W wigilię Uroczystości Chrystusa Króla, 23 listopada, o. Adam Matras SJ złożył ostanie śluby zakonne w Towarzystwie Jezusowym. Uroczystość miała miejsce w kaplicy Zespołu Szkół Jezuitów w Gdyni. O oprawę Mszy świętej zatroszczyły się wspólnoty neokatechumenalne, którym o. Adam posługuje.
Liturgii przewodniczył o. prowincjał Zbigniew Leczkowski SJ a kazanie wygłosił o. prof. Marek Blaza SJ.
Poniżej treść kazania.
Dlaczego tak się wystroiłem? Czy mam zamiar przyćmić tego, który dzisiaj na tej Eucharystii złoży swoje ostatnie śluby w Towarzystwie Jezusowym? Otóż nie. Sam o. Adam poprosił mnie, żebym na tę uroczystość ubrał szaty bizantyjskie. I ma to swoje uzasadnienie. Otóż Adam jako licealista, a ja na studiach teologii – spotykaliśmy się w Kaplicy Akademickiej na Rakowieckiej na nieszporach bizantyjskich, które ja wtedy tam śpiewałem. To ta tradycja bizantyjska stała się Adamowi wtedy bliską i pomagającą w doświadczeniu Boga i przeżywaniu osobistej wiary.
Wybrałeś sobie dzień na złożenie ślubów – uroczystość Chrystusa Króla. A ja wtedy już byłem wtedy naocznym świadkiem wołania Króla Wiecznego, Jezusa Chrystusa, Pana naszego. Wtedy jeszcze nie byłem świadomy do końca tego, co się tu wydarza.
Ale ten, kto odprawiał II tydzień Ćwiczeń Duchowych św. Ignacego Loyoli zdaje sobie sprawę, że ta kontemplacja rozpoczyna się od wezwania króla doczesnego, która ma być pomocna do kontemplowania życia Króla Wiecznego. Żeby to lepiej zrozumieć, warto odwołać się do właśnie do doczesnego Cesarstwa, które pozostawiło nam piękny ryt bizantyjski, te zdobione szaty, złote krzyże, śpiew, imperialną, dworską liturgię. Bizancjum – Nowy Rzym. Konstantynopol staje się Nowym Rzymem – bo jak naucza Sobór Chalcedoński – został zaszczycony pobytem cesarza i senatu i cieszący się takimi samymi przywilejami cywilnymi jak Stary Rzym cesarski.
Takie to apostolskie pochodzenie posiada stolica Cesarstwa Bizantyjskiego, cesarstwa chrześcijańskiego, na czele którego stoi równy apostołom Bazyleus Augustus. Jego władzę trafnie opisują paradoksalnie słowa św. Ignacego w kontemplacji wołania Króla doczesnego: „Przedstawić sobie jakiegoś króla ludzkiego, wybranego ręką samego Boga, Pana naszego, a któremu cześć i posłuszeństwo okazują wszyscy władcy i wszyscy chrześcijanie” (ĆD 92).
A dalej ten władca nakazuje: „Wolą moją jest zdobyć całą ziemię niewiernych. I dlatego ten, co chciałby pójść za mną, powinien zadowolić się tym samym pożywieniem, co i ja, tym samym napojem i odzieżą itd. Podobnie winien tak samo jak ja pracować za dnia, a czuwać po nocy itd., aby wreszcie stał się uczestnikiem mego zwycięstwa, jak był uczestnikiem moich trudów” (ĆD 93).
Cesarstwo Bizantyjskie to chrześcijańska ekumena – świat cywilizowany. Poza nim – barbaria, którą trzeba nawrócić i nauczyć kultury, ogłady. Sami Bizantyjczycy nazywali siebie Romaioi, czyli Rzymianie, bo uważali się za kontynuację Imperium Rzymskiego oraz christianoi, czyli chrześcijanie. Ci prawdziwi czciciele Chrystusa, nie jacyś heretycy.
Cesarz chrześcijański – Pomazaniec Pański – Cesarstwo Bizantyjskie było znane z częstych i brutalnych zamachów pałacowych. Szacuje się, że na przestrzeni jego ponad tysiącletniej historii (330–1453) około 30% cesarzy zostało obalonych, zamordowanych lub zmuszonych do abdykacji w wyniku zamachów pałacowych, buntów lub spisków. Zamachy te były częścią bizantyjskiej polityki i wynikały z napięć wewnętrznych, walk o władzę, zdrad dworskich oraz niestabilności w sukcesji. W sumie w Cesarstwie Bizantyjskim miało miejsce około 40 zamachów pałacowych.
