Wiara przyjaciół paralityka sprawiła, że Jezus wzruszył się i zwrócił się do chorego: „Dziecko, odpuszczone są twoje grzechy” (Mk 2,5). Reakcja Jezusa nie należała do standardowych. Zazwyczaj uzdrawiał przez dotyk. Tym razem pominął schemat. Zwrócił się najpierw do chorego rzadko używanym, pełnym serdeczności i ciepła słowem: „dziecko” (gr. teknon). Podkreśla ono „czułość w relacji rodzica z dzieckiem. «Syneczku» lub «córeczko» czy nawet «moje dziecko» byłoby nie do końca odpowiednim przekładem, ale w każdym razie trzeba mieć na uwadze klimat czułości, delikatności, troskliwości, opiekuńczości właściwy mamie lub tacie, którzy są bardzo uważni na wszystko, co pozwala ich dziecku czuć się kochanym, w możliwie najściślejszym uszanowaniu jego odmienności” (I. Gargano). Jezus nawiązał więc z młodym człowiekiem bardzo intymną, bliską relację.
Kolejne słowa zaskoczyły i zbulwersowały świadków tego wydarzenia. Spodziewali się cudu, fizycznego uzdrowienia. Tymczasem Jezus wypowiedział słowa, które przysługiwały jedynie Bogu. Odpuścił grzechy paralitykowi. A więc wszedł w kompetencje Boga, „uzurpował” sobie Jego autorytet. Człowiek mógł jedynie prosić Boga o przebaczenie, albo złożyć ofiarę przebłagalną. Jezus mógł uzdrowić paralityka w sposób „jedynie” fizyczny. „Jednak w tym przypadku chciał dać do zrozumienia, że samo uzdrowienie fizyczne byłoby źle wykonanym zadaniem, połowiczną odnową. Człowiek wprawdzie odzyskałby fizyczne zdrowie, ale nie byłby całkowicie uleczony i pozostałaby mu «ułomność» w postaci wewnętrznego chaosu. «Odpuszczają ci się twoje grzechy» – są to słowa nowych narodzin, odnowienia serca, dzięki cudowi miłości, który nazywa się «przebaczenie». Jest to transplantacja serca prorokowana przez Ezechiela” (M. Orsatti).
Świadkami słów Jezusa byli także uczeni w Piśmie, czyli żydowscy znawcy teologii, Prawa, Biblii. Przyszli, by zweryfikować działalność Jezusa, prawowierność Jego nauczania i znaków. „Obecnie już fama o Jezusie rozeszła się wszędzie. Chodzi o proroka, który jest na ustach wszystkich, a nauczyciele mający uprawnienia i cieszący się autorytetem, nie mogą nie wypełniać roli, która im przystoi” (I. Gargano). Nie zdobyli się jednak na to, by głośno potępić Jezusa, wyrazić niechęć do Niego, dlatego zachowali swój sprzeciw w sercu. „Z jakiego powodu nie uzewnętrzniają swoich uczuć? Nigdy się tego nie dowiemy, choć możemy sobie wyobrazić, że zachowują się tak przez szacunek dla gości, dla Jezusa lub dla innych, a także – czemu by nie? – ze strachu” (I. Gargano).
Mimo zewnętrznego milczenia i spokoju, uczeni w Piśmie osądzili i potępili Jezusa w swych sercach: „Czemu On tak mówi? [On] bluźni. Któż może odpuszczać grzechy, prócz jednego Boga?” (Mk 2,7). Według ówczesnych zwyczajów „popełnione grzechy należało przebłagać, składając ofiary w Świątyni. Judaizm nauczał, że jedynie Bóg może odpuszczać grzechy, lecz większość Żydów zgadzała się z tym, że niektórzy Boży przedstawiciele mogli zabierać głos w jego imieniu. Forma bierna („odpuszczają ci się”; dosł. „są ci odpuszczone”) może być w taki właśnie sposób rozumiana (żydowscy nauczyciele często posługiwali się stroną bierną, by opisać Boże działanie). Jezus nie był jednak kapłanem, nikt też nie złożył ofiary, zaś uczeni w Piśmie nie usłyszeli żadnych powodów do ogłoszenia przebaczenia, nie ujrzeli nawet wyraźnego znaku nawrócenia” (C. Keener). Uznali więc słowa Jezusa za bluźnierstwo. W Starym Testamencie groziła za nie śmierć (Kpł 24,10-23). „Zgodnie z późniejszym żydowskim nauczaniem bluźnierstwem było wymawianie Boskiego imienia lub zachęcanie ludzi, by poszli za innymi bogami” (C. Keener).
