1. W czasie wędrówki po Galilei Jezus ponownie „przyszedł do domu” (Mk 3,20) Piotra w Kafarnaum. Włoski egzegeta Innocenzo Gargano sądzi, że jest to określenie szersze, symboliczne: „O jaki zatem dom chodzi? Może chodzić po prostu o całość grupy życiowej, w której centrum znajduje się Jezus. Domem może zatem być Dwunastu wraz z innymi uczniami, którzy krążą wokół nich. Czy to jest dom Kościoła? A dlaczego nie również dom człowieka, dom ludzkości?”.
Jezus pragnął odpocząć, posilić się, tymczasem nie było to możliwe. Wokół domu zebrał się bowiem tłum żądny Jego nauczania i cudów. Sława Mistrza rodziła też uczucia zazdrości i zawiści. Zaczęły krążyć wieści, że jest szalony. Wieść o pomieszaniu zmysłów dotarła do Jego rodziny – matki i kuzynów: „Gdy to posłyszeli Jego bliscy, wybrali się, żeby Go powstrzymać. Mówiono bowiem: Odszedł od zmysłów” (Mk 3,21). „By zrozumieć reakcję bliskich Jezusa, ważne jest uświadomienie sobie, jakie znaczenie w kontekście społecznym tamtych czasów miały więzi rodzinne. U starożytnych Żydów, tak jak do dziś jest w wielu niezachodnich kulturach, jednostka funkcjonowała wyłącznie jako część rozszerzonej rodziny, której struktura władzy, zobowiązania i zwyczaje decydowały o wszystkich aspektach życia. Każde działanie jednostki odbijało się na całej rodzinie, a jakiekolwiek splamienie honoru rodzinnego zazwyczaj spotykało się z surową karą. Ponieważ Józef, przybrany ojciec Jezusa, prawdopodobnie już nie żył (zob. Mk 3,31), wujkowie i starsi kuzyni Jezusa byli zapewne przekonani, że pozostaje On pod ich opieką i że odpowiada przed nimi za swe czyny” (M. Healy). Odejście od zmysłów wiązano zwykle w starożytnym Izraelu z opętaniem przez demony. „Ponieważ sądzono czasami, że fałszywi nauczyciele działają pod wpływem inspiracji demonów, zaś urzędową karą za zwodzenie Bożego ludu była śmierć (Pwt 13,5; 18,20), rodzina Jezusa miała powód, by dotrzeć do Niego zanim uczynią to żydowskie władze religijne” (C. Keener). W czasach Jezusa wyrok śmierci mógł wydać jedynie namiestnik rzymski. Rodzina Jezusa obawiała się także dyfamii, ośmieszenia. Szalony prorok przynosił wstyd całej rodzinie.
Krewni wybrali się z odległego o ponad trzydzieści kilometrów Nazaretu, aby powstrzymać Jezusa. Użyty przez ewangelistę czasownik oznacza również aresztowanie. „Mówiąc innymi słowy, krewni Jezusa doszli do wniosku, że On jest szalony i że trzeba siłą Go sprowadzić. Święty Marek miał informacje od Piotra, który był obecny przy scenie tych odwiedzin. Według niego chodziło po prostu o próbę porwania” (B. Martelet). „Z ich punktu widzenia Jezus powinien powrócić do domu, by robić stoły oraz krzesła, nie zaś przyciągać do siebie rzesze chorych i opętanych ludzi, nie mówiąc już o budzeniu wrogości przywódców religijnych. (…) Reakcja krewnych Jezusa pozwala sądzić, że widzieli w Nim tylko zwykłego, młodego członka rodziny, którego znali przez całe swe życie” (M. Healy).
Jezus doświadczył niezrozumienia ze strony najbliższych. Święty Jan stwierdza wprost, że krewni „nie wierzyli w Niego” (J 7,5). Chodziło im o dobro rodziny. Jednak nie jest ono możliwe, gdy nie akceptuje się inności, manipuluje innymi i dławi ich przestrzeń wolności. W takim przypadku „wzajemna odpowiedzialność za siebie może zamienić się w nienawiść i przemoc. Tam, gdzie rodzina wstydzi się kogoś, zdarza się, że próbuje go ona zmusić do «prawidłowego zachowania»” (A. Ohler). Sytuacja Jezusa powtarza się w życiu Jego uczniów. „Jego naśladowcy często doświadczają bólu niezrozumienia czy nawet szyderstwa ze strony tych członków rodziny, którzy nie rozumieją, na czym polega życie radykalnie poświęcone Jezusowi. We współczesnej, zeświecczonej kulturze, wierność Ewangelii czasem wiąże się z gotowością do wydawania się w oczach świata «głupimi dla Chrystusa»”(M. Healy).