A św. Ignacy kontynuuje przy wezwaniu Króla doczesnego: „Rozważyć, co powinni odpowiedzieć królowi tak szczodremu i ludzkiemu dobrzy jego poddani. A zatem jeśliby ktoś nie przyjął wezwania takiego króla, jakże bardzo byłby godny nagany i potępienia ze strony wszystkich jako rycerz przewrotny (i tchórzliwy)” (ĆD 94).
Odpowiedź z mojej strony jako jezuity na to wezwanie Króla doczesnego winna być mimo wszystko pozytywna. Bo dla nas jezuitów, zakonników, ci władcy docześni, to nie jest żadna abstrakcja. To w dużej mierze jest obraz naszych przełożonych, kierowników dzieł, ludzi grzesznych, czasem upartych, ograniczonych, władczych, kapryśnych. Długo by można wymieniać. W tym mamy wprawę. Ale na pocieszenie trzeba powiedzieć, że w Cesarstwie Bizantyjskim przynajmniej kilku władców cieszyło się też opinią świętości. Kościół prawosławny uznaje za świętych Konstantyna Wielkiego, Justyniana Wielkiego, który ma być autorem hymnu Monogenes („Jednorodzony Synu i Słowo Boże”) śpiewanego na każdej bizantyjskiej Eucharystii oraz Teodora Laskarysa, pierwszego cesarza na wygnaniu po haniebnym i zdradzieckim zdobyciu Konstantynopola przez krzyżowców w 1204 r. podczas IV wyprawy krzyżowej.
Ale z drugiej strony była chociażby cesarzowa Irena. Zwołała ona II Sobór Nicejski w 787 r. w celu obrony kultu ikon, ale jako regentka swojego własnego syna, Konstantyna VI, w celu pozbawienia go tronu kazała oślepić, i to w Sali pałacowej, w której go urodziła.
Towarzystwo Jezusowe podobnie jak to Cesarstwo Bizantyjskie – ma swoje wzloty i upadki. Nikt nawet nie gwarantuje, że będzie ono trwać na wieki.
Ale Słowo Boże w Apokalipsie św. Jana mówi nam dziś, że Jezus Chrystus jest Świadkiem Wiernym, Pierworodnym wśród umarłych i Władcą królów ziemi. On nas miłuje i przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i uczynił nas królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca swojego (por. Ap 1, 5-6a).
A sam Chrystus mówi do Piłata w Ewangelii: „Królestwo moje nie jest z tego świata. Gdyby królestwo moje było z tego świata, słudzy moi biliby się, abym nie został wydany Żydom. Teraz zaś królestwo moje nie jest stąd. (…) Tak, jestem królem. Ja się na to narodziłem i na to przyszedłem na świat, aby dać świadectwo prawdzie. Każdy, kto jest z prawdy, słucha mojego głosu” (J 18, 36. 37b).
I dlatego św. Ignacy: „Jeżeli w pierwszym punkcie rozważymy takie wezwanie króla doczesnego (skierowane) do jego poddanych, o ileż bardziej rozwagi godną jest rzeczą widzieć Chrystusa, Pana naszego, Króla wiecznego, a przed nim wszystek świat, i jak on go wzywa i każdego człowieka z osobna i mówi: Wolą moją jest podbić świat cały i wszystkich nieprzyjaciół i tak wejść do chwały Ojca mego. Przeto ten, co zechciałby pójść za mną, powinien ze mną się trudzić, aby idąc za mną w cierpieniu, szedł też za mną i w chwale” (ĆD 95).
W tym kontekście Ignacy podkreśla, że „wszyscy ludzie, mający rozsądek i zdrowy rozum, ofiarowaliby się całkowicie na trud (razem z Chrystusem)” (ĆD 96).
Natomiast ci, którzy chcieliby więcej (Go) kochać i odznaczyć się we wszelakiej służbie swego Króla wiecznego i Pana wszech rzeczy, nie tylko ofiarują się całkowicie na trud, ale nadto działając przeciw własnej zmysłowości i przeciw własnej miłości cielesnej i światowej, złożą z siebie ofiarę większej wartości i większej wagi, tak mówiąc:
Odwieczny Panie wszystkich rzeczy! oto przy twej łaskawej pomocy składam ofiarowanie swoje w obliczu nieskończonej Dobroci twojej i przed oczami chwalebnej Matki twojej i wszystkich świętych dworu niebieskiego, (oświadczając), że chcę i pragnę i taka jest moja dobrze rozważona decyzja, jeśli to tylko jest ku twojej większej służbie i chwale, naśladować Cię w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym jak i duchowym, jeśli tylko najświętszy Majestat twój zechce mię wybrać i przyjąć do takiego rodzaju i stanu życia (ĆD 97-98).
