Prowadzone przez jezuitów Europejskie Centrum Komunikacji i Kultury (ECCC), na co dzień ośrodek szkoleniowy i rekolekcyjny, pełni od tygodnia funkcję miejsca na krótki, kilkudniowy postój dla uciekinierów wojennych z Ukrainy. Dyrektor centrum, o. Wojciech Mikulski SJ, relacjonuje nam trzecią już z kolei akcję pilotowaną wczoraj i dzisiaj przez niego i jego personel.

Osiem dzielnych dziewczyn wczoraj zawitało do ECCC. Dotarły do nas aż z Winnicy, jadąc pociągiem, autobusem a ostatnie 11 kilometrów do granicy pokonały pieszo. Były tak zmęczone, że po pięciu minutach wszystkie zasnęły w samochodzie i bardzo trudno było, szczególnie te najmniejsze, dobudzić już na miejscu. Cała grupa to prawdziwie wielopokoleniowa rodzina, matka, córka i jej szóstka dzieci. Rozpiętość wiekowa była od mniej więcej 50 do 2 lat. Ale każda z nich tak samo dzielna.

Od samego początku, jak je spotkaliśmy na dworcu zachodnim wszystkie trzymały się razem i wzajemnie się pilnowały, aby żadna się w tłumie nie zgubiła. A bardzo poruszającym był moment kiedy babcia tłumaczyła wnuczce, że nasi chłopcy teraz za nas walczą i walczą o naszą wolność. Dziewczyny przyjechały do nas na jedną noc, dzisiaj pojechały dalej, do Berlina, czeka ich jeszcze długa droga. Przez tę jedną noc mogły wyspać się w ciepłym pokoju, wykąpać się po morderczej podróży i zjeść ciepły posiłek. Dzisiaj o 8.00 wszystkie były już gotowe do dalszej drogi. Trzymamy za nich kciuki aby dotarły bezpiecznie do celu.

Wszelka nasza pomoc nie byłaby możliwa gdyby nie otwartość, cierpliwość i wielkie zaangażowanie naszych świeckich pracowników. Pani Ingrida, na co dzień księgowa i kadrowa, pomaga nam jako tłumacz. Świetnie zna język rosyjski i niemiecki, który też w pewnym momencie był bardzo potrzebny. Dopytuje co im potrzeba, rozmieszcza po pokojach i stara się wszystkich przybyłych wysłuchać i zaradzić ich potrzebom. A jak trzeba to i coś ugotuje.

Pani Kinga, sprząta pokoje. Każdy pokój jest zadbany i natychmiast przygotowany do zamieszkania przez nowe osoby. Dba aby im nic nie brakowało, ani poduszki, ani kołdry czy ręcznika. Nawet sprawiła, że jej czteroletni syn podzielił się swoimi samochodzikami i kilka z nich udostępnił naszym gościom.

Pani Kasia, znając język rosyjski stara się wyciągnąć od przybyszów wszystkie sprawy w jakich możemy im pomóc. Zajmuje się również organizowaniem dalszego transportu.

No i nasza kuchnia, pan Mirek, panie Patrycja, Małgosia i Grażyna. Ofiarowują swój wolny czas, aby pomóc uchodźcom. Stawili się natychmiast w pracy, gdy o godzinie 22.00 przyjechała do nas pierwsza grupa z Ukrainy. Gotują dla każdego z nich z wielkim sercem. Za dodatkowe godziny pracy nie chcą wynagrodzenia. Mówią, że to ich wkład w pomoc ludziom potrzebującym. Proszą aby im tego nie wliczać do godzin pracy.

Tak to wspólnie staramy się pomóc jak możemy. Zobaczymy co dzisiaj nam przyniesie dzień.

Wojciech Mikulski SJ – dyrektor Europejskiego Centrum Komunikacji i Kultury w Warszawie Falenicy.

Foto: ECCC