1. Ewangelie przekazują wiele opisów uzdrowień ślepych. Jednym z nich jest Bartymeusz (Mk 10, 46-52; Łk 18, 35-43). Święty Mateusz mówi o dwóch ślepcach (Mt 9, 27-31; 20, 29-34). Z jednej strony jest możliwe, że imię drugiego uzdrowionego zostało zapomniane i dlatego tradycja zachowana u św. Marka go pominęła. Z drugiej, liczba dwa może wyrażać idę dwóch świadków, bo tylu według prawa było potrzeba, by fakt został wiarygodnie stwierdzony (M. Wojciechowski).  

Bartymeusz oznacza  „syn Tymeusza”. Nie jest to więc właściwe imię, ale patronim. Zachowany w tekście aramejski przedrostek „bar” znaczy syn. Samego Bartymeusza określają inne wyrażenia: ślepiec i żebrak. W czasach Jezusa ślepota należała do częstych chorób. Była to bardzo uciążliwa ułomność. Niewidomi nie mogą pracować, są biedni, poniżeni, wyłączeni ze społeczeństwa. Ponieważ nie mogą założyć rodziny, muszą najczęściej żyć samotnie. Żeby przetrwać, żebrzą, ponieważ nie ma instytucji socjalnych zajmujących się biednymi. Są jakby wykluczeni z normalnej ludzkiej wspólnoty. Jako bezdomni wiodą samotne i godne pożałowania życie (S. Kiechle). Ślepcy wprawdzie mieli zagwarantowane pewne „przywileje”, między innymi możliwość żebrania, nie cieszyli się jednak żadnym szacunkiem. Ludzie niewidomi byli w owych czasach analfabetami i nie znali prawa (pismo Braille’a nie zostało jeszcze wynalezione, nie mogli więc czytać). Nie byli zatem szanowani jako ludzie pobożni, chociaż chroniło ich prawo Mojżesza. Byli też pozbawieni wszelkiej pozycji społecznej (C. Keener).

Bartymeusz był żebrakiem. Zarabiał na życie, siedząc przy drodze do Jerycha. To jedno z najstarszych miast świata leżało na szlaku pielgrzymim do Jerozolimy i w czasach Jezusa było świetnie prosperującym miastem, o przyjemnym klimacie (C. Keener). Syn Tymeusza miał więc zagwarantowane wsparcie materialne. Niemniej jego sytuacja była nie do pozazdroszczenia. Siedzi na zakurzonej ulicy prowadzącej do Jeruzalem, na skraju pustyni, bez jakiejkolwiek opieki, narażony na wszelkie niebezpieczeństwa. Nie posiada niczego i jest całkowicie uzależniony od jałmużny przypadkowych przechodniów. Jego egzystencja jest niepewna, beznadziejna i rozpaczliwa. Mógłby się pogrążyć w swojej fizycznej i egzystencjalnej ciemności, poddać i czekać na szybką śmierć (S. Kiechle).

Ślepiec spod Jerycha obrazuje stan ludzkiej kondycji. My, ludzie, jesteśmy ułomni i słabi, zależni i zawsze zagrożeni, nasza egzystencja jest niepewna (S. Kiechle). Niemal każdy człowiek jest na różnych poziomach (fizycznym, psychicznym, duchowym) ślepy. Brakuje mu światła w najważniejszych sprawach życia. Nie dostrzega działającego w nim Boga. Nie widzi celu, do którego zdąża. Nie rozumie siebie. Kim jestem? Jaki jestem? Dlaczego brakuje mi radości życia? Dlaczego cierpię, jestem smutny, niezadowolony? Dlaczego mimo dobrej woli upadam? Dlaczego żyję złudzeniami, iluzjami?

Każdy człowiek jest swoistym żebrakiem (choć nie zawsze się do tego przyznaje). Niemal codziennie wyciąga rękę, prosząc. Często nieświadomie. Żebrze o akceptację innych, o szacunek, a szczególnie o miłość.  Jest ona bowiem potężnym motorem ludzkich działań. Motywuje do nieprzeciętnych ofiar.

  • Czy zauważam w sobie „niewidome” miejsca, fizyczne, psychiczne bądź duchowe?
  • Jakie są moje obszary ślepoty?
  • Gdzie, w jakich sytuacjach albo czyjej obecności widzę więcej, niż tylko codzienne rutynowe sprawy?
  • Czy jest we mnie coś, co żebrze, aby być usłyszanym?
  • Co stanowi „grosik”, o który najbardziej proszę, żebrzę?
  • Z czego czuję się wyłączony, zepchnięty na margines, samotny, bezimienny, biedny?
  • Jak odnoszę się do żebraków znajdujących się wokół mnie?
  • Na jakie ofiary potrafię się zdobyć, oczekując gratyfikacji?

