Przypowieść o nielitościwym słudze jest historią zaczerpniętą prawdopodobnie z kultury egipskiej z okresu dynastii ptolomejskiej. Składa się z trzech odsłon. W pierwszej z nich Jezus mówi o słudze, który winien był swemu panu dziesięć tysięcy talentów. Słowo sługa oznacza tutaj ministrów bądź satrapów prowincji, ludzi wolnych, którzy pełnili w Egipcie rolę królewskich poborców podatków. Faraon pozwalał, aby zbierali podatki z zyskiem dla siebie, stąd zwykle byli ludźmi bardzo bogatymi.
Niemniej suma dziesięciu tysięcy talentów (ok. dwudziestu siedmiu ton złota) jest hiperboliczna. Wystarczy wspomnieć, że dochód roczny całej Galilei i Perei w tym czasie wynosił dwieście talentów, a króla Heroda dziewięćset talentów. Dług dziesięciu tysięcy talentów (ok. sześćdziesiąt milionów dniówek pracy), to suma, której dłużnik absolutnie nie był w stanie zwrócić. Była to wartość wszystkich monet, jakie były w tym czasie w obiegu w Egipcie! Realnie, tak ogromne zadłużenie nie było możliwe.
Wobec niewypłacalności sługi pan kazał sprzedać go razem z żoną, dziećmi i całym jego mieniem, aby tak dług odzyskać. Sprzedawanie w niewolę członków rodziny dłużnika było obyczajem stosowanym przez starożytnych władców Bliskiego Wschodu; Żydzi żyjący w czasach Jezusa uważali go za odrażający. Jednak sprzedaż całej rodziny dłużnika nie pokrywała nawet jednej tysiącznej poniesionych strat.
Gdy dłużnik błagał o litość, obiecując (bez pokrycia w rzeczywistości) zwrot długu, pan ulitował się i przekreślił cały dług. Darowanie wielkości długu w realnym świecie wydaje się równie niemożliwe jak same jego rozmiary. Czasami władcy Egiptu umarzali zaległe podatki; dotyczyło to jednak niewielkich i niemożliwych do spłacenia sum. Słowo ulitował się ma silne zabarwienie uczuciowe i wyraża głębokie poruszenie wewnętrzne. W podobny sposób zareagował Samarytanin wobec pobitego człowieka (Łk 10, 33) oraz miłosierny ojciec na widok powracającego syna (Łk 15, 20).
Przypowieść Jezusa wskazuje na zależność między Bogiem a nami. Obala również pewien stereotyp. Zwykle miłość traktujemy jako warunek Bożego przebaczenia. Myślimy że zasłużymy sobie na Boże przebaczenie. Tymczasem wobec Boga jesteśmy niewypłacalnymi dłużnikami. Wszystko, co posiadamy i kim jesteśmy, zawdzięczmy bezpośrednio lub pośrednio (przez ludzi) Jemu. Szczególnym i niewymiernym darem Boga jest miłosierdzie i miłość.
Nigdy nie jesteśmy w stanie spłacić długu wobec Boga. Co więcej, dług ten powiększamy każdego dnia. Buntujemy się przeciw Niemu, zapominamy o Nim, zwracamy się ku innym bogom (np. pieniądze, kariera, prestiż, własny wizerunek w oczach innych, drugi człowiek, seks).
Bóg w swoim miłosierdziu lituje się i skreśla nasz dług. Przebacza radykalnie i bezwarunkowo, nie oczekując kompensacji czy zadośćuczynienia. Zresztą sami nigdy nie jesteśmy w stanie zadośćuczynić za zło lub zasłużyć sobie na przebaczenie. Grzech nie jest możliwy do naprawienia przez nas samych. Nie jesteśmy zdolni kochać, kiedy grzeszymy. Bóg zawsze czyni pierwszy krok, przebaczając. Od nas oczekuje uznania błędów i grzechów. Zgoda na swoje słabości i grzechy jest otwarciem na łaskę i miłosierdzie Boga. Nawet miłość Boża nie może uleczyć kogoś, kto nie ma żadnej rany […] Ludzie, którzy uważają się za sprawiedliwych, są zamknięci na łaskę, nie pozwalają jej przeniknąć siebie (Ch. Peguy).
Druga scena przypowieści rozgrywa się w kuluarach pałacu królewskiego. Dłużnik królewski spotyka współsługę, prawdopodobnie urzędnika niższej rangi, który jest mu winien śmiesznie małą sumę stu denarów (sto dniówek niewykwalifikowanego pracownika). Jest to dług realny do spłacenia w stosunkowo bliskim czasie.
Jednak pomimo jego próśb, pozostaje niewzruszony. Zachowuje się jak typowy urzędnik ściągający długi w Egipcie. Stosuje przemoc, a następnie wtrąca wierzyciela do więzienia, ryzykując, że nie odzyska utraconej pożyczki (jeśli z pomocą nie przyjdą przyjaciele i krewni).
Jezus w przypowieści przeciwstawia nasz ogromny dług, jaki mamy wobec Boga (dziesięć tysięcy talentów) – niewielkiemu, jaki mamy wobec siebie (sto denarów). Nie można w życiu stosować dwóch miar – jednej dla siebie, drugiej – dla bliźnich. Doświadczając nieustannie Bożego miłosierdzia, powinniśmy sami być miłosierni wobec naszych bliźnich.
