Spotkanie z Matką

 

W trzecim dniu swego pobytu w Galilei Jezus udał się wraz ze swymi pierwszymi uczniami do Kany Galilejskiej. Jest ona zazwyczaj utożsamiana z Kefar Kanna, małym, sennym miasteczkiem położonym malowniczo pośród pagórków porośniętych gajami granatów i oliwek, w odległości kilku kilometrów od Nazaretu. „Droga z Betsaidy do Kany wznosi się dość stromo pod górę: jezioro jest położone 208 metrów poniżej poziomu morza, Kana mniej więcej 500 metrów powyżej. Odległość jest dość duża: skromnie licząc 28 kilometrów” (H. Daniel-Rops).

Jezus został zaproszony na wesele, być może przez jednego ze swych uczniów. Gdy dotarł na miejsce, była tam już Jego Matka (J 2,1). Maryja jako krewna lub przyjaciółka państwa młodych przybyła do Kany kilka dni wcześniej. Zgodnie z ówczesnymi zwyczajami pomagała kobietom w pracochłonnych przygotowaniach do wesela. Święty Jan nazywa ją „Matką Jezusa”. Jest to pełne czci określenie, którym posługiwali się pierwsi chrześcijanie. Nie wspomina natomiast o Józefie. Wszystko wskazuje na to, że opiekun Józefa przebywał już w domu Ojca. Biorąc udział w weselnych przygotowaniach Maryja zapewne wspominała własny skromny ślub. „Pamiętała wszystko wyraziście, wiele razy opowiadała Synowi i przy różnych okazjach rozmawiała o tym z Józefem. Z uśmiechem wspominali różne drobne zdarzenia, zebranych gości, młodzież…” (F. Fernandez-Carvajal).

W Kanie Galilejskiej Jezus spotkał Matkę po raz pierwszy po niemal dwóch miesiącach od opuszczenia domu rodzinnego. Maryja po śmierci Józefa mieszkała w Nazarecie samotnie. W takich chwilach zapewne niejednokrotnie rozmyślała o posłannictwie Jezusa. „Roztrząsała to wszystko, broniąc się przed niedyskretnymi pytaniami ciekawych kobiet wiejskich i przed podejrzliwymi indagacjami nieufnych kuzynów pragnących dowiedzieć się, dlaczego Jezus zostawił Ją samą, gdzie poszedł, po co i kiedy wróci. Teraz, w Kanie, miała Go znowu przy sobie, nazywano Go Rabbim, uważano za Mistrza, otaczało Go kilku oddanych Mu uczniów” (G. Ricciotti). Maryja doświadczała radości matki, cieszącej się sukcesem swego dziecka. Jezus także cieszył się spotkaniem i radością swej Matki.

W Kanie Maryja spotkała po raz pierwszy uczniów Jezusa, z którymi związała się bliżej, zwłaszcza po śmierci Syna. „Jakie wrażenie zrobiła na nich Maryja? Nie wiemy, możemy jednak sądzić, że podbiła ich serca radością i macierzyńską troską. Jan zapewne daleki był od myśli, że ta Niewiasta kilka lat później zostanie także Jego Matką, którą będzie się opiekował z największą synowską miłością” (F. Fernandez-Carvajal).

W Kanie Jezus wraz z Matką uczestniczyli w uroczystościach weselnych. Była środa. W tym czasie bowiem dziewice wychodziły za mąż w środy, zaś wdowy w czwartki. Późniejsza tradycja wskazywała wtorek, jako optymalny dzień dla zawierania małżeństw. Ewangelista mówiąc o trzecim dniu nawiązuje do wydarzeń paschalnych, do zmartwychwstania Jezusa.

