1. Zgubiony?

Święta Rodzina spędziła w Jerozolimie prawdopodobnie tydzień. W zasadzie nie było takiego obowiązku; można było wyruszyć w drogę powrotną przed nadejściem drugiego dnia, niemniej Maryję i Józefa cechowały: wielka pobożność, miłość do świątyni oraz przestrzeganie Prawa i tradycji.

W drodze powrotnej miał miejsce przykry incydent. Opiekunowie… zgubili Jezusa. Wbrew pozorom nie było to niezwykłe. Na święto Paschy przybywały ogromne rzesze pątników. „Tłum narastał wraz z przybyciem kolejnych pielgrzymów. Przypominało to wzbieranie rzeki, do której wpływają liczne dopływy. Podczas powrotu zachodziło odwrotne zjawisko: kolejne karawany wyruszające z Jerozolimy napływały falami do miejsc spoczynku lub noclegu. W czasie podróży grupy pątników stawały się coraz mniej liczne, gdyż odłączały się od nich kolejne osoby, kończąc swą podróż lub ruszając w innych kierunkach. W takich warunkach trudno było sprawdzać, kto jest, a kogo nie ma w danej karawanie, dopóki ta nie dotarła na miejsce” (G. Amorth). Ponadto pielgrzymi wędrowali gromadami, a chłopiec w wieku dwunastu lat miał prawo do korzystania z pełnej swobody i wolności, „bo poza przyjętymi zwyczajami uwzględniano właściwą jego wiekowi ruchliwość i żywotność” (G. Ricciotti). Benedykt XVI podkreśla, że w Świętej Rodzinie „wolność i posłuszeństwo szły zgodnie w parze ze sobą. Dwunastoletniemu Jezusowi pozostawiono swobodę dołączenia się do rówieśników i przyjaciół oraz pozostania w ich towarzystwie w drodze”. Maryja i Józef nie mieli więc powodu do obaw.

Dopiero wieczorem w czasie postoju zorientowali się, że nie ma Jezusa. „Za tradycyjny koniec pierwszego etapu drogi pielgrzymów powracających z Jerozolimy uchodzi miejscowość El-Bireh, odległa o około 18 km od Świętego Miasta. Mówiąc o «jednym dniu drogi» Łukasz albo jest niezupełnie dokładny, albo każe się domyślać – co jest bardziej prawdopodobne – że święta Rodzina opuściła Jerozolimę nie wczesnym rankiem, lecz w czasie pełnego dnia. Na przebycie 18 km wystarczyło bowiem kilka godzin” (K. Romaniuk).

Józef z Maryją, przeżywali zapewne ogromny, wciąż narastający niepokój i zatroskanie: „Co Mu się przydarzyło? Dlaczego nic nie powiedział? Maryja i Józef coraz bardziej uświadamiali sobie, jak ważne miejsce to Dziecko zajmowało w ich sercach i w ich życiu. Co poczną bez Niego? Była noc, odczuwali samotność i agonię duchową, jakiej wielu doznaje, gdy Bóg się oddala” (B. Martelet). Ponadto uświadomili sobie głęboką duchową pustkę. „Żyli tylko dla tego Dziecka i oto nagle znika Ono z ich życia, być może już na zawsze. Pewnie się zastanawiali, czy to nie ich wina, czy zrobili wszystko. Ale co znaczy «wszystko» dla Boga? Byli tacy szczęśliwi, mając Jezusa; teraz ich życie nie miało już żadnego sensu. Dlaczego odszedł bez słowa? (…) Józef i Maryja przeżyli wtedy to, co mistycy doznają podczas «ciemnych nocy», udrękę z powodu nieobecności Boga. Noc minęła im – jak łatwo się domyślić – bez snu” (B. Martelet). Niewątpliwie była to dla nich poważna próba wiary. „Przez trzy dni Maryja i Józef nie słyszeli wcale Jego głosu, głosu, który zwykli słyszeć od rana do wieczora: milknie głos, milknie Słowo. Milczy, gdy tymczasem narzucają się najczarniejsze, najbardziej wstrząsające przypuszczenia, kiedy niepokój jest najbardziej dotkliwy – jest to najpoważniejsza próba wiary. (…) Jezus pozwolił, aby Jego rodzice doświadczyli przykrej sytuacji błądzenia w mrokach, przykrej sytuacji narastającego bólu, jaki odczuwa ktoś, kto szuka Pana, nie znajdując Go. Jezus jednak jest przy człowieku, który przeżywa takie cierpienie i doświadcza tajemniczego milczenia Boga” (C.M. Martini).  

