Żebrak
Pobyt Jezusa w Jerychu nie trwał długo. „Mogło to być tylko kilka godzin” (F. Fernández-Carvajal). Wychodząc z miasta w otoczeniu pielgrzymów zdążających do Jerozolimy, Jezus natknął się na ślepego żebraka. Święty Mateusz mówi o dwóch ślepcach (por. Mt 20,29-34). „Z jednej strony jest możliwe, że imię drugiego uzdrowionego zostało zapomniane i dlatego tradycja zachowana u św. Marka go pominęła. Z drugiej, liczba dwa może wyrażać idę dwóch świadków, bo tylu według prawa było potrzeba, by fakt został wiarygodnie stwierdzony” (M. Wojciechowski).
Marek określa go bliżej. Bartymeusz znaczy „syn Tymeusza”. Nie jest to więc właściwe imię, ale patronim. Zachowany w tekście aramejski przedrostek bar znaczy „syn”. Samego Bartymeusza określają inne wyrażenia: ślepiec i żebrak. W czasach Jezusa ślepota należała do częstych chorób. Była to bardzo uciążliwa ułomność. „Niewidomi nie mogą pracować, są biedni, poniżeni, wyłączeni ze społeczeństwa. Ponieważ nie mogą założyć rodziny, muszą najczęściej żyć samotnie. Żeby przetrwać, żebrzą, ponieważ nie ma instytucji socjalnych zajmujących się biednymi. Są jakby wykluczeni z normalnej ludzkiej wspólnoty. Jako bezdomni wiodą samotne i godne pożałowania życie” (S. Kiechle). Ślepcy wprawdzie mieli zagwarantowane pewne „przywileje”, między innymi możliwość żebrania, nie cieszyli się jednak żadnym szacunkiem. „Ludzie niewidomi byli w owych czasach analfabetami i nie znali prawa (pismo Braille’a nie zostało jeszcze wynalezione, nie mogli więc czytać). Nie byli zatem szanowani jako ludzie pobożni, chociaż chroniło ich prawo Mojżesza. Byli tez pozbawieni wszelkiej pozycji społecznej” (C. Keener).
Bartymeusz był żebrakiem. Zarabiał na życie, siedząc przy drodze do Jerycha. Leżało ono na szlaku pielgrzymim do Jerozolimy i było wówczas świetnie prosperującym miastem. Syn Tymeusza miał więc zagwarantowane wsparcie materialne. Niemniej jego sytuacja była nie do pozazdroszczenia. „Siedzi na zakurzonej ulicy prowadzącej do Jeruzalem, na skraju pustyni, bez jakiejkolwiek opieki, narażony na wszelkie niebezpieczeństwa. Nie posiada niczego i jest całkowicie uzależniony od jałmużny przypadkowych przechodniów. Jego egzystencja jest niepewna, beznadziejna i rozpaczliwa. Mógłby się pogrążyć w swojej fizycznej i egzystencjalnej ciemności, poddać i czekać na szybką śmierć” (S. Kiechle).
Ślepiec spod Jerycha obrazuje stan ludzkiej kondycji. Niemal każdy człowiek jest na różnych poziomach – fizycznym, psychicznym, duchowym – ślepy. Brakuje mu światła w najważniejszych sprawach życia. Nie dostrzega działającego w nim Boga. Nie widzi celu, do którego zdąża. Nie rozumie siebie. Każdy człowiek jest również żebrakiem, choć nie zawsze się do tego przyznaje. Niemal codziennie wyciąga rękę, prosząc. Często nieświadomie. Żebrze o akceptację innych, o szacunek, a szczególnie o miłość. Jest ona bowiem potężnym motorem ludzkich działań. Motywuje do nieprzeciętnych ofiar.
Pytania do refleksji:
- Czy zauważasz w sobie „niewidome” miejsca, fizyczne, psychiczne bądź duchowe?
- Jakie są twoje obszary ślepoty?
- Gdzie, w jakich sytuacjach i w czyjej obecności widzisz więcej, niż tylko codzienne rutynowe sprawy?
- Co w tobie żebrze, aby być usłyszanym?
- Z czego czujesz się wyłączony, zepchnięty na margines samotny, bezimienny, biedny?
- Jak odnosisz się do żebraków znajdujących się wokół ciebie?
- Na jakie ofiary potrafisz się zdobyć, oczekując gratyfikacji?