Uroczystości weselne w czasach Jezusa łączyły się z licznymi radosnymi rytuałami i trwały kilka dni, zazwyczaj siedem, w zależności od zamożności młodych małżonków. Gospodarze zapraszali bardzo wielu gości, szczególnie znamienitych, nauczycieli. Rabini przerywali nawet studiowanie Tory, by wziąć w nich udział. Centralnym punktem ceremonii ślubnych było wprowadzenie pani młodej do nowego domu w towarzystwie weselnych druhen z zapalonymi lampami. Na jej spotkanie wychodził pan młody, któremu towarzyszyli przyjaciele i muzycy. Druhny witały go radosnymi okrzykami. Wielką wagę przywiązywano do stroju. Pan młody w dniu zaślubin nosił koronę albo wieniec, który nakładała mu jego matka. Z kolei pani młoda stroiła się w najpiękniejsze stroje i klejnoty, często wypożyczane na tę okazję. Podczas uroczystości zakrywała twarz welonem, lecz jako mężatka chodziła już z odsłoniętą twarzą. Uroczystościom weselnym, towarzyszyły śpiewy, muzyka, tańce, przemowy, zabawy i uczty, które przeciągały się do tygodnia, a nawet dwóch.

Ceremonia ślubna posiadała również wymiar religijny. Oprócz radosnego świętowania „była znakiem błogosławieństwa udzielonego wspólnocie, obrazem złączenia przymierzem przed Bogiem oraz publicznego wyznania wzajemnego oddania. Błogosławieństwa kierowano zwłaszcza do oblubienicy, która od tej pory miała się utożsamiać z rodziną oblubieńca” (L. Ryken). Jezus w swoim nauczaniu wielokrotnie nawiązywał do uczty weselnej. Uczta była jedną z Jego ulubionych alegorii, zwłaszcza w przypowieściach (por. Mt 22,1-14; Mt 25,1-13; Łk 14,16-24). Oblubieńcem (panem młodym) nazywał Jezusa zarówno Jan Chrzciciel jak i On sam (J 3,22-30; Mk 2,19). Również życie wieczne zostało zobrazowane metaforą uczty weselnej, godów Baranka: „Weselmy się i radujmy, i oddajmy Mu chwałę, bo nadeszły Gody Baranka, a Jego Małżonka się przystroiła. (…) Błogosławieni, którzy są wezwani na ucztę Godów Baranka!” (Ap 19,7.9 ).

Pytania do refleksji:

  • W jaki sposób najczęściej zwracasz się do Maryi?
  • Jakie wydarzenia wspominasz najczęściej? Dlaczego?
  • Które spotkania zapadły głęboko w twoim sercu?
  • Czy nosisz w pamięci uroczystości ślubne (własne lub bliskich, przyjaciół)? Jak je wspominasz?
  • Czy potrafisz się bawić? A może jesteś odludkiem, ponurakiem?
  • Jak sobie wyobrażasz ucztę wieczną?

 

Istotny brak

 

Społeczeństwo Kany było zazwyczaj ubogie, prosty lud nie pijał na co dzień wina; uczta weselna była jedną z rzadkich okazji, by napić się dobrego wina, i to w niemałych ilościach. Gospodarz bowiem „był odpowiedzialny za to, by zapewnić gościom ilość wina wystarczającą na siedem dni. (…) Brak wina w środku uczty weselnej było poważnym społecznym faux pas i mógł stać się przedmiotem żartów na wiele lat” (C. Keener). Ponadto niektórzy z gości wychowani na Biblii i Talmudzie znali jego sens metaforyczny. W tekstach biblijnych wino jest symbolem radości, świętowania i miłości, znakiem obfitości Bożego błogosławieństwa. Pieśń nad Pieśniami głosi: „Miłość twa przedniejsza od wina” (Pnp 1,2), a Psalmista sławi „wino, co rozwesela serce ludzkie” (Ps 104,15; por. Ps 4,8). Talmud również potwierdza, że „gdzie brak wina, brak także radości”.

Brak wina zaniepokoił najpierw kobiety usługujące przy jego rozlewaniu. Świadkiem tego zamieszania była Maryja. Podczas gdy kobiety pozostawały bezradne, Maryja postanowiła zainterweniować u… swego Syna. „Zazwyczaj wystarczało powiadomić dyskretnie starostę weselnego; to on zajmował się zaopatrzeniem stołów. Poza tym Kana, podobnie jak cały region, była krainą winnic – było więc bardzo łatwo zdobyć potrzebne wino. Ale Maryja zwraca się do Jezusa. O nic Go nie prosi, nic Mu nie podpowiada; po prostu przedstawia sytuację” (B. Martelet).