O świcie podjęli decyzję powrotu do Świętego Miasta. Drugi dzień upłynął im na wędrówce do Jerozolimy i poszukiwaniu Jezusa w mieście. Dopiero w trzecim dniu odnaleźli Go w świątyni. Trzy dni poszukiwań to całe pasmo cierpień i ciemności: cierpienie rodziców, który zgubili dziecko, cierpienie osób odpowiedzialnych, które nie wywiązały się z obowiązku, doświadczenie zawodu ze strony Syna, przykrości i upokorzenia związane z krytyką krewnych i współziomków. Kardynał Carlo Martini komentuje: „Tu widzimy Maryję rzeczywiście pośród swego ludu: żyje, uczestniczy, cierpi, jest krytykowana, czuje się zagubiona, w pewnym sensie obwinia siebie: jak mogłam to zrobić? Jak to możliwe?”. To samo możemy powiedzieć o Józefie.

Trzy dni bez Jezusa przywodzą na myśl krzyż i zmartwychwstanie. Cierpienia Maryi są zapowiedzią bólu, który przeżyła pod krzyżem i po śmierci Jezusa. Pascha krzyża była również Jej Paschą. To początek „miecza boleści”, o którym mówił starzec Symeon (Łk 2,35). Trzeci dzień symbolizuje powstanie z martwych. Jest zapowiedzią przejścia ze śmierci do życia wiecznego. Ponadto „jest zapowiedzią zbawczej ingerencji Boga, który właśnie trzeciego dnia dokonuje zmiany przebiegu historii, dzięki czemu nastaje czas zbawienia, zwycięstwa i radości. (…) Trzeci dzień u swego schyłku przyniósł obojgu rodzicom radość i uwolnienie od cierpienia” (F. Mickiewicz).

Po trzech dniach bolesnych poszukiwań Rodzice znaleźli Jezusa we właściwym miejscu, w świątyni, otoczonego przez świątynnych nauczycieli i pielgrzymów. Święty Łukasz wskazuje, że trwanie Jezusa w świątyni jest Jego „naturalnym środowiskiem”. Kardynał Martini podkreśla, że „czasownik «został» brzmi w języku greckim: upemeine, co dosłownie znaczy «wytrwać, nie ustawać, kontynuować coś, co może być trudne, ale pomimo to ważne». (…) «Trwać» jest czasownikiem charakterystycznym dla Jana; wyraża on trwanie Ojca w Synu, człowieka w Synu, człowieka w Słowie” (C.M. Martini). Ewangelista daje w ten sposób do zrozumienia, że Jezus się nie zgubił, ale w świadomy sposób pozostał w domu Ojca.

Pytania do refleksji:

  • Jakie wydarzenia z twojego życia mógłbyś nazwać „ciemną nocą”?
  • Co czujesz, gdy doświadczasz milczenia Boga?
  • Czy potrafisz odróżniać duchowe pocieszenia i strapienia?
  • Czy zdarzyło ci się zgubić Jezusa? Kiedy? W jakich okolicznościach? Gdzie Go wówczas szukałeś?
  • Jak przezywasz krytykę, odrzucenie i niezrozumienie?
  • Czy masz swoją ulubioną świątynię?
  • Czy czujesz się cząstką Kościoła? Czy troszczysz się o jego rozwój i dobre imię?
  • Jaki jest twój osobisty wkład w życie Kościoła?

 

2. Synu, czemuś nam to uczynił?

Widok, jaki ukazał się Rodzicom Jezusa w świątyni wprawił ich w zdumienie. Oto ich Syn „siedział między nauczycielami, przysłuchiwał się im i zadawał pytania” (Łk 2,46). „Niektórzy żydowscy nauczyciele z tego okresu prowadzili zajęcia na dziedzińcach świątyni. Mogli być nimi sławni nauczyciele Hillel i Szammaj. Zadawanie pytań było metodą stosowaną zarówno w nauczaniu, jak i uczeniu się, ważne było jednak, by uczniowie zadawali inteligentne pytania, w przypadku Jezusa zaś również odpowiedzi były inteligentne” (C. Keener).