Okazją do wygłoszenia tej przypowieści (według św. Mateusza) było pytanie Piotra: Panie, ile razy mam przebaczyć, jeśli mój brat wykroczy przeciwko mnie? Czy aż siedem razy (Mt 18, 21)? Rabini żydowscy mając na uwadze prawdziwe nawrócenie, uważali, że należy przebaczać trzy razy. Piotr proponuje wspaniałomyślnie przesunąć granicę do siedmiu razy. Jezus jednak nie stawia przebaczeniu żadnych granic: Nie mówię ci, że aż siedem razy, lecz aż siedemdziesiąt siedem razy (Mt 18, 22).
Liczba siedemdziesiąt siedem (albo według innych tłumaczeń siedemdziesiąt razy siedem) oznacza liczbę nieskończoną. Jest najdojrzalszą formą rozwoju etyki miłosierdzia. Stoi na antypodach kodeksów starożytnych, np. sprawiedliwości Lameka: Lamek rzekł do swych żon, Ady i Silli: Słuchajcie, co wam powiem, żony Lameka. Nastawcie ucha na moje słowa: Gotów jestem zabić człowieka dorosłego, jeśli on mnie zrani, i dziecko – jeśli mi zrobi siniec! Jeżeli Kain miał być pomszczony siedmiokrotnie, to Lamek siedemdziesiąt siedem razy! (Rdz 4, 23n), albo Hammurabiego (i Starego Testamentu): życie za życie, oko za oko, ząb za ząb, ręka za rękę, noga za nogę, oparzenie za oparzenie, rękę za rękę, siniec za siniec (Wj 21, 23-25) czy pierwotnej funkcji goela (mściciela krwi): Zabójcę winien zabić mściciel krwi; gdziekolwiek go spotka, może go zabić (Lb 35, 19).
Bóg w Jezusie znosi wszelkie granice miłosierdzia, przebaczenia i pojednania. I udzielając nam bezwarunkowego przebaczenia, oczekuje od nas również przebaczenia bliźnim (oczywiście na miarę naszych ludzkich możliwości).
W codziennej modlitwie prosimy Boga: I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom. Ale tak naprawdę, to mamy nadzieję, że Bóg nie bierze naszej prośby dosłownie, albo inaczej: zna nasze ograniczenia i słabości. Ponadto prosimy Boga, by przebaczył nam, gdy jesteśmy sprawcami zła, natomiast przebaczamy innym, będąc ofiarami.
W rzeczywistości jesteśmy zarówno sprawcami jak i ofiarami zła. Żyjemy w kręgu nieustannych zranień, jesteśmy ranieni i ranimy innych; w ten sposób wikłamy się w błędne koło. Doświadczamy, że darowanie śmiesznych stu denarów nie zawsze jest możliwe od razu. Zwłaszcza gdy rany są głębokie, jest to długi proces (trwający nawet latami), który wymaga czasu, cierpliwości, modlitwy, pracy duchowej, a przede wszystkim łaski Boga.
Trzecia scena przypowieści ma miejsce ponownie przed królem. Widząc zachowanie urzędnika królewskiego, współsłudzy rozczarowani i zagniewani opowiadają ze smutkiem co zaszło, swojemu panu. Na skutek ich interwencji, król zmienia decyzje wobec dłużnika. Wtedy pan jego wezwał go przed siebie i rzekł mu: Sługo niegodziwy! Darowałem ci cały ten dług, ponieważ mnie prosiłeś. Czyż więc i ty nie powinieneś był ulitować się nad swoim współsługą, jak ja ulitowałem się nad tobą?
Zmiana decyzji nie wynika z kaprysu ani z niestałości pana, ale z braku wyciągnięcia wniosków przez sługę. Król zarzuca urzędnikowi nie tylko brak litości wobec innych, ale przede wszystkim niegodziwość – zepsucie moralne. Oskarża go również o niewdzięczność i niedocenianie wielkiej łaski, jakiej sam doświadczył. Zgodnie z obowiązującym na Wschodzie prawem poddaje go torturom i zsyła do więzienia. Przekreśla w ten sposób jakąkolwiek nadzieję na wolność. Suma zadłużenia była niemożliwa do spłacenia.
Jezus, uaktualniając przypowieść odnosi ją do każdego człowieka: Podobnie uczyni wam Ojciec mój niebieski, jeżeli każdy z was nie przebaczy z serca swemu bratu. Bóg jest niezmienny w swych decyzjach (jak być może sugeruje to przypowieść). Nie uniewinnia, by później karać. Jego przebaczenie jest zawsze obecne. Natomiast wszystko zależy od człowieka: to on przyjmuje lub odrzuca Boże przebaczenie, pozwala mu się urzeczywistnić, lub zamyka się na nie (B. Maggioni).
Pytania do refleksji:
- Czy mam świadomość długu, jaki zaciągam każdego dnia wobec Boga?
- W jaki sposób wyraża się mój bunt przeciw Bogu?
- Kiedy szczególnie doświadczam miłosierdzia Boga?
- Czy nie sądzę, że miłosierdzie Boże jest skutkiem mojej miłości i wierności Bogu?
- W jaki sposób przeżywam spotkanie z Bogiem w sakramencie pojednania?
- Jakie rany kamufluję i pielęgnuję w swoim sercu?
- Jakie zranienia jest mi najtrudniej przebaczyć?
- Kto jest moim największym dłużnikiem? Dlaczego? Jakie uczucia żywię wobec niego?
- Co odczuwam, gdy proszę Boga: I odpuść nam nasze winy, jako i my odpuszczamy naszym winowajcom?
- Czyim dłużnikiem jestem ja?
- Czy częściej jestem sprawcą czy ofiarą zła?