1. Kontynuując swoją ostatnią podróż do Jerozolimy Jezus wstąpił do Jerycha. Miasto to jest oddalone niecałe trzydzieści kilometrów od Jerozolimy. Jego nazwa wywodzi się od hebrajskiego słowa jareach („księżyc”). Jest najniżej położonym miastem na ziemi (258 metrów p.p.m.), zarazem najstarszym. Zachowane do dziś konstrukcje kamienne przekraczają dziesięć tysięcy lat. Miasto leży na pograniczu pustyni i terenów uprawnych. Sprzyjający klimat (tropikalny latem a łagodny zimą) sprawia, że słynie z plantacji pomarańczy, bananów, daktyli, a także kwiatów szczególnie róż).
Jezus wchodząc do miasta z północy, przechodził najpierw przez przedmieście, rozciągające się w miejscu starożytnego Jerycha, a po niespełna półgodzinnym marszu wkraczał do miasta Herodowego. W czasach Jezusa było ono zimową rezydencją Heroda Wielkiego. Otrzymał je od cesarza Rzymu Oktawiana w zamian za zręczną politykę. Miasto zostało przesunięte bardziej na południe i osiągnęło wówczas szczytowy moment swego rozwoju. Rozkwitało bujną zielenią, pośród której wyrastały królewskie pałace, akwedukty, hipodrom, amfiteatr i inne wspaniałe budowle.
Jezus wszedł do miasta, wywołując entuzjazm. Zewnątrz zbiegali się ludzie, by zobaczyć sławnego rabbiego. Wśród nich znajdował się Zacheusz. Jego imię wywodzi się od hebrajskiego zakkay – „czysty”, „sprawiedliwy”. Zacheusz był przełożonym celników. Jerycho znajdowało się na szlaku handlowym biegnącym z zachodu na wschód i posiadało komorę celną. Zacheusz jako jej zwierzchnik był człowiekiem możnym, dobrze sytuowanym, żyjącym w poczuciu komfortu i bezpieczeństwa. Posiadał władzę i pieniądze. Z tego powodu w pewnych kręgach był szanowany i poważany. Z drugiej strony jako celnik bywał izolowany i odrzucany. Celnicy kolaborowali z Rzymem, znienawidzonym przez Żydów okupantem, wspomagali ich w gospodarczym wykorzystywaniu kraju. Uważano ich za zdrajców i utożsamiano z grzesznikami. Zacheusz zapewne z tego powodu cierpiał, być może dręczyły go wątpliwości i wyrzuty sumienia i towarzyszyła mu chęć zerwania ze skorumpowanym środowiskiem.
Zacheusz był niskiego wzrostu, miał poniżej półtora metra. Łukaszowi, który opisuje to wydarzenie nie chodzi jedynie o wzrost fizyczny. Niski wzrost symbolizuje niskie poczucie własnej wartości. Zacheusz pragnie je zrekompensować, gromadząc pieniądze zdobyte w nie zawsze uczciwy sposób. Niski wzrost to również symbol „małego ducha”. Zacheusz posiada pieniądze i władzę, a jednak odczuwa duchową pustkę, niepokój, niespełnienie. Niemiecki jezuita Stefan Kiechle w taki sposób próbuje wczuć się w jego położenie: „Cierpi z powodu swojego fizycznego defektu i czuje, jak ludzie spoglądają na niego z góry; po drugie, ponieważ jest izolowany i upokarzany. Ma niskie poczucie własnej wartości, które czasami oscyluje w kierunku wielkości. Czasami czuje się jak wielki, znaczący, bohaterski, a potem nagle popada w depresję: jestem taki mały, nic nie mogę, jestem nic nie wart. Zacheusz jest jak chłopiec, który marzy o wielkich bohaterskich czynach, a jednocześnie ogromnie się boi. (…) Odgrywa wielkiego, aby ukryć swoją małość”.
Mimo swych ograniczeń Zacheusz pielęgnował w sobie jedno wielkie pragnienie: „chciał koniecznie zobaczyć Jezusa, któż to jest” (Łk 19,3). Wiele słyszał o Rabbim z Nazaretu i Jego cudownej działalności. Miał zapewne przeczucie, że spotkanie z Nim odmieni jego bezbarwne i moralnie dwuznaczne życie.
Pytania do refleksji:
- Czy czujesz się bezpiecznie i komfortowo?
- Czy bywasz izolowany, upokarzany, odrzucany? Z jakiego powodu? Czy sam nie postępujesz podobnie wobec bliźnich?
- Czy nie cechuje cię niskie poczucie wartości?
- O jakich bohaterskich czynach marzysz?
- Czy chcesz „zobaczyć” Jezusa? Dlaczego?