Interwencja Maryi w Kanie odsłania Jej misję, dar delikatnego wyczucia, kontemplacji i syntezy. „Charyzmat Maryi to owo krzepiące spojrzenie na cały Kościół, które uwrażliwia, pozwalając dostrzec wszystkie bolesne punkty i sprawia, że wyrażając je, stara się zaradzić, powiadamiając kogo trzeba i zachęcając do interwencji” (C.M. Martini). Maryja jest „Pośredniczką naszą”: „Maryja staje pomiędzy swym Synem a ludźmi w sytuacji ich braków, niedostatków i cierpień. Staje «pomiędzy», czyli pośredniczy nie jako obca, lecz ze stanowiska Matki, świadoma, że jako Matka może – lub nawet więcej: «ma prawo» – powiedzieć Synowi o potrzebach ludzi” (Jan Paweł II).

Odpowiedź Jezusa zapewne zaskoczyła Maryję. Zwrócił się do niej z dziwnym, nieco prowokującym zdaniem: „Czyż to moja lub Twoja sprawa, Niewiasto? [Czy] jeszcze nie nadeszła godzina moja?” (J 2,4). Zdanie to brzmi w języku polskim dość szorstko, wręcz nie po dżentelmeńsku. Należy jednak uwzględnić kontekst kulturowy. Jezus zwrócił się do Matki słowem „niewiasta”. W języku aramejskim było ono zwrotem uprzejmym, grzecznym, pełnym szacunku i podniosłym. Można by je oddać słowem „Pani”, którym zwracali się do swoich rodziców dzieci w zamierzchłych czasach. Nieco inną interpretację proponuje Elżbieta Adamiak: „Zwrot «kobieto» służy Jezusowi do podkreślenia, że w czasie Jego działalności publicznej przestają obowiązywać więzy naturalne – kończy się autorytet Maryi jako matki. (…) Jezus, kwestionując autorytet swej Matki, który opiera się na więzach krwi, wskazuje na inny, istotniejszy”.

Dyskusje wywołuje również dalsza część wypowiedzi Jezusa. Pojawia się ona w Biblii zazwyczaj w dwóch kontekstach: „gdy ktoś niesprawiedliwie dręczy kogoś innego lub gdy ktoś jest wciągany do sprawy, która nie ma dla niego znaczenia. W obu przypadkach jest znakiem odmowy lub przynajmniej dystansowania się” (E. Adamiak). Oczywiście, znów należy uwzględnić niuanse językowe i kulturowe. Słowa Jezusa to „zdanie eliptyczne, za pomocą którego starano się zbadać ukrytą przyczynę, której wynikiem był jakiś dialog, fakt itp.” (G. Ricciotti). Jezus z pewnością nie chce zerwać więzi rodzinnych, które wynikają z macierzyństwa i trwają również w wieku dojrzałym. Jednak wyraźnie uświadamia swej Matce, że o Jego misji decyduje Ojciec Niebieski.

Ponadto nie nadeszła jeszcze Jego „godzina” (J 2,4). Jeszcze nie nadszedł czas, by czynić cuda, objawiać swoją tożsamość i bóstwo. Właściwa godzina nadejdzie, gdy Jan Chrzciciel zakończy swoje posłannictwo. Będzie nią tajemnica śmierci oraz  wywyższenia i uwielbienia na krzyżu i w zmartwychwstaniu. Wówczas Jezus obdarzy ludzkość najlepszym, prawdziwym winem. Będzie nim miłość Boga emanująca z otwartego serca Jezusa (por. J 19,34) i Duch Jezusa przekazany ludzkości w chwili Jego odejścia do Ojca (J 19,28-30). Mimo niedopełnienia czasu, Jezus uczynił cud. Godzina Jezusa rozpoczęła się z „wyprzedzeniem” na prośbę Matki. Maryja „nigdy nie prosiła Go o pomoc nadprzyrodzoną niezależnie od rodzaju potrzeb – ani o żywność, ani o odzież, ani o zdrowie w chwilach bólu czy też choroby. Teraz zwracała się doń z natchnienia Ducha Świętego; była Jego posłusznym narzędziem” (F. Fernandez-Carvajal).

