Obraz do medytacji: Wyobraźmy sobie Piotra i wczujmy się w jego zamieszanie po naganie udzielonej mu przez Jezusa w Cezarei Filipowej. Jeżeli mamy osobiste doświadczenie pobytu w Cezarei, możemy je „przywołać”.

Prośba o owoc medytacji: Prośmy o odwagę wyznawania Jezusa i życia Jego słowem, także trudnym.

1. Bali się Go zapytać 

Pod Cezareą Filipową Jezus postawił uczniom pytanie o swoją tożsamość, a następnie, gdy Piotr wyznał w Nim Mesjasza zapowiedział swoją mękę, śmierć i zmartwychwstanie. Słowa Jezusa są niezwykle twarde. Przywołują ból. Mówią o śmierci, o odrzuceniu, o cierpieniu. Jezus nie zostanie zaakceptowany, zostanie odrzucony przez starszyznę, kapłanów, uczonych, a więc przez żydowską elitę społeczną. Zostanie odsunięty od tego wszystkiego, co oznacza prestiż, odpowiedzialność publiczną i cywilną. Będzie zmiażdżony cierpieniem. Będzie zabity, Jego misja zostanie przerwana, będzie wyeliminowany z życia. Stanie się straszliwym zgorszeniem. Wprawdzie gdzieś daleko w tle zarysowuje się zmartwychwstanie, ale w sposób tak zagadkowy, że uczniowie jeszcze tego nie rozumieją.

Słowa Jezusa budzą w Dwunastu uczucie przerażenia i zagubienia. Wyraża je Piotr. W zapowiedzi cierpienia, uczniowie zostają skonfrontowani z planem Bożym. Zostają postawieni wobec twardej rzeczywistości planu Bożego, którego nie rozumieją. Św. Łukasz pisze: Lecz oni nie rozumieli tego powiedzenia; było ono zakryte przed nimi, tak że go nie pojęli, a bali się zapytać Go o nie (Łk 9, 45).

Słowa Jezusa są dla uczniów niezrozumiałe. Nie odrzucają ich jedynie z powodu Jezusa; z powodu uczucia, jakim Go darzą; dlatego, że są z Nim. Ich fascynacja osobą Jezusa, ich miłość do Jezusa  jest tak wielka, że godzą się nawet na przyjęcie trudnych, po ludzku niezrozumiałych słów. Z drugiej strony boją się pytać. Wolą pozostać nieświadomi, niż usłyszeć coś, co nie będzie po ich myśli, czego nie chcą zaakceptować. Sytuacja ta przypomina lęk człowieka chorego. Przeczuwa, że jest chory śmiertelnie, ale woli tego nie wiedzieć, bo obawia się, że mógłby nie wytrzymać absolutnej pewności bliskiej śmierci.

Czy podobny brak odwagi nie towarzyszy mojemu życiu? Czy nie godzę się na sytuacje patowe, niejasne, dwuznaczne, obawiając się usłyszeć prawdę? Czy Jezus mnie fascynuje i pociąga? Czy potrafię przyjąć Jego słowa, nawet, gdy są trudne i niezrozumiałe dla mnie?

 2. Zejdź Mi z oczu, szatanie!

 Po słowach Jezusa, Piotr poczuł się w obowiązku upomnieć Go, pocieszyć. Być może chciał się w ten sposób odwdzięczyć za pochwałę, która go spotkała. Piotr jest jednak dyskretny, dyplomatyczny, nie chce kompromitować Mistrza, bierze Go na bok i czyni wyrzuty. Jest to jedyny przypadek w Ewangelii, kiedy Jezusa upomina Jego uczeń. Piotrowi wydaje się, że on najlepiej wie, co jest dobre dla Jezusa. Chce pomóc Jezusowi wypełnić Jego misję. Być może chce również przestrzec Jezusa, że w ten sposób straci zwolenników, że przedstawił taki obraz samego siebie i Boga Ojca, którego Apostołowie nie zaakceptują. Piotr chce Boga, który jest zwycięstwem, tryumfem, a nie ziarnem, które rzucone w ziemię obumiera. Piotr jest szlachetny, ale zaślepiony. Wprawdzie sam może wiele uczynić dla Jezusa, ale nie dostrzega jak bardzo jest zagubiony, jak w rzeczywistości on sam potrzebuje Jezusa.

Piotr przyjmuje słowa Jezusa w sposób selektywny. Akceptuje i przyjmuje te, które są zgodne z jego myślami, pragnieniami. Bez oporu przyjmuje słowa: Ty jesteś Piotr, czyli Skała, i na tej Skale zbuduję Kościół mój. Natomiast nie zgadza się z tym, że Jezus musi cierpieć. Te słowa są niezgodne z jego pojęciami o Mesjaszu i Jego roli. Te słowa uderzają również w egoizm Piotra. Co się stanie z Piotrem, jeśli Mesjasz będzie cierpiał?

