Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego, i poznacie, że Ja, Pan, to powiedziałem i wykonam – wyrocznia Pana Boga (Ez 37, 14).

Yad Vashem to instytut Holocaustu założony w 1953 roku, a umiejscowiony w Lesie Jerozolimskim na Wzgórzu Herzla. Jego hebrajska nazwa oznaczająca „miejsce i imię” (lub „pomnik i imię”) została zaczerpnięta z proroka Izajasza: dam miejsce w moim domu i w moich murach oraz imię lepsze od synów i córek, dam im imię wieczyste i niezniszczalne (Iz 56, 5).

To miejsce należy niewątpliwie do najbardziej wzruszających pamiątek związanych z czasem Holocaustu. Nowoczesne muzeum poświęcone jest pamięci sześciu milionów Żydów zamordowanych w czasie II wojny światowej. Cały kompleks, wyróżniający się śmiałą nowoczesną architekturą, ma formę trójkąta o stu sześćdziesięciometrowych bokach, ukrytego we wzgórzu. Nad łukiem wieńczącym wejście na teren muzeum widnieje pełen nadziei werset wyjęty z Księgi Ezechiela (37, 14) w języku angielskim: „I will put my breath into you and you shall live again and I will set you upon your own soil” (Udzielę wam mego ducha po to, byście ożyli, i powiodę was do kraju waszego). Centralnym miejscem muzeum jest Sala Pamięci. Jej podstawę tworzą zaokrąglone głazy. Wewnątrz znajdują się bloki skalne z czarnego bazaltu, a pośród nich wyryte nazwy dwudziestu jeden obozów zagłady. Nastrój ciszy i swego rodzaju grozy tego miejsca potęguje ciemność i płonący wieczny ogień.

Dla mnie najbardziej emocjonalne przeżycia budzą dwa miejsca. Pierwsze z nich to przejście  przez ciemny tunel z zainstalowanym systemem luster odbijających płomienie kilku świec, poświęcony dzieciom. Gdy przechodzę przez niego dobiegają mnie odczytywane imiona i nazwiska dzieci i ich narodowości. Nastrój smutku potęguje żałosna, wręcz rozdzierająca serca muzyka. W lustrach odbijają się setki ogników, które przypominają półtora miliona żydowskich dzieci zamordowanych przez nazistów. W tym miejscu nie sposób przejść obojętnie, nie roniąc łez. Mimo woli przypominają się rozdzierające słowa Jeremiasza: W Rama daje się słyszeć lament i gorzki płacz. Rachel opłakuje swoich synów, nie daje się pocieszyć, bo już ich nie ma (Jr 31, 15). Dalsze słowa proroka wnoszą jednak nadzieję: Powstrzymaj głos twój od lamentu, a oczy twoje od łez, bo jest nagroda na twe trudy – wyrocznia Pana – powrócą oni z kraju nieprzyjaciela. Jest nadzieja dla twego potomstwa – <wyrocznia Pana> – wrócą synowie do swych granic (Jr 31, 16-17).

Drugim wzruszającym miejscem Yad Vashem jest Aleja Sprawiedliwych. Poświęcona osobom, które podczas wojny ratowały Żydów od zagłady. Do niedawna każdy uhonorowany tytułem „Sprawiedliwy wśród Narodów Świata” posiadał swoje drzewko. Obecnie, ze względu na brak miejsca, tablice z nazwiskami umieszczane są na ścianie pamiątkowej. Gdy spaceruję aleją uderza mnie, że ponad sześć tysięcy, spośród dwudziestu dwóch tysięcy odznaczonych medalem, to Polacy. Zatrzymuję się dłużej przy drzewku posadzonym w 1963 roku przez Władysława Bartoszewskiego i Marię Kann w imieniu „Żegoty”, jedynej organizacji okupowanej Europy, która została powołana w celu ratowania Żydów. W tym miejscu wspominam jedną z wielkich postaci wojennych Irenę Sendlerową. Pomagała ona Żydom jeszcze przed powstaniem getta warszawskiego. Organizowała przemycanie dzieci żydowskich z getta i umieszczała je w przybranych rodzinach, domach dziecka i w domach zakonnych. Aresztowana w 1943 roku przez Gestapo, była torturowana i skazana na śmierć. „Żegota” zdołała ją uratować. W ukryciu kontynuowała dalej pracę nad ocaleniem żydowskich dzieci. Uratowała około dwa i pół tysiąca dzieci. Nazwiska rodziców i nowe, przybrane personalia zakopywała w słoiku, w ogrodzie; tylko dzięki tym notatkom, dzieci które przeżyły wojnę, dowiedziały się o swoich rodzinach. Myślę, że wielkie serce Ireny Sendlerowej jest cieniem wielkiego serca Boga, który posługuje się człowiekiem, aby zmniejszyć rozmiar cierpienia i zła.

W tym miejscu nie sposób nie wspomnieć o drugim wybitnym Polaku, którego pomnik znajduje się w Yad Vashem. Jest nim Janusz Korczak (właściwie Henryk Goldszmit), polsko-żydowski lekarz, pedagog, pisarz, publicysta i działacz społeczny. Artysta przedstawił go w pozie, gdy obejmuje dzieci, sieroty, którym oddał swe serce, a w końcu życie w obozie w Treblince. Pamięć o nim wyrażają umieszczone na pomniku kamyki. Zastępują one umieszczane w naszej kulturze na grobach i przy pomnikach kwiaty i znicze.

Więcej w książce: „Na ziemi Boga. Duchowe podróże do miejsc świętych i nieświętych”, WAM