„Czym zasmuciłeś Boga albo czym go obraziłeś?” – pada pytanie w dziecięcym rachunku sumienia, tak jakby Bóg się smucił lub obrażał na człowieka. Zaniedbywanie nauki religii jest przewinieniem przeciwko przykazaniu „nie będziesz miał bogów cudzych przede mną”, a przechodzenie przez ulicę w miejscach niedozwolonych – wykroczeniem przeciwko przykazaniu „nie będziesz zabijał”. Mam nadzieję, że dziecko wie o co chodzi, bo mnie trudno to zrozumieć…

 

Przeglądając książeczki do nabożeństwa dla dzieci, zwróciłem uwagę na rachunek sumienia, który wciąż, jak za mojego dzieciństwa, jest jedynie wyszukiwaniem grzechów i zaniedbań. Dziecko przygotowujące się do sakramentu pojednania zachęcane jest do przypominania sobie, co zrobiło złego. A złe jest to, co łamie dekalog i ewentualnie przykazania kościelne.

Czasem pojawia się w rachunku sumienia pytanie: „czy kochasz Boga ponad wszystko?”, czyli bardziej niż mamę i tatę, bardziej niż ulubioną grę z przyjaciółmi. Tak stawiane pytania kształtują w dziecku przekonanie, że Bóg nie tylko ze wszystkiego je rozlicza, ale w dodatku ma ono obowiązek Go kochać. A co gorsza, ta obowiązkowa miłość do Niego musi być większa niż miłość do tych, których dziecko kocha bardzo konkretnie. Nie chcę wchodzić w dłuższą polemikę z zatwierdzonymi przez władzę kościelną formułkami. Pragnę jedynie podpowiedzieć rodzicom nieco inny rachunek sumienia, który już sześcioletnie dziecko może odprawiać codziennie. Jest to modlitwa zakorzeniona w ignacjańskiej tradycji i nie jest skoncentrowana na miłości dziecka do Boga, nie jest też jedynie relacją z popełnionych błędów, lecz koncentruje się na miłości Boga do dziecka – jest zachętą, by dziecko upodobniało się do Jezusa i stawało się lepsze.

 

1. Zamiast modlitwy do Ducha Świętego, by Ten przypomniał dziecku wszelkie zło, jakie uczyniło – proponuję rozpocząć rachunek od dziękczynienia:

Dobry jesteś, mój Boże, i choć nie w każdej porze pamiętam o tym szczerze, to w miłość Twoją wierzę.

Chcę Ci podziękować, Boże, za… (i tu dziecko ma okazję, by przypomnieć sobie, za co jest Bogu wdzięczne: za rodziców, przyjaciół… To często w ich miłości i życzliwości objawia się dobry Bóg).

2. Następnie mały chrześcijanin prosi Ducha Świętego o światło, które ma przede wszystkim uświadomić mu, jak wiele dobrego uczynił, ale także w czym zawiódł, krzywdząc innych lub siebie:

Pokaż mi, Duchu Święty, co dobrego zrobiłem, i pomóż mi zrozumieć jeśli kogoś skrzywdziłem. Naucz mnie dobrym być, zawsze uczciwie żyć.

3. Tu dziecko przypomina sobie jedno lub kilka wydarzeń z minionego dnia. Może je opowiedzieć rodzicom albo narysować je sobie w formie historyjki obrazkowej.

4. Po czym mały chrześcijanin kończy rozpoczęte zdanie: „Gdyby Pan Jezus był na moim miejscu, to…”. Może też zapytać jedno z rodziców: „Jak myślisz, co Jezus zrobiłby na moim miejscu?”.

5. Na zakończenie dziecko wzbudza w sobie pragnienie naśladowania Jezusa: Chcę być, Jezu, podobny do Ciebie i żyć szczęśliwie jak anioł w niebie, dobrym uczynkiem zwyciężać złego, i dobre słowo mieć dla każdego.

 

Rymowane akty strzeliste mogą też wymyślić dziecku rodzice. Powinni przy tym pamiętać, że to, co najważniejsze w duchowym rozwoju dziecka – to wspólna, codzienna modlitwa samych rodziców, będąca szczerą rozmową z Bogiem w obecności dziecka. Proponuję wszystkim dzieciom zamiast tzw. „paciorka na dobranoc” – codzienny rachunek sumienia, który nie jest wyszukiwaniem grzechów, lecz twórczą odpowiedzią na pytanie: jak postąpiłby na moim miejscu Jezus Chrystus?

 

Wojciech Żmudziński SJ (fragment książki „Rodzice dodający skrzydeł”, Łódź 2018).