1. Jezus wpisał się w oczekiwania czasów mesjańskich. Solidaryzował się z ubogimi, nauczał ich, uzdrawiał duchowo, moralnie i fizycznie, obwieszczał im królestwo Boże. Wyróżniał ich. Do kręgu ubogich Jezus zaliczał wszystkich zepchniętych na margines społeczeństwa. Byli nimi grzesznicy, cierpiący i chorzy, cudzoziemcy, kobiety i dzieci, zmęczone i zniechęcone tłumy, ludzie bez perspektyw.

Praktyka Jezusa wywoływała skandal. Jego mentalność była daleka od faryzeuszy i uczonych w Piśmie. Rabbi Johanan głosił: Bóg pozwla spocząć swoje chwale jedynie na tym, kto jest silny, bogaty i mądry. Faryzeusze troszcząc się o czystość, szczególną wagę przywiązywali do unikania kontaktu z ubogimi, poganami i grzesznymi. W otoczeniu doktorów Prawa i uczonych w Piśmie krążyło powiedzenie: „Ignorant nie może uciec przed grzechem, a człowiek z pól nie może być pobożny”. Zrozumiałe jest, jak bardzo wybór Jezusa irytował i gorszył, wzbudzając wszelkiego rodzaju sprzeciw (B. Maggioni).

Jeszcze większy sprzeciw budziło nauczanie Jezusa odnośnie bogactwa. Nic więc dziwnego, że próbowano je łagodzić. Tak było z hiperbolą o uchu igielnym. Przestrzegając przed nadmiernym bogaceniem się, Jezus stwierdził: «Zaprawdę, powiadam wam: Bogaty z trudnością wejdzie do królestwa niebieskiego, Jeszcze raz wam powiadam: Łatwiej jest wielbłądowi przejść przez ucho igielne niż bogatemu wejść do królestwa niebieskiego» (Mt 19, 23-24). Słowa te odnoszono do niewielkiego otworu w murze, który umożliwiał wejście do przedsionka bramy miejskiej. Było to możliwe dla osób przybywających późną nocą, gdy bramy miejskie były już zamknięte. Nie mógł przez nią natomiast przejść wielbłąd, nawet mały, bez ryzyka zaklinowania się. Do dziś w Jerozolimie można oglądać owo „ucho igielne”. Próbowano również zamienić słowo „wielbłąd” (kamelos) na „sznur” (kamilos). W rzeczywistości jednak Jezus świadomie użył takiej hiperboli. Zestawił największe juczne zwierzę znane w Palestynie z możliwie najmniejszym przedmiotem, by uświadomić coś absolutnie po ludzku niemożliwego.

W taki sposób zrozumieli słowa Jezusa również jego uczniowie. Wywołały w nich przerażenie, niepewność, konsternację. Pytali zdziwieni: «Któż więc może się zbawić?»  (Mt 19, 25). Jezus wskazuje na moc Bożej łaski. Z ludzkiego punktu widzenia to nie możliwe, ale nie z Boskiego. Dla Boga bowiem nie ma nic niemożliwego (Łk 1, 37). Bogaty nie może sam się zbawić, ale może zostać zbawiony przez Boga. Musi jednak najpierw zmienić swoje serce i wyrzec się przywiązania do dóbr materialnych, zastępując je przywiązaniem do prawdziwych bogactw – do „skarbu w niebie” (W. Kaiser).

Jezus nie przekreślał bogactwa, ani tym bardziej ludzi bogatych. Przeciwnie, jego słowa były wyrazem troski o nich. Przestrzegał w ten sposób przed dobrami, które mogą przysłonić cały horyzont życiowy, a przede wszystkim duchowość i życie wieczne. Ponadto wskazywał na równość wszystkich ludzi, jako dzieci jednego dobrego Boga. Nie chodzi o odrzucenie bogatych ani też o odrzucenie dóbr materialnych, ale o podkreślenie równości wszystkich (Bóg nie stworzył ludzi większych i mniejszych, nie dał jednym więcej, a drugim mniej praw). […] Ojciec nie różnicuje osób, nie wartościuje i nie wyklucza, co ludzie – również w Jego imieniu – starają się czynić. Bóg jest po stronie ubogich i wykluczonych, aby ich bronić (B. Maggioni).

Czy uważam się za człowieka bogatego czy ubogiego? Dlaczego? Czy doświadczam na co dzień jakichś form ubóstwa i niedogodności życiowych? Jak sobie z nimi radzę? Jaki jest mój stosunek do ludzi ubogich? Czy solidaryzuję się z nimi? W jaki sposób? Czy traktuję wszystkich ludzi w sposób równy? Czy nie wyróżniam bogatych i wpływowych, oczekując w ten sposób osobistych korzyści?