Tłum
Ślepy żebrak, chociaż znajdował się w sytuacji rozpaczliwej, nie poddawał się. Ewangelista Łukasz zauważa, że „wypytywał się, co to się dzieje” (Łk 18,36). Pomimo swojej ślepoty nie był całkowicie skoncentrowany na sobie i zamknięty. Zapewne wiedział, kim jest Jezus z Nazaretu, skoro zaczął do Niego wołać. Bartymeusz interesował się życiem społecznym i religijnym, co było ważnym krokiem w kierunku uzdrowienia. Koncentracja wyłącznie na sobie, na własnym cierpieniu prowadzi bowiem do egoizmu, nie pozwala zobaczyć innej perspektywy, nie pozwala zobaczyć Jezusa, źródła uzdrowienia.
Gdy Bartymeusz widzi (oczyma serca), że przechodzi Jezus staje się bardzo czujny. Zaczyna usilnie wołać: „Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!” (Mk 10,47). Słowa te brzmią jak prośba żebraka. Ale ważne, że zwraca się z nimi do Jezusa. Odwołuje się do tytułu mesjańskiego – Syn Dawida. Wierzy, że tylko On może mu pomóc. Przeczuwa również swoją godzinę łaski; wie, że trzeba wołać, bo za chwilę będzie za późno.
Reakcja tłumu, który jest świadkiem tego wydarzenia, jest zadziwiająca. Zamiast oczekiwanego współczucia, chęci udzielenia pomocy ślepemu, ludzie otaczający Jezusa złoszczą się, uciszają żebraka. Nie wyobrażają sobie, by znany Rabbi, cudotwórca, mógł uzdrowić takiego człowieka – z marginesu! „Być może procesyjne wyjście Jezusa z Jerycha cechuje się pewną spokojną podniosłością, a ten niewidomy wydaje się wzbudzać niestosowne zamieszanie. Lecz to reakcja bezduszna, wziąwszy pod uwagę liczne uzdrowienia dokonane wcześniej przez Jezusa. Ci, którzy podążają za Jezusem, wciąż się nie nauczyli, że mają przyprowadzić ludzi do Niego, nie zaś ich odsyłać” (M. Healy).
Żebrak jest jednak cierpliwy, wytrwały i odważny. Nie daje się zastraszyć ani uciszyć. Pozostaje niewzruszony. Wie, że taka szansa może się nie powtórzyć. Co więcej, w obliczu przeszkód jego determinacja wzrasta, jeszcze usilniej woła. „Ślepiec jest prototypem tych upartych ludzi, którzy wierzą mocno w coś lub lepiej: w kogoś, dla kogo są gotowi położyć na szalę wszystko, nawet własne istnienie. Być może Jezus jest dla ślepca uosobieniem jedynej nadziei, ostatnią kartą w grze. Trzeba w każdym razie uznać, że wszystko ukierunkował on na Jezusa, z wielką śmiałością przekraczając ograniczenia dyktowane przez jego stan oraz przez dobre wychowanie” (M. Orsatti).
„Czasem trzeba długo i głośno krzyczeć, by wreszcie zostać wysłuchanym” (J. Jülicher). Wołanie Bartymeusza jest rodzajem wytrwałej, ufnej, cierpliwej modlitwy. W podobny sposób wołała wcześniej Kananejka (por. Mt 15,22) . Co więcej, do takiej wytrwałej, cierpliwej modlitwy zachęcał sam Jezus: „Proście, a będzie wam dane; szukajcie, a znajdziecie; kołaczcie, a zostanie wam otworzone. Każdy bowiem, kto prosi, otrzymuje; kto szuka, znajduje; a kołaczącemu zostanie otworzone” (Łk 11,9-10). Modlitwa Bartymeusza „powtarzana jest w tradycyjnej modlitwie, znanej jako Modlitwa Jezusowa: «Jezu Chryste, Synu Boży, zmiłuj się nade mną, grzesznikiem». Modlitwa ta, nieprzerwanie odmawiana przez cały dzień, niekiedy w rytmie oddechu, jest szczególnie ceniona w duchowości chrześcijańskiego Wschodu” (M. Healy).
Pytania do refleksji:
- Czy nie zamykasz się w swoim bólu i nie próbujesz sam rozwiązać wszystkich problemów? Czy pozwalasz sobie pomóc?
- Czy nie jesteś nadmiernie skoncentrowany na sobie?
- Czy interesujesz się sprawami innych ludzi i świata?
- Czy angażujesz się w życie społeczne i polityczne? Jakimi motywami się kierujesz?
- Czy wykorzystujesz daną ci łaskę albo szansę?
- Czy rozumiesz człowieka, który odstaje od twojego wzorca zachowań? Czy nie chcesz go uciszyć?
- Co jest dla ciebie ważniejsze: pragnienie spotkania z Jezusem czy opinia tłumu?
- Czy jesteś cierpliwy w życiu i w modlitwie?
