„Zasmucony z powodu zatwardziałości ich serc” (Mk3,5)
Zatwardziałość serca to ciekawa kategoria biblijna. Najczęściej piętnowany grzech w Ewangeliach. Dotyczy głównie uczonych w Piśmie i faryzeuszów, a nawet zwolenników Heroda.
W czym się przejawia? Najpierw tym, że człowiek ma przedzałożenia albo pewne przekonania, przez które przesiewa to, kogo spotyka i w czym uczestniczy. W dzisiejszej Ewangelii założenie jest takie, że uzdrawianie jest pracą. Widać, że nie chodzi o jakieś nienegocjowalne, niepodlegające zmianom fundamenty. Chodzi o interpretację tego, co jest pracą, a co nie. I na Jezusa spogląda się przez pryzmat tego założenia. W żadnym wypadku nie chodzi o zmianę czegokolwiek. Jezus jest już na celowniku jako zagrożenie dla porządku i powziętych przekonań, które w oczach Jego adwersarzy są niepodważalne.
I to jest pierwsza cecha zatwardziałości serca, czyli też umysłu. Wszystko niemalże jest takie samo. Jeśli za uzdrawianie w szabat Jezus miałby być zabity, to znaczy, że dla faryzeuszów „złamanie” szabatu w taki sposób jest tym samym co cudzołóstwo czy zabójstwo. I to jest dramat.
Druga cecha zatwardziałości to złowrogie milczenie. My już wiemy jak jest i nie zamierzamy niczego zmieniać, nawet odpowiadać na pytania. Ja nawet sądzę, że oni wyczuli, iż Jezus ma rację. To nic złego i to nie praca uczynić coś dobrego, czyli tutaj uzdrowić. Ale przyznać Mu rację? Nie. Skądże. To byłaby kompromitacja. Trzeba się zamknąć i milczeć.
No i trzecia cecha zatwardziałości – wybuch emocji, które motywują do złego działania. Faryzeusze chcą skazać Jezusa na śmierć pod wpływem gniewu. Jezus też działa pod wpływem gniewu. Tylko że Jego gniew prowadzi do uzdrowienia człowieka, a gniew przeciwników do zabójstwa. Emocje zatwardziałego człowieka to zaślepienie.
Człowiek zatwardziały to człowiek wyrocznia. Totalne zamknięcie. Jego uczucia zdradzają to, że nie ma racji.
Obrazek główny: AI Modjourney