2. Na tle powstałej konsternacji i obawy uczniów o zbawienie bogatych, Piotr postawił Jezusowi pytanie: «Oto my opuściliśmy wszystko i poszliśmy za Tobą, cóż więc otrzymamy?» (Mt 19, 27). Piotr w ten sposób wyraził obawy swoje i pozostałych uczniów. Wszyscy dla Jezusa pozostawili rodziny, zawód, w miarę intratne prace, dom, poczucie bezpieczeństwa, dotychczasowe relacje i przyjaźnie. Czy jednak oderwanie się od dotychczasowego sposobu życia nie było zbyt pochopne? Czy bilans strat i zysków będzie dla Piotra i innych apostołów opłacalny?  Czy nie była to zbyt wysoka cena w stosunku do spodziewanych profitów?

Piotr jest szlachetny, hojny, wielkoduszny. Ale stąpa też twardo po ziemi. Dla Jezusa pozostawił sieci. Ale pozostawione wracają. Tym razem w postaci niepokoju o przyszłość, pytania, czy dobrze zainwestował własny kapitał. Pytanie Piotra wydaje się wprawdzie naturalne, oczywiste, ale jest również przejawem mentalności świata, która może przybierać nawet najsubtelniejsze formy. Ponadto jest wyrazem zatwardziałości serca, które jakby nieuchronnie staje się nieczułe; serca, które nie potrafi już stanąć na wysokości zadania, i nawet wtedy, kiedy wydaje się, że już wróciło do normy, ponownie się pogrąża. […] Czy nie rozumiecie? Ileż razy Mistrz zwracał się tymi słowami do apostołów, do tych wielkich świętych, których czcimy dziś jako filary Kościoła! Również oni, tak jak i my, byli podatni na tę postępującą, wtórną jałowość, oziębłość serca: pracujemy, krzątamy się, działamy, poświęcamy się, ale pozostaje w nas ciągle ten osad światowości, przybierający charakter rodzinny, kulturowy, narodowy (C.M. Martini).

Jezus dobrze rozumie serce Piotra; jego obawy i oczekiwania. Dlatego nie strofuje go, nie wyrzuca mu interesowności, egoizmu. Przeciwnie, ukazuje całe piękno jego wyboru i czekającą go nagrodę: «Zaprawdę, powiadam wam: Przy odrodzeniu, gdy Syn Człowieczy zasiądzie na swym tronie chwały, wy, którzy poszliście za Mną, zasiądziecie również na dwunastu tronach, sądząc dwanaście pokoleń Izraela. I każdy, kto dla mego imienia opuści dom, braci lub siostry, ojca lub matkę, dzieci lub pole, stokroć tyle otrzyma i życie wieczne odziedziczy» (Mt 19, 28-29).

Odpowiedź Jezusa uspokaja Piotra, rozwiewa jego wątpliwości. Otrzyma niewyobrażalnie więcej, niż to, co pozostawił. Oderwanie się od pozostawionych za sobą rzeczy okaże się w przyszłości zyskiem, nigdy stratą. Nagroda dotyczy przyszłości i teraźniejszości. Apostołowie będą sędziami (kontynuatorami funkcji sędziów starotestamentalnych); będą w odnowionym świecie sądzić dwanaście pokoleń Izraela. W czasie życia Jezusa pokolenia te już nie istniały, ale według żydowskich wierzeń miały się na nowo odrodzić. Jezus przyszedł, aby je ponownie zebrać. Według świętego Pawła sędziami będzie nie tylko Dwunastu, ale wszyscy święci (zbawieni): Czy nie wiecie, że święci będą sędziami tego świata? A jeśli świat będzie przez was sądzony, to czyż nie jesteście godni wyrokować w tak błahych sprawach? Czyż nie wiecie, że będziemy sądzili także aniołów (1 Kor 6, 2-3). Sądzenie może oznaczać badanie spraw lub, w szerszym znaczeniu, panowanie. Jezus będzie dzielił władzę ze swymi naśladowcami (B. Viviano).

Nagroda, jaką obiecuje Jezus Piotrowi i wszystkim naśladowcom dotyczy również dóbr tego świata. Uczniowie korzystają już z gratyfikacji, która jest wynikiem towarzyszenia Jezusowi. Korzystają z darów materialnych. Nie muszą troszczyć się o codzienne życiowe potrzeby. Czynią to bowiem kobiety które im usługują (zob. Łk 8, 1-3). Korzystają również z darów duchowych. W obecności Jezusa poznają Boga Ojca, uczą się prawdziwego człowieczeństwa, wzrastają duchowo. Są w szkole duchowego rozwoju. Opuszczone dobra zostają stokroć pomnożone. Nie tylko w wymiarze materialnym; przede wszystkim w duchowym. Porzucasz „posiadanie” rzeczy i osób, a znajdujesz możliwość „cieszenia się” nimi jeszcze bardziej. Posiadanie i radość nie są tym samym, chociaż wielu pielęgnuje – nie bez trudu i udręki – ten sposób myślenia. […] Oderwanie od świata dla Boga umożliwia zarówno radość komunii z Bogiem, jak i pozwala naprawdę cieszyć się światem. Jedynie człowiek dążący do Boga znajduje nieodzowną wolność, aby autentycznie radować się jego bogactwem […] i uwalnia się od żądzy gromadzenia i strachu przed utratą tego, co zgromadził – dostrzega w świecie oraz w rzeczach i osobach dar Boga, odnosi się do nich w duchu wolności i otwartości, w postawie bezinteresowności, z prawdziwą miłością, ze względu na nie same, ze względu na ich piękno i wartość (B. Maggioni).

