Kafarnaum (Wioska Nahuma lub Wieś Pocieszenia) to dawne miasto z czasów Hasmoneuszy, położone na północno zachodnim brzegu Jeziora Genezaret na północy Izraela. W czasach Jezusa miało charakter hellenistyczny i rzymski i przeżywało okres szczególnego rozkwitu; w zabudowie przeważały bogate zespoły klanowe, wielorodzinne.
Gdy wchodzę na teren zabudowań Kafarnaum, wita mnie wielki dumny napis: „Kafarnaum. Miasto Jezusa”. Rzeczywiście, miasto było bardzo mocno powiązane z działalnością Jezusa. W nim znalazł On swój drugi dom. W Kafarnaum znajdowała się synagoga, w której Jezus głosił słowo, egzorcyzmował i uzdrawiał. Ze względu na położenie w pobliżu traktu karawan z Syrii miasto posiadało urząd celny (w którym Jezus powołał Mateusza) oraz garnizon rzymski. W Kafarnaum mieli swój warsztat rybacki apostołowie Piotr i Andrzej, po emigracji z Betsaidy. To właśnie ich dom stanowił bazę wypadową w trakcie działalności ewangelizacyjnej Jezusa. Dziś z dawnego przepychu miasta pozostały jedynie ruiny. Spełniła się gorzka zapowiedź Proroka z Nazaretu: A ty, Kafarnaum, czy aż do nieba masz być wyniesione? Aż do Otchłani zejdziesz. Bo gdyby w Sodomie działy się cuda, które się w tobie dokonały, zostałaby aż do dnia dzisiejszego. Toteż powiadam wam: Ziemi sodomskiej lżej będzie w dzień sądu niż tobie (Mt 11, 23-24).
Zwiedzanie rozpoczynam od synagogi. Pozostałości obecnej synagogi pochodzą z IV-V wieku. Ze względu na użyty do budowy biały kamień (stąd nazwa „synagoga biała”), a nie miejscowy czarny bazalt oraz bogate rzeźbione ornamenty kamienne, uchodzi za najpiękniejszą w Ziemi Świętej. Składa się z dwóch części. Pierwszą jest pomieszczenie modlitewne, wzniesione na planie bazyliki o trzech nawach. Drugą zaś dziedziniec, który pełnił rolę ośrodka życia wspólnotowego. Synagoga została nazwana „synagogą Jezusa”, gdyż zbudowano ją na fundamentach wcześniejszej bazaltowej, pochodzącej z czasów Jezusa. Zachowane i zgromadzone w ogrodzie kamienne fragmenty dają jedynie małe wyobrażenie jej wspaniałości.
Po objaśnieniach przewodnika siadam na fragmencie bocznej kamiennej nawy, by przypomnieć sobie „wielką mowę eucharystyczną”, którą przekazał Jan ewangelista. To w tym miejscu Jezus powiedział o sobie: Ja jestem chlebem żywym, który zstąpił z nieba. Jeśli kto spożywa ten chleb, będzie żył na wieki. Chlebem, który Ja dam, jest moje ciało za życie świata (J 6, 51). W starożytności panowało przekonanie, że człowiek staje się tym, czym się żywi. Przyjmując ciało Chrystusa stajemy się Nim, przyjmujemy Jego życie, Jego orędzie, Jego miłość, stajemy się razem z Nim „przełamywanym chlebem” i „wylewanym winem”, uczestniczymy w Jego bezwarunkowej ucieleśnionej miłości, trwamy w Nim, dzielimy Jego życie. Chleb prawdziwy zaspokaja wszelkie głody, daje siłę do pokonywania zmęczenia, zmusza do przekraczania własnych ograniczeń i poszukiwania autentyzmu i życia w prawdzie. To wszystko chciał wyrazić Jezus, ale nie został zrozumiany. Wielu zgorszyło się Jego słowami i odeszło. Jezus zapytał wówczas uczniów o ich zdanie. Wspaniale odpowiedział pierwszy z Apostołów: Panie, do kogóż pójdziemy? Ty masz słowa życia wiecznego. A myśmy uwierzyli i poznali, że Ty jesteś Świętym Boga (J 6, 68-69). Odejście, wycofanie się nie jest problemem. Można to uczynić w każdej chwili. Ale prawdziwym pytaniem jest: do kogo pójść? Wierność Jezusowi nie jest tylko kwestią odejścia lub pozostania, zaś wiara nie jest tylko kwestią przyjęcia bądź odrzucenia dogmatów albo przykazań. Wiara oznacza przede wszystkim głębokie przylgnięcie do osoby Jezusa; Jezusa, który jest chlebem żywym, niezbędnym pokarmem na co dzień.
Z medytacji eucharystycznej przechodzę do domu Piotra. Należał on do zamożniejszych; składał się z trzech podwórek, na które wychodziły poszczególne izby. Dom był bardzo dobrze zlokalizowany; blisko jeziora, z głównym wyjściem na „cardo”, w pobliżu synagogi. Jedna z zachowanych izb była otaczana szczególną czcią od I wieku, jako miejsce przebywania Jezusa. Stanowiła dla pierwszych chrześcijan „domus ecclesia”. Przybysze pozostawili w niej liczne graffiti z inskrypcjami w językach: aramejskim, greckim, syryjskim i łacińskim. Wspomina o nim również Egeria (IV wiek).
Nad domem Piotra w czasach konstantyńskich został wzniesiony kościół, a następnie na jego miejscu nowy ośmioboczny z absydą z V wieku. Nawa centralna posiadała mozaikę o motywach geometrycznych z głównym motywem pawia oraz flory i fauny Nilu (podobnie jak w Tabdze). Kościół uległ zniszczeniu w VII wieku. Współczesny, również koncentryczny zbudowany w 2000 roku, został zawieszony na betonowych przęsłach, ponad „Jezusową izbą” i pozostałościami wcześniejszych kościołów, co umożliwia ich oglądanie poprzez przeszkloną podłogę. Swoim wyglądem przypomina łódź rybacką.
Zatrzymuję się na chwilę refleksji w tym pięknym estetycznym kościele, by pomyśleć o jednym wydarzeniu, które tu miało miejsce. Było nim uzdrowienie teściowej Piotra. Gdy Jezus przybył do domu po skończonej liturgii w synagodze, poinformowano Go o leżącej w gorączce teściowej. Wówczas Jezus podszedł do kobiety, wziął ją za rękę i uzdrowił. Opisując działanie Jezusa, ewangeliści posługują się słowem, które oznacza „podniesienie”, „wskrzeszenie”. Kobieta przykuta do łoża jest symbolem niemocy, bierności, braku życia, obumarcia. Jezus wskrzesza ją, daje nowe życie. Uzdrowienie jest równocześnie jej powołaniem. Teściowa Szymona stała się posługującą uczennicą Jezusa, diakonisą. Myślę także o swoim powołaniu. Czy zawsze pamiętam, że Pan powołał mnie w mojej słabości i niemocy, by być dla innych, by służyć?