Obraz do medytacji: Wyobraź sobie pieczony wiejski chleb. Poczuj jego smak.
Prośba o owoc medytacji: Proś, jak uczniowie: Panie, naucz nas się modlić.
1. Alibi dla egoizmu
Aby zrozumieć ducha przypowieści należy odwołać się do uwarunkowań kulturowych Palestyny. O północy przychodzi przyjaciel i prosi o trzy chleby. W palestyńskich wioskach kobiety wypiekały chleb codziennie rano i zwykle starczyło go na cały dzień. Stanowił główny składnik posiłków. Wszyscy mieszkańcy wiosek znali się i wiedzieli, gdzie można szukać chleba wieczorem. W razie niespodziewanej wizyty można było liczyć na przyjaciół.
Wizyta nocna nie była wielkim zaskoczeniem. W starożytności podróżowano zwykle nocą ze względu na upał i kurz. Natomiast gościnność należała do najwyższych cnót. Przyjęcie gościa w domu było sprawą honoru. Stąd zrozumiałe jest zażenowanie gospodarza, gdy nie ma czym ugościć przyjaciela. W takiej sytuacji nasuwa mu się praktyczne rozwiązanie – poprosić o pomoc drugiego przyjaciela.
Palestyńskie domy były zwykle jednoizbowe. Ponadto były otoczone murem z zamykaną na noc bramą. Miejsce snu stanowiły papirusowe maty rozłożone na glinianej polepie. Dyskusja odbywała się więc na głos z pewnej odległości.
Przyjaciel wymawiał się od spełnienia prośby, wysuwając absurdalne motywy – obudzenie w środku nocy dzieci, które zbudziło wcześniej nieprzerwane dobijanie się do bramy i głośny dialog. Gospodarzowi brakuje dobrej woli. Ma chleb, ale nie chce mu się wstać w nocy. Jednak natarczywość przyjaciela sprawia, że spełnia jego prośbę. Słowo natręctwo użyte w języku greckim oznacza tutaj również wstyd, bezwstydność. Na wieść o odmowie i braku gościnności cała wioska doznałaby wstydu i upokorzenia.
Przypowieść Jezusa mówi o trzech przyjaciołach. Każdy z nas może utożsamić się z niespodziewanym gościem lub natrętnym przyjacielem. Natomiast przyjacielem wyrwanym ze snu, który użycza chleba jest sam Bóg.
Przypowieść ukazuje relacje między nami a Bogiem na modlitwie. Jest to relacja przyjaźni. Bóg jest Przyjacielem na zawsze. W każdym czasie i w każdych warunkach możemy zdać się na Niego; nawet o północy!
Jezus zachęca w przypowieści, by odnosić się do Boga z prostotą, a nawet naiwnością dziecka. Tylko dziecko nie rozumie, że pewien czas jest niestosowny i potrafi w nocy wytrącać matkę ze snu.
Bóg przekracza wszelkie wyobrażenia najlepszej matki. Możemy być pewni, że zawsze zostaniemy przez Niego wysłuchani. Bóg jako najlepszy Przyjaciel użycza nam wszystkiego, czego potrzebujemy do życia i miłości.
Jednak modlitwa nie jest jedynie dialogiem dwóch przyjaciół; nie jest jednokierunkowa: my (ja) – Bóg. W takich przypadkach modlitwa staje się hermetyczną intymnością, zamkniętym dialogiem, tajemnymi zwierzeniami, w których nie ma miejsca dla nikogo innego (…), zamkniętym i tajemniczym ogrodem moich relacji z Bogiem (A. Maillot).
W autentycznej modlitwie jest jeszcze trzeci przyjaciel, który przychodzi niespodziewanie o północy. Jest nim każdy, kto puka do naszych drzwi, kto prosi o pomoc wprost, bezpośrednio albo (z różnych racji) w sposób milczący.
Modlitwa nie może stanowić alibi dla egoizmu i lenistwa. A ma to miejsce, gdy zamiast podejmować obowiązki wynikające z miłości bliźniego, uciekamy w wymiar duchowy. Wówczas każdy brak działania i zaangażowania w dobro i pomoc innym można zakryć pobożną pokrywką: przecież się za nich modlę. Życie duchowe wymaga umiejętności łączenia ufnej modlitwy z osobistym zaangażowaniem. Modlitwa, która podoba się Bogu wypływa z troski o bliźnich.
Jak reaguję, gdy ktoś zakłóca mi moje plany albo wypoczynek? Jak wygląda moja gościnność? Kogo mógłbym nazwać moim przyjacielem? Kto pojawia się najczęściej w moich modlitwach do Boga? Czy inni czują się dobrze, komfortowo w mojej obecności? Czy moja modlitwa nie stanowi alibi dla braku działania?
2. Cierpliwość w proszeniu
Bezpośrednio po przypowieści następuje zachęta Jezusa do modlitwy prośby i obietnica wysłuchania. Wyrażają je tak zwane Boże passiva (I. Gargano): Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9n).
Bóg chce być niepokojony (A. Calmet). Chce, byśmy wytrwale pukali i kołatali do Jego serca. Wprawdzie zna dobrze nasze potrzeby, ale chce, byśmy je wyrażali. Również matka czy ojciec znający potrzeby dziecka lubią, gdy dziecko je werbalizuje.
