Dziś wspominamy jednego z patronów Polski, św. Andrzeja Bobolę SJ.

Wszystko zaczęło się po 16 maja 1657 r., kiedy ciało Andrzeja Boboli spoczęło w podziemiach kolegium jezuitów w Pińsku. Kronikarz domu w spisie zmarłych zanotował: O. Andrzej Bobola w 1657 roku 16 maja ubity w Janowie, w najokrutniejszy sposób umęczony, wreszcie przeszyty, złożony przed wielkim ołtarzem. Był 49. męczennikiem Towarzystwa Jezusowego.

Z czasem zapomniano o tym wielkim kapłanie, który oddał życie za wiarę. Zmieniło się to w 1702 roku, kiedy rządy w kolegium pińskim objął o. Marcin Godebski. Był on zatroskany o byt kolegium, które leżało na terenie, gdzie toczyły się działania wojenne. O. Marcin szukał pomocy, jednak bezowocnie. W nocy, 16 kwietnia, zmęczonemu troskami Godebskiemu ukazała się nieznana postać jezuity, z którego twarzy biła nadziemska jasność. Obiecał o. Marcinowi, iż on, Andrzej Bobola, otoczy opieką kolegium w zamian za odnalezienie jego ciała i umieszczenie oddzielnie od innych. Po tych słowach Andrzej znikł. Z nastaniem dnia przystąpiono do poszukiwania trumny z ciałem Andrzeja. Niestety nikt nie pamiętał, gdzie dokładnie leżała trumna: wszak minęło już 45 lat od męczeńskiej śmierci. Po dwóch dniach bezowocnych poszukiwań, z pomocą przyszedł mieszczanin piński, Józef Szczerbicki, przynosząc 18 kwietnia kartkę z zapisanym miejscem i datą śmierci oraz ze wskazaniem miejsca pochówku. Natomiast w nocy, z 18 na 19 kwietnia 1702 r. zakrystianinowi, Prokopowi Łukaszewiczowi, ukazał się w czasie snu Andrzej Bobola i powiedział: Ciało moje znajduje się w ziemi, w rogu piwnicy po lewej stronie, tam szukajcie, a znajdziecie. Następnego dnia odnaleziono trumnę z napisem: O. Andrzej Bobola TJ, umęczony i zabity przez Kozaków. Po otwarciu trumny obecnym ukazała się postać jakby poprzedniego dnia pochowanej osoby. Nawet zadane rany były jakby świeże, brak też było nieprzyjemnej woni, jaka towarzyszy zwłokom. Ciało oczyszczono i ubrano w czarny ornat, włożono do nowej trumny, umieszczając ją w środku krypty na podniesieniu.

Lekarze stwierdzili cud

Na wieść o odnalezieniu cudownie zachowanego ciała, do krypty zaczęli przychodzić mieszkańcy Pińska i Janowa oraz miejscowa ludność. Z czasem za przyczyną Boboli, wypraszano liczne łaski i cuda. W wyniku tego, w 1712 roku do grobu przybył biskup łucki Aleksander Wychowski, który wraz z komisją dokonał oględzin ciała i przełożenia ich od nowej, zamykanej na kłódkę trumny. W tym też roku, 2 października, rozpoczął się proces informacyjny przygotowujący do beatyfikacji. Po śmierci biskupa Wychowskiego prace nad beatyfikacją odłożono. 26 maja 1730 r. zbadano ciało męczennika. Tym razem chodziło o ustalenie przyczyn, dla których ciało nie uległo czynnikom natury, stąd też w badaniu wzięli udział lekarze. W trakcie badania nie odczuwano zapachu rozkładającego się ciała. Zmierzono rozmiar ciała i zbadano jego rany. Stwierdzono ponadto, że części ciała były miękkie, giętkie i elastyczne. Po zakończeniu oględzin ciało Andrzeja ubrano w nowe szaty i włożono do trumny zamykając ją na kłódkę. Lekarze stwierdzili, iż zachowania ciała od zniszczenia nie można wytłumaczyć naukowo. Wszystko było na dobrej drodze do chwili, kiedy nowym promotorem wiary (adwokatem diabła) został kard. Ludwik de Valentibus, który poddał krytyce dotychczasowe akta i zażądał uzupełnień. Gromadzenie nowych akt i uzupełnień wymagało sporo czasu i trudu od postulatora Józefa Luny. Sprawę zakończył dekret papieża Benedykta XIV z dnia 9 lutego 1755 r. Do kontynuacji procesu jednak nie doszło, gdyż następcy Benedykta XIV musieli zmagać się z niebezpiecznymi dla katolicyzmu prądami, które przybrały na sile i zagrażały Kościołowi. Także ze strony Jezuitów inicjatywa była coraz mniejsza z powodu ciosów, które spadały na zakon, a które to 21 lipca 1773 roku zakończyły się jego kasatą. W Polsce, pomimo I rozbioru, kontynuowano sprawę beatyfikacji. Proces powstrzymywały stopniowo konfederacja targowicka i kolejne rozbiory, prowadzące tym samym do zniknięcia państwa polskiego z map.