Jezus doskonale znał myśli żydowskich rabinów i nie pozwolił, by pozostały w ukryciu, skonfrontował je z ich pozornym milczeniem: „Czemu myśli te nurtują w waszych sercach?” (Mk 2,8). Znajomość tajników serca i umysłu człowieka zapewne zaskoczyła uczonych. Jezus nie tylko odpuszczał grzechy jak Bóg, ale czytał jak Bóg w ludzkich sercach, przenikał najtajniejsze myśli i motywacje ludzkich działań. On „nie potrzebował niczyjego świadectwa o człowieku. Sam bowiem wiedział, co jest w człowieku” (J 2,25). Wie także i dziś (por. Ps 139). „Dosięga najbardziej ukrytej cząstki serca, obnażając nasze myśli i nasze decyzje. Pan jest zdolny przeniknąć do takiej intymności, domagając się zdania sprawy z naszych myśli i naszych decyzji” (I. Gargano).
Jezus zdemaskował ciemne myśli uczonych w Piśmie. Jednak żaden z nich nie zareagował. Skrupulatni sędziowie milczeli. Przerwał więc napiętą atmosferę kolejnym szokującym pytaniem: „Cóż jest łatwiej: powiedzieć paralitykowi: Odpuszczone są twoje grzechy, czy też powiedzieć: Wstań, weź swoje nosze i chodź?” (Mk 2,9). „Na pierwszy rzut oka z pewnością łatwiej jest coś stwierdzić na temat wewnętrznego stanu człowieka niż publicznie dokonać cudu. Każdy może powiedzieć: odpuszczone są twoje grzechy, ale nie ma sposobu potwierdzenia lub obalenia skuteczności tych słów. Lecz twierdzenie, że dokonuje się cudu, może zostać zweryfikowane od razu” (M. Healy).
Z punktu widzenia żydowskich uczonych jest odwrotnie, trudniejsza jest odpowiedź na pierwsze pytanie. Gdyby cud się nie „udał”, Jezus zostałby wyśmiany i stracił autorytet nauczyciela. Odpuszczając grzechy, ryzykował ukamienowanie za bluźnierstwo. Zaryzykował i autorytet i własne życie. Nie czekając na reakcję rabinów, kontynuował: „Otóż, żebyście wiedzieli, iż Syn Człowieczy ma na ziemi władzę odpuszczania grzechów – rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu!” (Mk 2,10-11). Mistrz z Nazaretu użył, zapewne świadomie, dwuznacznego określenia „Syn Człowieczy”. W Ewangeliach pojawia się ono ponad osiemdziesiąt razy. Jezus „jednak nigdy nie wyjaśnił, co to znaczy; nigdy też nie był w ten sposób nazywany przez innych. Samo to wyrażenie jest dosłownym odpowiednikiem aramejskiego idiomu bar ‘enasha – «istota ludzka». Jezus używał go w neutralnym znaczeniu, aby pośrednio odnieść się do siebie – podobnie jak my posługujemy się zaimkami «ktoś», «każdy» – i tym samym wskazywał na ograniczenia swego człowieczeństwa” (W. Harrington). Z drugiej jednak strony posługując się nim nawiązywał do Księgi Daniela: „Patrzyłem w nocnych widzeniach: a oto na obłokach nieba przybywa jakby Syn Człowieczy. Podchodzi do Przedwiecznego i wprowadzają Go przed Niego. Powierzono Mu panowanie, chwałę i władzę królewską, a służyły Mu wszystkie narody, ludy i języki. Panowanie Jego jest wiecznym panowaniem, które nie przeminie, a Jego królestwo nie ulegnie zagładzie” (Dn 7,13-14). Istnieje jednak subtelna różnica między triumfującym Synem Człowieczym proroka Daniela a Jezusem. Pierwszy z nich jest sędzią, który osądza ludzkie grzechy. Jezus natomiast je przebacza. „Nazywając siebie Synem Człowieczym, pozwalał jednak ludziom na wybór wiary. Mogli oni powierzchownie uznać, że mowa o zwykłym człowieku, mogli przyznać, że działa przez Niego Bóg, jak widzowie tego cudu, ale mogli też odkryć, kim w świetle swoich czynów i słów naprawdę jest Jezus” (M. Wojciechowski). Dzisiaj wybór należy również do człowieka.