- Jakie skojarzenia budzi w tobie słowo „dom”?
- Jakie znaczenie mają dla ciebie więzi i relacje rodzinne?
- Jak rozumiesz pojęcie honoru i dyfamacji?
- Czy nie mylisz odpowiedzialności z manipulacją i ograniczaniem wolności innym?
- Czy byłbyś gotów, by uchodzić za «szalonego dla Jezusa»?
2. Zanim pojawili się krewni Jezusa, dotarli już przedstawiciele władzy religijnej z Jerozolimy, być może wysłani, aby zbadać wiarygodność pogłosek na temat nowego cudotwórcy. „Jerozolimscy uczeni w Piśmie byli ekspertami od Prawa Mojżeszowego, którzy cieszyli się o wiele większym autorytetem niż galilejscy faryzeusze i którzy stali się najbardziej zajadłymi przeciwnikami Jezusa” (M. Healy). Nie podjęli jednak dysputy z Nauczycielem, ale od razu wysunęli oskarżenia najsilniejszego kalibru. Wydali wyrok. Jest opętany: „Ma Belzebuba i mocą władcy złych duchów wyrzuca złe duchy” (Mk 3,22). Słowo Belzebub oznacza dosłownie „pan much i komarów”, „władca much”. Imię Belzebub pochodzi od jednego z kananejskich bogów Baal-Zebula, czyli „pana na wysokościach”, „pana niebiańskiego domu”. W czasach Jezusa Izraelici używali go w odniesieniu do przywódcy demonów; stąd interpretowano je jako „pan podziemia” lub „pan podziemnych wód”. By jeszcze bardziej zdyskredytować Baal-Zebula przekręcali jego imię na Baal-Zevuv („pan much”) lub Beel-Zebul („pan odchodów”).
Uczeni w Piśmie postawili Jezusowi dwa zarzuty. Po pierwsze – ma Belzebuba, czyli jest opętany przez szatana. Po drugie – egzorcyzmuje jego mocą. Stanowi więc jego narzędzie; jest instrumentem szatana. „Zamiast oddać chwałę Bogu, a jednocześnie zastanowić się, jak to uczynili ludzie, czy przypadkiem nie została zapoczątkowana era mesjańska, oni zamykają się jeszcze bardziej i w swoim hermetycznie odizolowanym sercu pielęgnują wręcz myśli o zabójstwie” (I. Gargano).
Jezus nie obraził się, ale cierpliwie i w łagodny sposób punktował i podważał ich oskarżenia, posługując się przypowieścią i analogią: „Jak może szatan wyrzucać szatana? Jeśli jakieś królestwo jest wewnętrznie skłócone, takie królestwo nie może się ostać. I jeśli dom wewnętrznie jest skłócony, to taki dom nie będzie mógł się ostać. Jeśli więc szatan powstał przeciw sobie i jest ze sobą skłócony, to nie może się ostać, lecz koniec z nim. Nie nikt nie może wejść do domu mocarza i sprzęt mu zagrabić, jeśli mocarza wpierw nie zwiąże, i dopiero wtedy dom jego ograbi” (Mk 3,23-27). Jezus zarzuca swym interlokutorom niekonsekwencje, brak logiki. Jeśli, jak twierdzą uczeni w Piśmie, wyrzuca szatana jego mocą, to przeczy sam sobie. Szatan uderza wówczas w siebie, niszczy własne królestwo; jego droga prowadzi do samounicestwienia. Jezus odwołuje się do przykładów królestwa (wspólnoty państwowej) i domu (wspólnoty rodzinnej). Jeżeli brakuje w nich jedności, ich członkowie kłócą się i wzajemnie oskarżają, to jest to początek końca wspólnoty. Podobnie jest z szatanem. Jeśli jest wewnętrznie skłócony, jego dni są policzone.
Drugi przykład dotyczy włamania do domu. Szatan jest jak mocarz, który strzeże swej własności – ludzi omotanych przez siebie. Nikt nie może go ograbić, jeśli go wpierw nie unieszkodliwi. Jezus jednak „wdarł się na terytorium zła i ubezwłasnowolnił jego władcę, by móc splądrować jego włości” (M. Healy). Okazał się kimś mocniejszym (por. Mk 1,7). „Jest prawdą, że królestwo szatana chwieje się, ale nie z powodu wewnętrznej niezgody (nie należy się co do tego łudzić), lecz dlatego, że «przyszedł ktoś silniejszy». To właśnie jest główny argument Jezusa. Chrystus daje do zrozumienia, że to On jest silniejszy – wraz z Jego przyjściem siły zła doznają porażki” (A. Pronzato).