 

2. Ślepy żebrak, chociaż znajdował się w sytuacji rozpaczliwej, nie poddawał się. Ewangelista Łukasz zauważa, że dowiadywał się, co się dzieje (Łk 18, 36). Pomimo swojej ślepoty nie był całkowicie skoncentrowany i zamknięty w sobie. Zapewne wiedział, kim jest Jezus z Nazaretu, skoro zaczął wołać do Niego. Bartymeusz interesował się życiem społecznym i religijnym. Dystans do trudnej sytuacji, w jakiej się znajdował, zainteresowanie światem zewnętrznym było ważnym krokiem w kierunku uzdrowienia. Koncentracja wyłącznie na sobie, na własnym cierpieniu prowadzi do egoizmu, nie pozwala zobaczyć innej perspektywy, nie pozwala zobaczyć Jezusa, źródła uzdrowienia. John Powell, amerykański psychoterapeuta zauważa: Jest niemal uniwersalnym prawem, że poziom egocentryzmu u danej osoby pozostaje w proporcjonalnej zależności od poziomu wewnętrznego bólu. Jest to kwestia niepodzielności uwagi. Nie można jednocześnie poświęcać dużo uwagi sobie i innym. […] Destrukcyjne i umniejszające w bólu jest to, że koncentruje nas na samych sobie i bolącym miejscu. Ludzie, którzy cierpią, jakikolwiek byłby tego powód – poczynając od bólu zęba, a kończąc na samotności związanej z podeszłym wiekiem – mają skłonności do egocentryzmu.

Gdy Bartymeusz widzi (oczyma serca), że przechodzi Jezus staje się bardzo czujny. Zaczyna usilnie wołać: Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną! (Mk 10, 47). Słowa te brzmią niczym prośba żebraka. Ale ważne, że zwraca się z nimi do Jezusa. Odwołuje się do tytułu mesjańskiego – Syn Dawida. Wierzy, że tylko On może mu pomóc. Przeczuwa również swoją godzinę łaski; wie, że trzeba wołać, bo za chwilę będzie za późno.

Reakcja tłumu, który jest świadkiem tego wydarzenia, jest zadziwiająca. Moglibyśmy oczekiwać współczucia, chęci udzielenia pomocy ślepemu. Tymczasem on złości się, ucisza Bartymeusza. Nie wyobraża sobie, by Jezus mógł uzdrowić człowieka z marginesu. Taki brudas jak on nie jest godzien, by wysłuchał go wielki, czyniący cuda Rabbi (S. Kiechle). To, że ktoś żebrze, to dość normalne, ale to, że ktoś rzeczywiście woła o wybawienie, to coś po prostu przykrego, coś, co przekracza wszelkie granice (J. Jülicher). Postawa tłumu nie należy do rzadkości we współczesnym społeczeństwie: Czasem wiemy z góry, co ktoś powie albo czego będzie chciał. Przyzwyczailiśmy się już do tego, jakimi są on czy ona: jasne, to taki żebrak czy żebraczka. Nic nowego nigdy się tu w istocie nie zdarzy (i nawet nie powinno). Żadnych zmian w tym zwykłym dla nas obrazie! (J. Jülicher). Żebrak jest jednak cierpliwy, wytrwały i odważny. Nie daje się zastraszyć ani uciszyć. Pozostaje niewzruszony. Wie, że taka szansa może się nie powtórzyć. Dlatego jeszcze usilniej woła.

Bartymeusz uczy wytrwałej modlitwy, prośby, wołania do Boga. Niektórzy nie proszą Pana Boga wcale, bo sądzą, że wszystko wie albo są zbyt dumni i pyszni. Inni myślą, że wystarczy raz wspomnieć o prośbie i to wystarczy; po co się naprzykrzać? Historia ślepca pokazuje, że wcale tak być nie musi. Bóg nie zawsze przy pierwszym krzyku musi wyjść na spotkanie i podać nam rękę. Czasem trzeba długo i głośno krzyczeć, by wreszcie zostać wysłuchanym (J. Jülicher). Taki krzyk jest wyrazem wiary i ufności. Jest też wyrazem pokory i zależności od Boga. Sam Jezus zachęcał do takiej wytrwałej, cierpliwej modlitwy: Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a otworzą wam. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu otworzą (Łk 11, 9-10).

