Po śmierci Jezusa jeden z żołnierzy włócznią przebił Mu bok i natychmiast wypłynęła krew i woda (J 19, 34). Przebicie boku nie było dodatkowym cierpieniem, ale raczej wyrazem żołnierskiej skrupulatności. Było jednakże ostatnią raną zadaną Jezusowi, której Ojcowie Kościoła nadają szczególny wymiar: w wodzie i krwi wypływającej z boku Jezusa widzą sakramenty chrztu i Eucharystii – źródło Odkupienia. Na Krzyżu rodzi się więc Kościół. Otwarcie Serca Jezusa to ostatni i najmocniejszy znak nieskończonej miłości Boga do człowieka. Z przebitego serca Jezusa wytryskuje życie. W symbolu otwartego Serca Jezus zaprasza wszystkich do zanurzenia się w pełnię Jego miłości.
Przebicie boku Jezusa było cierpieniem Maryi. „Miecz boleści” tym razem bardziej przeszył Jej serce niż Jezusa. Św. Bernard w Kazaniu o dwunastu przywilejach Najświętszej Maryi Panny, zwraca się do Maryi słowami: O Święta Matko! Miecz naprawdę przeniknął Twoją duszę. Bo zresztą jedynie przenikając duszę Matki, mógł dosięgnąć ciała Syna. Kiedy więc Twój Jezus – wszystkich oczywiście, ale szczególnie Twój – oddał ducha, sroga włócznia nie dotknęła Jego duszy. Umarłemu, któremu nie mogła już zaszkodzić niemiłosierna włócznia, otworzyła bok, Tobie zaś przeszyła serce. Jego duszy tam już nie było, ale Twoja nie mogła się stamtąd oderwać. Straszny ból przeszył Twą duszę, toteż zupełnie słusznie nazywamy Cię więcej niż Męczennicą, ponieważ ból współcierpienia przewyższa udrękę ciała.
Dopełnieniem cierpień Maryi na Kalwarii jest „opłakiwanie” Jezusa po śmierci i pogrzeb. Po zdjęciu Jezusa z krzyża wokół Jego ciała zebrało się siedem najwierniejszych osób: Jan, Józef z Arymatei, Nikodem i cztery Marie: Maria Magdalena, Maria Kleofasowa i Maria Salome (według tradycji – córki św. Anny) oraz Matka Jezusa. Opłakiwanie Jezusa stało się tematem niezapomnianych dzieł sztuki. Oczywiście, mamy tutaj do czynienia z interpretacją czysto ludzką, uczuciową. Ewangelie bowiem nie wzmiankują nic na ten temat.
Podobny ładunek emocjonalny zawierają „Piety”, ukazujące Maryję trzymającą na swym łonie martwe ciało Syna. W wielu interpretacjach ikonograficznych Matka Boska zbolała mdleje. Ale potworna świadomość śmierci Syna nadchodzi wkrótce potem. Obok wspólnego cierpienia grupy przyjaciół, zgromadzonych, aby opłakiwać Zmarłego, istnieje indywidualna, samotna i nieukojona rozpacz Maryi, która po raz ostatni kładzie zmarłego Syna na kolanach, zanim odda Go Józefowi z Arymatei i Nikodemowi, którzy Go pogrzebią (S. Zuffi). Pieta odwołuje się do doświadczenia ludzkiego. Maryja nie mogła pomóc Synowi w czasie Jego męki i śmierci; zapewne tym usilniej okazywała Mu swoją miłość, czułość, współczucie i oddanie. Trzymając na rękach Jego martwe ciało, zapewne wspominała dzieciństwo, gdy pieściła Go i tuliła do serca.
Ostatnim akordem związanym ze śmiercią Jezusa był pogrzeb. Ciało Jezusa zostało owinięte w czyste płótno nasączone wonnymi olejkami zgodnie ze zwyczajem żydowskim. Następnie przeniesiono je do pustego grobu, wykutego w skale w ogrodzie nieopodal Golgoty. W pogrzebie Jezusa uczestniczyło zapewne więcej osób, ale Ewangeliści podkreślają głównie udział Józefa z Arymatei, ucznia Jezusa, który się ukrywał z obawy przed Żydami oraz Nikodema, który przychodził do Jezusa na nocne rozmowy. Dwaj lękliwi uczniowie, w obliczu śmierci Jezusa nie boją się już okazać sympatii do Niego.