Trudno stwierdzić, czy Maryja zrozumiała sens słów Jezusa. Na pewno jednak zaufała. Znała dobrze Jego serce, dlatego nie prosiła o żadne wyjaśnienia, ale od razu, bez wahania, przystąpiła do działania. Zwróciła się się do usługujących: „Zróbcie wszystko, cokolwiek wam powie” (J 2,5). Była pewna, że „cokolwiek” powie Jezus, to będzie właściwe, optymalne, najlepsze. „Jest to jedyne słowo skierowane do ludzi w Ewangelii św. Jana, a nawet w całym Nowym Testamencie. Bardzo dobrze streszcza ono przesłanie Maryi skierowane do nas. Jako pokorna służebnica, Córa Syjonu, Maryja podpowiada nam, byśmy mieli tę samą dyspozycyjność, jaką Ona sama wykazała w stosunku do słowa Jezusa i Słowa Bożego” (I. Gargano).

Pytania do refleksji:

  • Z jakimi obrazami kojarzy ci się wino?
  • Co uważasz za swój istotny brak?
  • Jak przeżywasz sytuacje bezradności? Gdzie szukasz pomocy?
  • Jak często i w jakich okolicznościach zwracasz się do Maryi jako Pośredniczki?
  • W jaki sposób zwracasz się do innych? Jak okazujesz im szacunek?
  • Czy bywasz czasem nieuprzejmy? Z jakich racji?
  • Którą godzinę swego życia uważasz za najważniejszą? Dlaczego?
  • Czy słuchasz i czynisz, co mi mówi Jezus?

 

Pierwszy znak

 

Świadek cudu, Jan skrzętnie notuje, że w przedsionku weselnego domu „stało sześć stągwi kamiennych przeznaczonych do żydowskich oczyszczeń, z których każda mogła pomieścić dwie lub trzy miary” (J 2,6). Kamienne dzbany, które według rabinów nie nasiąkały wodą, jak na przykład palona glina, przeznaczone były do rytualnych obmywań rąk i naczyń, nakazanych przez Prawo. „Miara” odpowiadała niecałym czterdziestu litrom wody. Kamienne stągwie mogły więc pomieścić od czterystu osiemdziesięciu do siedemset dwudziestu litrów wody. Zważywszy jednak, iż w uroczystościach weselnych brała udział cała wioska, ich zawartość wyczerpała się przed końcem uczty.

Jezus nakazał służącym napełnić dzbany wodą, którą czerpali ze studni lub cysterny. Ci „napełnili je aż po brzegi” (J 2,7). Obfitość wody, która stała się winem jest znakiem wskazującym czasy mesjańskie. „Gdy Bóg daje, to niczym kochający wyczerpujący się w nadmiarze swojej miłości. Nadmiar to po prostu wymiar boskości. To dar czystej radości, purpurowy niczym miłość, której boską miarą jest brak miary”(P. Seewald).

Z kolei wykorzystanie stągwi do innych celów, niż rytualne obmycia, czyniło je przez pewien czas nieczystymi. Jezus już na początku swych publicznych wystąpień okazywał więcej troski o człowieka i jego potrzeby, nawet te drugorzędne, niż o ówczesne rytuały. W późniejszych polemikach z faryzeuszami konsekwentnie podkreślał wagę czystego serca nad czystymi rękami, ducha nad rytuałem.

Służący, zgodnie z poleceniem Jezusa, zaczerpnęli wody, która stała się winem i zanieśli gospodarzowi wesela, czyli staroście weselnemu. „«Starosta weselny» to zaszczytna funkcja (Syr 32,1-2). Jednym z głównych obowiązków starosty było pilnowanie rozdziału wina, by zapobiec nadmiernemu spożyciu, które (szczególnie w żydowskim kontekście) mogłoby zepsuć całe przyjęcie. Na greckich ucztach goście wybierali osobę, która kierowała zabawą i sprawdzała zużycie zapasów wina. Niektórzy obserwatorzy mogli go więc uznać za częściowo odpowiedzialnego za to, że gospodarzowi zbyt wcześnie skończyło się wino” (C. Keener). W środowiskach żydowskich funkcje starosty pełnił zazwyczaj przyjaciel lub przedstawiciel rodziny państwa młodych.