  • Czy nie zamykam się w swoim bólu i nie próbuję sam rozwiązać wszystkich problemów? Czy pozwalam sobie pomóc?
  • Czy nie jestem nadmiernie skoncentrowany na sobie?
  • Czy interesuję się sprawami innych ludzi i świata? Czy angażuję się w życie społeczne i polityczne? Z jakich motywów?
  • Czy potrafię zawsze wykorzystać daną mi łaskę albo szansę?
  • Czy zbyt łatwo nie szufladkuję ludzi?
  • Czy potrafię zrozumieć człowieka, który odstaje od mojego wzorca zachowań, zaczyna „krzyczeć”? Czy nie pragnę go uciszyć?
  • Czy umiem i chcę przed Bogiem wyznać, wykrzyczeć swoją niedolę, nawet wbrew protestom innych i własnemu niedowiarstwu?
  • Czy jestem cierpliwy?

 

3. Długie i usilne wołanie żebraka nie zostaje bez odpowiedzi. Jezus każe przyprowadzić Bartymeusza do siebie. Ten zrzuca płaszcz. Wierzchnia szata biedaka stanowiła jedyną ochronę przed zimnem, a w nocy służyła jako posłanie. Żebrak używał  jej ponadto zamiast żebraczej torby. Prawo nie pozwalało brać jej w zastaw ani zatrzymać na noc (Pwt 24, 12-13). Bartymeusz rezygnuje z wszelkiej ochrony. Jego zabezpieczeniem jest odtąd Jezus; ufa Mu całkowicie, rzuca się w Jego ramiona. Oto cud. Wyrwanie się z tłumu, z rutyny przyzwyczajeń, z gorsetu konwencji społecznych, odrzucenie narzuconej roli, wejście na scenę nie w przewidzianej przez scenariusz chwili, utorowanie sobie drogi do Jezusa: to właśnie jest „zbawienie” (A. Pronzato).

Gdy Bartymeusz staje przed Jezusem, On stawia mu pytanie: Co chcesz, abym ci uczynił? (Mk 10, 51). Co mam ci ja, Jezus, uczynić, co sprawić? Do tej pory pozwalałeś wszelkim możliwym ludziom, by coś dla ciebie zrobili, ale zepchnęli cię na margines, uczynili żebrakiem. Ja też pewnie coś dla ciebie uczynię, ale tym razem staniesz przed pytaniem: Czego właściwie chcesz, by ci uczynić? Co mogłoby ci rzeczywiście pomóc? (J. Jülicher). Jezus chce, aby żebrak sam zwerbalizował i wypowiedział swoje najgłębsze pragnienia i tęsknoty.

Bartymeusz zwraca się do Jezusa aramejskim zwrotem „Rabbuni”, czyli „Nauczycielu”. A następnie wyraża swoje najgłębsze pragnienie: żebym przejrzał (Mk 10, 51). Przejrzeć oznacza nie tylko widzieć otaczający świat. Oznacza również właściwie rozpoznawać, klasyfikować, rozumować, dokonywać mądrych wyborów i świadomie, głęboko żyć. Przejrzeć oznacza patrzeć na rzeczywistość oczami miłości. Takie przejrzenie jest możliwe dzięki wierze. Dlatego Jezus mówi do Bartymeusza: Idź, twoja wiara cię uzdrowiła (Mk 10, 52).

Uzdrowienie było dla żebraka równocześnie powołaniem. Odpowiedział na nie hojnie i wielkodusznie. Oddał Jezusowi do dyspozycji własne życie. Poszedł Jego trudną i bolesną drogą do Jerozolimy, by tam przeżywać wraz z Nim cierpienie, śmierć i radość zmartwychwstania. Jego dalszy los nie jest znany; jako uczeń Jezusa ginie w cieniu historii. W swojej anonimowości staje się przykładem dla wielu chrześcijan, którzy w cichości i głębokim zaufaniu oddają swoje życie do dyspozycji Jezusa (S. Kiechle).

  • Co muszę zrzucić, czego się pozbyć, jakie chore miejsca odkryć, aby stanąć przed Jezusem?
  • Czy potrafię porzucić swoje bogactwa, do których nadmiernie się przywiązuję i rzucić się w ramiona Jezusa z zaufaniem?
  • Jakie są moje pragnienia? Co jest dla mnie najważniejsze? O czym najczęściej myślę? Co nie daje mi spokoju?
  • Jakie sprawy w moim dotychczasowym rozwoju stały się dla mnie jasne? Co zostało już uzdrowione pod wpływem wiary?
  • Jak widzę dziś Boga, Kościół, siebie, człowieka, świat?
  • Czy potrafię iść również trudną i wyboistą drogą?
  • Co dziś byłbym w stanie oddać do dyspozycji Jezusa? Czy siebie również?

fot. Pixabay