Liczni opiekunowie ciała

W 1784 roku, z inicjatywy króla Polski Stanisława Poniatowskiego, opiekę nad ciałem Andrzeja przejęli unici, którzy z wielka czcią odnosili się do Andrzeja Boboli. Natomiast kiedy po drugim rozbiorze Caryca Katarzyna zniosła unicką diecezje, od 1793 r. opiekę nad ciałem Boboli przejęli zakonnicy prawosławni. Następnie, z inicjatywy jezuitów, trumnę z ciałem Andrzeja Boboli przewieziono do Połocka i tam spoczęło ono w krypcie jezuickiego kościoła. Miało to miejsce 30 stycznia 1808 r. W 1820 roku Aleksander I wydał dekret, na mocy którego Jezuici musieli opuścić Rosję. Po przybyciu jezuitów do Galicji poczyniono starania o wznowienie procesu beatyfikacyjnego, do którego przychylnie odniósł się papież Leon XII. Wydał on dekret w dniu 31 maja 1826 roku, poprzez który przekazał tę sprawę kongregacji obrzędów. W czasie wydalenia Jezuitów opiekę nad trumną z ciałem Andrzeja przejęli Pijarzy, którzy opiekowali się nim do roku 1830, a potem 8 czerwca ciało męczennika przeniesiono do kościoła dominikanów w Połocku, którzy pieczę nad nim sprawowali do 1864 r. Po wydaleniu dominikanów ciałem męczennika zajęli się księża diecezjalni.

30 października 1853 roku papież Pius IX wpisał męczennika w poczet błogosławionych. W 1857 roku arcybiskup Mohylewa Wyliński przesłał w darze dla papieża część lewego ramienia bł. Andrzeja Boboli. Kiedy kult zaczął wzrastać, władze carskie wysłały komisję z Petersburga, która miała usunąć relikwie. Kiedy jeden z członków komisji uległ wypadkowi podczas badań nad relikwiami, zdecydowano się pozostawić je w spokoju. Następnie, w 1917 roku, dokonano przełożenia relikwii przy udziale metropolity mohylewskiego K. Roppa. Wtedy z ciała Andrzeja wyjęto trzy żebra (jedno z nich jest w kościele oo. Jezuitów w Czechowicach). W obliczu zagrożenia ze strony Sowietów, od 6 do 15 sierpnia 1920 roku z polecenia ks. prymasa kard. Augusta Hlonda w Warszawie obywały się nowenny i procesje z relikwiami bł. Andrzeja Boboli i Władysława z Gielniowa w intencji uproszenia zwycięstwa nad bolszewikami. Miało ono miejsce 15 sierpnia 1920 roku: był to tzw. Cud nad Wisłą. W 1922 r. bolszewicy wysłali drugą komisję, której celem tym razem było zniszczenie relikwii. Bolszewicy wyjęli ciało błogosławionego z trumny i rzucali nim o ziemię. Ku ich zdziwieniu ciało męczennika nie rozsypało się. Miesiąc później uzbrojeni bolszewicy wykradli relikwie bł. Andrzeja i przewieźli je do Moskwy, gdzie były wystawiane w gmachu Higienicznej Wystawy Ludowego Komisariatu Zdrowia. W 1923 roku Stolica Apostolska wykupiła ciało błogosławionego w zamian za pomoc, jakiej udzielił papież dla głodujących Rosjan. Autentyczność relikwii potwierdzono wtedy poprzez przyłożenie lewego ramienia wyjętego w roku 1857.

Kanonizacja!

