1. Jezus spojrzał na Mateusza. „Spojrzenie Jezusa było jak piorun nie tylko z racji szybkości, która charakteryzuje uderzenie pioruna, ale także ze względu na jego bezpośrednie konsekwencje” (I. Gargano). W kościele San Luigi dei Francesi w Rzymie znajduje się obraz Caravaggia Powołanie świętego Mateusza. Na szczególną uwagę zasługuje uchwycony przez artystę wzrok Jezusa: „Jezus wpatruje się w Lewiego, tak jak zwierzę wpatruje się w swoją ofiarę, a Lewi nie potrafi uciec przed tym wzrokiem i godzi się na schwytanie. (…) «Chcesz właśnie mnie?» – zdaje się mówić Lewi, dotknięty promieniem światła” (I. Gargano). Spojrzenie Jezusa jest z jednej strony przeszywające, wnikające w głębię osoby, jej duszy, z drugiej zaś strony wyzwalające, oferujące akceptację i miłość, oczarowujące i wywołujące fascynację, zakochanie, jak to się przydarza zwykle ludziom młodym. „Pewne rzeczy można porównać tylko z chwilą zakochania albo z pewnymi niezwykle pięknymi bądź też skrajnie tragicznymi wydarzeniami, które jednak zmieniają życie na zawsze i całkowicie, tak że nikt – czy to będzie mężczyzna, czy kobieta – nie zdoła już żyć jak dawniej, nawet gdyby chciał” (I. Gargano). Tak zadziałał wzrok Jezusa w życiu Mateusza.
Jezus utkwił w Mateuszu wzrok i powtórzył słowa, które skierował do swych pierwszych uczniów: „Pójdź za Mną” (Mk 2,14). To wezwanie było równocześnie zaproszeniem do bliskiej osobowej relacji: „Zaufaj mi! Porzuć swoje kalkulacje, lęki i swój świat. Pozostaw wartości, którymi kierowałeś się do tej pory i otwórz na nowe, które ukażą ci prawdziwe życie”. Jezus zaprasza Mateusza do innego, całkowicie nowego i nieznanego mu stylu życia, dlatego powołanie to można określić mianem nowego stworzenia. Również ten element podkreśla wspomniany wyżej obraz Caravaggia. „Światło, które wdziera się w tę mroczną scenę i rozjaśnia grupę osób zgromadzonych wokół Mateusza, nie pochodzi od okna, ale od ręki Chrystusa wyciągniętej w stronę wezwanego, co przypomina słynny Boży palec w scenie stworzenia Adama z Kaplicy Sykstyńskiej. To światło symbolizuje Bożą łaskę i jednocześnie skłania człowieka do udzielenia odpowiedzi” (E. Bosetti).
Zaproszenie Jezusa skierowane do celnika zapewne zaskoczyło i zadziwiło Jego uczniów i przyjaciół i być może zgorszyło świadków tego wydarzenia. Nauczyciel powołuje do swego zacnego grona rzymskiego kolaboranta i osobę skorumpowaną, która wzbogaciła się kosztem swoich rodaków. W dodatku nie stawia żadnych warunków: „zostaw swoją pracę, ureguluj rachunki, napraw wyrządzone zło, oddaj to, co ukradłeś… (…) Jezus wzywa do pójścia za sobą osobę, co do której my nie wyobrazilibyśmy sobie nawet, iż mogłaby Go naśladować” (C.M. Martini). I nie obchodzi Go, jak zareagują na to ludzie.
Zaskakująca jest również odpowiedź celnika: „wstał i poszedł za Nim” (Mk 2,14). Caravaggio przedstawia lekkie zawahanie celnika. Jakby chciał zatrzymać przynajmniej monety leżące na stole. Jednak Ewangelista podkreśla jego radykalizm. Pozostawił wszystko, kasę, rejestry, a przede wszystkim pieniądze, o które do tej pory tak bardzo zabiegał. Jego decyzja była bardziej ofiarna niż rybaków. Oni bowiem mogli zawsze powrócić do łowienia ryb. Mateusz spalił za sobą wszystkie mosty. Nie mógł ponownie podjąć porzuconej pracy. Świadomie dokonał wyboru Jezusa. „Jego nagła decyzja wydaje się świadczyć o tym, że znał już Pana i był na to wydarzenie przygotowany w głębi swej duszy. Jest bardzo prawdopodobne, że słuchał Go już wcześniej i rozmawiał z Nim w cztery oczy. Syn Boży zjednał sobie serce Mateusza, który właśnie wtedy postanowił uczynić decydujący krok w swoim życiu” (F. Fernández-Carvajal).