Wyobraźmy sobie dalej zamieszanie, zagubienie i zakłopotanie Piotra, gdy usłyszał ostrą odpowiedź Jezusa: Zejdź Mi z oczu, szatanie! Jesteś mi zawadą, bo myślisz nie na sposób Boży, lecz ludzki. Piotr tak szlachetny zostaje nazwany szatanem. Jest to jedyne miejsce w Ewangelii, gdzie Chrystus nazywa kogoś szatanem. Nie czynił tego nawet wobec największych grzeszników, faryzeuszy, Judasza ani uczonych w Piśmie.

Co chce Jezus przez to powiedzieć? Piotr odrzucając naukę krzyża odmawia ludzkości otwarcia drogi ku życiu. Działa jak szatan, który nie pragnie ludzkiego dobra, lecz śmierci (por. kuszenie na krzyżu). Odrzuca Boga – Miłość, który tak kocha człowieka, że daje Mu swego Syna, nawet wtedy, gdy człowiek Go odrzuca. Piotr chce prostować drogi Boga, mówi Mu, jaki powinien być, jak Go sobie wyobrażają ludzie.

Po naganie Jezusa Piotr przeżywa bardzo trudny moment; wie, że rozumie Jezusa, ale nie do końca. Dlatego milknie, być może urażony. Poprzez to nie czyni jednej rzeczy, która przywróciłaby jego obiektywizm oceny. Nie pyta o wyjaśnienie trudnych słów. Nie pyta Jezusa, jak mógłby włączyć się w misję Jezusa, w sposób, jakiego oczekuje od niego Mistrz. W swojej urażonej ambicji i pysze pozostaje samotny. Gdybyśmy zapytali Piotra, jak poczuł się w tamtej chwili, odpowiedziałby nam zapewne, że niczego już nie rozumiał. Kolejne sceny potwierdzą, że Piotr nie zrozumiał lekcji Jezusa.

Zadajmy sobie kilka pytań, które pozwolą nam dostrzec nasze podobieństwo do Piotra. Czy jestem otwarty na całą Ewangelię, czy też przyjmuję słowa radosne, łatwe, idące po linii moich pragnień, a odrzucam trudne, wymagające pracy, cierpienia? Czy zauważam w sobie oznaki zrozumienia nauki krzyża? W czym wyraża się to zrozumienie (lub niezrozumienie)? Czy godzę się na to, że Jezus jest moim Zbawicielem, czy próbuję sam siebie zbawiać? Czy nie próbuję manipulować Bogiem i wykorzystywać Go jedynie do moich celów? Czy w sytuacjach urazowych potrafię przełamać odruchy niechęci i urażonej dumy, czy też zamykam się w sobie? W jakich okolicznościach naszego życia Jezus mógłby wypowiedzieć do nas te trudne słowa: Zejdź mi z oczu szatanie! Jaki sposób myślenia jest bliższy mojemu życiu: Boży czy ludzki?

3. Bójcie się tego, co szkodzi waszemu duchowi

Po skarceniu Piotra Jezus mówi o trudzie i krzyżu związanym z naśladowaniem Go. Życie według Ewangelii nie jest beztroskie. Ewangelia nie jest lekkostrawna, przystosowana do ogółu. Gdyby życie Ewangelią oznaczało: uczęszczać na Msze św. w niedziele, nie zdradzać żony czy męża, nie przywłaszczać sobie cudzej własności, ofiarować czasem trochę pieniędzy na walkę z głodem w świecie, to istniałoby prawdopodobieństwo, że nie odczuwalibyśmy niepokoju. Jeżeli natomiast chcemy praktykować Ewangelię w sposób świadomy przez całe życie, to musimy liczyć się z trudnościami, które mogą nas zmusić do odwrotu.

Droga Jezusa oznacza trud i walkę. I na tej drodze odczuwamy często lęk i strach przed zaangażowaniem. Lękamy się o nasz spokój, naszą sytuację, rodzinę, prestiż, posadę. Boimy się, by nie zostać odrzuconym, osamotnionym, wyszydzonym czy źle zrozumianym. Taki lęk jest dzisiaj szczególnie obecny w polskim społeczeństwie. Przy ogromnym bezrobociu istnieje niezdrowy rodzaj rywalizacji, który wyzwala najniższe instynkty i prowadzi do braku odwagi, paraliżuje i przeszkadza, by być sobą i odważnie wyznawać Jezusa.

Wobec naszego strachu i lęków, Jezus mówi: Nie bójcie się!  To, co powoduje nasz strach nie jest istotne. Boimy się szczególnie o nasze ciało, a więc o to wszystko, co jest przemijające. Jezus mówi nam: nie bójcie się tego, co może zaszkodzić waszemu ciału, bójcie się tego, co szkodzi waszemu duchowi, waszemu człowieczeństwu. Najważniejsza jest dusza, duch i nic z rzeczy materialnych nie jest warte, by stawiać je ponad nią.

O co się troszczę? O co boję? Czy ważniejsza jest dla mnie materia czy duch? W jaki sposób podejmuję trud życia Ewangelią?

Rozmowa końcowa: Rozmawiajmy z Jezusem, naszym Mistrzem i Zbawicielem. Módlmy się o odwagę wyznawania Go jako Mesjasza. I prośmy, by to wyznawanie potwierdzało świadectwo naszego życia.

fot. autor