Kanonizacja św. Andrzeja Boboli w Rzymie

Po Cudzie nad Wisłą w 1920 roku sam marszałek Józef Piłsudski zabiegał o kanonizację bł. Andrzeja Boboli. Odbyła się ona 17 kwietnia 1938 r. Uroczystej kanonizacji dokonał papież Pius XI. Wraz z Andrzejem Bobolą kanonizowani byli również bł. Jan Leonardi i Salvator de Horta. W tym samym roku relikwie triumfalnie powróciły do kraju przez Budapeszt, Bratysławę, Ostrawę, Dziedzice, Oświęcim, Kraków, Katowice, Poznań, Łódź do Warszawy, gdzie spoczywają one do dzisiaj. Rok później wybuchła II Wojna Światowa i relikwie świętego zaczęto przemieszczać po kościołach Warszawy. Nie odbyło się to bez przygód. Kiedy 26 września 1939 roku pocisk uderzył w kaplicę jezuitów przy Rakowieckiej, trumna została uszkodzona. Postanowiono ją przenieść na Stare Miasto, do jezuickiego kościoła. Uczyniono to dzień później, pod nadzorem ks. Chrobaka i przy udziale czterech lotników. Trumnę z obawy przed Niemcami owinięto w dywan. Gdy Niemcy zatrzymali pochód, widząc księdza i trumnę sądzili, że jest to pogrzeb i pozwolili grupie iść dalej. W trakcie przenoszenia miały miejsce dwa naloty i ostrzał artyleryjski. Relikwie na Starym Mieście pozostały do 1944 r., kiedy to po uszkodzeniu kościoła Jezuitów przez Niemców, trumnę z ciałem przeniesiono do kościoła dominikanów, pod wezwaniem św. Jacka przy ulicy Freta. Po zakończeniu działań wojennych odpowiedzialny za odbudowę domu przy Sanktuarium świętego Andrzeja Boboli w Strachocinie 44 ul. Rakowieckiej ks. Aleksander Kisiel poprosił porucznika Holaka o pomoc w przewiezieniu trumny. 7 lutego 1945 r. ks. Kisiel wraz z dziesięcioma żołnierzami udał się do kościoła św. Jacka. Przed kościołem pełno było gruzu. W krypcie, gdzie spoczywał św. Andrzej, gruz uprzątnięto. Wewnątrz krypty, pomimo braku jakichkolwiek zabezpieczeń, stała srebrna, lekko zakurzona, lecz nietknięta trumna. Rzeczą zdumiewającą jest fakt, że trumna nie została skradziona, gdyż w tym czasie w mieście grasowało wielu szabrowników. Żołnierze wynieśli trumnę i udali się w stronę kościoła garnizonowego przy ulicy Długiej 15. Wieczorem ruszono w dalszą drogę na ul. Rakowiecką. Kapelan wojskowy ks. Stanisław Matyjasik otrzymał upoważnienie od prokuratury na przewiezienie zwłok jednego z księży.

Tajemnicza zjawa

W dniu 25 marca 1950 r. w obecności prymasa Polski Stefana Wyszyńskiego i jego sekretarza Antoniego Baraniaka z trumny zdjęto pieczęcie i otworzono ją w celu oczyszczenia ciała i przeniesienia go do drewnianej trumny na czas renowacji srebrnej. Następnie, 2 maja 1950 roku, również w obecności prymasa otworzono drewnianą trumnę, przebrano św. Andrzeja w nowe szaty i przełożono do wyremontowanej srebrnej trumny. Została ona nieszczelnie zamknięta i na relikwii osiadł kurz. Dlatego, za pozwoleniem prymasa Wyszyńskiego, 6 maja 1957 roku ponownie otwarto trumnę, odkurzono szaty i ciało, po czym uszczelniono kitem i zamknięto. W 1988 r. znów otwarto trumnę w celu zmiany szat. Wtedy też wyjęto żebro, które rozpiłowano na 50 kawałków i rozesłano do nowo powstałych kościołów. 13 maja 1988 r. relikwie przeniesiono do nowo wybudowanego sanktuarium św. Andrzeja Boboli przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Ostatnie objawienie się Świętego miało miejsce w Strachocinie w województwie podkarpackim, w latach 80-tych XX wieku. Wtedy to św. Andrzej zaczął ukazywać się miejscowym proboszczom. Święty objawiał się regularnie o godz. 2:10 w nocy. Księża nie wytrzymywali tego nerwowo. Działo się tak do czasu kiedy w 1983 r. nowym proboszczem został ks. Józef Niżnik. Dociekał on tożsamości zjawy. Ksiądz Niżnik dotarł nawet do notatek, z których dowiedział się, że sam św. o. Pio powiedział jednej z polskich zakonnic, iż św. Andrzej Bobola domaga się kultu w Strachocinie. Ostatni raz postać zjawiła się w nocy 16 na 17 maja 1987 r. Tak relacjonuje to ks. Niżnik: Zjawiająca się postać na moje pytanie (wypowiedziane wolą i pragnieniem, a nie ustami): Kim jesteś? i czego chcesz? – odpowiedziała: „Jestem Święty Andrzej Bobola. Zacznijcie mnie czcić w Strachocinie”. Ks. Józef nie pozostał obojętny na te słowa i w 1988 roku uroczyście wprowadzono relikwie do kościoła, umieszczając je w ołtarzu wybudowanym na jego cześć. Dzisiaj ciało Świętego można oglądać w kościele oo. Jezuitów przy ul. Rakowieckiej w Warszawie. Relikwie ubrane w czerwone szaty kapłańskie, spoczywają u stóp prezbiterium. Wewnątrz kryształowej trumny widnieje dobrze zachowana, zdeformowana twarz, świadczącą o śmierci męczeńskiej.

Relikwie św. Andrzeja Boboli w Warszawie na Rakowieckiej

Tekst: Damian Pawlik SJ, Carissimus 47
Główne zdjęcie: Michał Maciejny SJ