Jezus z banalności i przeciętności związanej z dwuznacznym moralnie życiem wprowadził Mateusza w nowy świat; świat prawdy, harmonii, wolności. „Jego życie nabrało barwy i sensu. Znalazł to, czego szukał przez całe życie. (…) Nie wiadomo, kto bardziej się cieszy, czy Lewi, który czuje się wreszcie wolny od więzów przykuwających go do komory celnej, czy Jezus, cieszący się z odnalezienia zaginionej owcy, którą teraz radośnie przynosi na swych barkach” (I. Gargano).
- Czy doświadczyłeś kiedyś „piorunującego” wzroku Jezusa? Jakie były jego skutki?
- Jakie wydarzenie uważasz za szczególny zwrot w swoim życiu? Dlaczego?
- Czy możesz przypomnieć sobie chwile fascynacji i zakochania? Jak je odbierasz po latach?
- Czy czujesz się czasem jak „nowo stworzony”? W jakich okolicznościach?
- Co mógłbyś powiedzieć o swoim radykalizmie w drodze z Jezusem?
- Jaka barwę ma twoje życie?
2. Mateusz, chcąc uczcić zaskakujące wydarzenie swojego życia, zaprosił Jezusa na ucztę do swego domu. „W kulturze żydowskiej nie było lepszego sposobu ugruntowania relacji niż udział we wspólnym posiłku (Rdz 26,30; 31,54; 1 Sm 9,24). Nawet relację przymierza Izraela z Bogiem celebrowano poprzez jedzenie i picie w Jego obecności (Wj 24,11; Pwt 12,7)” (M. Healy). Mateusz zaprosił na swą ucztę również uczniów Jezusa, a także „skandaliczne” towarzystwo, swoich przyjaciół i znajomych z kręgu celników (czyli grzeszników). W czasie uczty doświadczył, być może po raz pierwszy, autentycznej wspólnoty. Do tej pory otoczony był jedynie klientami lub nienawistnymi spojrzeniami swoich ziomków, odtąd dzięki Jezusowi będzie przeżywał radość akceptacji i prawdziwych głębokich relacji.
Świadkami uczty, jaką wydał nowy uczeń Jezusa, byli faryzeusze. Zgorszeni, zaczęli szemrać i pytali uczniów Jezusa: „Czemu On je i pije z celnikami i grzesznikami?” (Mk 2,16). „Dzielenie się jedzeniem i piciem symbolizowało dzielenie życia. Jedząc wspólny posiłek z wieloma celnikami i grzesznikami, Jezus utożsamia się z tymi outsiderami przymierza i przyjmuje ich do swego królestwa” (C. Mitch, E. Sri). Przepisy prawne wykluczały dzielenie stołu z celnikami uważanymi za grzeszników, podobnie jak z poganami i innymi grupami uważanymi za margines społeczny. Sądzono wręcz, że odcięcie się od grzeszników („nieczystych”) jest miłe Bogu. Faryzeusze uważali, że Jezus jako nauczyciel powinien podzielać ich poglądy, oparte zresztą na Biblii (por. Ps 1). Tymczasem On preferował grzeszników. Zasiadał z nimi do stołu tak często, że zaczęto o Nim mówić: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Łk 7,34). „Przygarnianie grzeszników przez Jezusa nie jest zwyczajną otwartością i życzliwością, lecz serdeczną przyjaźnią, upodobaniem. To przygarnięcie, które następuje jeszcze przed wyrażeniem skruchy. Również uczeni w Piśmie i faryzeusze nie odmawiali przyjęcia komuś, kto okazał oznaki żalu i odbył odpowiednią pokutę. Jeśli szemrali przeciwko Jezusowi, to dlatego, że On przygarniał grzeszników, jeszcze zanim zaczęli pokutować. Stając przed grzesznikiem, Jezus nie widzi przede wszystkim grzechu, który należy potępić, lecz człowieka, któremu daje możliwość skruchy i przemiany. Jezus niejako zawiesza sąd (dokona tego Bóg na końcu czasów) i interesuje się głównie losem grzesznika, jego przeznaczeniem” (B. Maggioni).