Jezus zadziwiał słuchaczy nie tylko swoją inteligencją i odpowiedziami. „Być może jeszcze bardziej niż Jego młody wiek zdumiały ich gorliwość, swoboda, zaangażowanie i miłość, z jaką się wypowiadał, zważywszy na to, że chłopiec pochodził z podrzędnej mieściny, gdzie nie mógł uzyskać wykształcenia, jakie zdobywali Jego rówieśnicy, którzy chodzili już do szkół rabinicznych. Być może była to nieznaczna, proporcjonalna do wieku, zapowiedź Jego późniejszych nauk, opierających się na własnym autorytecie i niepodobnych do wystąpień innych rabinów, powołujących się na ówczesne szkoły” (G. Amorth).

Ewangelista podkreśla, że Jezus siedział pomiędzy nauczycielami. Nie był więc jednym z uczniów. Ci siedzieli u ich stóp, jak Maria z Betanii (Łk 10,39) albo Paweł (Dz 22,3). Dwunastoletni Jezus przypominał raczej innego młodego chłopca, Daniela, który zasiadał pośród starszych ludu (Dn 13,50). Był w centrum uwagi nauczycieli i więcej, sam był nauczycielem. W ten sposób zainicjował swoją późniejszą działalność nauczycielską i misyjną. Jego salomonowa inteligencja i mądrość, która budziła zdziwienie i szacunek, miała wymiar prorocki; pochodziła od Ojca: „Moja nauka nie jest moja, lecz Tego, który Mnie posłał” (J 7,16). Tłumaczył zebranym słowa, które miał wypełnić własnym życiem.

Na widok Syna dyskutującego z uczonymi, Józef milczy, być może podziwia Go i zastanawia się nad wydarzeniem, w którym uczestniczy. Maryja, „bardziej spontaniczna i uczuciowa” (B. Martelet), pozwala, aby cały ból i nabrzmiałe w ciągu trzech dni uczucia lęku, troski i miłości znalazły ujście na zewnątrz: „Synu, czemuś nam to uczynił? Oto ojciec Twój i ja z bólem serca szukaliśmy Ciebie” (Łk 2,48). „Nie jest to wyrzut, niemniej słowa te brzmią dość ostro, jakby chciały wyrazić: Nie rozumiemy Cię. (…) Greckie słowo: odunomeoi, w przekładzie polskim oddane jako: «z bólem serca» jest twarde, ostre. (…) Wskazuje ono na stan wewnętrznego cierpienia, które wyniszcza, wyczerpuje” (C.M. Martini). Miecz boleści zaczyna głębiej przenikać serce Maryi.

Wyrzut Maryi spotyka się z niezrozumiałą dlań odpowiedzią. Jezus odpowiada pytaniem: „Czemuście Mnie szukali? Czy nie wiedzieliście, że powinienem być w tym, co należy do mego Ojca?” (Łk 2,49). Słowa te, pierwsze wypowiedziane przez Jezusa, a zapisane przez Ewangelistów, wskazują na poważny rozdźwięk, jaki istnieje między Jezusem a Maryją. Matka Jezusa myśli o Józefie, przybranym ziemskim ojcu, natomiast Jezus o Ojcu niebieskim. To nie Józef jest Jego ojcem, ale Bóg. On jest dokładnie tam, gdzie powinien być – w domu Ojca. W ten sposób potwierdza swoje synostwo Boże i pochodzenie od Ojca.

Jezus podkreśla ponadto, że bycie w domu Ojca jest Jego powinnością, wręcz koniecznością. „Jezus mówi o konieczności («musi»), do której się stosuje. Syn, dziecko musi być u ojca. Greckie słowo de, którego użył tutaj Łukasz, w Ewangeliach powraca zawsze tam, gdzie jest ukazane rozporządzenie woli Bożej, której Jezus jest poddany. Jezus musi wiele cierpieć, zostać odrzucony, zabity i zmartwychwstać – jak mówi uczniom po wyznaniu Piotra (zob. Mk 8,31). To «musi» jest aktualne już w tym początkowym momencie. On musi być u Ojca i w ten sposób jasne się staje, że to, co wydaje się nieposłuszeństwem albo nieodpowiednią swobodą wobec rodziców, w rzeczywistości jest właśnie wyrazem Jego synowskiego posłuszeństwa. W Świątyni znajduje się nie jako buntownik wobec rodziców, lecz jako Ten, kto jest posłuszny, tym samym posłuszeństwem, które doprowadzi do krzyża i zmartwychwstania” (Benedykt XVI).

