Historia zaczyna się od tego, że „Potok, przy którym ukrywał się Eliasz, wysechł, gdyż w kraju nie padał deszcz”
Bywa tak właśnie w życiu, że potok, przy którym Bóg ukrywa człowieka podczas suszy, aby ten nie umarł z pragnienia, traci wodę i trzeba to miejsce opuścić, aby ratować życie, ale dokąd się udać, gdy klęska suszy okazuje się, że jest powszechna?
Bóg oczywiście może sprawić, że taki człowiek, jednym uderzeniem laski pasterskiej, jak Mojżesz, ze skały wyprowadzi wodę, ale najczęściej Bóg wysyła go, gdzieś daleko, do obcego miasta, w którym zlecił jakiejś ubogiej wdowie, aby zajęła się jego losem: „Wstań! Idź do Sarepty koło Sydonu i tam będziesz mógł zamieszkać, albowiem kazałem tam pewnej wdowie, aby cię żywiła”.
Prorok tak uczynił i jest to dla nas również życiowa nauka, że: „Kiedy wchodził do bramy tego miasta, pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Zawołał ją i powiedział: Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił„.
Ona to uczyniła, ale co do następnej prośby, uboga wdowa się zawahała, bo właśnie zdecydowała, aby wspólnie z synem zjeść ostatni kawałek chleba, a potem czekać na śmierć głodową: „Na życie Pana, Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu synowi strawę. Zjemy to, a potem pomrzemy”.
Prorok jej powiedział, że przyszedł właśnie po to, aby ich uratować od śmierci — ją i jej syna: „Nie bój się! Idź, zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i swemu synowi zrobisz potem. Bo tak mówi Pan, Bóg Izraela: Dzban mąki nie wyczerpie się i baryłka oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię”.
Musiała w związku z tym wybrać pomiędzy zjedzeniem wspólnie ze swoim synem ostatniego kawałka chleba a daniem go prorokowi i wtedy, według jego słów, Bóg odpowiedziałby cudem. Zawahała się przez moment, unieruchomiona wymogiem: „tylko najpierw”, jak to i nam się zdarza w podobnych sytuacjach, gdy Bogu trzeba oddać ostatni kęs życia, za obietnicę zesłania nam swego zbawienia.
„Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona oraz jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się, zgodnie z obietnicą, którą Pan wypowiedział przez Eliasza”.
Dawna historia jest dzisiaj przez nas przytaczana, ponieważ trwa ona nadal i dzisiaj spełnia się nawet jeszcze bardziej cudownie, kiedy odkrywamy, że tak naprawdę oliwa i ostatni kawałek chleba, to Ostatnia Wieczerza, a więc Eucharystia i wszystkie sakramenty Kościoła, które w niej mają swoje zakorzenienie.
Zdjęcie: Nashwan Guherzi / pexels.com