W styczniu zawitał do Polski węgierski jezuita, o. Szabolcs Sajgó SJ, który jest pod wrażeniem poezji ks. Jana Twardowskiego. Już w 2001 roku ukazał się na Węgrzech przygotowany przez niego zbiór wierszy księdza Twardowskiego w wydaniu dwujęzycznym. Tym razem o. Sajgó zabrał się za tłumaczenie kolejnych jego tekstów.
- Skąd ta fascynacja polskim poetą?
W 1993 roku spotkałem się z poezją Jana Twardowskiego w Budapeszcie. Byłem redaktorem naczelnym i wydawcą miesięcznika „The Heart”, który trzy lata wcześniej przeniosłem z Kanady na Węgry. Na początek dostałem wiersze „Sprawiedliwość” i „Spieszmy się”. Nie znałem języka polskiego, tłumaczono mi z grubsza. I wtedy zakochałam się w Twardowskim.
- Również Ojciec jest poetą.
Tak, byłem znany jako poeta jezuita. Do tej pory opublikowałem sześć książek z własną poezją w języku węgierskim, jedną w języku angielskim i jedną w języku niemieckim.
- A jak radzi sobie Ojciec z tłumaczeniem z języka polskiego?
Rozpoczęliśmy dłuższą współpracę z Teresą Worowską, która wykonała wstępne tłumaczenia. Studiowała język węgierski i przekład literacki w Warszawie. W styczniu tego roku otrzymała nagrodę „Zasłużony dla Kultury Polskiej”. Wyszła za mąż za Węgra i zamieszkała na Węgrzech. 97 wierszy księdza Jana Twardowskiego ukazało się w Budapeszcie w 2001 roku pod tytułem „Skrupuły pustelnika”. Książka jest dwujęzyczna. Po raz pierwszy zaprezentowano ją w Budapeszcie, a następnie w Warszawie w Instytucie Węgierskim. Oczywiście był tam ksiądz Twardowski. Krzysztof Kolberger recytował wiersze po polsku, ja recytowałem je po węgiersku. Z księdzem Twardowskim trochę się zaprzyjaźniliśmy. Zaprosił mnie do swojego mieszkania, abym odwiedził go u sióstr wizytek. Jego słynna niedzielna poranna Msza św. jest wciąż żywa w mojej pamięci.
- Czy Węgrzy chętnie czytają wiersze księdza Twardowskiego?
Dwujęzyczna książka musiała być wznawiana jeszcze trzykrotnie. Wielu Węgrów uwielbia wiersze Twardowskiego. W ubiegłym roku minęła 15. rocznica jego śmierci. Z tej okazji, zaledwie rok temu, szefowa Instytutu Polskiego w Budapeszcie, Joanna Urbańska, poprosiła mnie o kontynuację tłumaczenia i obiecała, że zajmie się organizacją publikacji. Znaliśmy się już dość dobrze. Zorganizowaliśmy wspólnie kilka węgiersko-polskich wydarzeń w Domu Dialogu – jezuickim centrum kulturalnym i duchowym w Budapeszcie, którego od dziesięciu lat jestem dyrektorem.
- A jak udało się wygospodarować czas na tę dość długą wizytę w Warszawie, bo mającą trwać ponad pięć tygodni?
W sierpniu ubiegłego roku skończyłem siedemdziesiąt lat i aby uczcić tę okazję, mój Prowincjał zaproponował mi siedem miesięcy na tak zwany czas sabatyczny. Dlatego mogę teraz tłumaczyć wiersze Twardowskiego. To jest to, co robię obecnie w Kolegium Jezuitów przy ul. Rakowieckiej 61. Przyjechałem 15 stycznia, a wyjadę 22 lutego. Nie jeżdżę po Polsce, ale kiedy ukaże się nowy dwujęzyczny tom i odbędzie się jego prezentacja w Polsce, wtedy będę podróżował. Będąc na miejscu, mam także możliwość poznania życia i działalności polskich jezuitów.
Mam także możliwość rozmawiania o twórczości Twardowskiego z Węgrami, których spotykam podczas mszy węgierskiej odprawianej w Warszawie na Żoliborzu.
Jestem wdzięczny Polskiej Prowincji za przyjęcie mnie do warszawskiej wspólnoty. To wielka pomoc w mojej pracy w obchodzonym obecnie Jubileuszowym Roku Ignacjańskim. Hasło tego Roku wpisuje się w wizję świata księdza Twardowskiego: Widzieć wszystko nowymi oczami w Chrystusie.
- Dziękuję Ojcu i życzę owocnej pracy.
Z ojcem Szabolcsem Sajgó SJ rozmawiał Wojciech Żmudziński SJ
Zdjęcie powyżej: Wikipedia Commons / Thaler Tamas