Czyli jako jezuity, kapłana, koadiutora do spraw duchowych, który niekoniecznie musi zajmować stanowiska kierownicze w Towarzystwie, ale służy Kościołowi i wspólnocie zakonnej swoim darem duchowego towarzyszenia. Skoro nasz założyciel w Towarzystwie przewidział taki rodzaj służby, a Kościół to pochwala i na dzień dzisiejszy nie widzi potrzeby zmiany, to znaczy, że ta służba jest skuteczna i przynosi odpowiednie owoce duchowe dla innych i dla tego, który tą służbą żyje. Z drugiej strony – być gotowym na naśladowanie Chrystusa, Króla Wiecznego, w znoszeniu wszystkich krzywd i wszelkiej zniewagi i we wszelkim ubóstwie, tak zewnętrznym jak i duchowym.
W dniu dzisiejszym ta modlitwa z kontemplacji Króla Wiecznego stanowi kwintesencję tego, co się wydarza podczas tej Liturgii. Wraz z Tobą są dziś ci, którym towarzyszysz na różne sposoby. Nie tylko przedstawiciele tradycji bizantyjskiej, ale także wspólnoty neokatechumenalne, rodzina na czele z rodzicami, współbracia, przyjaciele i znajomi.
Ta Liturgia jest również przejściem od kontemplacji wezwania Króla doczesnego do kontemplacji wezwania Króla Wiecznego: „Ja jestem Alfa i Omega, mówi Pan Bóg, Który jest, Który był i Który przychodzi, Wszechmogący” (Ap 1, 8). Nikt z nas, zwłaszcza jezuitów, nie powinien o tym zapominać, komu służymy. Władcy docześni są grzeszni, słabi. Podobnie przełożeni, o których na pewno możemy powiedzieć, że nie są wieczni.
A nasz Król Wieczny „tak świat utwierdził, że się nie zachwieje”. Nasz Król jest Błogosławionym, który idzie w imię Pańskie, który jest, był i przychodzi, który nadchodzi z obłokami. Który idzie – po grecku Erchomenos – po cerkiewnosłowiańsku griaduszczyj (od łacińskiego słowa gradus – stopień) – Przychodzący stopniowo, a nie natychmiast, w jednym momencie, znienacka. Król Wieczny niestrudzenie przychodzący każdego dnia. Aż do skończenia świata.
W Liturgii bizantyjskiej – podczas przenoszenia darów na ołtarz (Wielkie Wejście) – hymn Cherubinów – My, którzy w sposób mistyczny Cherubinów przedstawiamy i życiodajnej Trójcy po trzykroć święty hymn śpiewamy, odłóżmy teraz wszelką życiową troskę, abyśmy przyjęli Króla wszechświata, którego niewidzialnie niosą zastępy aniołów. Allelujaa, alleluja, alleluja.
Ostatnie słowa tego hymnu nawiązują do koronacja cesarzy bizantyjskich na hipodromie podczas ceremonii wojskowej, kiedy żołnierze nowego cesarza podnosili na tarczy, a nie była to mała tarcza. Kiedy zatem będziesz dziś składał śluby zakonne czystości, ubóstwa i posłuszeństwa, przez co zostaniesz definitywnie włączony do Towarzystwa Jezusowego, wtedy właśnie podniesiesz Króla wszystkiego, Króla Wiecznego na tarczy, niczym zastępy aniołów. A potem zjednoczysz się z Nim przez mistyczne przyjęcie Jego Ciała i Krwi w Eucharystii. A w Modlitwie po Komunii zaniesiemy wszyscy razem do Boga ustami celebransa następującą prośbę: „Wszechmogący Boże, Ty nas posiliłeś Chlebem dającym życie wieczne; spraw, abyśmy z radością byli posłuszni Chrystusowi, Królowi Wszechświata, i mogli z Nim żyć bez końca w Królestwie niebieskim”.
Adamie, bądź z radością posłuszny Chrystusowi, Królowi Wszechświata. Nie zniechęcaj się królami doczesnymi, bo jak mówi psalmista, „Nie pokładajcie ufności w książętach, ani w synach ludzkich, w nich bowiem nie ma zbawienia” (Ps 146, 3). Bo to Królowi Wiecznemu, „który nas miłuje i który przez swą krew uwolnił nas od naszych grzechów, i nas samych uczynił królestwem – kapłanami dla Boga i Ojca swojego, Jemu chwała i moc na wieki wieków! Amen” (Ap 1, 5-6).