2. Zacheusz jest człowiekiem pełnym humoru i fantazji. Pokonuje piętrzące się przeszkody – mały wzrost, tłum ludzi otaczający przysłaniający Jezusa. Wspina się, jak małe dziecko na drzewo sykomory i niecierpliwie wypatruje Nauczyciela. Sykomora, jako symbol żywotności, uważana była przez Egipcjan za drzewo święte, natomiast w niektórych kręgach żydowskich – za drzewo bez wartości. Kontakt z nią uchodził za czyn niehonorowy. Zacheusz nie dba o to. Nie dba również o reakcje i opinie innych. Wspinanie się na drzewo nie przystoi poważnemu obywatelowi, kłóci się z godnością człowieka, który sądzi, że osiągnął niemal wszystko; może wywoływać uśmiech i drwiny. Zacheusza cechuje pokora. „Nie boi się zrobić z siebie głupca ze względu na Jezusa” (P. Gadenz). Głębokie pragnienie spotkania Go jest silniejsze niż ukształtowany latami tryb życia, zewnętrzny image i konwenanse. Są w życiu chwile, kiedy trzeba przekraczać wiele krępujących konwenansów, a przede wszystkim fałszywy obraz siebie, by nie zmarnować łaski, daru spotkania z Jezusem.
Wejście na drzewo ma również znaczenie symboliczne. Zacheusz wznosi się ze swojej małości, wychodzi ze swego ciasnego kręgu, może miernoty, wspina się ponad banalność, którą było dotychczas wypełnione jego życie. Dzięki temu wyjściu ponad codzienność, która zasłania szeroki horyzont, widzi Jezusa.
Ważniejsze jest jednak, że Jezus widzi jego. „Jezus spogląda w górę na Zacheusza. Dotychczas wszyscy spoglądali nań z góry, albo w ogóle go nie dostrzegali. Spoglądając na Zacheusza, Jezus okazuje mu poważanie. Zacheusz po raz pierwszy poczuł się potraktowany jak człowiek. W hellenistycznym świecie słowo anablepo oznaczało: «spoglądać do góry, w niebo i ku bezcielesnym ideom». Jezus spogląda do góry na człowieka. Widzi w nim niebo. Widzi w człowieku oblicze Boga. Spojrzenie Jezusa na nowo stwarza Zacheusza. Zwierzchnik celników otrzymuje nową twarz” (A. Grün). Nie musi nic mówić. Wystarczy, że przemówiły jego gesty, próba wybicia się ponad zwyczajny poziom życia.
Doceniając pragnienia i wielkie serce celnika, Jezus pragnie poznać go bliżej, w jego domu: „Zacheuszu, zejdź prędko, albowiem dziś muszę się zatrzymać w twoim domu” (Łk 19,5). Rabbi z Nazaretu wzywa celnika, by opuścił swoją sykomorę. Zapewniała mu ona ochronę i dystans. Dawała poczucie kontroli nad wszystkim. Ponadto była miejscem, które celnik sam wybrał, sądząc, że stanowi optymalne miejsce do realizacji pragnień i planów.
Jezus żąda, by Zacheusz opuścił sykomorę, by zmienił miejsce. Chce by wyszedł z ukrycia. Co więcej, pragnie z nim biesiadować. Pobożni Żydzi nigdy nie wstąpiliby do domu celników, uważanych za nieczystych. Jezus przekracza kolejne konwenanse. Dla Niego zawsze ważniejszy jest człowiek niż normy prawne.
Ojcowie Kościoła (na przykład święty Augustyn) porównują sykomorę, na którą wspiął się Zacheusz do drzewa krzyża. „Jezus zawisł na drzewie, ponieważ został ukrzyżowany (Łk 23,33), kazał jednak Zacheuszowi zejść z drzewa (Łk 19,5). Tym samym Zbawiciel zajął na drzewie miejsce grzesznika i tak dokonało się zastępcze zbawienie przez Jezusa (KKK 615). Zajął nasze miejsce na krzyżu i umarł za nas, przynosząc nam zbawienie (Łk 19,9), którego możemy doświadczać przez łaskę już dziś” (P. Gadenz).
Pytania do refleksji:
- Czy stać cię (od czasu do czasu) na fantazję, odwagę i odrobinę szaleństwa w życiu z Jezusem?
- Czy jesteś człowiekiem fantazji i humoru? Czy raczej formalistą, który kieruje się konwenansami, lękiem przed oceną innych i utratą poważania, obawą przed byciem innym i odejściem od zastanych norm i zasad, które rządzą środowiskiem?
- W jaki sposób Bóg zmieniał „twoje miejsca”?
- Co stanowi „sykomorę”, którą powinieneś opuścić, by żyć bardziej świadomie i głęboko?