Bogu nie potrzebne są nasze słowa, niemniej jednak potrzebne są nam. Prosząc uświadamiamy sobie różnorodne potrzeby, braki, pragnienia. Aby funkcjonować w codziennym życiu musimy zaspokajać elementarne potrzeby: pokarmu, napoju, ubrania, mieszkania, pracy, zdrowia… Podstawowe potrzeby nie zaspokajają jednak naszego ducha. Potrzebujemy poczucia sensu, celu życia, ludzkiej życzliwości, dobroci, miłości, przebaczenia, pojednania, więzów rodzinnych, modlitwy, świadomości Bożej Opatrzności…
I Jezus zachęca nas, byśmy uznali te nasze potrzeby materialne, emocjonalne, duchowe i prosili, szukali, kołatali cierpliwie każdego dnia na nowo. Wiemy z autopsji, że nie da się nagromadzić na dłuższy czas chleba; nie można również nagromadzić ludzkiej miłości, życzliwości, poczucia bezpieczeństwa, zaufania, wiary w Boga, itd. Dlatego powinniśmy prosić nieustannie.
Pukanie i proszenie wyraża naszą zależność od Boga i uznanie braku samowystarczalności. Wymaga więc pokory. Nie chcemy prosić, gdyż chcemy być autonomiczni, niezależni; chcemy rozwijać własną koncepcję doskonałości, realizacji siebie czy duchowej perfekcji.
Z drugiej strony wydaje nam się, że proszenie nie odpowiada współczesnej wizji człowieka. Proszącego utożsamiamy z kimś niezaradnym, niezdecydowanym, uległym, a więc kojarzymy z cechami, które świadczą o słabości charakteru. Nie licują z godnością i życiową praktyką.
W rzeczywistości proszenie wymaga dojrzałości duchowej, realnego uznania własnej niewystarczalności, zależności od innych, szczególnie od Boga i odwagi, siły ducha. Wymaga również cierpliwości i pokory wobec niewysłuchanych próśb.
Czy potrafię i chcę prosić? Czy nie towarzyszy mi postawa roszczeniowa, pretensjonalna? Kogo i o co jest mi najtrudniej prosić? O co powinienem dziś poprosić Boga i moich bliźnich? Jakie są moje niespełnione potrzeby i oczekiwania? Jak reaguję wobec odrzucenia mojej prośby? Czy dziękuję za wszystkie gesty dobroci i życzliwości innych?
3. Dary dobrego Ojca
Druga przypowieść Jezusa dotyczy relacji między ojcem a synem. Każdy ojciec wie, co jest dobre dla dzieci i troszcząc się o nich, daje im właściwe dary we właściwym czasie. Dobry ojciec nie da dziecku kamienia zamiast chleba; podobnie węża zamiast ryby czy skorpiona zamiast jajka. Ojciec daje dziecku dary, które są pożyteczne dla jego życia, a nie szkodliwe.
Kamieniem można zranić, a nawet zabić. W starożytnym Izraelu kamienowano za bałwochwalstwo, niewierność, zdradę, a nawet naruszenie porządku świątecznego (Lb 15, 32-36). Skorpion zadaje śmierć przez ukąszenie. Wąż z kolei jest symbolem szatana kuszącego do zła (por. Rdz 3, 1nn). Bóg jako dobry ojciec nie ześle nam kamienia, skorpiona ani węża, a więc darów, które ranią, uśmiercają, prowadzą do zła.
Natomiast gdy będziemy prosić, ześle dobre dary: chleb, rybę, jajko. Chleb, ryby i jaka stanowiły podstawowy posiłek Żydów. Tradycja chrześcijańska interpretuje je w kategoriach duchowych. Chleb podtrzymuje życie, również duchowe (Eucharystia); ryba (ichthys) symbolizuje samego Jezusa (Jezus Chrystus, Syn Boży, Zbawiciel); natomiast jajko jest symbolem nowego życia, Paschy, zmartwychwstania. Są to więc dary które symbolizują nowe życie w Jezusie.
Syntezą wszystkich dóbr, o które należy prosić jest dar Ducha Świętego. Jeśli więc wy, choć źli jesteście, umiecie dawać dobre dary swoim dzieciom, o ileż bardziej Ojciec z nieba da Ducha Świętego tym, którzy Go proszą (Łk 11, 13). W czasach Jezusa powszechnie przyjmowano, że Duch Święty odszedł, był dostępny jedynie kilku najbardziej pobożnym ludziom lub był udziałem jedynie określonej wspólnoty (C. S. Keener). Jezus obiecuje Ducha wszystkim, którzy proszą o Niego Ojca. Przeciwstawia ziemskich rodziców, którzy są źli sami z siebie (por. Mk 10, 18), ale mimo to troszczą się o dzieci, Bogu Ojcu, który zawsze spełnia prośbę o dary Ducha Świętego. Wielkanocne dary Ducha Świętego to: miłość, radość, pojednanie, pokój, nadzieja i odwaga do dawania świadectwa i życia z Jezusem (por. J 20, 19-23 oraz Ga 5, 22n).
Jakie dobre dary otrzymałem od swego ojca, matki, nauczycieli, wychowawców? Czy potrafię w spontaniczny sposób łączyć słowo ojciec z dobrocią Ojca Niebieskiego? Czy moim słowem i życiem wnoszę pokój, nadzieję, radość czy raczej ranię i zadaję śmierć? W jaki sposób spełniam powołanie do ojcostwa/macierzyństwa (również duchowego)? Czy proszę Boga Ojca o dary Ducha Świętego? Który z wielkanocnych darów Ducha Świętego jest mi najbardziej potrzebny dziś?
Rozmowa końcowa: Odmów nabożnie Ojcze nasz.
fot. Pixabay