Słowa Jezusa okazały się niejasne dla Jego opiekunów: „Oni jednak nie zrozumieli tego, co im powiedział” (Łk 2,50). Nie jest do końca oczywiste, co Ewangelista miał na myśli. „Czego nie zrozumieli? – zastanawia się Bruno Maggioni. Przynależności Jezusa do Ojca? Rozłąki z rodziną? Czy tego owego «powinienem», które Jezus raz jeszcze powtórzy (Łk 9,22) podczas swej misji, aby wyrazić «powinność» Krzyża? Pewne jest to, że zarówno gesty jak i słowa Jezusa pozostają enigmatyczne: ukrywają coś, co ma się wyjawić później”.

Inni autorzy odnoszą te słowa do „wspomnień samej Matki Bożej, która po latach wielu, przypatrując się przeszłości swego Syna poprzez pryzmat Jego cierpienia i śmierci, mogła mówić: Nie rozumiałam w pełni, nie wiedziałam dokładnie, że być w sprawach Ojca Niebieskiego, znaczyło wycierpieć tak wiele, nie przewidywałam tego wszystkiego, co się później stać miało. Tak więc zbawcze plany Boga były Maryi objawiane stopniowo. Zrozumiałe stawały się też powoli, lecz nieubłaganie tajemnicze epizody z życia Jej Syna” (K. Romaniuk). Maryja jest więc pierwszą, która uwierzyła (Łk 1,45), ale również nie rozumiała. „Nie ma w tym sprzeczności: ewangelista wie, że wiara nie kończy, ale rozpoczyna wędrówkę” (B. Maggioni).  Wiara nie wymaga natychmiastowego zrozumienia. „Słowa Jezusa są za każdym razem większe od naszego rozumu. Za każdym razem przewyższają naszą inteligencję” (Benedykt XVI).

Wiara zakłada tajemnicę i otwartość na nowe, nieznane; zakłada wątpliwości, pytania oraz prowokuje do poszukiwania odpowiedzi. Wymaga jednak maryjnej medytacji i refleksji. Wymaga zaufania i przyjęcia. „Tajemnice wiary, nawet jeśli zostaną nam objawione, zawsze pozostają nam znane tylko częściowo (1 Kor 13,12). Nasze rozumienie tych tajemnic może cały czas rosnąć” (P. Gadenz). Wiara nie może być selektywna i zależna od ludzkich upodobań, oczekiwań, trendów czy mody, lecz zakłada przyjęcie Ewangelii w sposób radykalny, w całości. „Cuda nie wystarczą, aby pojąć Jezusa. Nie wystarczą też mowy, czy nawet sam Krzyż. Misterium wyłania się z całości historii Jezusa, nie zaś z poszczególnych elementów. Historia Jezusa zawiera się w swym całokształcie, znosząc w nim swoją niezrozumiałość” (B. Maggioni).

Na koniec warto wspomnieć o pedagogicznym wymiarze tego zdarzenia, na który wskazuje Elżbieta Adamiak: „Matka Jezusa zarzuca Mu nierozważne postępowanie: powinien trzymać się swoich i nie sprawiać rodzicom kłopotu. Jej słowa można więc rozumieć jako wyraz troski o dziecko, które dorasta i zaczyna zachowywać się w sposób dotąd nieznany bliskim. Możemy być nawet nieco zdziwieni, że tego rodzaju scena, nieporozumienie w Świętej Rodzinie, znalazła się w Ewangelii”.  Nieporozumienie to znalazło się w Ewangelii nie bez przyczyny. Maryja i Józef jako opiekunowie i pedagodzy napotykają również na trudności związane z okresem dorastania i dojrzewania dziecka. Nie rozumieją Syna, który wyraża się w sposób zbyt „teologiczny”, „chodzi swoimi drogami” i w efekcie sprawia im ból. Z tej racji są patronami wszystkich matek i ojców przeżywających problemy wychowawcze z dziećmi.

Bolesna, lecz pedagogiczna dla Maryi i Józefa pielgrzymka do świątyni kończy się powrotem do Nazaretu i codzienności. „Po przebłysku Jezusa-dorosłego mężczyzny wszystko wraca do codzienności Jezusa-dziecka” (E. Adamiak).

Pytania do refleksji:

  • Czego nauczyłeś się od Jezusa Nauczyciela?
  • Które słowa Jezusa utkwiły głęboko w twoim sercu?
  • Skąd czerpiesz pożywkę dla swojej mądrości?
  • Które nauki Jezusa są dla ciebie niezrozumiałe? Czy je odrzucasz?
  • Czy twoja wiara jest integralna czy selektywna?
  • Jakie trudności przeżywasz jako rodzic albo pedagog? Jak sobie z nimi radzisz?

Fragment książki „Bóg ukryty”, WAM 2024