Święty Łukasz uzupełnia tę scenę o inne słowa Jezusa, w których przypomina uczonym w Piśmie, że nie tylko On wyrzuca złe duchy, ale czynią to również sami Izraelici: „Lecz jeśli Ja mocą Belzebuba wyrzucam złe duchy, to czyją mocą wyrzucają je wasi synowie? Dlatego oni będą waszymi sędziami. A jeśli Ja palcem Bożym wyrzucam złe duchy, to istotnie przyszło już do was królestwo Boże” (Łk 11,19-20). Współpracownicy faryzeuszy i prorocy egzorcyzmowali w podobny sposób jak Jezus. Dlatego przedstawiciele żydowskiej elity religijnej powinni być ostrożniejsi w ferowaniu wyroków przeciw Niemu. W ten sposób bowiem pogrążają siebie. „Egzorcyzm jest bowiem częścią tradycji Izraela. A zatem wcale nie jest absurdem z religijnego punktu widzenia, że mają miejsce takie rzeczy, jakich dokonuje Jezus” (I. Gargano). Nauczyciel z Nazaretu robi wyraźną cezurę między egzorcyzmami, których dokonuje a szatanem: „Kto nie jest ze Mną, jest przeciwko Mnie; a kto nie zbiera ze Mną, ten rozprasza” (Łk 11,23). „Jezus zatem ukazuje siebie jako linię graniczną, która szatana – przeciwnika, mającego jedynie zabójcze zamysły, myślącego o zniewoleniu człowieka i podporzadkowaniu go sobie, tak by doprowadzić do jego śmierci – oddziela od Tego, w którym mieszka miłosierdzie Boga i harmonia rodząca jedynie pełnię życia, zdrowie i wolność” (I. Gargano).
Na końcu Jezus odnosi się do zarzutów o posiadanie Belzebuba. Rozpoczyna uroczyście słowem Amen. Zwrot ten w języku hebrajskim znaczy „niech tak będzie” i zazwyczaj kończy modlitwy, potwierdzając je. „Jezusowy zwyczaj mówienia «Amen» («Zaprawdę») na początku jakiegoś uroczystego stwierdzenia jest zupełnie nową praktyką” (M. Healy). W ten sposób stwierdza bardzo uroczyście, że wszystkie grzechy i bluźnierstwa będą ludziom odpuszczone, z wyjątkiem bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu: „Zaprawdę, powiadam wam: wszystkie grzechy i bluźnierstwa, których by się ludzie dopuścili, będą im odpuszczone. Kto by jednak zbluźnił przeciw Duchowi Świętemu, nigdy nie otrzyma odpuszczenia, lecz winien jest grzechu wiecznego” (Mk 3,28-29). Bluźnierstwa polegały na znieważaniu i nadużywaniu imienia Bożego. W tekście greckim pojawiają się dwa określenia grzechu: harmartia i blasphemia. Pierwsze z nich oznacza „niezdolność trafienia do celu lub osiągnięcia celu” – tłumaczy Innocenzo Gargano. Drugie z kolei, jak pisze dalej ten sam autor, „odnosi się do przeciwstawienia się Bogu wprost. Bałwochwalca dokonuje świadomych wyborów przeciwko Bogu. Jest jak rozdrażniony gbur, który pluje w twarz komuś, kto idzie mu naprzeciw z otwartymi ramionami, świadczącymi o przyjaźni bądź miłości. (…) Chodzi zatem o dwie różne rzeczy, które jednak zestawione ze sobą dają w efekcie pewne zwielokrotnienie zła”.
W przypadku uczonych w Piśmie bluźnierstwo oznacza zupełne zatwardzenie serca, zamknięcie na działanie Ducha Świętego, odrzucenie zbawienia. Nauczyciel z Nazaretu głosił nadejście królestwa Bożego, uwalniał spod władzy demonów ludzi zniewolonych, tymczasem posądzano Go, że czyni to mocą zła. „Skoro – widząc ulgę, jaką Jezus przynosił ludzkim ciałom i duszom – faryzeusze utrzymywali, że czyni to z pomocą największego wroga ludzkości – księcia demonów, to ich oczy były tak mocno zamknięte na światło, że blask jawił się im jako ciemność, dobro zaś – jako zło. Światło dostępne jest dla każdego, kto go pragnie, ale jaka jest nadzieja oświecenia dla tych, którzy je zwyczajnie odrzucają?” (W. Kaiser). Według świętego Marka grzech przeciw Duchowi Świętemu polega na trwaniu w ślepocie, odrzuceniu światła i nazywaniu zła dobrem. Łukasz z kolei podkreśla definitywne świadome wyparcie się wiary, czyli apostazję.