Jezus odpowiedział przysłowiem: „Nie potrzebują lekarza zdrowi, lecz ci, którzy się źle mają” (Mk 2,17). Tym sposobem wskazał na „inną teologię” niż faryzeuszy. Przede wszystkim jest lekarzem dusz. Dlatego zachowuje się jak lekarz. Przychodzi leczyć chorych, nie zdrowych. A najbardziej wycieńczającą dolegliwością jest grzech. „Jezus przyjmuje rolę samego Boga: to Bóg jest lekarzem i uzdrawia ludzi ponad wszystko w ich chronicznej skłonności do buntu”(M. Healy). Uprzywilejowanymi „pacjentami” Jezusa są biedni, ubodzy, zepchnięci na margines społeczny i pogardzani przez innych, grzesznicy. On zajmuje się nimi, słucha ich, pomaga, uzdrawia, uczy kochać i żyć. Ale nie dziwmy się faryzeuszom! „Nawet dla nas nie jest oczywiste, że to właśnie chorzy idą do lekarza i że lekarz odwiedza chorych” (C.M. Martini).
Odpowiadając na zgorszenie i dezaprobatę faryzeuszy, Jezus każe im na nowo przemyśleć i przestudiować słowa proroka Ozeasza: „Chcę raczej miłosierdzia niż ofiary” (Mt 9,13, por. Oz 6,6). Cytując Ozeasza, młody nauczyciel z Nazaretu nie ma na myśli zniesienia ofiar ani kultu, ale udoskonalenie i właściwą hierarchię. Bogu jest bardziej miła postawa serca, która wyraża się w miłosiernej miłości niż puste ofiary. „Greckie słowo użyte tu na określenie miłosierdzia to eleos, które w Septuagincie często oddaje hebrajskie słowo hesed, oznaczające wierną, wytrwałą miłość przymierza. Jezus wykorzystuje ten cytat z Ozeasza jako wezwanie do faryzeuszy, by pozwolili, aby zewnętrzne praktyki, takie jak reguły odnoszące się do wspólnego zasiadania przy stole, zastąpiły wytrwałą miłość, która musi być okazywana Bogu i całemu Jego ludowi, w tym grzesznikom i celnikom” (C. Mitch, E. Sri).
Ostanie słowa skierowane przez Jezusa do faryzeuszy mogą wydawać się kontrowersyjne: „Nie przyszedłem, aby powołać sprawiedliwych, ale grzeszników” (Mk 2,14). Czy to oznacza, że wezwanie Jezusa nie dotyczy uczonych w Piśmie, faryzeuszy i wszystkich osób żyjących moralnie, według Prawa? Zapewne nie. Jezus powołuje do królestwa Bożego wszystkich. Wszyscy bowiem są grzesznikami. „Jedyną różnicą jest to, że niektórzy uznają, iż brak im sprawiedliwości, inni zaś nie (zob. 1 J 1,8-10)” (M. Healy). Wszyscy również potrzebują uzdrowienia z grzechu i wywołanych przezeń zranień i duchowych, psychicznych i fizycznych zniszczeń.
Pytania do refleksji:
- Jaką wagę przywiązujesz do rodzinnych i przyjacielskich posiłków?
- Od kogo się izolujesz, odcinasz? Dlaczego?
- Jak rozumiesz słowa faryzeuszy o Jezusie: „Oto żarłok i pijak, przyjaciel celników i grzeszników” (Łk 7,34)?
- Co u ciebie wymaga interwencji Jezusa lekarza?
- Jak rozumiesz pojęcie miłosierdzia? W jaki sposób je praktykujesz?
- Co łatwiej ci przychodzi: składać Bogu ofiary, czy praktykować miłość miłosierną wobec bliźnich?