3. Celnik opuścił pospiesznie sykomorę i rozradowany przyjął Jezusa w swoim domu. Wejście do domu, wspólne biesiadowanie jest znakiem bliskiej wspólnoty, bezwarunkowej akceptacji i przyjęcia. Jezus nie zamierzał nawracać Zacheusza ani czynić mu wyrzutów. Chciał jedynie być jego gościem. Przyjął go takim, jakim był, wierzył w niego.
Bezwarunkowa akceptacja Jezusa przewartościowuje życie Zacheusza. Zawstydza on wszystkich pobożnych Żydów, którzy go odrzucali i potępiali: „Panie, oto połowę mego majątku daję ubogim, a jeśli kogo w czymś skrzywdziłem, zwracam poczwórnie” (Łk 19,8). „Miara zadośćuczynienia przekracza wymagania faryzejskiego prawa, które wymagało poczwórnego i pięciokrotnego zadośćuczynienia jedynie za ukradzionego wołu lub owcę, i to jedynie wówczas, gdyby złodziej zarżnął lub sprzedał zwierzę i wystarczająca liczba ludzi była tego świadkiem” (C. Keener). Zacheusz jest bardzo hojny. Jego postawa wynika z radości spotkania Jezusa i spełnienia pragnień. Ten człowiek nie analizuje ani nie oblicza. On został „dotknięty” przez Jezusa. Uwolnił się od strachu o samego siebie, od egoizmu i wewnętrznego ubóstwa. „Odzyskał swoją godność, spontaniczność, wewnętrzną wolność, a nade wszystko zdobył konieczne oderwanie od własnych bogactw. Pozbył się całego tego ciężaru, jaki nosił w sobie. Zacheusz jest tu faktycznie nowo ochrzczonym, który dokonał fundamentalnego dzieła w swoim życiu, przeżył radykalne nawrócenie” (I. Gargano).
Otwartość, wolność, życzliwość i miłość Jezusa do celnika zmieniły i uzdrowiły jego życie, ale również stały się źródłem radości i zbawienia dla jego domu. Jezus pragnął, by dzielili ją z Zacheuszem inni. Tymczasem „wszyscy, widząc to, szemrali: Do grzesznika poszedł w gościnę” (Łk 19,7). Nie wszyscy podzielają radość Jezusa i celnika. Odcinają się, budują mur szemrania. „Nie mają czystego oka, nie mają czystego ucha i, niestety, nie mogą rozpoznać dobra, ani się nim cieszyć. (…) Kto ma nieczyste oko nie jest w stanie widzieć dobra. Co więcej, pozytywne wydarzenie utwierdza go jeszcze bardziej w negatywnym nastawieniu. (…) We wspólnocie nie ma nic gorszego od postawy pełnej zazdrości i zawiści. Zamiast radować się łaską drugiego, człowiek staje się zimny, przygnębiony, ponieważ ktoś czyni dobro, nawraca się i postępuje lepiej, niż my byśmy chcieli. Ci zazdrośni i zawistni przeciwnicy nie chcą uznać, że Zacheusz się zmienił. Nie jest już taki jak przedtem. Zbawienie naprawdę weszło do jego domu. Powstał z martwych” (I. Gargano).
Odpowiedź Jezusa na mur szemrania jest jednoznaczna. Przyszedł uzdrawiać i zbawiać przede wszystkim zagubionych, słabych, grzesznych, biednych, błądzących. Oni wszyscy są dziećmi dobrego Ojca. Przyszedł uzdrawiać i zbawiać miłością. „Tradycyjne wyobrażenia o moralności zostają przekreślone przez nieskończoną miłość Boga. Nie przez pouczanie czy nacisk, lecz przez czyn miłości zły staje się dobrym, a mały wielkim. Tak postępuje Bóg, Jezus, i tak powinniśmy postępować i my, jeśli nazywamy siebie chrześcijanami” (S. Kiechle).
Dalsze losy Zacheusza po nawróceniu nie są pewne. W każdym razie spełnił swe pragnienie. Odnalazł Boga i siebie. A raczej to Jezus odnalazł jego.
Pytania do refleksji:
- Czy bliska jest ci postawa Zacheusza, pokory i radości z bliskości Jezusa?
- Czego zazdrościsz innym (bogactwa, talentów, darów, życia duchowego, bliskości Jezusa)?
- Czy twoje spojrzenie na innych jest przyjazne? Czy rodzi w nich radość i chęć lepszego życia?
- Czy potrafisz wydobywać dobro tkwiące głęboko w każdym człowieku?
- Kto jest tym „małym celnikiem”, do którego powinieneś się dziś zbliżyć i spojrzeć na niego przyjaźnie? Może ty sam?
Więcej w książce „Bóg pełen miłości”, WAM