Grzech przeciw Duchowi Świętemu jest wyrazem wewnętrznego oporu i świadomym odrzuceniem zbawienia, z wszystkimi jego konsekwencjami. Katechizm Kościoła Katolickiego stwierdza: „Miłosierdzie Boże nie zna granic, lecz ten, kto świadomie odrzuca przyjęcie ze skruchą miłosierdzia Bożego, odrzuca przebaczenie swoich grzechów i zbawienie darowane przez Ducha Świętego. Taka zatwardziałość może prowadzić do ostatecznego braku pokuty i wiecznej zguby”. Jan Paweł II w encyklice Dominum et vivificantem wyjaśnia z kolei, że grzech przeciw Duchowi Świętemu „nie polega na słownym znieważeniu Ducha Świętego; polega natomiast na odmowie przyjęcia tego zbawienia, jakie Bóg ofiaruje człowiekowi przez Ducha Świętego, działającego w mocy Chrystusowej ofiary Krzyża. (…) Bluźnierstwo przeciw Duchowi Świętemu jest grzechem popełnionym przez człowieka, który broni rzekomego «prawa» do trwania w złu, we wszystkich innych grzechach, i który w ten sposób odrzuca Odkupienie. Człowiek pozostaje zamknięty w grzechu, uniemożliwiając ze swej strony nawrócenie – a więc i odpuszczenie grzechów, które uważa za jakby nieistotne i nieważne w swoim życiu. Jest to stan duchowego upadku, gdyż bluźnierstwo przeciwko Duchowi Świętemu nie pozwala człowiekowi wyjść z samozamknięcia i otworzyć się w kierunku Boskich źródeł oczyszczenia sumień i odpuszczenia grzechów”.
Bluźnierstwa przeciw Duchowi Świętemu „nie będą odpuszczone ani w tym wieku, ani w przyszłym” (por. Mt 12,32). To mocne stwierdzenie Jezusa nie oznacza, że Bóg nie chce wybaczyć, ani też, iż grzech jest zbyt wielki, by można go było przebaczyć. „Chodzi raczej o to, że ci, którzy trwają w swej opozycji przeciwko Duchowi Chrystusa, sami odcinają się od tego narzędzia zbawienia, jakie chce im ofiarować Chrystus: od Ducha Świętego. Nie chcą mieć nic do czynienia z tym Duchem, który przynosi przebaczenie, ponieważ uważają Go za diabelskiego” (C. Mitch, E. Sri). Słowa Jezusa bazują na zasadzie, że czyny ziemskie mają swoje skutki w niebie. „Wola Boga wypełnia się bowiem zarówno w niebie, jak i na ziemi; cokolwiek zwiążemy na ziemi będzie związane w niebie, a co rozwiążemy lub podzielimy na ziemi, będzie rozwiązane lub podzielone w niebie” (I. Gargano).
- Kogo oskarżasz? Dlaczego?
- Czy tworzysz przestrzeń jedności w swojej rodzinie, wspólnocie, środowisku?
- W jaki sposób rozwiązujesz problemy i kłótnie?
- Czy wierzysz, że Jezus jest zawsze większy niż moc zła, szatana?
- Czy bluźnisz? Komu?
- Czy zdarza ci się nazywać dobro złem, a zło dobrem?
- W jakich momentach pojawia się w tobie duchowy opór i zatwardziałość serca?
- Czy nie rezygnujesz w sposób świadomy z duchowych darów, które oferuje ci Duch Święty?
- Czy masz świadomość, że twoje ziemskie czyny mają swe skutki w życiu wiecznym?