Śmierć, szczególnie śmierć osób bliskich i drogich relatywizuje ludzkie zniewolenia, przywiązania i lęki. Pozwala inaczej patrzeć na ludzi i życie. Skłania do refleksji i przebudowy życia i wartości. Jest silnym bodźcem rozwojowym. W obliczu śmierci człowiek doświadcza wolności. Opadają wówczas wszystkie publicznie noszone „maski” i lęki. Przestaje się liczyć sukces, bogactwo, ambicje, plany… Śmierć niweczy miary stosowane w ciągu życia, wartości, potrzeby. Człowiek uwolniony od myślenia czysto ludzkiego i wyzwolony z wszelkich ograniczeń wkracza w nowy świat przeniknięty całkowicie Bogiem.
Śmierć i pogrzeb Jezusa były dla Maryi traumatycznym przeżyciem. Ale po nich pozostały jeszcze długie godziny oczekiwania na poranek wielkanocny. W wieczór po ukrzyżowaniu Jezusa i przez cały dzień szabatu Maryja przeżywała tak wielkie cierpienie, że wprost trudno to wyrazić. Tym, co podtrzymywało Ją na duchu, była niewzruszona wiara w Boskiego Syna. Chociaż przeżywała ból i płakała, to w głębi serca wiedziała, że misja Jej Syna nie zakończyła się przegraną. Wydawało się, że wszystko legło w gruzach, wszyscy miele wrażenie, że ponieśli absolutną porażkę. W rzeczywistości zaś wszystko dopiero się zaczynało (B. Martelet).
Możemy przypuszczać, że Wielka Sobota była dla Maryi czasem żałoby. Miała jednak inny wymiar niż Wielki Piątek. Ból Wielkiej Soboty jest mniej intensywny, bardziej cichy, opanowany, powściągliwy. Intensywna głęboka cisza tego dnia jest czasem napięcia, oczekiwania między śmiercią a nowym życiem.
Święty szabat był również dniem bolesnych wspomnień. Wprawdzie Maryja nie miała albumu, by przeglądać stare fotografie utrwalające migawki z przeszłości, ale wszystkie one były wyryte w Jej sercu. To, co wcześniej „wrzucała do serca” i utrwalała, ożyło z całą wyrazistością w dniach żałoby. Przeżywała chwile radosne i bolesne. Mel Gibson w filmie „Pasja”, opartym o objawienia Katarzyny Emmerich, ukazał kontemplację Maryi, która po śmierci Jezusa dotykała wszystkich miejsc związanych z Jego męką, całowała Je, pochylała się nad nimi w bólu, ze czcią i miłością. Można więc przyjąć twierdzenie wizjonerki, że Maryja zapoczątkowała nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Ponadto była „prekursorką” kontemplacji ewangelicznej, którą szesnaście wieków później rozpowszechni św. Ignacy Loyola w swoich Ćwiczeniach Duchownych.
Dla Jezusa Wielka Sobota jest „zstąpieniem do piekieł”, jak wyznajemy w naszym Credo. W obrazowy sposób podkreśla je Kościół Wschodni. Ikony przedstawiają Jezusa, który wchodzi do otchłani, aby wyciągnąć z niej Adama i Ewę oraz rzesze wiernych wyznawców. Od grobu Jezusa zaczyna się nowy pochód ludzkości ku życiu.
W czasie modlitwy możemy odwołać się do przeżyć liturgii Wigilii Paschalnej. Słyszymy wówczas Exultet, orędzie paschalne, które wychwala światło, ale mówi również o potężnej duchowej sile nocy. Duchowa droga nie jest wolna od nocy. Aby wzrastać, potrzeba również przejść przez noce ciemności, wątpliwości, zagubienia, oschłości, poczucia nieobecności Boga i Jego miłości, pustki wewnętrznej, bezsensu. Dzięki tym doświadczeniom dojrzewa wiara i oczyszcza się obraz Boga. Poprzez „próbę nieobecności”, możemy doświadczać Boga w wierze, nie tylko uczuciami. Chociaż nie odczuwamy Jego obecności, jesteśmy pewni, że On jest. Chwile ciemności i oschłości duchowej, milczenie Boga są oczyszczaniem obrazu Boga i relacji do Niego. Jest to nasza Wielka Sobota i Pascha. Ze względu na ludzką słabość, grzeszność i ograniczoność musimy przez nią przechodzić wielokrotnie.
Pytania do refleksji i modlitwy:
- Jaka jest moja największa „rana”? Kogo ja w życiu zraniłem?
- Czy mam kult i nabożeństwo do Serca Jezusowego?
- Czy mogę wyobrazić sobie cierpienie Matki trzymającej na swym łonie martwe dziecko?
- Czyja śmierć napełniła mnie największym bólem?
- Co chciałbym dziś powiedzieć moim bliskim, którzy odeszli już do Pana? A co oni mówią mi swoim życiem i śmiercią?
- Czy myślę o własnej śmierci? Jakie odczucia rodzi we mnie myśl o niej?