Jak często mam wątpliwości związane z wyborem drogi Jezusa? Czego konkretnie dotyczą? Jaki jest mój bilans zysków i strat w życiu ewangelią? Jakie porzucone przeze mnie sieci nieustannie powracają? W jakich okolicznościach pojawia się we mnie nieczułość, zatwardziałość serca? Czego spodziewam się od Boga? Dlaczego naśladuję Jezusa? Jakim sędzią jestem? Czy doświadczam radości związanej z wolnością i brakiem przywiązań? Czy odkrywam i doceniam piękno stworzonego świata?

3. Obietnica, którą otrzymał Piotr od Jezusa, kończy się intrygującym i paradoksalnym stwierdzeniem: Wielu zaś pierwszych będzie ostatnimi, a ostatnich pierwszymi (Mt 19, 30). Czyżby Piotr, który jest pierwszy między apostołami nie miał zagwarantowanego pierwszeństwa w przyszłości?

Wydaje się, że w królestwie Bożym priorytety nie są wynikiem zasługi i osobistej pracy. Jezusowego uczniostwa nie zdobywa się na drodze największego nawet wysiłku, pokuty czy ascezy (E. Schweizer). W niebie nie ma również znajomości. Gdy synowie Zebedeusza próbowali załatwić sobie pierwsze miejsca obok Jezusa, On odpowiedział: Nie do Mnie jednak należy dać miejsce po mojej stronie prawej i lewej, ale [dostanie się ono] tym, dla których mój Ojciec je przygotował (Mt 20,23). Nawet sam Jezus nie decyduje o pierwszeństwie. Decyzję pozostawia Ojcu. Pierwszeństwo jest więc czystym darem, niezasłużoną łaską, a o Jego wyborze decyduje, w swojej niczym nieskrępowanej wolności, sam Bóg.

Jezus w wielu miejscach swego nauczania, a przede wszystkim w przypowieściach wskazywał na paradoks pierwszeństwa. Arcykapłani, uczeni w Piśmie i starsi, a więc ówczesna elita religijna Izraela usłyszała, że ostatecznie to pogardzani przez nich poganie okazali się bardziej otwarci na łaskę. Zaś celnicy, grzesznicy i nierządnice wyprzedzają pobożnych faryzeuszów w drodze do królestwa niebieskiego (por. Mt 28, 31). Słowa te były niewątpliwie trudne – a nawet obraźliwe – dla tych, którzy słyszeli je z ust Jezusa. Zapewne są też one ciężkie dla współczesnych czytelników Ewangelii. Tak to już jednak bywa, że nauki Jezusa obfitują w zaskakujące puenty, dlatego dzień sądu z pewnością przyniesie nam wszystkim wiele niespodzianek (W. Kaiser).

Zaszczyty, przywileje, o które pytał Piotr, nie są wynikiem opuszczenia domu i aktywności, działania dla Pana. Należy jeszcze naśladować Jezusa w służbie i krzyżu: «Wiecie, że władcy narodów uciskają je, a wielcy dają im odczuć swą władzę. Nie tak będzie u was. Lecz kto by między wami chciał stać się wielkim, niech będzie waszym sługą. A kto by chciał być pierwszym między wami, niech będzie niewolnikiem waszym, na wzór Syna Człowieczego, który nie przyszedł, aby Mu służono, lecz aby służyć i dać swoje życie na okup za wielu» (Mt 20, 25-28). Pokora, służba i droga krzyża czynią człowieka prawdziwe uczniem Jezusa. Dlatego kluczowe miejsce w królestwie Bożym niekoniecznie jest zagwarantowane dla tych, którzy poświęcili dla Jezusa najwięcej. Wyrzeczenia bowiem mogą się stać powodem pychy i przekonania, że dzięki nim możemy mieć wobec Boga specjalne roszczenia. […] Nawet ci, którzy poświęcili Bogu bardzo wiele, nie są w Jego oczach usprawiedliwieni z tego tytułu. Piotr i inni uczniowie, choć oddali wszystko, aby podążać za Jezusem, mogą być zaskoczeni w dniu oceny i nagradzania tym, że inni zostaną bardziej wyróżnieni niż oni (W. Kaiser).

Co sądzę o paradoksach Jezusa i ewangelii? Czy nie sądzę, że niebo zdobywa się własnym wysiłkiem albo znajomościami? Jakie odczucia wywołuje we mnie świadomość nieograniczonej wolności i wszechmocy Boga? Czy godzę się na niespodzianki Pana Boga? Czy pokora, służba i droga krzyża stanowią moją legitymację ucznia Jezusa?

fot. Pixabay