Jezus jako Syn Człowieczy ma władzę odpuszczania grzechów. „«Władza» znaczy tu tyle, co autorytet (gr. exousia), a źródłem wszelkiej władzy, względnie autorytetu jest Bóg (por. Rz 13,1-2)” (M. Wojciechowski). Jezus przypieczętował tę władzę swoim zmartwychwstaniem: „Dana Mi jest wszelka władza w niebie i na ziemi” (Mt 28,20) i przekazał swoim apostołom, a poprzez nich wspólnocie Kościoła: „Którym odpuścicie grzechy, są im odpuszczone, a którym zatrzymacie, są im zatrzymane” (J 20,23).
Syn Człowieczy ma władzę odpuszczania grzechów i moc uzdrawiania. „Rzekł do paralityka: Mówię ci: Wstań, weź swoje nosze i idź do swego domu! On wstał, wziął zaraz swoje nosze i wyszedł na oczach wszystkich” (Mk 2,10-12). Jezus uzdrowił najpierw ducha, potem ciało paralityka. Przyszedł bowiem leczyć nie tylko choroby ciała, ale jeszcze bardziej choroby duszy. „On odpuszcza wszystkie twoje winy, On leczy wszystkie twe niemoce, On życie twoje wybawia od zguby, On wieńczy cię łaską i zmiłowaniem” (Ps 103,3-4) – mówi Psalmista. Jezus jest uzdrowicielem duszy i ciała, Zbawicielem. On pragnie usunąć korzenie zła, „uświadomić ludziom, że to nie choroba fizyczna jest przyczyną grzechu, lecz jest dokładnie na odwrót: to brak wiary, bałwochwalstwo, absolutyzowanie żywiołów tego świata lub podpisanie się pod wyborem dokonanym wcześniej przez Adama i Ewę (por. Rdz 3,6) – którzy wybrali mądrość pochodzącą z ziemi, od węża, a nie słowo Boga – prowadzą do śmierci. Jezusowa prowokacja jest bardzo silna. Naprawdę chodzi o wybór między zawierzeniem słowu Bożemu a zdaniem się na tak zwaną mądrość pochodzącą z ziemi” (I. Gargano).
Jezus potwierdził swoją władzę cudem. Paralityk wstał (gr. egerthe, Marek używa tego samego słowa, opisując zmartwychwstanie Jezusa), zabrał swoje nosze i wraz z przyjaciółmi opuścił dom Szymona Piotra. „Człowiek ten rozpoczyna nowe życie. Jego fizyczne uzdrowienie jest dowodem, ze faktycznie dostąpił przebaczenia – jest ono zewnętrznym znakiem wewnętrznego wyzwolenia, przynoszonego przez odpuszczenie grzechów (zob. J 5,14)” (M. Healy).
Pytania do refleksji:
- Które sytuacje lub osoby wywołują w tobie przypływ uczuć, czułości, serdeczności, ciepła?
- Jaka relacja łączy cię z twoimi dziećmi?
- Jakie słowa, myśli, poglądy cię bulwersują? Dlaczego?
- Czy jesteś szczery? Czy słowa, które wypowiadasz są również w twoim sercu?
- Czym według ciebie jest bluźnierstwo? Kto się go dopuszcza?
- Jakie odczucia rodzi w tobie myśl, że Pan Bóg cię zna i przenika?
- Co uważasz za większy dar: uzdrowienie ciała czy przebaczenie grzechów?
- Co sądzisz o władzy odpuszczania grzechów w Kościele?
- Jak rozumiesz tytuł Jezusa „Syn Człowieczy”? A w jaki sposób najczęściej zwracasz się do Niego?