Gdy gospodarz wesela skosztował wina zdziwił się. Na ucztach najlepsze wino podawano bowiem na początku, ponieważ goście byli wówczas bardziej wyczulenia na jego jakość, niż po kilku dniach picia. Następnie podszedł dyskretnie do pana młodego i wyraził się z uznaniem o jego strategii: „Każdy człowiek stawia najpierw dobre wino, a gdy się napiją, wówczas gorsze. Ty zachowałeś dobre wino aż do tej pory” (J 2,10). Słowa starosty zdziwiły pana młodego. „Prawdopodobnie usłyszawszy jego słowa, pan młody patrzył długo i uważnie w twarz mówiącego, podejrzewając, że jest on chyba bardziej pijany niż inni. Boć przecież nie pomyślał nawet o tym, by dobre wino jako niespodziankę zachować na koniec uczty. Dopiero kilka pytań skierowanych do sług wskazało mu najpierw Maryję, a potem Jezusa. Wszystko się wyjaśniło” (G. Ricciotti).

Jan nie przekazuje reakcji pana młodego ani gości na wieść o cudzie. Dla niego ważniejsza jest reakcja pierwszych uczniów: „Taki to początek znaków uczynił Jezus w Kanie Galilejskiej. Objawił swoją chwałę i uwierzyli w Niego Jego uczniowie” (J 2,11). W Kanie Galilejskiej nastąpiła epifania, czyli objawienie chwały, bóstwa Jezusa. Dzięki niej uczniowie nie tylko podziwiali cud, ale uwierzyli i zaufali swemu Nauczycielowi; przylgnęli do Niego. „Byli widzami tego, co się wydarzyło i teraz nie mogą nie czuć się pociągnięci ku Niemu, wręcz wciągnięci w Niego. W tekście greckim użyte jest tu wyrażenie, które znaczy «wierzyć», ale wierzyć wykonując ruch naprzód: zostali popchnięci, by z pasją przylgnąć do Niego. Jest to w pełni ruch miłości” (I. Gargano).

Wesele w Kanie Galilejskiej jest metaforą relacji, związku oblubieńczego Chrystusa z Kościołem. Panem młodym jest Jezus obdarzający w obfitości winem prawdziwej miłości. Gośćmi, a nawet więcej, samą oblubienicą są wszyscy, którzy odpowiedzieli na zaproszenie weselne. Na tym weselu jest również Maryja, zawsze blisko, w pogotowiu, czuwając, by niczego nie zabrakło.

Maryja była u początku rodzącego się Kościoła i czuwa nadal, by wszystkich kierować do Jezusa. W niektórych nurtach chrześcijańskich deprecjonuje się Maryję; twierdzi, że przesłania Jezusa. W rzeczywistości Maryja nigdy nie przeszkadza w drodze do Jezusa. Przeciwnie, tam, gdzie jest Maryja, jest zawsze obecny Jezus. „Są Oni tak ze sobą wzajemnie zjednoczeni, że bardzo trudno jest mówić o Jezusie, nie mając na uwadze Maryi, podobnie jak ogromnie trudne (wręcz niemożliwe) jest mówienie o Maryi bez odniesienia do Jezusa z Nazaretu, Syna Bożego” (I. Gargano). Maryja jest drogą do Jezusa. I dopiero przyszły, niebieski świat pokaże, ile obecny, ziemski zawdzięcza jej dyskretnemu wstawiennictwu.

Pytania do refleksji:

  • Co powoduje twoje zdziwienie?
  • Czy twoje życie ma smak dobrego wina?
  • Czy jest w nim dużo radości? Co jest jej źródłem?
  • Jak reagujesz na wieść o cudach i nadzwyczajnych znakach?
  • Co powoduje w tobie przylgniecie do Jezusa?
  • W jaki sposób odpowiadasz na zaproszenie Pana Młodego?
  • Jaka rolę w twoim życiu duchowym pełni Maryja?

Więcej w książce: „Rabbi z Nazaretu„.