzeczach stworzonych (…) Zastanowić się, jak wszystkie te dobra i dary zstępują z góry (..)” (Ćd 235-237).

Przekład: o. Jacek Poznański SJ

Oryginał: Pedro de Leturia SJ, „Aspetti francescani in sant’Ignazio di Loyola”, w: Pedro de Leturia SJ, Estudios ignacianos. II: Estudios espirituales, revisados por Ignacio Iparraguirre SJ, Institutum Historicum S.I., Roma 1957, ss. 419-423. Pierwodruk w: Ecclesia nr 6(1947), ss. 351-355.

Zdjęcie źródło: https://jesuitseastois.org/about