Jezus
Długie i usilne wołanie żebraka nie zostało bez odpowiedzi. Jezus kazał uciszającym Bartymeusza przyprowadzić go do siebie. Cóż za ironia, ci, którzy chcieli go odizolować, zepchnąć na margines, teraz stają się tolerancyjni, przyjaźni. Pocieszają go: „Bądź dobrej myśli, wstań, woła cię” (Mk 10,46).
Bartymeusz nie potrzebował takiej zachęty. Gdy usłyszał, że Jezus go woła, zrzucił z siebie i pozostawił płaszcz, podobnie jak uczniowie zostawili wszystko, słysząc wołanie Jezusa (por. Mk 1,20), zaś Samarytanka zostawiła swój dzban (por. J 4,28). Wierzchnia szata biedaka stanowiła jedyną ochronę przed zimnem, a w nocy służyła jako posłanie. Żebrak używał jej ponadto jako żebraczej torby. Prawo nie pozwalało brać jej w zastaw ani zatrzymać na noc (por. Pwt 24,12-13). Bartymeusz rezygnuje z wszelkiej ochrony i wszelkiego balastu. Jego zabezpieczeniem jest odtąd Jezus; ufa Mu całkowicie, rzuca się entuzjastycznie w Jego ramiona. „Oto cud. Wyrwanie się z tłumu, z rutyny przyzwyczajeń, z gorsetu konwencji społecznych, odrzucenie narzuconej roli, wejście na scenę nie w przewidzianej przez scenariusz chwili, utorowanie sobie drogi do Jezusa: to właśnie jest «zbawienie»” (A. Pronzato).
Gdy Bartymeusz staje przed Jezusem, On stawia mu pytanie: „Co chcesz, abym ci uczynił?” (Mk 10,51). „Co mam ci ja, Jezus, uczynić, co sprawić? Do tej pory pozwalałeś wszelkim możliwym ludziom, by coś dla ciebie zrobili, ale zepchnęli cię na margines, uczynili żebrakiem. Ja też pewnie coś dla ciebie uczynię, ale tym razem staniesz przed pytaniem: Czego właściwie chcesz, by ci uczynić? Co mogłoby ci rzeczywiście pomóc?” (J. Jülicher). Jezus chce, aby żebrak sam zwerbalizował i wypowiedział swoje najgłębsze pragnienia i tęsknoty, mimo iż zna je aż nazbyt dobrze. Pytanie to jest również wyrazem szacunku wobec wolności człowieka.
Bartymeusz zwraca się do Jezusa aramejskim zwrotem Rabbuni, czyli „Nauczycielu”. „To tytuł mniej wzniosły niż «Syn Dawida», a wiec bardziej poufały. Zaczyna nawiązywać się pewnego rodzaju przyjaźń pomiędzy dwoma rozmówcami” (M. Orsatti). Następnie wyraża swoje najgłębsze życiowe pragnienie: „żebym przejrzał” (Mk 10,51). Przejrzeć oznacza nie tylko widzieć otaczający świat, lecz także właściwie rozpoznawać, klasyfikować, rozumować, dokonywać mądrych wyborów i świadomie, głęboko żyć. Przejrzeć oznacza patrzeć na rzeczywistość oczami miłości. Takie przejrzenie jest możliwe dzięki wierze. Dlatego Jezus powiedział do Bartymeusza: „Idź, twoja wiara cię uzdrowiła” (Mk 10,52).
Wiara uzdrowiła nie tylko oczy żebraka, ale również oczy jego serca. Uzdrowienie było równocześnie powołaniem. Odpowiedział na nie hojnie i wielkodusznie. Oddał Jezusowi do dyspozycji własne życie. Poszedł Jego trudną i bolesną drogą do Jerozolimy, by tam przeżywać wraz z Nim cierpienie, śmierć i radość zmartwychwstania. „Jego dalszy los nie jest znany; jako uczeń Jezusa ginie w cieniu historii. W swojej anonimowości staje się przykładem dla wielu chrześcijan, którzy w cichości i głębokim zaufaniu oddają swoje życie do dyspozycji Jezusa” (S. Kiechle).
Pytania do refleksji:
- Co jest twoim „płaszczem”, który sprawia, że pozostajesz na marginesie drogi wiodącej do Jezusa?
- Jakie są twoje pragnienia? Co jest dla ciebie najważniejsze? O czym najczęściej myślisz? Co nie daje ci spokoju?
- Jakie sprawy w twoim dotychczasowym rozwoju stały się dla ciebie jasne? Co zostało już uzdrowione pod wpływem wiary?
- Jak widzisz dziś Boga, Kościół, siebie, człowieka, świat?
- Czy potrafisz iść również trudną i wyboistą drogą?
- Co byłbyś w stanie oddać do dyspozycji Jezusa? Czy siebie również?
Więcej w książce: „Bóg pełen miłości”, WAM
fot. Pixabay