3. W trakcie dyskusji z uczonymi w Piśmie „nadeszła Jego Matka i bracia i stojąc na dworze, posłali po Niego, aby Go przywołać” (Mk 3,31). Jezus był oblężony przez zwarty tłum ludzi, krewni nie mogli więc dotrzeć do Niego bezpośrednio. Przesłali więc wiadomość: „Oto Twoja Matka i bracia na dworze szukają Ciebie” (Mk 3,32). Są to krewni, którzy przyszli, aby uprowadzić Jezusa. Użyty przez Marka grecki czasownik dzeteo „należy do żargonu policyjnego. Mówi się o kimś «poszukiwanym» przez policję. Mogłoby to oznaczać, że krewni nie dali za wygraną, a nawet w dalszym ciągu usiłowali pochwycić Jezusa i zamknąć Go w «areszcie domowym»” (I. Gargano). Nie mamy jednak jasności, jaki udział w „prewencyjnym” działaniu rodziny miała Maryja. Zapewne przyszła wraz z krewnymi, zaniepokojona, ale ufna i wierząca w swego Syna, o czym świadczy wcześniejszy epizod z Kany Galilejskiej.
Jezus nie zaprosił Matki do domu. Nie przerwał swej dyskusji, ale pozwolił Jej stać na dworze. Maryja musi stać na zewnątrz, za progiem. „Jest bardzo podobna do opuszczonego na krzyżu Jezusa, który już nawet nie chce z Nią rozmawiać” (A. Ohler). Z tej racji – uważa Annemarie Ohler – „dla rozdartych rodzin swej epoki nie był wzorem wiernej miłości dziecka, lecz zachowywał się w sposób irytująco nieprzyjazny w stosunku do swojej rodziny”.
Tę intuicję jakby potwierdza Jego dalsze zachowanie. Rozejrzał się z czułością wokół siebie, objął wzrokiem wybranych przez siebie Dwunastu i tłum towarzyszących Mu ludzi i wypowiedział prowokacyjne słowa: „Oto moja matka i moi bracia” (Mk 3,34). W ten sposób ustanowił nową rodzinę, „rodzinę Bożą, której członkowie są zjednoczeni wokół Jezusa więzami miłości, zażyłości i lojalności, o wiele silniejszymi niż jakiekolwiek relacje oparte na więzach krwi” (M. Healy). Te słowa, zwłaszcza jeżeli wyrwie się je z kontekstu, wydają się być twarde, ostre, wręcz raniące. Maryja „staje się ucieleśnieniem bólu, jaki odczuwa kobieta, której uświadomiono, że liczy się tylko miłość podarowana dobrowolnie. Matce jest ciężko przekreślić trudy, siły, rezygnację z wolności, wszystko to, czym zapłaciła za wychowanie swojego dziecka” (A. Ohler). A Jezusa jakby nie obchodzi macierzyństwo cielesne. Decydujące znaczenie ma dla Niego pełnienie woli Ojca: „kto pełni wolę Bożą, ten jest Mi bratem, siostrą i matką” (Mk 3,35). Więzy krwi są faktem naturalnym i biologicznym, dlatego mają mniejsze znaczenie, niż trud przyjęcia woli Bożej i realizowania jej w codziennym życiu. Dla Jezusa ważniejsze jest macierzyństwo duchowe. Pełnienie woli Ojca jest ponad węzami krwi. Pierwszeństwo ma życie w łasce Boga. Takie przeświadczenie było w judaizmie zupełnie nieznane. Maryja musi nauczyć się przekraczać macierzyństwo cielesne.
Z drugiej strony słowa Jezusa nie dyskredytują Maryi. Ona pełniła wolę Ojca w sposób całkowity i doskonały. Począwszy od Nazaretu oddała całą przestrzeń swego życia Bogu i Jezusowi. „Ona, Matka Syna Bożego, związała całkowicie swoje życie z wiernością słowu, Bożemu słowu. Ona nieustannie wsłuchiwała się w głos Boży, rozmyślała nad słowami i wydarzeniami, przyjmując to Objawienie całym swoim istnieniem w «posłuszeństwie wiary»” (Jan Paweł II). Maryja była najbliższa sercu swego Syna. Święty Augustyn twierdzi nawet nawet, że większą godnością i szczęściem dla Maryi było to, iż była uczennicą Jezusa, niż to, że była Jego Matką.
Pytania do refleksji:
- Czy często szukasz Jezusa? Z jakim skutkiem?
- Czy przeżywałeś w życiu chwile alienacji, wyobcowania, odrzucenia?
- Co sądzisz o postępowaniu Jezusa wobec Maryi?
- Które słowa Jezusa są dla ciebie rażące lub raniące? Dlaczego?
- Czy jesteś wdzięczny matce za trud urodzenia i wychowania?
- Co sądzisz o wyższości macierzyństwa duchowego nad cielesnym?
- W jaki sposób szukasz i pełnisz wolę Bożą?
Więcej w książce: Bóg pełen miłości | wydawnictwowam.pl